• s2, eleven •

AMBER WYSZŁA Z AUTA jako ostatnia i od razu została sama. Pope i Kiara poszli przed siebie, a JJ i John B udali się w drugą stronę, pochłonięci rozmową.

Odkąd pamiętała w Outer Banks odbywało cię coroczne ognisko, na które przyjeżdżało całe miasto. W ten dzień Snoby i Płotki dzielili się wydarzeniem. Wyjątkowo rzadko ktokolwiek wszczynał kłótnię lub bójki, ponieważ każdy chciał odpocząć. Przez to, że termin zawsze był w roku szkolnym, nikt nie chciał sprawiać większych problemów albo nie miał na to siły.

– Ładnie wyglądasz – stwierdziła wysoka brunetka, posyłając jej uśmiech.

– Jasmine! – ucieszyła się siostra Johna B i przytuliła dziewczynę, po czym spojrzała się na siebie, dodając. – I dziękuję.

Miała dziś na sobie szerokie spodnie Adidasa, t-shirt z nadrukiem dwóch dziewczyn stojących do siebie plecami, a na głowę założyła czerwoną czapkę.

– Co dziś wybieramy? – spytała dziewczyna, unosząc jedną dłoń z alkoholem, a drugą pustą.

– Jak miło, że mnie tak witasz – stwierdziła Amber i wzięła czerwony plastikowy kubek, pijąc go do dna.

– Czyli na ostro tak jak lubię – zaśmiała się Jasmine i zarzuciła swoje długie włosy na ramię.

– Wiem, skarbie – za nią stanął równie wysoki chłopak, na którego widok brunetka się lekko spięła.

– Nie wkurwiaj mnie i zabieraj te brudne ręce – wycedziła, po czym stanęła obok Amber.

– Czemu mają być brudne? – spytał zirytowany Olivier.

– Hmm...nie wiem, bo może macałeś nimi jakąś dzi...

– Cześć, Amber – przywitał się, więc blondynka obróciła się w jego stronę, nie słuchając rozmowy pomiędzy dwójką przyjaciół.

– Cześć – uśmiechnęła się i od razu objęła go ramieniem. – Idziemy gdzieś?

Poczuła jak alkohol uderzył jej do głowy, ponieważ od razu się rozluźniła, a obraz przed oczami lekko rozmazał.

– Zgaduję, że szukamy czegoś do picia – stwierdził Dante i zaśmiał się, widząc jak jego znajoma kiwa ochoczo głową.

– Duużej ilości alkoholuu – przeciągnęła samogłoski. – Bo potem będzie taaak dobrzee.

– Oho, co cię sprowadziło na tą złą drogę? – spytał chłopak i podał jej kubek.

– Życie.

– Coś więcej?

– Pokłóciłam się z JJ'em, ale to nie jego wina – odpowiedziała blondynka i wzięła łyka alkoholu, ponieważ serce ją nieznośnie zabolało. – Popełniłam błąd, ale z drugiej strony wina też leży po jego stronie, ale on tego nie przyzna, a ja chcę mu tylko pomóc i nie...

– Spokojnie – wtrącił się Dante i położył ręce na jej ramionach. – Nie musisz się tłumaczyć, to JJ, nikt go nie zrozumie za cholerę.

Amber wzruszyła ramionami i nie skomentowała jego słów, które trafiły do jej głowy ze zdwojoną siłą.

Rozchmurzyła się, gdy usłyszała muzykę, która zaczęła grać z wielkich głośników.

– Jasmine! –;zawołała głośno, a gdy ujrzała dziewczynę podała brunetowi pusty kubek i poszła za swoją koleżanką.

Kiedyś poznały się na jednej z imprez podczas gdy grała piosenka ,,TGIF", więc od tamtej pory razem stwierdziły, że jest to ich utwór.

It's 7 pm friday! – wykrzyczała Jasmine z kilkoma innymi dziewczynami.

It's 95 degrees – kontynuowała Amber i się zaśmiała.

I ain't got no nigga, and no nigga ain't got me!

I'm 'bout to show my ass, these niggas love a freak – zarapowała blondynka, patrząc się na Dantego, który próbował ukryć uśmiech.

How the fuck is that yo' man? – spytała Jasmine, wskazując palcem na Oliviera, który zamiast przebywać ze swoją dziewczyną, obserwował brunetkę.

If he right here with me – dokończyła Amber i uśmiechnęła się niewinnie. – Idziemy pić, kochaniee!

– Zawsze i wszędzie! – powiedziała Jasmine, po czym razem odeszły od swoich kolegów w poszukiwaniu alkoholu.

Po godzinie i kilkunastu kolejnych drinkach, blondynka tańczyła z Dantym do piosenki Rihanny ,,Loveeee song". Ledwo kontaktowała z rzeczywistością i miała pewność, że wystarczyłaby mała ilość alkoholu, a jej urwał by się film. Balansowała na krawędzi i to w dobry sposób. Lubiła tak ryzykować, czuć adrenalinę. Nie lubiła ryzykować życiem i czuć strachu.

Spojrzała się przed siebie, a gdy napotkała niebieskie tęczówki, od razu serce zaczęło jej szybciej bić. Niemal słyszała je w głowie. Przełknęła ślinę, widząc jak wywierca on dziurę w Dantym. Chłopak trzymał ręce na biodrach blondynki, a Amber mu tego nie zakazała.

Zrobiło jej się niedobrze, gdy zrozumiała, że robi to specjalnie. Wiedziała, że rani JJ'a. Zdawała sobie sprawę jak bardzo, a mimo to tańczyła z brunetem. Sama świadomość tego spowodowała, że poczuła się okropnie. Była zagubiona, a to co robiła było toksyczne. Nie mogła sobie wyobrazić co by poczuła gdyby Maybank po kłótni z nią poszedł do innej dziewczyny, która również by go dotykała, a on by na to pozwolił.

Amber pokręciła głową i nic nie mówiąc odeszła od swojego kolegi. Wzięła do ręki plastikowy kubek i napiła się z niego, a kiedy poczuła nieprzyjemny smak wódki w gardle, jednocześnie wypełniła ją ulga.

Blondynka usłyszała krzyki, więc obróciła głowę i zobaczyła tylko jak Topper powala Johna B na ziemię. Wytrzeszczyła oczy i szybko podbiegła bliżej, przy okazji zderzając się z Sarah.

– Co znowu zrobiłaś? – spytała z wyrzutem dziewczyna i posłała jej chłodne spojrzenie. – Znowu się z kimś bije i to o ciebie! A ty kiedy robi się trochę trudniej spieprzasz!

– Ale to on zaczął, przystawiał się do innej laski, a ja przyszłam się tylko przywitać – stwierdziła Sarah.

– Tylko przywitać? Ty siebie słyszysz?! I nawet nie muszę pytać z kim tutaj przyszłaś i z kim byłaś kiedy John B był w więzieniu! – krzyknęła Amber i prychnęła pod nosem. Emocje się w niej kumulowały i musiały znaleźć jakieś wyjście. – On cię kocha, rozumiesz? Zrobiłby dla ciebie wszystko! Z tego co pamiętam ty kiedyś też, więc co się zmieniło?!

– Chciał...

– Nie chcę wiedzieć – przerwała jej blondynka. – Po prostu wiedz, że jeśli ma to tak wyglądać to lepiej się do niego nie zbliżaj. Zamiast powodować radość to ostatnio sprawiałaś, że cierpiał, a obie dobrze wiemy, że i tak już przeszedł wiele.

Amber odsunęła się od Sarah, która próbowała wyjaśnić swoje zachowanie, ale dziewczyna nie chciała tego słuchać. Chciała być w swoim pokoju, odciąć się od tego świata.

Blondynka obserwowała jak wszyscy z włączonymi latarkami nagrywają bójkę, która robiła się coraz większa. Jak zwykle konflikt między Płotkami a Snobami, musiał o sobie przypomnieć.

Widziała jak JJ odciąga Toppera od Johna B, a Pope wymierza prawego sierpowego w szczękę Kelcego. Ze strachem ich obserwowała i przy okazji szukała wzrokiem Kiary, która musiała tam gdzieś być.

– Amber, idziemy stąd! – krzyknęła do niej brunetka i pociągnęła przyjaciółkę za rękę w stronę samochodu.

Dziewczyna usiadła w aucie i czuła się jakby cały alkohol magicznie zniknął z jej organizmu. Oparła głowę o chłodną szybę i zamknęła oczy tylko czekając aż ruszą i wrócą do domu.

– To było dosyć niespodziewane – stwierdził JJ, opierając się o samochód.

– Było? – spytała Kie sarkastycznie.

Dziewczyna spojrzała się na Johna B, który leżał obok swojej siostry i trzymał przy czole zimną puszkę z piwem.

– Może jej przejdzie – stwierdził Maybank.

– Jakby wszystko co było między nami nic nie znaczyło – powiedział cicho brunet, wpatrując się intensywnie w swoją dłoń.

Amber po tych słowach jak na zawołanie spojrzała się na JJ'a, który również się na nią patrzył. W niebieskich oczach dostrzegła ból, który widziała ostatnio tak często, że zaczynało ją to niszczyć.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Blondynka wolno otworzyła oczy, a widząc, która jest godzina jęknęła z niezadowolenia i obróciła się w drugą stronę. Kiedy nie ujrzała swojego chłopaka przeklnęła pod nosem.

Wstała, założyła na siebie czarną bluze i cicho przeszła przez salon, w którym spała Kiara i Pope. Wiedziała, że musi go znaleźć, bo nie dałaby rady zasnąć. Zbyt martwiła się jego stanem.

W końcu po przejściu kilkunastu metrów zauważyła go, miała nadzieję, że to był on. Wątpiła, że jakiś inny człowiek siedział w budce ratownika o trzeciej nad ranem.

Przeszła się kawałek i wspięła po małej drabince. Nie interesowało ją to czy JJ chce z nią rozmawiać czy nie. Ona potrzebowała wyjaśnić sobie parę kwestii, ponieważ nienawidziła być z nim pokłócona.

Usiadła obok niego, a czując ciepło jakie bije z jego ciała, pragnęła się w niego wtulić, ale zdawała sobie sprawę, że narazie musi się wstrzymać.

Maybank wpatrywał się przed siebie, ale nie potrzebował ani jednego słowa, żeby wiedzieć kto obok niego usiadł. Zapach jej włosów, które pachniały jak kokos unosił się w powietrzu. Jakimś cudem potrafił wyczuć jej obecność, więc swobodnie można go było uznać za szaleńca.

Po minutach milczenia obrócił głowę w stronę Amber, a jej piękno uderzyło w niego jak pięść ojca. Najlepsze było dla niego to, że nie było to złudzenie, bo w środku była równie piękna jak na zewnątrz.

– Kiedy byłaś z Topperem byłem niezadowolony, bo wybrałaś kogoś kto nie był ciebie wart.

Z resztą nadal tak jest – chciał dodać, ale w ostatniej chwili się powstrzymał.

– Ale wczoraj, gdy zobaczyłem cię z tym skurwielem myślałem, że się na niego rzucę – kontynuował i zacisnął szczękę, ponieważ w jego głowie pojawił się bolesny obraz. – To w jaki sposób cię dotykał, wiedząc, że jesteś ze mną. Chciałem go zabić, ale to uczucie przyćmiło inne. Poczułem się jakbyś wyrwała mi serce. Było to gorsze niż przemoc ojca.

Blondynka spojrzała się w jego oczy i ujrzała w nich łzy chociaż Maybank chciał je ukryć.

– Doszło wtedy do mnie jaką masz na de mną władze – powiedział, po kilku oddechach. – Wystarczy, że zobaczę cię z kimś innym i czuję się jak gówno. Widzę twoje cierpienie i również je odczuwam. Kiedy jest ryzyko śmierci, boje się bardziej o ciebie niż siebie, bo wiem, że nie mógłbym żyć ze świadomością, że cię straciłem. Że zniknęłaś. Czuję to wszystko, a mimo to widzę jak jakiś inny koleś cię obmacuje, a ty na to pozwalasz.

Amber mu nie przerywała, ponieważ zdawała sobie sprawę, że momenty, w których JJ się otwierał mogła policzyć na palcach.

– Pozwoliłaś na to i chyba to było najbardziej przygnębiające. Patrzyłaś mi prosto w oczy, tańcząc z tym typem. Ty, moja Amber, moja dziewczyna – dokończył.

– Tak bardzo cię przepraszam, J – blondynka pociągnęła nosem i przytuliła go. – Przepraszam, przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Coś mi przeskoczyło po tym alkoholu. Nadal źle się czułam po naszej kłótni i miałam dość. Tyle wypiłam, że nie miałam nad swoją głową kontroli.

Maybank się wolno od niej odsunął i objął dłońmi twarz dziewczyny, wycierając jej łzy kciukami.

– Kocham cię, wiesz o tym, prawda? – spytała na co on pokiwał głową. – Kurewsko cię kocham.

– Wiem, słońce – chłopak pocałował ją w czoło.

– Więc dlaczego to wszystko brzmi jak pożegnanie? – zapytała Amber i momentalnie poczuła jak JJ się spiął. Sama wstrzymała oddech, widząc jego poważny wyraz twarzy. – Nie rób mi tego, J.

– Ja ch...

– Nie.rób.mi.tego – przerwała mu, a jej głos zmienił się na wściekły.

– Żartuje, spokojnie – zaśmiał się Maybank.

– Dupek! – blondynka poczuła jak jej ulżyło, po czym mocno uderzyła swojego chłopaka w ramię.

– Którego uwielbiasz – dodał JJ i uśmiechnął się szeroko. Objął ramieniem Amber, która oparła głowę na jego klatce piersiowej. – Każdy popełnia błędy, tym bardziej po alkoholu, a jest to niemal niemożliwe, że wszystko jest u ciebie okej, kiedy dzieje się tyle rzeczy na raz.

– Ale mimo to musisz wiedzieć, że bardzo tego żałuję, bo alkohol niczego nie usprawiedliwia – powiedziała siostra Johna B.

– Zdałem sobie też sprawę z tego, że w niczym nie pomaga. Czujesz się dobrze tylko wtedy, gdy go pijesz i może chwilę po, ale ten stan przechodzi i na następny dzień jest chujowo – opowiedział JJ i chrząknął, ponieważ nadal ten temat sprawiał u niego dyskomfort. – Martwisz się i cię rozumiem, ale po prostu muszę się powoli nauczyć funkcjonować bez niego.

– Ja też zrozumiałam, że nie powinnam cię tak naskakiwać, dlatego następnym razem postaram się tego nie zrobić – przyznała Amber i westchnęła. – Umiemy rozwiązywać kłótnie jak dorośli.

– W sumie to nie wiemy jak oni rozwiązują problemy, bo nasze matki zniknęły tak szybko jak my się pojawiliśmy – przypomniał JJ i się zaśmiał.

– Co jest w tym śmiesznego? – spytała blondynka chociaż ona sama ledwo powstrzymywała śmiech.

– Ty, ja, nasi rodzice, nasze życie, to wszystko jest abstrakcyjne – odpowiedział Maybank i pokręcił głową.

– W tej abstrakcji najważniejsze jest to, że mamy siebie – stwierdziła Amber. – I tylko to się liczy.

Złożyła delikatny pocałunek na jego szyi, po czym przeniosła wzrok na słońce, które wyłaniało się znad oceanu. Ponownie nastał dzień, nowy początek dla każdego.

Kiedy blondynka wpatrywała się we wschód słońca razem ze swoim chłopakiem, doszła do wniosku, że czuje się lepiej niż kilka godzin wcześniej. Zrozumiała, że u boku JJ'a zawsze będzie się czuć lepiej.

・✧・✧・✧・✧・✧・

– To było zajebiste! – ucieszył się Maybank.

– Ta mina Kelce'a – zaklaskał John B.

– Witaj, księżniczko – przywitał się JJ, gdy na werandzie ujrzał Sarah Cameron.

– Co tam? – spytała dziewczyna, rozglądając się.

John B siedział na fotelu z założonymi na oczy okularami słonecznymi, na drugim siedzeniu leżał Pope przykryty dwoma kurtkami. Za to na kanapie spała Kiara, która połowę twarzy miała zasłoniętą przez czapkę, a jej towarzyszyła Amber. Ledwo się mieściły, ale dawały radę i obie mogły stwierdzić, że się wyspały.

– Nie jesteś na Figure Eight z kumplami od gry w polo? – spytał John B, po czym przybrał współczujący wyraz twarzy. – Albo może zerwałaś z Topperem?

– To tylko przyjaźń – odpowiedziała córka Warda, posyłając mu złośliwy uśmiech.

– Tak, tylko przyjaźń, masz wiele przyjaciół, Sarah Cameron – kontynuował John B.

– Dokładnie i wygląda na to, że ty również – stwierdziła z wyrzutem blondynka.

– Dobra, co tu robisz? – wtrącił się do rozmowy JJ, który jako jedyny stał w miarę przytomny.

– Przyszłam do Pope'a – odpowiedziała na co chłopak zmarszczył brwi. – Wydaje mi się, że znalazłam pokój na wyspie.

・✧・✧・✧・✧・✧・

– Posłuchajcie tego – odezwał się Pope i zaczął czytać skserowane kartki z pamiętnika Denmarka Tanny'ego. – ,,Podobno w krzyżu znajduje się chrześcijańska relikwia, Szata Zbawiciela."

– Według Denmarka ta szata znajduje się wewnątrz krzyża? – spytała Kiara.

– Tak, pisze, że szata uzdrawia chorych – przytaknął Heyward.

– ,,Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa" – zacytował JJ, a każde z przyjaciół spojrzało na niego ze zdziwieniem. – No co? Chodziłem na religię.

– Jasne.

– To dlatego Limbrey tak zależy na tym krzyżu – oznajmił Pope i pokiwał głową. – Liczy na uleczenie.

– Co jeszcze pisze? – spytała Kiara.

– ,,Wielu uważa, że zgrzeszyliśmy tą kradzieżą i Bóg się na nas zemści" – czytał dalej Heyward.

– I rzeczywiście dokonał aktu zemsty – przypomniała Kie.

– Dosyć brutalnej zemsty – dodała Amber, wzdychając.

– Wysłał huragan, by zatopić statek i przeżył tylko Denmark – opowiedział Pope, a po jego słowach zapadła przygnębiająca cisza.

Około dziesięciu minut później, przyjaciele szli po piętrze dużego domu Cameronów. Wszyscy czuli ulgę, ponieważ okazało się, że nikogo z rodziny nie było w budynku.

– To miejsce mnie przeraża – odezwał się JJ.

– Mnie też – odpowiedzieli w tym samym czasie John B i Amber.

Mimo, że rodzeństwo mieszkało chwilę razem z Sarah to i tak te miejsce wywoływało w nich dreszcze i nieprzyjemne wspomnienia.

– Jaja sobie ze mnie robicie! – krzyknął Maybank, kiedy blondynka otworzyła drzwi do jadalni.

Każdy obserwował ściany w jadalni, które były pozbawione tapety. Nadal kawałki farby się trzymały, ale w większości było widać rysunki. Były one namalowane z dokładnością i widać było, że ktoś wyraźnie miał talent do malowania.

– Prawda? To właśnie jest pokój na wyspie – powiedziała Sarah i się rozejrzała. – Był tu cały czas.

– Niemożliwe

– Niesamowite – wyszeptał Pope i dotknął ściany.

– To mapa całej wyspy – oznajmił John B, chodząc po pokoju.

– Chyba masz rację, bo tu jest zatoka Rixon's – JJ wskazał na rysunek. – A tutaj latarnia.

– Patrzcie, to jest działka dziewiąta i studnia – powiedziała Kiara, przejeżdżając palcami po malunkach.

– Jeśli to jest działka dziewiąta, a to Rixon's, to tu jest plaża Mase – stwierdził John B i wskazał palcem na kolejną ścianę.

– Tak i popatrz na to – Maybank przyłożył do rysunku kartki z pamiętnika Denmarka. – Charakter pisma Tanny'ego.

– Rysunki pasują do siebie – ucieszył się Pope. – Denmark, ty geniuszu!

– Cholera.

– To wszystko są jego rysunki. Pomalował cały ten pokój – powiedział głośniej Heyward.

– Ale po co? Co chciał nam przez to przekazać? – zapytała Kiara i ponownie poczuła się zdezorientowana.

– Musi mieć to związek z kluczem – oznajmił JJ.

– Tak, ale jaki? – Kie uniosła brwi.

– Jakim cudem je odkryłaś? – spytał John B i spojrzał się na Sarah.

– To nie ja, tak to zastałam – odpowiedziała szczerze.

– Co? – zmieszana Amber skupiła się na blondynce pierwszy raz od ich kłótni.

– Kto odkrył te malowidła? – zapytał JJ.

– Nie mam pojęcia – córka Warda wzruszyła ramionami.

– Ci dziwni – odezwała się dziewczynka, wchodząc do pokoju.

Amber niemal podskoczyła, gdy ją usłyszała. Przymknęła oczy, wzięła głęboki wdech i się obróciła. Zobaczyła Wheezie, która stała obok drzwi i momentalnie jej ulżyło.

– Kogo masz na myśli? – spytał Maybank, marszcząc brwi.

– Tę chorą kobietę i jej goryla – wyjaśniła brunetka. – Przyszli wczoraj i chcieli rozmawiać z Rafe'm.

– Taka blada blondyna? – dopytał chłopak.

– O kulach – dodała Wheezie, kiwając głową.

– To musiała być Limbrey – stwierdził zdenerwowany Pope.

– Dobra, co było dalej?

– Najpierw przetrząsnęli cały dom, bo czegoś szukali. Potem Rafe kazał mi iść na górę, ale podsłuchiwałam ich przez kratkę. Mówili też coś o krzyżowaniu jakiegoś flaminga – opowiedziała siostra Sarah.

– Jakiś szyfr.

– A może o krzyżu Santo Domingo? – spytał Heyward.

– Właśnie! Mówili jeszcze o aniołach – kontynuowała Wheezie. – I to całkiem dużo.

– O aniołach – powtórzyła Amber i spojrzała się na Pope'a, który intensywnie wpatrywał się w ścianę przed nim.

– Wiem, ostatnie słowa Denmarka! Ukrył skarb u stóp anioła. Szukają anioła, więc musimy go znaleźć w tym pokoju – powiedział nagle. – Rozglądajcie się!

W pomieszczeniu zapanował chaos, każdy biegał od ściany do ściany w celu znalezienia jakiś wskazówek.
Wypatrywali anioła, który mógł być ukazany w każdej postaci, więc nie było to proste zadanie.

– Tu jest kościół! – krzyknęła Sarah.

– Sprawdź to.

– Tu też coś jest – ogłosiła Kie.

– Czy to nie anioł? – spytał JJ, wskazując na obrazek.

– Może być – odpowiedział John B.

– Chyba coś mam – powiedziała Amber.

– Przy latarni? – zapytała Kiara, która znajdowała się po drugiej stronie pokoju.

– Może to jakiś inny rodzaj atramentu.

– Hej! Chyba coś znalazłem! – wykrzyknął nagle JJ, stojąc po lewej stronie pomieszczenia. Zapadła cisza, a grupa podeszła do chłopaka. – To drzewo nadal stoi na Koziej Wyspie i wiecie jaką nosi nazwę?

– Anielski Dąb – dokończył za niego Pope, wpatrując się w rysunek drzewa.

– Patrzcie, dziurka od klucza – Maybank wskazał na średniej wielkości dziurę.

– Czekaj.

– Czyli krzyż jest zakopany u stóp Anielskiego Dębu. Pewnie tam to ukrył – oznajmił Heyward i zerwał się do biegu. – Oni pewnie tam są, więc idziemy!

– Podziękujcie Sherlockowi Holmesowi – poprosił JJ, rozkładając ramiona.

– Pospiesz się, Sherlocku!

・✧・✧・✧・✧・✧・

– O kurde, zbliża się przypływ – westchnął John B, który zahamował idealnie przed drogą pokrytą w błocie.

– To na pewno ślady wozu Limbrey, pospieszmy się – powiedział Pope, widząc jedynie swój cel.

– Co myślisz, szefie? – spytał JJ i obrócił głowę w stronę bruneta.

– Trochę tu nierówno – odpowiedział chłopak, patrząc na przyjaciela.

– Zgadzam się – Maybank pokiwał głową.

– Ale im się udało – odezwała się z tylnej części samochodu Kie.

– Mamy napęd tylko na jedną oś – przypomniał JJ.

– Dlaczego zachowujcie się jakby to coś znaczyło? Od kiedy wolicie nie podejmować ryzyka? – spytała Sarah, marszcząc brwi.

– Ma rację – przyznał po chwili John B.

– Dobra, więc prędkość jest twoim przyjacielem – powiedział Maybank ze skupieniem, wpatrując się w drogę. – Wrzucaj dwójkę i gaz do dechy.

– Trzymaj się środka – dodał Heyward.

– Gotowi? Zaczynamy – powiedział John B i zaczął jechać, stosując się do instrukcji przyjaciół.

– Szybciej! Szybciej! – poganiał go JJ.

– Za wolno! – krzyknął Pope.

– Mam wrzuconą dwójkę – przypomniał brunet.

– Zsunie się! – oznajmiła Kiara.

– Zarzucasz tyłem – komentował dalej Maybank.

– Wiem – John B pokiwał głową coraz bardziej się irytując.

– Nie chcę wywierać presji, ale jak to popsujesz to utkniemy tu na dobre – oznajmił Pope, wkładając głowę w lukę między dwoma przednimi siedzeniami.

– Wracaj na tył – zarządził brunet i odepchnął go w drugą stronę.

Kilka sekund później stres opuścił przyjaciół, ponieważ John B przejechał przez najgorszą część drogi i z zadowolony uderzył parę razy w kierownicę.

– Dobre autko.

– Mówiłem – uśmiechnął się John B.

– Parkuj tutaj – poprosił Maybank, po czym otworzył tylnie drzwi, gdy się zatrzymali. – Dobra rada, w tej okolicy są gniazda aligatorów, więc bądźcie ostrożni. Lepiej nie nadepnąć jakiejś samicy na odcisk.

– Gniazda? – dopytała Kiara, rozglądając się.

– Lepiej nie dało się zaparkować – mruknęła pod nosem Sarah.

– Nie podzielcie losu Pat Womack. Aligator odgryzł jej łydkę, słyszeliście o tym? – spytał JJ i zaczął iść przed siebie

– To nieprawda – zaprzeczyła Kie. – Pat Womack została ranna w wypadku.

– Tak sobie wmawiajcie, ale ja wiem, że jej łydkę odgryzła samica aligatora. Lubią słonawą wodę – stwierdził Maybank.

– Czemu zawsze musisz nas straszyć w takich chwilach? – wtrąciła się do rozmowy Amber, po czym zapytała. – Co ty wyprawiasz?

Blondyn podszedł bliżej wody i wrzucił do niej patyk, po czym z poważnym wyrazem twarzy się rozejrzał.

– Jasne, obudź je – westchnęła córka Warda.

– Sprawdzałem tylko, czy to nie jest aligator – wytłumaczył JJ.

– Zioło ci wszystkie szare komórki zabrało? – spytała Amber i pokręciła głową.

– Widzę, że humorek dopisuje – powiedział Maybank, idąc przed swoją dziewczyną.

– Bardzo. Zwłaszcza kiedy mam świadomość, że może mnie zaatakować aligator – odparła sarkastycznie.

– Jak cię zaatakuje to musisz...

– Cicho! – przerwał mu Pope, który już kucał za dużym krzakiem.

Wszyscy przyjaciele zamikli i podeszli do chłopaka. Schylili się tak, aby wystawały tylko ich oczy, po czym zaczęli obserwować sytuację.

Amber zauważyła jak koparka tworzy dziurę w ziemi, a Limbrey i Rafe krzyczą między sobą niezrozumiałe dla niej rzeczy. Przez dźwięk maszyny, nie mogła niczego usłyszeć.

– Mają krzyż? Co robimy? – spytał gorączkowo JJ, kiedy zobaczył jak Rafe i ochroniarz Limbrey podnoszą z dołu trumnę.

– A co możemy? – odpowiedział mu John B, natychmiast uspokajając.

Gdy otworzyli trumnę, Limbrey padła na kolana, ale widząc jej zawartość, niemal od razu wstała z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy. Krzyknęła parę rzeczy, po czym wsiadła do samochodu.

Pięć minut później teren obok drzewa był pusty. Wszyscy odjechali, nie sprzątając po sobie zrobionego bałaganu. Mając przez sobą jedynie chęć zdobycia.

Pope, nie czekając sekundy dłużej, pobiegł do drzewa i zatrzymał się dopiero przy czarnej trumnie.

– Cecilla Tanny – chłopak się nachylił. – Żona Denmarka.

– Nie chodziło mu o krzyż – powiedziała cicho Amber.

– Pochował ją u stóp Anielskiego Dębu – Pope wstał i spojrzał się na ogromne drzewo.

– Jego jedyny skarb – dodała Kie.

– Jego żonę – John B zerknął na Sarah.

Heyward pociągnął nosem i kucnął przy trumnie. Po chwili zrobiło to każde z przyjaciół, Kiara położyła mu dłoń na ramieniu i się lekko uśmiechnęła.

– Denmarka powieszono za to, że pogrzebał swoją żonę, a teraz oni zbezcześcili jej ciało – powiedział poruszony, po czym wyciągnął ze środka kawałek metalu z napisem Cecilla Tanny.

– Pewnie dostała to od Denmarka – Sarah się uśmiechnęła, wskazując na obrączkę, którą trzymała.

Spojrzała się na Johna B ze smutnym wyrazem twarzy, po czym znowu skupiła uwagę na swoim przyjacielu.

– Nie możemy jej tak zostawić – stwierdził Pope.

– Nie zostawimy – obiecał brunet i razem z JJ'em zasłonił trumnę specjalną pokrywą, na którą Heyward dorzucił bukiet zerwanych kwiatów.

JJ zajął się zasypywaniem trumny, a w tym czasie John B zaparkował bliżej drzewa. Pope siedział nadal w lekkim szoku na ziemi i pustym wzrokiem wyrywał źdźbła trawy. Amber razem z Kie i Sarah również siedziały w ciszy. Rozmyślały nad całą sprawą, starając się dojść do tego gdzie może znajdować się krzyż.

– Nie rozumiem tego, widzieliście mapę. Ukrył złoto tak, że przez siedemdziesiąt lat nikt go nie znalazł. Potem wysłał list do syna, by ten przyszedł na grób matki, ale list do niego nie dotarł – odezwał się w końcu Pope, gdy JJ odłożył łopatę na bok. – Denmark chciał, by Robert znalazł krzyż, to musi być tutaj...może...

– Coś przeoczyliśmy? – dokończył za niego Maybank – Chodźcie tu.

Wszedł na dach Vana, a za nim stanęła Kiara. Przez to mieli idealny dostęp do małej dziury, która znajdowała się w pniu drzewa.

– To wygląda jak...

– Malowidło na wyspie.

– Warto spróbować – stwierdził John B.

– Sprawdź to – powiedział JJ.

– Nie – zaprzeczyła szybko Kie.

– Ty to zrób – zachęciła go Sarah.

– Wystarczy, że weszłam do kanału – przypomniała Kiara.

– Właśnie – poparł ją Pope.

– Dobra, zrobię to – zgodził się w końcu chłopak.

– Boi się jak chuj – zaśmiała się Kie, kiedy JJ zwlekał z czynnością, którą miał wykonać.

– Nie boję się, ale...

– Ale tak wyglądasz – wtrąciła się mu w zdanie Kiara.

Maybank przewrócił oczami i w tej samej sekundzie włożył dłoń w niewielką dziurę. Chwile w niej grzebał, po czym zaczął się szarpać.

– O mój boże! Aaa! – krzyknął ze strachem, próbując wyjąć rękę z drzewa.

– JJ! – John B złapał przyjaciela za nogę.

– Co się dzieje?! – spytała z przerażeniem Kie, próbując go odciągnąć od rośliny.

– O co chodzi? – przejęta Amber złapała blondyna za kostkę.

Po tym pytaniu, JJ nagle się uspokoił i niemal wybuchł śmiechem. Pokręcił głową, udając, że wyciera łzy.

– Ty dupku – wyzwał go zdenerwowany Pope.

– Rany, ale was nabrałem – blondyn uniósł kąciki ust.

– Bardzo oryginalnie – westchnął Heyward.

– Ale, czekajcie, naprawdę tu coś jest – powiedział Maybank, a chwilę potem wyjął złoty okrągły przedmiot.

– HMS, Royal Merchant – przeczytał czarnoskóry.

– Daj tą lunetę kapitanowi – poprosił JJ, gdy zszedł na ziemię i rozłożył przedmiot.

– Coś jest na jej końcu – zauważyła Kiara.

– Napis, patrzcie – wskazał John B.

– Co to za napis? – spytała Amber zaciekawiona.

– ,,Niech twój wysiłek nie będzie straciny. Krzyż jest w ołtarzu u Oswobodzonych" – przeczytał Pope.

– ,,U Oswobodzonych". Krzyż jest w kościele! – John B połączył kropki.

– Co jeszcze tu robimy? – spytał JJ.

– Idziemy już! – krzyknął pobudzony Pope.

– Udało się! – ucieszona Amber zbiła piątkę z Kiarą i Sarah.

Wszyscy wsiedli do auta i zaczęli jechać. Po dwudziestu minutach znowu znaleźli się w punkcie wyjścia, ponieważ zalało drogę, która kilka godzin temu była jeszcze błotnista.

– Źle to wygląda – westchnął John B.

– Jest głęboko? – spytała Kie.

– Nie wiem, nie widać drogi – odpowiedział brunet.

– Przyszedł nieco szybciej – stwierdził JJ.

– Troszeczkę – Amber się skrzywiła.

– Jak wysoko tu są świece? – zapytał Maybank i spojrzał się w lusterko.

– Są sprawne.

– Ale jak są wysoko? – dopytał JJ.

_ O...na wysokości świateł – wyznał John B.

– Okej, czyli to jakiś metr? – spytał Pope.

– Tak, metr – przytaknął blondyn.

– Tutaj nie jest tak głęboko – powiedziała Kiara, wyglądając za okno.

– To w czym problem? – zapytał John B.

– Nie ma problemu, uda się.

– Daliśmy radę z zagadką, a nie damy rady z przypływem? – poparła swojego brata Amber.

– Właśnie, więc zapnijcie pasy i chwyćcie się czegoś – poprosił chłopak.

– Zmówię paciorek – westchnął JJ i się przeżegnał.

Każde z przyjaciół się czegoś złapało i zgodnie ze wcześniejszą prośbą zapięło pasy.

– Trzy, dwa, jeden – John B nacisnął gaz, ale ugrzęźli w błocie, więc chwilę stali w miejscu, po czym wyruszyli.

Amber niemal poleciała na przód samochodu z krzykiem, ale uratowała ją Kiara, która szybko złapała jej rękę.

– Szybciej! – zawołał Maybank.

Nikt nic nie widział, ponieważ woda tryskała w każdą stronę i to w takiej ilości, że zasłaniała całą przednią szybę. Auto bujało się na boki, ale mimo to Johnowi B udało się trzymać równą pozycję.

– Liczy się prędkość!

– Udało się! – ucieszył się brunet, gdy byli niemal przy końcówce.

Wszyscy zaczęli wiwatować do momentu, kiedy Van wpadł w poślizg i zjechał z drogi, trafiając do bagna.

– Nie, nie, nie – John B rozejrzał się wokół siebie.

– Chyba się przeliczyliśmy – stwierdził Pope.

– Powinienem prowadzić – odezwał się JJ.

– Dobra, pójdziemy pieszo – oznajmił Pope i wyszedł z samochodu, a za nim reszta grupy.

Każdy z nich stanął na ziemi, a woda sięgała im do kolan. Amber ucieszyła się, że nie ubrała swoich ulubionych spodenek, ponieważ podejrzewała, że nie wypierze ani błota ani brzydkiego zapachu.

– I zostawimy tu Twinkie? – spytał zszokowany John B. – Woda się podnosi.

– Co mamy zrobić? – zapytała zirytowana Sarah.

– Zawijać się stąd – odpowiedział JJ.

John B i Sarah mierzyli się wściekłymi spojrzeniami, a Pope rozglądał się starając się wymyślić najlepszy plan. Amber obserwowała dokąd sięga woda w Vanie i czy będzie jeszcze szansa go wyciągnąć, a JJ jej towarzyszył.

– Mogę wziąć auto taty – oznajmiła po chwili ciszy Kie.

– Na pewno? – spytał John B.

– Co gorszego może mnie jeszcze spotkać? – dziewczyna się skrzywiła.

– Musimy jakoś go stąd wydostać. W dworku jest wyciągarka – przypomniał Maybank i dodał. – To trzy kilometry stąd.

– Ja mam klucze – odezwała się Amber i wyciągnęła wspomniany przedmiot z kieszeni bluzy.

– Myślę, że to dobry pomysł – poparła ich Sarah.

– Jak chcecie to robić, to ruszajcie – powiedział John B. – Wkrótce wóz znajdzie się pod wodą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top