・one・

・✧・✧・✧・✧・✧・

M U S I C

Cigarette Daydreams

・✧・✧・✧・✧・✧・

AMBER OD ZAWSZE była chodzącym szczęściem. Była promykiem światła, słońcem. Uszczęśliwiała każdego, sprawiała, że każdy się uśmiechał. Oczywiście nie można zapomnieć o tym że była w naturze złośliwa. Kiedy jednak jej i Johna B ojciec zniknął przestała to robić. Na początku starali się utrzymać tą myśl, że on wróci i że wszystko będzie dobrze ale pod wpływem ludzi mówiących zupełnie co innego traciła nadzieję. Przez długi czas chodziła przygnębiona, smutna. W momencie kiedy nadeszły wakacje ożywiła się. Powoli zaczęła wracać do siebie, choć nie była taka sama jak wcześniej, ale starała się.

Raj na ziemi - tak właśnie nazywano Outer Banks, miejsce w którym albo pracujesz na dwie zmiany albo masz dwa domy. Dwa plemiona, jedna wyspa. Po jednej stronie wyspy znajduje się Figure Eight, bogata część wyspy. Ludzie po tej części jedli w pięciogwiazdkowych restauracjach i mieli wielkie pola golfowe. Dom dla Snobów - każdy z nich jest obrzydliwie bogaty, krótko mówiąc nie do zniesienia.

Południowa strona wyspy - Kanał. Większość przyjaciół Amber tam mieszka. Dom dla klasy robotniczej, najczęściej pracującej u Snobów. Myje jachty, kelneruje, udostępnia sprzęt. To naturalne środowisko dla Płotek. - Ile on już wypił?- zapytała Amber patrząc na swojego brata bliźniaka balansującego na jednej nodze na czubku dachu.

- Nie wiem, ale w tej chwili marnuje piwo - odpowiedział JJ obejmując ją ramieniem.

- To jak upadek z trzeciego piętra. Daje ci trzydzieści procent szans na przeżycie - zaśmiał się Pope. John B spojrzał na ziemię jakby zastanawiał się czy skoczyć.

- Mam to zrobić? - zapytał chłopak a przebiegły uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- Skacz - powiedziała jego bliźniaczka posyłając mu wyzywające spojrzenie.

- Zastrzelę cię w locie - odparł Pope unosząc wiertarkę w jego stronę.

- Zastrzelisz mnie? - John B uformował z dłoni pistolet i udał, że strzela do Pope'a. Blondynka zaśmiała się na zachowanie chłopaków.

- Będą mieli japońskie sedesy i podgrzewacze do ręczników - oburzyła się Kiara, wychodząc z domu i stając pod rusztowaniem na którym siedzieli JJ i Amber.

- A czemu mieli by tego nie mieć? - zapytał Pope zirytowany.

- Kiedyś było tu siedlisko żółwi, ale kogo obchodzą żółwie? - powiedziała wkurzona brunetka stając koło Pope'a.

- Nie lubię zimnych ręczników - zażartowała Amber obserwując Kie.

- Spróbuj się nie zabić - odparła Kiara zerkając na Johna B, który ciągle stał na dachu.

- Nie wylej piwa, bo kolejnego ci nie dam - oznajmił JJ, opierając się o barierkę rusztowania. Amber wypiła napój i rzuciła puszką w Pope'a który aż podskoczył.

Silniejszy podmuch wiatru sprawił, że brunet stracił równowagę i upuścił swoje piwo przeklinając.

- Więcej będzie dla mnie - powiedziała Amber śmiejąc się.

- Brawo - odparła Kiara.

- Pięć z plusem - pochwalił Pope Johna B.

- Kretyn - stwierdził JJ. Amber broniąc swojego brata lekko uderzyła blondyna w tył głowy.

- Za co to? - spytał oburzony JJ.

- Za...

- Ej! Ochrona, zwijamy się!

- Wcześnie dziś - oznajmiła Amber skacząc na dół.

- Spadamy - rzucił JJ również schodząc z rusztowania.

- Lecimy - Kie uśmiechnęła się w stronę przyjaciół.

- Gary to ty? Poznajesz mnie? - zawołał radośnie JJ, kiedy zaczęli biec w stronę Vana. - Dobrze cię widzieć!

- Wyładniałeś Gary! - krzyknęła Amber skacząc ze schodów i biegnąc za JJ'em. Skręcili w lewo, szybko odskoczyła kiedy mijała się z ochroniarzem. Zaśmiała się i pokazała mu środkowy palec.

- Dawaj Pope! - dopingował mu JJ kiedy przeskakiwał przez wysoki płot. Chwilę później oni to zrobili oczywiście mijając Pope'a lądującego na twarzy. Amber wskoczyła na plecy JJ na co on głośno się zaśmiał.

Nie co później wskoczyli do już ruszającego Vana. John B zatrąbił kilka razy dorzucając:

- Bus odjeżdża!

- Hej! Stójcie! - krzyknął ochroniarz.

- Gary biegnie po podwyżkę - zauważył biegnącego za nimi ochroniarza Pope również się śmiejąc.

- Gary! Dasz radę! Dawaj! - pomagała mu Amber patrząc na czerwonego mężczyznę.

- Przestańcie bo dostanie zawału - przerwała im Kie. Blondynka zrobiła nadąsaną minę i opadła na siedzenia. JJ wychylił się z auta i wystawił przed siebie puszkę po piwie:

- Już prawie. A teraz łap!

Po tych słowach rzucił w ochroniarza puszką.

- Za mało ci płacą! - krzyknęła Amber.

- Daj spokój - powiedziała Kiara wciągając JJ do auta.

- Przecież sam się o to prosi - odpowiedział jej chłopak po czym usiadł koło Amber. - Co tam słońce?

- Paliłeś - stwierdziła dziewczyna.

- Ty też.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Amber szybko otworzyła oczy czując jak ktoś kopie ją w głowę. Podniosła głowę i zorientowała się, że była to Kiara. Po wczorajszej imprezie wylądowała na rozkładanej kanapie z Kie. Z bólem głowy wstała i skierowała się do pokoju swojego bliźniaka. Weszła tam bez pukania i rzuciła się na jeszcze śpiącego Johna B.

- Hej stary wstawaj - powiedziała zabierając mu kąłdrę.

- Hej stara idź obudzić JJ tylko uważaj bo może mieć gości - odpowiedział jej brat.

Prawie zawsze się tak do siebie zwracali. Lepsze to niż debil lub idiota chociaż też potrafili siebie tak nazywać.

- Do diabła z tymi jego ,,gośćmi".

- Jesteś zazdrosna! - krzyknął John B. Rzuciła w niego poduszką i wychodząc z pokoju pokazała mu środkowy palec.

Do pokoju JJ nie miała daleko, zazwyczaj JJ zajmował sypialnie ich ojca. Można było powiedzieć, że jest to jego sypialnia, bo rzadko kiedy wracał do swojego prawdziwego domu. Ten pokój znajdował się na przeciwko Johna B więc już pukała do drzwi swojego przyjaciela.

Przewróciła oczami nie słysząc odpowiedzi i otworzyła drzwi. Na łóżku leżał JJ a na nim jakaś blondyna. Niemal w tej samej chwili kiedy blondyn zauważył Amber zrzucił dziewczynę ze swoich kolan.

- Wybacz, ale zabawa na dziś skończona - powiedział i wypchnął ją z pokoju przy okazji sprzątając jej ciuchy. Zamknął za nią drzwi i oparł się o nie. - Teraz twoja kolej.

Blondynka tylko się zaśmiała i położyła się na łóżku.

- Pamiętasz może jak skończyłam z Kie na kanapie? - zapytała patrząc w sufit.

- Oczywiście że tak. Sam ciebie tam zaniosłem inaczej byś się obudziła na plaży - odpowiedział kładąc się koło niej.

- Mój bohater - odparła sarkastycznie blondynka. - Ale teraz na serio dziękuję.

- Wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć.

Dziewczyna pokiwała głową, miała wyrzuty sumienia bo prawie na każdej imprezie JJ ją ratował. Chłopak odgarnął jej kosmyk włosów za ucho. Obróciła głowę w jego stronę i posłała mu swój śliczny uśmiech.

Chwilę później usłyszeli dźwięk otwierania drzwi w których stanęła najgorsza osoba jaka mogła - John B.

- Nie no stary, mówiłem ci to moja siostra! Ogarnijcie się! - zaczął krzyczeć. Amber wstała wzięła jakąś pustą puszkę piwa z podłogi i rzuciła nią w brata.

- Braciszku tu się nic poważnego nie dzieje, więc nie drzyj się tak - powiedziała i poczochrała jego włosy. Rzuciła do JJ krótkie ,,widzimy się później" i wyszła z pokoju.

- Idiotka! - krzyknął John B.

- Też cię kocham! - odkrzyknęła mu i wyszła z domu.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Czwórka przyjaciół siedziała przy ognisku i przypominała sobie historie ze swojego życia. Tylko jeden z nich siedział w oddali. Patrzył na przychodzące i odchodzące fale zastanawiając się co teraz będzie. Amber czując już długą nieobecność swojego brata bliźniaka wstała od ogniska i usiadła koło brata.

- Co cię tak męczy? - zapytała opierając głowę na jego ramieniu.

- Nic.

- Mnie nie oszukasz.

- To, że nie wiem co będzie. Jeżeli nie stanie się jakiś cud to pójdziemy do rodziny zastępczej - odpowiedział cicho. Dziewczyna znała na tyle swojego brata i słysząc przyciszony głos wiedziała, że chce mu się płakać z bezsilności. Podniosła głowę i spojrzała w oczy bruneta. Były zaszklone. Przyciągnęła go do siebie bez słowa i pozwoliła żeby chociaż pojedyncza łza zleciała mu po policzku.

- Wszystko się ułoży, zobaczysz - mówiła tylko nie wiedziała co ją czeka w niedalekiej przyszłości.

・✧・✧・✧・✧・✧・

Huragan Agata zbliża się do wyspy Kildare na wybrzeżu Karoliny północnej

Te jedno zdanie powtarzali wszędzie. W radiach, telewizorach. Amber wiedziała co się dzieje zwykle w takie dni. Idzie surfować. Ze swoim bratem a dziś przy okazji zabrali ze sobą Pope'a. Biegli właśnie po wydmach trzymając w rękach deski.

- Wysokie fale - stwierdził Pope patrząc z przerażeniem w oczach na morze.

- Wysokie fale? - zapytał sarkastycznie John B, który czekał aż zacznie pływać.

- Nie takie rzeczy się w życiu robiło - powiedziała Amber z uśmiechem na ustach.

- Stary, to nie są fale do surfowania.

John B tylko się głośno zaśmiał, Amber posłała mu wyzywające spojrzenie. Po chwile biegli już w stronę wysokich fal, oczywiście bez Pope'a.

Amber była o wiele lepsza w surfowaniu niż jej brat. Uczyła się od JJ, najlepszego nauczyciela przy okazji najlepszego przyjaciela.

- O kurde! - krzyczał John B po czym wpadał do wody. Amber tylko śmiała się z niego i z wiązanki przekleństw które zawsze wtedy wypowiadał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top