• fourteen •
– GRATULACJE JESTEŚ SŁAWNY – JJ poklepał Johna B po ramieniu.
– Potrzebujemy Płotki, jakoś się prześlizgniemy – Kie ze skupioną miną wpatrywała się przed siebie.
– Jest w Pałacu – przerwał jej plany brunet.
– Ciekawe czy gliny mają te miejsce na oku. Niech pomyślę... – powiedział sarkastycznie Maybank, po chwili dodając. – Tak, na pewno pilnują tego miejsca.
– Racja – westchnęła Kiara.
– Dajcie mi pomyśleć... – poprosił Pope, po czym pogłaskał się po skroniach. Kilka sekund później obrócił się w stronę blondyna.
– Co?
– Twój tata ma jeszcze ta motorówkę, Widmo? – spytał. – Ścigał się nią.
– Może... – JJ wzruszył ramionami lekko poważniejąc. Sama wzmianka o jego ojcu powodowała, że czuł się gorzej.
– Mógłbyś dotrzeć na drugą stronę wybrzeża – oznajmił czarnoskóry do Johna B.
– Słuchaj... – zaczęła Kiara, zwracając się do niego jak do małego dziecka.
– Łatwo nie będzie – dodał Maybank, wymieniając spojrzenie z Amber.
– To metrowe fale – uświadomiła Pope'a brunetka.
– Nie wiem gdzie są kluczyki – stwierdził blondyn.
– To znajdź je – powiedział z wyrzutem chłopak.
– Okej, myślę!
– Czemu stoją? Co się dzieje? – spytał zdenerwowany Pope, który chciał odjechać, ale nie mógł przez stojące przed nimi auta. Czarnoskóry się nie zorientował, że stali na parkingu.
– Uspokój się – poprosiła go Kie, po czym obróciła się do tyłu. – JJ, ile dałeś mu zioła?
Amber jedynie się zaśmiała, ponieważ sama pomogła swojemu przyjacielowi i zapaliła. Na szczęście nikt się nie zorientował, dlatego się nie odzywała.
– Ej Kiara, na plakacie jest twój samochód – odezwał się John B, ciągle analizując plakat z jego zdjęciem.
– Możecie się przesunąć, proszę? – spytał Pope, kilka razy trąbiąc.
– To nie pomoże – odpowiedziała mu wkurzona brunetka.
– To ten facet! – krzyknęło nagle niskie blondwłosy dziecko, które wskazało na Johna B.
Chłopak przestał trąbić, ponieważ wszyscy w samochodzie ucichli i obserwowali co się stanie dalej.
– To on!
– Uruchom auto – powiedział szybko JJ do swojego przyjaciela.
– Dostaniemy za niego 25 tysięcy! – krzyczał chłopiec przy okazji zwracając uwagę innego mężczyzny, który stał kilka metrów od auta.
– Jest tu. Znalazłem cię! – mężczyzna z szerokim uśmiechem walił w szybę, więc bliźniak Amber szybko zakrył się swoją bluzą i przekręcił na bok.
– Spierdalaj! – krzyknęła do niego blondynka, wystawiając w jego stronę środkowy palec.
– Pope, odpalaj auto! – krzyknęła Kiara podczas gdy wspomniany chłopak przekręcał kluczyki w stacyjce.
– Byłem pierwszy! – wrzasnęło dziecko podbiegając do mężczyzny.
– Akurat smarkaczu! – zaśmiał się.
– Uruchom ten cholerny silnik!
– Próbuję! – czarnoskóry nadal stał się odpalić auto bez skutku.
Kilka sekund potem udało mu się przez co gwałtownie ruszyli do przodu. Skończyło się na tym, że Pope wjechał w samochód stojący przed nimi, powodując jeszcze większy chaos.
JJ musiał wyciągnąć przed siebie ręce, aby uniknąć zderzenia z fotelem na przeciwko niego. Za to Amber siedziała na środku, więc jedynie poczuła jak pas zaciska się na jej brzuchu.
– Pope cofnij! – krzyknęła dziewczyna, patrząc jak jej przyjaciel ciągle jedzie do przodu. – W drugą stronę!
– Jedź!
Kierowcy udało się wyminąć auto przejeżdżając przez trawnik, skutkowało to tym, że zauważyła ich policjantka powiadamiając służby o tym w jakim aucie znajduje się poszukiwany.
Wyjechali z portu na prostą ulicę, Pope nie hamował wręcz przeciwnie rozpędzał się jeszcze bardziej, powodują panikę u każdego.
– Uważaj! – darła się Kie, bo chłopak szybko skręcił na krawędź ulicy i jechał prosto na skrzynkę pocztową. – Pope!
Po chwili skrzynka roztrzaskała się na kilka kawałków pod wpływem uderzenia. Amber zrobiło się nie dobrze, więc przymknęła oczy i starała się skupić na liczeniu do stu, co nie do końca jej wychodziło przez to, że JJ trzymał ją za rękę. Wcześniej nawet tego nie zauważyła.
– To najlepszy dzień w moim życiu! – ucieszył się Pope, jadąc dalej.
– Mama mnie zabije – panikowała Kiara, trzymając się kurczowo za pas.
– Nie nadajesz się do prowadzenia auta i mówię to ja – powiedział Maybank, a wzrok bliźniaka Amber wylądował na dłoni jego przyjaciela.
Mimo tego, że wszyscy byli narażeni na wypadek i tak miał ochotę nakrzyczeć na JJ'a, że nie ma prawa dotykać jego siostry.
– John B, wysiadaj – zarządził w końcu kierowca, hamując na środku ulicy.
– Racja, ściągasz gliny. Widzimy się jutro przy hangarze – oznajmił Maybank. – O trzeciej. Jutro, trzecia, hangar!
To były ostatnie słowa jakie powiedział do Johna B, bo chłopak zamknął drzwi i zaczął biec w stronę lasu.
Blondynka zagryzła wargę, aby się rozproszyć. Mogła po prostu zamknąć oczy, żeby na niego nie patrzeć, ale nie potrafiła. Bolało ją to, że musiał uciekać. Miała tylko nadzieję, że sobie poradzi i nie zostanie złapany.
Pope z piskiem opon ruszył, a dziewczyna nadal wpatrywała się w okno. Nie chciała, aby ktoś widział, że po jej policzkach lecą łzy. Miała wrażenie, że jej dobry humor uciekł razem z Johnem B.
Minęło kilka godzin i zrobiło się już ciemno, a trójka czwórka nastolatków nadal krążyła po Outer Banks. Niedawno JJ wyciągnął jointy i poczęstował nimi Amber i Pope'a. Kiara jako jedyna pozostała trzeźwa i starała się kontrolować sytuację.
Z radia leciał amerykański rap, a blondynka znała słowa piosenki, więc
śpiewała je pod nosem przy okazji co chwilę wybuchając śmiechem.
Znowu czuła się dobrze, jakby znowu mogła normalnie oddychać, nie zajmowała sobie głowy myślami gdzie znajdował się jej brat. Był to jej sposób na ucieczkę od problemu, który Maybank w zupełności rozumiał, dlatego się o nią nie martwił.
JJ opierał się o szybę trzymając w rękach blanta, a jego przyjaciołka leżała wtulona w jego bok. Co kilka sekund wymieniali się joint'em, rozmawiając na coraz głupsze tematy.
– Przyładowałeś w ten samochód! – zaśmiał się głośno chłopak. – To było słabe.
– Dobrze, że nie prowadzę – odpowiedział mu Pope, ignorując fakt, że siedział za kierownicą.
– Koniec z tym! Zatrzymaj się! – zarządziła nagle Kiara, więc chłopak szybko zahamował. – JJ, to nie jest zabawne, on nie powinien prowadzić.
– Mama się zezłościła – podsumował to blondyn na co Amber się zaśmiała.
Kie jedynie usiadła na miejscu Pope'a i ruszyła nic nie mówiąc.
– Gdzie jedziemy? – zapytał JJ, podając zioło siostrze Johna B.
– Tam gdzie nie będą szukać – odpowiedziała dziewczyna, po czym skręciła w lewo.
Przez całą drogę Amber zastanawiała się jakie miejsce miała na myśli jej przyjaciółka. Dla niej było to oczywiste, że policja będzie szukać w każdym miejscu byle by znaleźć jej brata.
Kilka minut potem Kie zatrzymała samochód. Zawiozła przyjaciół pod dom Camronów, co nie spodobało się blondynce i JJ'owi, którzy chętnie mogliby zacząć wymieniać argumenty czemu nie powinna akurat tutaj przyjeżdżać.
Brunetka wysiadła z auta, a Pope poszedł za nią mrucząc coś pod nosem.
Amber odsunęła się od chłopaka i podniosła się do pozycji siedzącej. Westchnęła, po czym ze znudzeniem wpatrywała się w widok za oknem. W tamtym momencie stwierdziła, że oddałaby wszystko, aby mieć jakieś znaczenie w tym mieście. Chciała mieć szacunek, ponieważ dzięki temu mogłaby pomóc swojemu bratu. Zdawała sobie sprawę, jednak, że jedynie w jej snach może się tak stać.
– O czym myślisz? – spytał zaciekawiony blondyn.
– O tym, że Rafe Cameron jest dupkiem – skłamała, ponieważ nie chciała martwić swojego przyjaciela.
– Po prostu jest sukinsynem – JJ wzruszył ramionami, po czym lekko zmrużył oczy. – Teraz powiedz prawdę.
– Chcę, żeby było po wszystkim – dziewczyna wywróciła oczami. – Żeby było jak dawniej.
Maybank spuścił wzrok i pokiwał głową. Amber poczuła ścisk w sercu, ponieważ do tego nie chciała doprowadzić. Domyśliła się, że teraz chłopak zaczął się o nią martwić czego chciała uniknąć.
– Ale wiem, że niedługo tak będzie, więc nie ma się o co martwić – dodała po chwili, dlatego JJ się na nią znowu spojrzał. Blondynka się do niego zbliżyła i położyła mu dłoń na policzku, lekko się uśmiechając. – Wszystko skończy się dobrze.
Gdy to mówiła miała wrażenie, że uspokaja jednocześnie chłopaka i siebie.
Maybank kiedy patrzył w brązowe tęczówki, w których tliła się nadzieja poczuł znajome ciepło w brzuchu. Nie potrafił nazwać ich relacji, ale wiedział, że coś do niej czuje. Było to silniejsze niż każda inna emocja, dlatego wszystko co działo się z dziewczyną odczuwał dwa razy mocniej. Nienawidził tego, że ostatnimi czasy tak dużo cierpiała. Widział to w jej oczach i zachowaniu. Z każdym kolejnym dniem szczęście znikało z jej duszy, a na jego miejscu pojawiał się stres i strach.
・✧・✧・✧・✧・✧・
Amber szła do restauracji rodziców Kiary, w której miała się spotkać z przyjaciółmi. Mieli plan spędzić tam noc i z rana wyruszyć po łódź.
Blondynka znalazła się po znienawidzonej stronie wyspy - części Snobów. Obserwowała wielkie domy i z niezadowoloną miną przyglądała się ludziom na ulicach.
Kilka sekund później usłyszała głośne policyjne syreny i ujrzała niebieskie migające światła. Skręciła w prawo, po czym zatrzymała się obok wielkiej willi.
Przy budynku stały cztery radiowozy i grupka ludzi, którzy krzyczeli rzeczy, których Amber nie chciała słyszeć.
– O co chodzi? – spytała niskiej brunetki.
– W jego domu był John B – odpowiedziała, a dziewczyna poczuła jak jej serce nieprzyjemnie przyspiesza. – Ale uciekł i go szukają.
Blondynka przymknęła oczy, wypuszczając głośno oddech. Miała nadzieję, że Sarah, która o wszystkim się dowiedziała pomoże jej bratu. Dawno zauważyła to, że brunet się w niej zakochał po uszy, więc liczyła na to, że księżniczka Snobów również.
– Proszę, proszę kogo przywiało – usłyszała zza swoich pleców, więc obróciła się w stronę chłopaka.
– Rafe – wywróciła oczami i go wyminęła.
– Powiesz gdzie jest twój kochany braciszek? – spytał, idąc za nią.
– Wiem, że ty zabiłeś szeryf Peterkin – powiedziała, stając do niego twarzą w twarz. Lodowate spojrzenie utkwiła w jego tęczówkach. – Wiem wszystko, masz czelność tu przychodzić i mówić wszystkim, że trzeba szukać Johna B, bo on to zrobił?!
Podniosła głos, ponieważ poczuła przypływ pewności. Zdawała sobie sprawę, że chłopak nic jej nie zrobi, bo było za dużo ludzi w okół nich. Zauważyła też, że Rafe nie spodziewał się tego, że ona o wszystkim wie, co jej dawało przewagę.
– Jesteś chory! – krzyknęła kolejny raz na co blondyn poddenerwowany szybko zakrył dłonią jej usta i odszedł z nią na drugą stronę ulicy. – Zostaw mnie.
Amber odsunęła się od niego z obrzydzeniem w oczach.
– Musiałem ratować mojego ojca – powiedział cicho, więc dziewczyna się zaśmiała.
– Zapomniałeś, że istnieją tacy ludzie jak prawnicy? – spytała, unosząc brwi. – A przepraszam, sama zapomniałam, że przecież nawet prawnicy nie zatuszują morderstwa.
– Jakiego znowu morderstwa? – zapytał wyraźnie zdezorientowany.
– Ward zabił mojego tatę. Tak Rafe, o tym też wiem!
– Mam dość rozmawiania z siostrą mordercy – powiedział po chwili ciszy, po czym odszedł, a Amber z szokowaną miną patrzyła się na chłopaka.
・✧・✧・✧・✧・✧・
Blondyn przetarł dłońmi oczy, a zauważając, że materac na przeciwko niego jest pusty obudził się niemal natychmiast.
Podążył w stronę werandy, na której zauważył dziewczynę. Siedziała na brązowej ławce i trzymając w rękach kubek z kawą wpatrywała się w krajobraz przed nią.
Ciszę przerywały policyjne syreny, które wyły przez całą noc. JJ doszedł do wniosku, że jego przyjaciółka na pewno za dużo nie spała, więc od razu się zmartwił.
– Cześć – przywitał się z nią na co Amber się wzdrygnęła i przeniosła na niego wzrok.
– Hej – uśmiechnęła się, ale Maybank wiedział, że nie było to szczerze.
Blondynka miała cienie pod oczami, a jej skóra była nienaturalnie blada. Brązowe oczy, w których można było dostrzec zmęczenie wpatrywały się w niebieskie zatroskane tęczówki.
– Rozmawiałam wczoraj z Rafe'm – odezwała się Amber, a na twarzy JJ'a wymalowali się zdziwienie. – Powiedziałam, że wiem o wszystkim. A to, że zabił szeryf Peterkin wytłumaczył tym, że musiał ratować swojego ojca.
– On ma jakieś problemy ze sobą – stwierdził blondyn, kręcąc głową.
– To wszystko przez niego i przez Warda, nienawidzę ich. Nienawidzę pierdolonych Snobów – powiedziała Amber, po czym lekko zacisnęła pięści.
– Ja też.
– Myślisz, że go znaleźli? – zapytała blondynka po chwili ciszy, ale Maybank spuścił wzrok i nic nie odpowiedział, bo nie chciał. Sam się obawiał się prawdy.
– Nie patrolowali by jeżeli by go mieli – odezwał się Pope, który stanął na werandzie z niezadowoloną miną.
– Miejmy nadzieję – JJ spojrzał się na przyjaciela.
– Byliśmy w tym aucie, nas pewnie też szukają – dodała Kie, która również zaspana stanęła obok chłopaka
– W takim razie chociaż pomóżmy Johnowi B – stwierdził Pope, po czym chwycił kluczyki do motoru.
– Znajdźmy go zanim policja to zrobi? – spytał JJ, ale czarnoskóry nie odpowiedział tylko poszedł w stronę wyjścia. – Pope?
– Jadę po paliwo do łodzi – rzucił, wychodząc.
– Uważaj na siebie, okej? – poprosiła Kiara, przy okazji go zatrzymując.
Chłopak patrzył się na nią ze złością w oczach, a chwilę później dodał.
– O piętnastej w dołkach, nie spóźnijcie się.
Brunetka zdezorientowana za nim wybiegła, a Amber posłała pytające spojrzenie JJ'owi, który również nie wiedział o co między nimi chodziło.
– Spakujmy jedzenie dla Johna B i Sarah – blondynka związała włosy w kucyka i weszła za ladę, po czym zdjęła niewielką skrzynkę z półki.
Chłopak przez chwilę się na nią patrzył i zauważył, że trzęsącymi dłońmi pakuje produkty do pudełka. Podszedł do niej od tyłu i położył dłonie na jej biodrach.
Amber uśmiechnęła się pod nosem gdy poczuła jego oddech na swoim karku. Znowu czuła znajome uczucie w brzuchu.
– J... – odezwała się kiedy blondyn przyciągnął ją do siebie. – Zaraz tu przyjdzie Kie.
– Pozwól mi się nacieszyć chwilą – poprosił, po czym z uniesionymi kącikami ust obrócił blondynkę w swoją stronę. – Tymi brązowymi oczami i uśmiechem.
– Wziąłeś coś? – zapytała roześmiana kiedy Maybank odgarnął jej kosmyk włosów za ucho.
– Nie, ty tak na mnie działasz – odpowiedział na co Amber spoważniała.
Jej serce zaczęło szybko bić, a w brzuchu czuła większe ciepło niż zazwyczaj. Zagryzła wargę, bo miała ochotę się szeroko uśmiechnąć. Chciała coś powiedzieć, ale zauważyła Kiarę, która stanęła w drzwiach.
– Mamy robotę do zrobienia – rzuciła i zdenerwowana poszła do spiżarni.
・✧・✧・✧・✧・✧・
Brunetka z westchnieniem zaparkowała pod domem JJ'a, który z ledwo dostrzegalnymi łzami w oczach wpatrywał się w budynek.
Nie mógł go nazwać domem, bo tak się w nim nie czuł. Jego domem byli przyjaciele - czuł się przy nich bezpiecznie, komfortowo.
– Iść z tobą? – zapytała Amber na co Maybank pokręcił głową.
– Za chwilę będę – rzucił na pożegnanie, po czym podążył w stronę domu.
Blondynka westchnęła i odprowadziła go wzrokiem, po czym spojrzała się na jej przyjaciółkę, która wyglądała na zestresowaną. Wiedziała, że coś się wczoraj stało i męczyło to Kiarę.
– O co chodzi? – zapytała Amber, a Kie od razu odpięła pas i przekręciła się na bok tak, aby widzieć dziewczynę.
– Wczoraj Pope powiedział mi, że mnie kocha – wyrzuciła z siebie brunetka, czując ulgę, ponieważ czekała na ten moment kilkanaście godzin.
– Słucham? – spytała zszokowana dziewczyna, wytrzeszczając oczy. – Zajarał i od razu ma więcej odwagi.
– Nie chciałam tego słyszeć, tak szczerze mówiąc – powiedziała Kiara, spuszczając wzrok. – Bo ja nic do niego nie czuję i to mu uświadomiłam, więc się wkurzył.
– O boże, dlatego dzisiaj się kłóciliście – wywnioskowała blondynka, po czym szeroko się uśmiechnęła. – Słodka byłaby z was para.
– Amber...
– Pope i Kie zakochani – kontynuowała melodyjnym głosem. – Pięknie byście wyglądali na ślubie.
– Ślub to ty będziesz mieć pierwsza – wtrąciła się brunetka, która nie mogła już tego słuchać. – Założe się, że JJ ci się oświadczy jak wszystko się uspokoi.
・✧・✧・✧・✧・✧・
Miał być rozdział kończący 1 sezon na ponad pięć tysięcy słów, ale stwierdziłam, że wygodniej będzie to się czytało
jak podzielę to na dwa, więc macie rozdział na 2500 słów.
Nie chcę nic obiecywać, ale prawdopodobnie jutro wleci kolejny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top