(epilogue.) seat

━━━━━ 🃏 ━━━━━

SEAT
epilogue

━━━━━ 🃏 ━━━━━

Red usiadła na swoim miejscu w samolocie do Waszyngtonu, ciesząc się, że znajdowało się przy oknie i westchnęła cicho. Opuszczała Seattle z ciężkim sercem, tak naprawdę nie mając pojęcia jak to wszystko będzie wyglądać. Co z Michaelem? Czy uda jej się zapomnieć? Nie wiedziała. Może nawet nie chciała? W każdym razie słowa pożegnania w hali odlotów ciężko przechodziły jej przez gardło. Wiedziała, że blondynowi również było ciężko i do tej pory czuła smak jego ust na swoich wargach po tym ostatnim pocałunku, który nie wiedziała czy kiedykolwiek powtórzą. W Waszyngtonie czekała ją już masa pracy, przynajmniej kilka szkoleń do odbycia, a także samotność. O ile pierwsze dwie rzeczy była w stanie udźwignąć, to nie miała pojęcia jak poradzi sobie z tym, że jej mieszkanie stało puste od rana do nocy, nikogo w nim nie było, nawet jakiegoś psa czy kota. Nikogo. 

Brunetka westchnęła smutno, zakładając nogę za nogę i od razu zapięła pasy, aby o nich nie zapomnieć przy starcie. Powoli dochodziła do siebie i chociaż wszyscy doradzali jej, aby została jeszcze trochę w Seattle i całkowicie pozbyła się jakiś przeciwwskazań do lotu, to uznała, że równie dobrze może to zrobić w domu i zabukowała miejsce w samolocie. Pomimo wszystko i nie zważając na Michaela, chciała się uwolnić od miasta, gdzie prawie zginęła i odciąć się od sprawy, która kosztowała ja wiele wysiłków, wiele nerwów i wiele emocji, chociaż starała się nad wszystkim panować. Red założyła kosmyk włosów za ucho i wyjrzała przez okienko na pas startowy, nawet nie interesując się innymi pasażerami. Zaczynało padać, przez co nieco się denerwowała, bo loty w burzy to nie było nic dobrego. 

– Myślałaś, że dam ci polecieć samej? – Usłyszała przy swoim uchu, a jednocześnie ciepły oddech otulił jej skórę na szyi. Prawie, że podskoczyła, ale gdy rozpoznała głos Michaela, momentalnie odwróciła głowę na siedzenie obok siebie, widząc blondyna przed sobą. Mrugnęła, aby upewnić się, że nic jej się nie przywidziało.

– M-Michael...?

– Tak, malutka – zachichotał, widząc jej reakcje i założył jej kosmyk włosów za ucho.

– Ale co ty tu robisz? Dopiero co byłeś tam... 

– Lecę z tobą – Uśmiechnął się szeroko, układając swoją dłoń na jej udzie. – Booth szepnął o mnie kilka słów swoim kolegom z FBI, podobno chcą mnie wciągnąć do agencji i mamy razem pracować – dodał, zdradzając jej co nieco. W rzeczywistości już dostał pracę, po tym gdy agencja dowiedziała się, ile trudu włożył w to, aby złapać Karciarza i do tego uratował jeszcze ich agentkę z jego rąk. Lepszego wpisu do CV nie można było sobie wymarzyć. 

– Naprawdę? – spytała cicho jakby nie dowierzając, gdy nakrył jej policzek swoją dłonią i przybliżył jej twarz do swojej. 

– Tak, naprawdę – zaśmiał się, łącząc ich usta w pocałunku. W tym czasie stewardessa zaczęła już opowiadać już instrukcję zachowania, a niedługo po tym samolot oderwał się od pasa startowego w Seattle, lecąc w stronę Waszyngtonu.

KONIEC. 

━━━━━ 🃏 ━━━━━

zaraz dodam podsumowania i podziękowania:")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top