Rozdział 3, Dziękuję
Następnego dnia Rachel zadzwoniła z samego rana do Hanka i poprosiła, żeby wcześniej przyszedł do pracy. Bardzo niechętnie, ale się zgodził. Poprzedniego dnia sytuacja w Eden przyjęła niespodziewany obrót i był trochę poobijany.
Gdy dotarła do pracy, Hank siedział na biurowym fotelu, a Connor siedział na brzegu jego biurka i coś mu tłumaczył ożywiony. Rachel usłyszała fragment rozmowy, gdy podeszła bliżej.
- Poruczniku Anderson, one- android ściszył głos- ja nie... Nie wiem, czemu nie strzeliłem. Powinniśmy to zgłosić, może mam bł...
- Co powinniście- Rachel zaczęła pytanie ale Hank nerwowo przyłożył palec do ust- co się dzieje?
- Nic, wczoraj z Connorem spotkaliśmy...- Hank lekko cmoknął i uniósł brwi patrząc na bratanicę- ...dwie, zakochane androidki-lesbijki. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, ale widziałem, że się kochają.
- W klubie eden? I...- Rachel spojrzała na Connora, który wyglądał na zaniepokojonego- Rozumiem, że...
- Nie strzeliłem do nich- Connor wstał z biurka i stanął przed Rachel- a mogłem. Powinienem. Tak kazał mój program i...
Rachel położyła dłoń na ramieniu zdziwionego androida.
- Connor, może dobrze zrobiłeś. Wczoraj też pomogłeś porucznikowi i...
- Nie jestem d...
- Może po prostu jesteś... dobry?
Anderson chwilę na nich patrzył i uśmiechnął się pod nosem widząc wyraz twarzy Connora. Sam fakt, że miał inny niż przyklejony uśmiech sprawiał, że Hank patrzył na niego inaczej, z mniejszą niechęcią.
Rachel usłyszała za sobą głos.
- Koniec czułości, robota wzywa!
Odskoczyła jak poparzona od androida, jednocześnie zrzucając plik dokumentów z biurka. Kartki wylądowały na podłodze, Rachel odwróciła się i spojrzała na Gavina Reeda, który stał znudzony z kubkiem kawy w papierowym kubku z automatu.
- R... Reed, detektywie, ja...
- Co z tobą? - Gavin uniósł jedną brew
To też nie umknęło Andersonowi. Z resztą, chyba nikomu by nie umknęło napięcie, które biło od Rachel, gdy tylko pojawił się Reed. Hank spojrzał spod byka na mężczyznę i chrząknął.
Reed chwilę obserwował jak kobieta zbiera kartki, odstawił kawę na biurko obok i kucnął naprzeciwko niej.
- Pomogę ci, wieki ci z tym zejdą...
Sięgnął po jedną z kartek, w tym samym momencie co ona, ich dłonie na chwilę się spotkały, szybko je cofnęli, Gavin wstał i zabrał kubek.
- Idę do swojego biurka, jak zbierzesz to chodź, zrobimy raport.
- Jasne.
- Chcesz kawę?
- Co? Tak. Z mlekiem.
Reed poszedł, a Rachel szybko zebrała resztę kartek. Na chwilę zapomniała o wzroku Hanka wbitym w jej plecy. Wstała, odłożyła dokumenty na biurko.
- Rachel, chyba cię nie pojebało jeszcze, nie? Wczoraj mówiłaś, że to dupek.
- Wu... Poruczniku! Zwariowałeś?! Po prostu...
Dopadło ją. Nie miała z kim porozmawiać. I właśnie w tej chwili zrozumiała, że ostatni rok nie spotykała się ze znajomymi, ba! Nawet ich nie miała poza pracą. A wuj... Był daleki od prób zrozumienia jej, aczkolwiek lubiła go. Poświęciła się pracy. Nawet nie miała zwierzaka w domu, który by ją witał po powrocie z pracy. No tak. Gavin Reed... To z nim spędzała najwięcej czasu. Nie, nie dlatego, że chciała, musiała ze względu na pracę. Poza tym nie jest licealistką, żeby wyobrażać sobie jakieś "rzeczy" bo był blisko niej.
- Wracam do pracy. Poruczniku, Connor, do potem.
Hank przytaknął i wlepił wzrok w ekran komputera, a Connor mimowolnie podniósł dłoń na pożegnanie.
Rachel ruszyłą do biurka Gavina, które było po drugiej stronie sali. Skinął głową na kubek białej kawy stojący na blacie i przysunął krzesło obok siebie.
- Masz kawę, siadaj, ja już swoje w większości napisałem- chrząknął, wiedziała, jakie słowa teraz padną, te same co zawsze odkąd pierwszy raz mu pomogła, jeszcze zanim została jego partnerką- możesz zerknąć, czy nie ma jakiś błędów gramatycznych? Wiesz Fowler zawsze...
- Hah, tak, wiem...
Pociągnęła łyk kawy, Gavin przestawił monitor w jej stronę i podał jej terminal, który wyświetlał na blacie klawiaturę. Poprawiła kilka błędów, kilka zdań wykasowała. Gavin ziewnął i chwilę się jej przyglądał. Czując na sobie jego spojrzenie, zwróciła się w jego stronę unosząc jedną brew.
- Gapisz się na mnie?
- Czekam znudzony, aż skończysz...
- Gdybyś nie robił tylu błędów, to by mi szło dużo szybciej, wiesz?
Gavin się uśmiechnął. Taaak. Uśmiechnął. Pierwszy raz nie był to szyderczy uśmiech, bez złośliwości i sarkazmu. Znów poczuła jak rumieniec spływa na jej policzki.
- Rachel- pokiwał głową- co z tobą?
- Nic, po prostu pierwszy raz zobaczyłam twój uśmiech i się zastanawiam czy mam wzywać pogotowie.
- Bardzo. Zabawne.
- Dobra, skończyłam. Teraz dopiszę swoją część.
Gavin siedział gapiąc się w telefon, gdy Rachel pisała resztę. Gdy skończyła, zamyśliła się na chwilę nad androidkami o których mówił Connor. Nadal nie wiedziała co o nich myśleć, a przy każdej rozmowie z jakimkolwiek androidem czuła się jakby rozmawiała z jakimś obcokrajowcem, który ma zupełnie inne zwyczaje i było to dla niej frustrujące.
- Dobraaa, wydrukuję i zaniosę Fowlerowi.
- Idę wypić kolejną kawę.
- Znowu? Miłośnik kawy?
- Są dwie rzeczy na "k" które kocham.
- Kawa i...?
- Kiedyś ci powiem.
Puścił oczko wstając od biurka i poszedł do pomieszczenia socjalnego. Rachel wydrukowała dokumenty i zaniosła do gabinetu Fowlera. Postawny, czarnoskóry mężczyzna spojrzał na nią zza biurka.
- Dajesz radę z Reedem?
- Chyba.. Nie jest tak źle, jak myślałam.
Zobaczyła zdziwienie na twarzy naczelnika i z uśmiechem wyszła z jego gabinetu. Usłyszała Gavina z pomieszczenia socjalnego.
- Androidy... Mają się słuchać ludzi!
Reed stał obok Connora, szarpnął jego marynarkę i uderzył androida pięścią w brzuch. Rachel szybko podbiegła.
- Gavin!! Zostaw go!!
Pchnął Connora na ziemię i spojrzał na kobietę.
- Bo co? To tylko plastik, nawet tego nie poczuł!
Rachel kucnęła przy RK800 i pomogła mu wstać. Spojrzała gniewnie na Gavina, który z gniewną miną wyszedł z pomieszczenia. Connor spojrzał na nią i poprawił krawat.
- Detektyw Reed miał rację. Nie poczułem bólu i...
- Ale tak się nie robi! Nie zasłużyłeś na to, mimo wszystko powinien cię szanować bo...
- ...bo wygląda jak człowiek?- Hank wszedł stanął w progu i skrzyżował ręce na piersi, widział, że ta sytuacja dała do myślenia nie tylko jej- Hm?
- Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Ale skoro Connor przejął się twoim stanem, gdy leżałeś nieprzytomny, to znaczy, że jest wart więcej niż zwykły robot. Bo taki detektyw Reed, nie przejmuje się niczym.
- Dobra, Rachel, tak schodząc na ziemię- Hank chrząknął- jesteś w pracy. Zajmij się pracą, bo patrol sam się nie... sam się nie pójdzie. Cokolwiek.
- No... Tak, jasne.
Wzięła głęboki wdech. Zanim wyszła, usłyszała za sobą głos Connora.
- Dziękuję, Rachel.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top