Rozdział 17, Czekałam..

- Jestem w ciąży..?

Rachel spojrzała pytająco na lekarza z którym została sam na sam. 

- Nie, nie. Chciałbym panią zatrzymać na kilka badań, chodzi o pani wyniki.

- To znaczy..? 

- Ma pani bardzo złe wyniki badania krwi- widząc jej wystraszoną minę szybko dodał- proszę się nie martwić. Na razie to tylko podejrzenie, poza tym aktualnie medycyna radzi sobie doskonale nawet z najgorszymi przypadkami. 

- Słucham..? Ja... 

- Musimy wykluczyć chorobę nowotworową. 

- Słucham?! Jestem na to za młoda, poza tym, no tak nagle? Nie za dużo tego wszystkiego?

- Spokojnie. Zatrzymamy panią na dwa dni. Zrobimy dodatkowe badania, jak już mówiłem, jest to podejrzenie, nie diagnoza. Niech pani poprosi kogoś o przywiezienie potrzebnych rzeczy.

Wyszedł. Hank i Connor wrócili na salę, a Rachel robiła wszystko, żeby głos się jej nie załamał. 

- ...idźcie już. Niech ktoś mi podrzuci tylko piżamę i szczoteczkę do zębów. Chcę... Zostać sama. 

Android i Hank wyszli ze szpitala. Mężczyzna zapalił papierosa i westchnął. 

- Na pewno chcesz się na to pisać, Connor?

- Słucham?

- Ludzie chorują, starzeją się... Ciężej ich... naprawić. 

- Mam tego pełną świadomość. 

- A czy ona ma?

Connor spojrzał pytająco i lekko zmarszczył brwi. Przez chwilę chciał coś powiedzieć, zawahał się, jednak w końcu się odezwał.

- Uważa pan, że Rachel nie będzie przy mnie szczęśliwa? 

- Tego nie wiem. 


--------------------------------------------

Rachel stała przy oknie i obserwowała zachód słońca. Miała na sobie szarą piżamę, którą przyniósł jej Hank. Rozejrzała się po sali, gdzie stało jej łóżko, a obok drugie, puste. Znów wlepiła wzrok w widok za oknem. Panował półmrok. Nagle drzwi sali powoli się otworzyły. Kobieta cicho westchnęła nastawiona na kolejne badania lub złe wieści. Zanim się odwróciła usłyszała znajomy głos, przez który poczuła delikatny dreszcz na karku. 

- Rachel...

Nie miała odwagi się odwrócić. Powoli podszedł i stanął obok niej.

- G... Gavin... Co tu robisz? 

- Dowiedziałem się, że cię tu zatrzymali. Jak się czujesz. 

- Hm..- krzywo się uśmiechnęła i pokiwała głową, po czym spojrzała na niego ze złością- Jak się czuję? Przez dwa miesiące nie dawałeś znaku życia!

- Przecież udało ci się doskonale ułożyć życie, z tego co widziałem. 

- Nie, to było... To było nieporozumienie. Po prostu on... Źle zrozumiał pewne rzeczy. Po co tu przyszedłeś?

- Już ci powiedziałem, żeby sprawdzić jak się czujesz. 

- Wracasz do pracy?

- Tak.

W jednej chwili Gavin żałował, że się pojawił, że wrócił. Przepełniały go sprzeczne uczucia. Rachel nie mogła zapanować nad drżeniem dolnej wargi i delikatnie otarła łzę ze swojego policzka. 

- Czekałam na ciebie, wiesz? Gdzie byłeś? 

- Kiedyś ci opowiem. 

- Chodziłam...- odwróciła się w jego stronę i zmarszczyła ciemne brwi- Chodziłam do tej cholernej knajpy, gdzie się wtedy umówiliśmy...

- Wiem...- zacisnął wargi, po czym mówił dalej- niedawno cię tam widziałem, bo sam...

Uderzyła go pięściami w klatkę i lekko odepchnęła. 

- Idź już. Po prostu... Wyjdź. 

- Kiedy dostaniesz wyniki? Ja... Chcę wiedzieć...

- Jutro po południu wstępnie będzie coś wiadomo. Najpierw myślałam, że... że jestem w ciąży. 

- A gdybyś była..?

- Nie jestem. 

- Z Connorem nie będziesz mogł...

- Idź już. 

Wyszedł z sali. Rachel położyła się w szpitalnym łóżku. Przez chwilę nie mogła się wygodnie ułożyć przez wenflon w ręce. W końcu zasnęła. 

Następnego dnia powoli otworzyła oczy, które miała lekko spuchnięte, przez wieczorny płacz. Potarła je i zobaczyła Connora siedzącego na krześle przy jej łóżku. Android się uśmiechnął. 

------------------------------------------------------------------------------



Wybaczcie długą przerwę od pisania rozdziałów, ale szpital i rehabilitacja zajęły mi czas. Na szczęście już wracam, na razie z krótkim rozdziałem :)




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top