Rozdział 13, Emocje
Gavin otworzył barek Andersona i wyjął butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Rachel zawahała się przez chwilę.
- Chyba nie ma powodu do świętowania?
- Nie? - Reed się skrzywił- Chciałaś żeby wygrali.
Rachel pokręciła głową i skrzyżowała ręce na klatce. Gavin usiadł obok na kanapie i wręczył jej kieliszek, po czym rozpieczętował wino. Rachel niechętnie pociągnęła łyk ze swojego kieliszka.
- No to... Zdrowie.
- Daruj sobie, Gavin.
Milczeli chwilę popijając krwistoczerwony trunek, aż zaczęli rozmawiać o niczym. Dotarli do końca pierwszej butelki, Reed poszedł po kolejną.
- Wujek nie będzie zadowolony, że obrabiasz jego barek- uśmiechnęła się lekko- detektywie.
- A jeśli świat się właśnie kończy? Wtedy i tak wszystko jedno.
Pili dalej. Gavin niezauważalnie lekko się do niej przysunął.
- To aż dziwne, nie?
- Hm?
- Wiesz- Rachel cicho westchnęła- ta rewolucja, to, co się dzieje w mieście... Powinniśmy pomóc innym, coś robić, a my... Pijemy wino, jakby nigdy nic...
- Byłaś w szpitalu- Reed odstawił kieliszek na stolik przy kanapie i się przysunął do Rachel- prawie zamarzłaś. Wyrzucili cię ze szpitala- sięgnął po drugi koc i okrył nim ramiona kobiety- jesteś ostatnią osobą, która powinna lecieć na pomoc innym. Sama potrzebujesz pomocy i ochrony. Więc... Oto jestem!
- I oto prawie skończyliśmy kolejną butelkę.
Rachel czuła przyjemny szum w głowie i odprężenie. Gavin delikatnie poprawił jej kosmyk włosów, a ona się lekko uśmiechnęła.
- Rachel, ja...
Gavin czuł dudnienie swojego serca. To była jego szansa, widział ten wyraz na jej twarzy i postawił wszystko na jedną kartę. Musnął dłonią jej policzek i zbliżył usta do jej ust. Nie odsunęła się. Jego serce podskoczyło aż do gardła i ją pocałował. Gdy Rachel odwzajemniła pocałunek, wypuściła z dłoni kieliszek z resztką wina. Dźwięk tłuczonego szkła przerwał ciszę. W tej samej chwili Hank stanął w drzwiach sypiali, a Rachel i Gavin odsunęli się od siebie.
- Co do chuja?! Co się..- Anderson spojrzał na nich ledwo przytomnym wzrokiem- Co to było?
- Kieliszek. My...- Gavin czuł się jak nastolatek przyłapany przez ojca dziewczyny- Kieliszek się stłukł. To nic.
- Myślałem, że te jebane andki... I kurwa, Reed, łapy przy sobie!
Odwrócił się na pięcie i zamknął za sobą drzwi sypialni. Rachel odwróciła wzrok lekko zawstydzona, a Reed głośno przełknął ślinę. Przez moment chciał coś powiedzieć, ale chwilę po tym, sam nie wiedział kto pierwszy kogo pocałował. Położył dłoń na karku Rachel, jej oddech przyspieszył, odchyliła się do tyłu, aż się położyła przyciągając do siebie Reeda. Mężczyzna niepewnie wsunął dłoń pod jej koszulkę, nie protestowała. Zaczęła rozpinać jego spodnie i zdjęła mu koszulkę. Gdy pogładziła dłonią jego plecy, poczuła pod palcami nierówne blizny. Spojrzała na Reeda pytająco.
- Mój ojciec... Miał swoje metody wychowawcze.
- Gavin...
Pogładziła go po policzku i spojrzała z troską.
- Nieważne...
Mruknął i zaczął całować i przygryzać jej szyję. Gdy w nią wszedł, cicho jęknęła. Musieli być cicho, żeby nie obudzić Hanka, co podniecało Reeda jeszcze bardziej. Gdy Rachel szczytowała, Gavin przyłożył dłoń do jej ust.
- Ciii...
Gdy opuścił dłoń, kobieta łapała oddech i się lekko uśmiechnęła, po czym założyła majtki i koszulkę i położyła się na boku okrywając się kocem. Gavin też się ubrał i usiadł na kanapie obok niej. Nie wiedział co powiedzieć, więc położył się obok i ją przytulił.
Rano obudziło ich szczekanie Sumo, który wymknął się przez niedomknięte drzwi sypialni. Gavin się podniósł powoli i spojrzał na śpiącą Rachel.
- Kamienny sen... Sumo! Zamknij się!
Pies szczeknął jeszcze raz, a Gavin usłyszał pukanie do drzwi. Teraz Rachel też się szybko podniosła zaspana.
- Kto...Kto to?
- Zaczekaj.
Reed wziął broń i powoli podszedł do drzwi. Pukanie tym razem było głośniejsze, mężczyzna szybkim ruchem otworzył drzwi i wycelował bronią. Jego oczom ukazał się Connor, ubrany w ciemne jeansy i szary golf lekko poplamiony tyrium. Android uniósł dłonie do góry.
- Spokojnie, Gavin, to ja... Czy Hank... i Rachel..?
- Connor!
Rachel wstała i podeszła do drzwi, Reed odłożył broń, a RK800 wszedł do domu.
- Connor, nic ci nie jest- kobieta przytuliła androida- martwiłam się jak cholera...
Gavin wlepił w nią wzrok, a Rachel unikała jego spojrzenia jak ognia. Connor spojrzał na ich stroje i lekko uniósł brew.
- Spaliście?
- Tak- Rachel szybko odpowiedziała- obudziłeś nas. Hank dał nam kanapę i fotel do spania, ale jakoś daliśmy radę. Nie mam ubrań na zmianę, muszę dotrzeć do swojego mieszkania...
- Ulice są już przejezdne, jest prawie południe, androidy od nocy naprawiają szkody. Idę obudzić Hanka.
Android poszedł do sypialni. Reed spojrzał na Rachel z wyrzutem.
- Czyli to...
- Byliśmy pijani. Poza tym...
- Serio? Po tym wszystkim?
Connor wrócił, a Reed zacisnął pięść i się skrzywił, kobieta widząc to lekko pokiwała głową. Android podszedł do Rachel i założył jej kosmyk włosów za ucho.
- Myślałem o tobie cały czas. Martwiłem się. Te wszystkie emocje, to mnie przytłoczyło- Connor przyglądał się jej przez chwilę- teraz jesteśmy wolni. Możemy żyć razem z ludźmi...
- Emocje?- Reed uderzył w stół- Masz jebany błąd systemu, a nie emocje! Co niby chcesz osiągnąć z relacji z człowiekiem? Nie możesz mieć dzieci, a seks...
- Wszystkie androidy mają taką samą anatomię. Bez względu na to czy, kiedyś nazywane seks robotami, czy te, które miały inne cele. Sprawdziłem bazę danych w tej kwestii.
Rachel głośno wypuściła powietrze, a Gavin z wściekłości nie wiedział co powiedzieć.
Hank zaspany wszedł do kuchni i podrapał się przez koszulkę po brzuchu.
- O ja pierdolę, wesoło tu macie sądząc po waszych minach. To co, Connor, przyszedłeś zgładzić ostatnich ludzi na ziemi?
Hank się zaśmiał ze swojego nie śmiesznego żartu, a Connor odpowiedział z pełną powagą i charakterystycznie dla siebie przechylając głowę.
- Nie, czemu bym miał to zrobić?
- Nic się nie zmieniłeś- Hank się krzywo uśmiechnął
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top