Rozdział 5, Lubię go
Z ludźmi trudniej się pracuje niż z maszynami.
A kiedy człowiek się zepsuje, nie da się go naprawić.
Rick Riordan
Hank siedział znudzony za swoim biurkiem i pisał. Rachel rzuciła rozgniewane spojrzenie Gavinowi i poszła do wuja.
- Dużo się dzisiaj działo?
- Taaa... Jak widać. Muszę pisać to gówno. Nadal nie mamy żadnego tropu w śledztwie. Wszędzie tylko rA9 i androidy, które... twierdzą, że czują. Jak ta sprawa się skończy, idę na emeryturę. Mam już dosyć tego jebania się z tym.
- Idę... Po kawę.
- Poruczniku- Connor wstał- przynieść ci kawę?
Anderson zrobił lekko zdziwioną minę i przytaknął. Connor poszedł razem z Rachel. Anderson zauważył, że android jest w jakiś sposób nią zainteresowany. Pewnie tylko chciał coś przeanalizować. Ciekawość zdecydowanie cechą Connora. Cechą... A może tylko funkcją jego programu.
- Connor- Rachel odezwała się wchodząc razem z nim do pomieszczenia socjalnego, gdzie stał automat z gorącymi napojami- co czujesz w relacji z Hankiem?
- Ja nie czuję. Maszyny nie odczuwają emocji.
- Więc jak reaguje na niego twój program. Bo wiesz, mam wrażenie, że to żółte światełko znaczy coś więcej. Swoją drogą... Jak to jest... Być androidem?
- Być?
Spojrzał na nią, a jego wyraz twarzy przedstawiał wyraźne zdziwienie. Chwilę mrugał, jakby szukał czegoś w systemie. To jedno pytanie sprawiło, że nie wiedział co ma myśleć, analizować i gdzie szukać odpowiedzi. Zupełnie go wytrąciła z równowagi.
- Connor? Wszystko w porządku?- delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu
- Rachel, to... Otworzyłem oczy i znałem swoje funkcje. Nie było nic przed. Znałem otoczenie i zastosowanie większości rzeczy. Byłem przygotowany do świata z oczywistymi rozwiązaniami. Ale... Świat nie jest oczywisty i mój program ma z tym problem.
- Widziałam przez ramię wuja... Pisał o tym, że defekty przejawiają zainteresowanie zwierzętami. Widziałam, wtedy u niego w domu, jak przez chwilę głaskałeś Sumo. Sam z siebie.
- Nie jestem defektem. Ja muszę znaleźć i eliminować defekty, chociaż ostatnio miałem okazję...
- ...i nie strzeliłeś. A teraz rozmawiasz ze mną, szukając jakiejś podpowiedzi i zrozumienia, bo Hank nawet jeśli coś myśli, to nie powie tego wprost. Jesteś... Zagubiony, prawda?- uśmiechnęła się- Ale nadal jesteś sobą, bo dociekliwie szukasz odpowiedzi.
- Sobą...
Rachel poczuła coś dziwnego. Chęć pomocy. Współczuła androidowi i gdzieś w środku liczyła, że RK800 jest czymś, kimś więcej niż tylko maszyną. Miała wrażenie, że szybko nawiązała nitkę porozumienia z androidem, chyba przez to dziwne podejście do nich i to, jak zachował się w domu Hanka. Czy zaczynała go lubić? Ciężko było tak to nazwać. Była go ciekawa i jednocześnie w pewien sposób świadomie naruszała stabilność jego systemu.
- Możemy... Czasem rozmawiać, Rachel?
- Jasne. Możesz nawet do mnie wpaść i...
- Mój protokół zabrania mi poza sprawami dotyczącymi pracy opuszczać...
- To dla dobra rozwoju twojego programu, więc.
Lekko uniósł brew i przytaknął. Rachel podała mu kubek z kawą.
- To dla Hanka. Ja dopiję swoją i będę mogła już się zebrać do domu.
- W takim razie do jutra.
Connor wrócił do Andersona, podał mu kawę i usiadł na brzegu jego biurka. Hank odwrócił głowę od ekranu w jego stronę. To była jego już powoli standardowa mina w stylu "No mów, Connor, o co chodzi tym razem". Android lekko przygryzł dolną wargę i spojrzał gdzieś w dal, po czym znów patrzył na Hanka.
- Poruczniku, chyba pana lubię.
- A to ciekawe.
- Dobrze mi się z panem współpracuje, mimo pewnych potknięć. Lubię też Rachel. Tak mi się wydaje. Mój system... Chyba tak to odbiera.
- Czyli do tego zdania zmierzałeś. To dobra dziewczyna. A ty, Connor... czasem wydajesz się bardziej ludzki niż inni ludzie...
Rachel lekko zakłopotana całą sytuacją, ale z uśmiechem wyszła z budynku i ruszyła w stronę swojego auta. Samochodu Reeda już nie było.
Następnego dnia Rachel zobaczyła kartkę na swoim biurku. Niepewnie ja rozłożyła i zobaczyła napis "przepraszam, że byłem dupkiem".
Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem. Poszła do automatu po kawę, akurat stał przy nim Reed. Kobieta chrząknęła głośno.
- Oh, Rachel...- Gavin odskoczył i prawie oblał się kawą- Nie zauważyłem cię i...
- Wybaczam. Mam nadzieję, że wyciągniesz więcej wniosków.
- O nie, z tym, się nie pogodzę!- wskazał palcem na Connora, który wszedł do pomieszczenia
- Dzień dobry Rachel, detektywie Reed.
Gavin pokiwał głową marszcząc nos.
- Kto ci pozwolił być z nią na "ty"?
- Ja- Rachel spojrzała na Reeda- boo... bo tak.
- Przyszedłem po kawę dla porucznika Andersona. Dostaliśmy zgłoszenie, prawdopodobnie znów chodzi o defekta, musimy to sprawdzić- Connor spontanicznie zaczął rozmowę z Rachel
- Ja ciągle czekam aż dostaniemy z Reedem coś poważnego. Na razie dostajemy wezwania podobne jak zwykli policjanci. Trochę to uciążliwe, co chwila coś drobnego, raporty, pierdoły... Bez sensu.
- Ale chociaż weekend mamy wolny- Reed na chwilę spojrzał Rachel w oczy, albo jej się tylko wydawało
- No... Tak... Chociaż czasem bym wolała mieć jakieś zajęcie.
Connor nagle wyskoczył z propozycją.
- Możesz dołączyć do mnie i Hanka, będziemy przeglądać dowody, chyba, że coś się wydarzy. Może trafisz na jakiś trop, którego my nie jesteśmy w stanie dostrzec.
- Jasne! Brzmi jak dobry plan.
Gavin był wyraźnie niezadowolony, minął ich i mruknął do Rachel.
- Może zajmij się swoją pracą zanim będziesz latać i pomagać innym, hm?
- Dobra, dobra, już idę.
Rachel poszła za Gavinem do wyjscia, wsiedli do auta i dopijali swoją kawę z papierowych kubków. Reed spojrzał na nią i zapytał.
- Po co gadasz z tym andkiem?
- Chyba go polubiłam. Może jednak androidy nie są... Takie złe.
- Dobra, nie chcę tego słuchać. Musimy jechać i... i kurwa szukać czegoś nietypowego. Ja pierdolę, nie będzie premii przed końcem roku.
- Taki żywot. Mówiłeś że kochasz dwie rzeczy na literę "k".
- Tak- Gavin odpalił samochód i ruszył- tak jest.
- A powiesz co jest drugie?
- Koty.
Rachel nie mogła powstrzymać szerokiego uśmiechu.Reed spojrzał na nią i lekko pokiwał głową.
- No co?
- To urocze.
- Nie. Zdecydowanie nie.
Chwilę się z nim droczyła. Ten dzień był luźniejszy, nie ze względu na ilość pracy, po prostu tego dnia udało im się dogadać. Oczywiście dopóki temat nie schodził na androidy. Rachel miała wrażenie, że Gavin lekko się przed nią otworzył. Poza chwilami, gdy wrednie jej dokuczał, był całkiem w porządku facetem. Zastanawiała się, czemu ciągle zachowuje pozory gbura do innych ludzi. Może kiedyś będzie jej dane się dowiedzieć.
Tak mijały kolejne dni, na rozmowach z Connorem przy automacie do kawy i z Reedem podczas patroli i rozganiania grup protestujących przeciwko androidom.
W sobotę Rachel przyjechała do pracy. Użyła swojej karty dostępu, aby zejść do podziemia, gdzie trzymane były dowody w sprawie defektów. Hank i Connor już tam czekali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top