4
"Jestem tchórzem i uciekam od tak dawna, że zapomniałam, na czym polega walka."
S.J. Mass "Korona w mroku"
~~~
Joshua
~~~
Niosłem ją przez ponad dwie godziny. Nie była jakaś ciężka, ale lekka też nie była. Jeszcze ten kij mnie wnerwiał, bo przytulała się do niego, jak do jakiegoś pluszaka, a kiedy musiałem ją wyżej podnieść to chlastał mnie w twarz. No obłęd.
Była śliczna, co miałem się okłamywać. W pewnym sensie podobała mi się, tylko jej charakter był nie do zniesienia. Tak, wiem, przecież pochodziła od Enza, ale ona była... Inna.
Miała siłę potrzebną do walki, ale nie umiała nią dysponować. Z łatwością powaliła Sophię, ale nie zraniła jej.
Miała słabą psychikę. Bardzo się bała samotności. Wszystko ją przerastało. Najpierw jej opiekun nie dopuszczał ją na pole walki, a gdy postawiła się, straciła wszystko. To było dla niej za dużo.
Kiedy dotarliśmy do mojego skromnego domu, musiałem ją obudzić. Panowały pewne zasady. Musiała być przytomna, kiedy pierwszy raz zapraszałem dziewczynę do domu.
-Ty, bogini.- Dotknąłem ją w ramię, kiedy leżała na trawie. Lekko się poruszyła i mruknęła coś niezrozumiale.- Musisz wstać- warknąłem, a następnie dotknąłem jej brzucha.
Momentalnie wstała, celując w moją twarz kijem. Jej maskotka. Uśmiechnąłem się do niej.
-Po chuja mnie budzisz?- warknęła.
Milutka. Zaśmiałem się.
-Panują pewne zasady. Musisz być przytomna, tudzież musisz się sama orientować gdzie jesteś, kiedy zapraszam cię do środka- wytłumaczyłem od niechcenia. Wszedłem po schodkach.- Także, witaj w mojej rezydencji- mruknąłem i otworzyłem dom.
~~~
Gwen
~~~
-Ty, bogini.- Poczułam, że Joshua dotyka mnie w ramię. Chciałam jeszcze spać. Potrzebowałam snu. Poruszyłam się lekko i mruknęłam "spadaj".- Musisz wstać- powiedział i dotknął mój brzuch.
Nikt nie miał prawa dotykać mnie w brzuch. Nawet Benjamin. To był mój bolesny punkt.
Szybko się podniosłam, wyciągając przed siebie kij. Joshua się tylko uśmiechnął.
-Po chuja mnie budzisz?- warknęłam zdenerwowana.
Irytował mnie swoim zachowaniem. Jego sam widok był dla mnie wystarczająco denerwujący.
-Panują pewne zasady. Musisz być przytomna, tudzież musisz się sama orientować gdzie jesteś, kiedy zapraszam cię do środka- wytłumaczył od niechcenia. Wszedł po schodkach, kiedy ja nadal siedziałam na ziemi.- Także, witaj w mojej rezydencji- mruknął i otworzył dom.
Podniosłam się, podpierając o kijek. Weszłam na schody, a następnie przeszłam przez drzwi.
Środek był zaniedbany, ale widać, że ktoś tu mieszkał. Na środku leżała skrzynka z lekarstwami, a wkoło było błoto. Była także winda, ale zdecydowanie mniejsza. Obok windy była kuchnia.
-Rozgość się- mruknął chłopak, stając obok mnie.- Jeśli winda działa to możesz zamieszkać na drugim piętrze.- Uśmiechnął się i podszedł do windy, patrząc ze zmrużonymi oczami na błoto.- Hm, przydałoby się tu posprzątać- powiedział, patrząc znacząco na mnie.
-Chyba cię coś boli- warknęłam, podchodząc do niego.
Nacisnęłam przycisk wołający windę. Po chwili ona otworzyła się z ociąganiem.
-Jesteś pewny, że to działa?- spytała ze strachem w głosie.
-Dziewczyno, zabiłaś zombie, a boisz się windy?- prychnął, wchodząc do środka.- Najwyżej będziemy zamknięci we dwoje.- Poruszył znacząco brwiami.
-Dla twojej głupiej informacji jesteśmy we dwoje od jakiegoś dnia.- Wywróciłam oczami i weszłam do klatki.
Nacisnęłam na guzik drugiego piętra. Kiedy drzwi ze skrzypieniem zamknęły się, poczułam szarpnięcie w górę. Złapałam za dłoń Joshuę. Halo, przecież to była dawno nieużywana winda! A ja spanikowałam!
-Wow, spokojnie, to tylko winda- zaśmiał się.
Puściłam to mimo uszu i ścisnęłam mocniej dłoń, jak i powieki. Poczułam, że chłopak mnie obejmuje.
Nie bałam się windy, jasne? Po prostu... Bałam się akurat tej przejażdżki windą.
Kiedy się zatrzymała, a drzwi otworzyły się, wyskoczyłam jak oparzona. Joshua wyszedł za mną, kładąc mój plecak obok łóżka.
-Trochę jest tutaj brudno, ale kiedy zdejmiesz te wszystkie pajęczyny, pozamiatasz i tak dalej to będzie lepiej. Aha, i nie zapominaj o tym, żeby pościągać te prześcieradła, które są na meblach- powiedział, rozglądając się.
Pokój był takiej samej wielkości jak u Enza. Nawet położenie mebli było te same.
-Jak już skończysz, to możesz zapukać w podłogę, to nawet prąd ci włączę. Masz komórkę, prawda?
Pokiwałam lekko głową.
-Świetnie, wtedy sobie możesz ją podłączyć do ładowania czy co tam chcesz. Jak będzie ci się nudziło to zapukaj mi trzy razy to przyjdę do ciebie.- Poruszał brwiami i wszedł do windy. -Pa Gwen.- Uśmiechnął się i wcisnął guzik windy.
Drzwi windy zatrzasnęły się z hałasem.
Zaczęłam zdejmować prześcieradła z mebli. Dosłownie, wszystko było jak u Enza.
Poczułam łzy w oczach na wspomnienie moich przyjaciół. Wyjęłam z plecaka telefon. Miałam tam jedno nieodebrane połączenie od Enza i kilka wiadomości od Harper.
Harper: gdzie jesteś?
Harper: martwimy się
Harper: halo, Gwen?
Harper: ech, Alex nam powiedział
Harper: przykro nam, że tak się to potoczyło, ale to nie zmienia faktu, że nadal cię kochamy!
Harper: zawsze będziesz naszą silną ratowniczką aka zabójczynią Gwen
Harper: tęsknimy, ale i kochamy, całujemy, tulimy i tak dalej!
Harper: wiedzieliśmy, że jak Benjaminowi coś się stanie, to tobie też, przepraszamy
Harper: kochamy cię!
Niepohamowanie zaczęły mi cieknąć łzy. Kurde, kurde. Czego nie zrobiłabym to i tak by mnie nadal kochali. Ja również nadal ich kochałam.
Otarłam mokre policzki i poszłam do łazienki. Nacisnęłam włącznik światła, który, no, nie zaskoczył mnie, bo dopiero gdy się ogarnęłam w pokoju, miałam dostać dawkę prądu. Na "ślepo" znalazłam miotłę i zaczęłam zamiatać.
Gdy zamiotłam połowę pokoju, usłyszałam, że ktoś jedzie windą, która zatrzymuje się na moim piętrze. Nie zdziwiłam się, gdy zauważyłam Joshuę. Ale zdziwiłam się, kiedy wszedł z mopem i wiaderkiem pełnym wody.
-Pomogę ci- mruknął i nacisnął guzik, by winda się zamknęła.
Zaczął myć podłogę, tam gdzie wcześniej pozamiatałam.
-Wiem, że masz milion pytań, także możesz śmiało pytać- powiedział.
-W sumie to nie wiem od czego zacząć- mruknęłam.- Ale mam kilka pytań- przyznałam.
Podczas zamiatania ułożyłam sobie listę pytań do mojego opiekuna (fuj fuj, jak to brzmi), ale gdy przyszło co do czego nie mogłam wykrztusić ani jednego z nich. Zastanawiało mnie to, ile razy można zmienić opiekuna, dlaczego niektórzy są odporni, a niektórzy nie, dlaczego opiekunowie mogą wchodzić wszędzie, a zabójcy nie, kto wymyślił podział na takie grupy.
Między nami zapadła cisza. Kiedy skończyliśmy sprzątać, chciałam się odezwać, ale winda nagle zaczęła zjeżdżać na dół. Ciemnowłosy podszedł do okna, by sprawdzić czy stoi jakiś pojazd. Co prawda było ciemno, ale wydaje mi się, że po prostu on już wiedział kto to.
-Sophia- szepnął z uśmiechem.
Wiedziałam, że jestem już martwa.
~~~
hej i jestem ja, Gwen oraz Joshua
będę robiła częściej takie podziały na Gwen i Joshuę
jak myślicie, co się wydarzy podczas spotkania Sophia-Gwen?
całusy x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top