36
"Nawet teraz, w ciemności, gdy wszyscy jesteśmy tak przerażeni. To jeszcze nie koniec. Uwierz w to, dobrze ? Uwierz, że to jeszcze nie koniec."
Michael Grant "Faza piąta: Ciemność"
~~~
Joshua
~~~
Brakowało mi tylko wkurwionej Sophii. Wkurwiona Gwen przy niej to naprawdę anioł. Wparowała do kuchni, wyzywając mnie od najgorszych. Do tego dołączył w roli obserwatora Enzo.
-Czy ty serio myślisz, że możesz się pieprzyć z nią?- spytała z obrzydzeniem, patrząc na Harper.
Nie odpowiedziałem. Patrzyłem pusto w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Gwen. Słyszałem, co mówiła do mnie blondynka, ale nie słuchałem jej.
-Wiem, że słyszysz, ale nie słuchasz znowu, prawda?- spytała po swojej tyradzie.
-Dokładnie- przytaknąłem, spoglądając na nią.- Gwen może sypiać z Enzem, ale ja nie mogę? Wy, kobiety, możecie wszystko podczas epidemii, ale my, faceci, już nie? Spojrzę na jakąś z dziewczyn to jestem zły i najgorszy, ale jak Gwen mówi, że kocha tego, kocha tamtego to jest zajebiście? Gdzie jest ta wasza jebana równość płci?
-Równość płci kończy się tam, gdzie drugiej osobie zależy- mruknął Enzo.
-Ty akurat masz gówno do gadania- warknąłem, patrząc na niego znad ramienia May. -Myślisz, że jesteś lepszy ode mnie, bo masz Collins? Masz coś, czego ja nie mogłem mieć, bo byłeś pierwszy?
-Ty masz Harper, którą wszyscy mieli, więc w czym problem, Joshua?
Nie zauważyłem kiedy Gwen stanęła za Enzo, przecież jest od niego wyższa, powinienem był ją widzieć. Zachowuj się rozważnie, nie daj się swoim emocjom, nie powiedz jakiegoś gówna, którym rozpieprzysz sobie całej relacji z nią.
-A ciebie nikt magicznie nie miał?
Brawo, Black, po prostu świetnie. Kontynuuj.
-Wright, blondynek, Benjamin, z tego co słyszałem to James też, ruchałaś się już z Alexem? I czasem z Adamem, możliwe, że z Aaronem też, ale mogłem się przesłyszeć. Ponoć nożyce też robiłaś z, jak jej było, Isą?
Black, ty debilu zacofany. Przegiąłeś.
-Chciałbyś dołączyć albo popatrzeć jak zabawiam się z inną dziewczyną?- spytała dziewczyna z cwanym uśmieszkiem, podchodząc do mnie.- Żal ci dupę ściska? Pieprzysz się z Harper, z Sophią też kiedyś coś was łączyło. Nie bierzesz sobie przypadkowych dziewczyn do łóżka. Jesteś drapieżcą, bierzesz sobie co najlepsze, a ochłapy zostawiasz dla pozostałych. Dlatego konkurujesz z Enzem o mnie. Bo jestem mutantem. Najciekawszą, bez obrazy dziewczyny, partią tutaj. Jeśli cię to interesuje to przespałam się z czteroma chłopakami, jeden z nich nie żyje, a z tego co widzę, to tendencyjnie zaczyna to rosnąć. Chcesz być piąty, skoro tak bardzo interesuje cię moje życie erotyczne?
-A chcesz żebym był twoim piątym?
-Zapytaj Enza czy możesz być moim piątym, bo jakbyś nie wiedział, to ja i Enzo jesteśmy w związku.
Automatycznie uśmiech zszedł mi z twarzy. Dziewczyna to zauważyła i uśmiechnęła się zwycięsko. Zbliżyła się do mojego ucha i wyszeptała:
-Pamiętaj, że to ja tutaj rządzę, nikt inny, Josh.
Josh. Nazwała mnie Joshem. Miałem ochotę chwycić ją za włosy i wytargać na zewnątrz, gdzie odprawiłbym publiczną egzekucję. Przymknąłem oczy, żeby ochłonąć, a kiedy je otworzyłem dziewczyny z Wrightem już nie było.
-Kiedyś ją zabiję- warknąłem.
-I tak każdy wie, że szalejesz na jej punkcie. Bardziej niż Enzo. Może przez to, że mówiłeś do niej niesamowicie romantyczne rzeczy, gdy myślałeś, że nikt nie słyszał- zaśmiała się Sophia i wyszła.
Zaklnąłem pod nosem i wyszedłem z kuchni. Gdyby nie ten głupi plan, gdyby nie okazało się, że Collins jest mutantem, dawno by ją uczynił wolnym zabójcą.
~~~
Enzo
~~~
Kiedy towarzystwo się rozeszło mogłem na spokojnie zamknąć się w laboratorium i porównywać wyniki badań Gwen. Sprawdzałem wszystko kilka razy, pod innym kątem, płytki krwi wrzucałem pod mikroskop, do lodówki i tak w kółko. Porównywałem badania blondynki ze swoimi badaniami, jak i z badaniami Alexandra. Mimo wszystko nie mogłem się skupić przez słowa Collins.
"Ja i Enzo jesteśmy w związku."
Uznawała nas za związek. Mimo że tego cholernie chciałem, to nie mogłem tak tego nazwać. Wiedziałem, że między nami jest tylko seks, mimo tego, że ja darzyłem ją uczuciem. Nie jestem głupi, wiem kiedy dziewczyna nic do mnie nie czuje. A u Gwen było to nadto widoczne. Myślała, że jej nie widzę, to wywracała oczami na każde moje słowa, interesowała się czymś innym w otoczeniu. Szkoda, że dziewczyna ciągle zapomina, że to ja jestem tym bardziej doświadczonym w tym środowisku. Myślała, że nie domyśliłem się, że chce mnie złagodzić? Że chce mnie wysłać za most? To było za bardzo nieprzemyślane. Wręcz głupie. Byłem w stanie zabić dla niej wszystkich, a ona chciała zrobić mi coś takiego? Dlatego wtoczyłem swój plan- rozkochać ją albo chociaż spróbować namieszać jej w głowie na tyle, żeby się zaczęła zastanawiać nad tym czy aby na pewno chce mnie wyprowadzić za most. Mimo że była mutantem- była słaba. Psychicznie. Tylko ja mogłem ją uratować.
Moje kolejne rozpisywanie badań przerwał alarm, który rozległ się z głośników. Oznaczało to tylko jedno- atak zombie na rezydencję. Cholera jasna. Wybiegłem z pomieszczenia, dokładnie je zamykając i chowając w but jeden komplet klucza. Dobiegłem do magazynu, gdzie rozdałem zabójcom broń. Na końcu kolejki stała Gwen.
-Ty ze mną walczysz- warknął Joshua do swojej podopiecznej, biorąc jedną broń palną dla siebie, a dla niej komplet noży.
-Żebyś mnie zabił? Z wielką przyjemnością.- Uśmiechnęła się do niego, a mi puściła oczko, przechodząc na korytarz, gdzie wszyscy już czekali na nas.
Sam byłem uzbrojony w karabin i komplet noży. Wziąłem głęboki wdech.
-Wiem, że nigdy nie znaleźliśmy się w takiej sytuacji. Uwierzcie, dla mnie też jest to nowa sytuacja.- Black cicho prychnął pod nosem, co zignorowałem.- Nie mam nic motywacyjnego do powiedzenia. Uważajcie na siebie. Alex, idziesz ze mną.
Gwen spojrzała z wyraźnym lękiem na Alexandra i na mnie.
-Zabiję cię jak tylko on zginie.
-A jak nie zginie to mnie pocałujesz?
-Zastanowię się- prychnęła.
Doszliśmy do włazu, którym wydostaliśmy się na powierzchnię. Wychodziliśmy parami, tak jak się wcześniej dobraliśmy. Widziałem, że Gwen z Joshuą poszli od północnej strony budynku razem z Harper oraz Jamesem. Riley z Isą poszli od zachodu, więc ja z Alexem poszliśmy razem z nimi. Weszliśmy drabiną na ostatnie piętro. Przeczesaliśmy dokładnie całe piętro, a następnie specjalnym przejściem zeszliśmy na niższą kondygnację. Tam również nic się nie działo. Na drugim i pierwszym poziomie również był spokój. Najwidoczniej system zadziałał tak, jak przypuszczałem- szybko zablokował poruszanie się windy i otwieranie szybów od zewnątrz bez użycia kodu. Byłem z niego niesamowicie dumny. Kiedy wychyliłem głowę z szybu na parterze, przeraziłem się. Tuż przy samym otworze leżała Harper z zastygniętym uśmiechem. Zdusiłem krzyk w sobie i zamknąłem drzwiczki.
-Harper nie żyje.
Zdołałem powiedzieć, zanim poczułem jak głos odmawia posłuszeństwa.
~~~
enzo skarbie nie załamuj się
w skali od 1 do 10 gwen jest pusta w 99
nie lubię jej
a ja wjeżdżam z nowym rozdziałem tradycyjnie po prawie pół roku xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top