17
"Znam dwa powody, żeby nie mówić prawdy. Pierwszy jest taki, że kłamstwem można zdobyć to, czego się pragnie, a drugi, że kłamiąc- można oszczędzić komuś cierpienia."
J. Picoult "Bez mojej zgody"
~~~
-Chyba mózg ci pożarli- wtrącił się Enzo. Był wściekły.- Chcesz iść na patrol, kiedy ledwo co wróciłaś?- spytał trochę spokojniej.
Mogłam dostrzec jego pulsujące żyły. Był naprawdę wściekły.
-A co? Boisz się mnie stracić?- prychnęłam.- Enzo, skarbie- zaakcentowałam specjalnie.- Jestem już dużą dziewczynką. Umiem się bronić.
Wiedziałam, że robię niepotrzebny teatrzyk. Ale chciałam im pokazać, że umiem walczyć, że potrafię przeżyć i że mogę być jak oni. Nie chciałam już być "dziewczynką spod klosza", bo Enzo Wright bał się mnie stracić czy patrzeć jak cierpię. Nie przewidział tego, że jak straci Benjamina to będę cierpieć jeszcze bardziej niżby miałabym cierpieć z powodu odniesionych ran w czasie walki z zombie.
-Wcale nie!- pisnął, aż zadzwoniło mi w uszach.- Musimy porozmawiać. Już- warknął, wstając od stołu.
Podążyłam za nim do salonu. Oddychał ciężko, chodził w tą i z powrotem.
-O co ci chodzi?- spytał, patrząc prosto na mnie. Czułam, że jego oczy wywiercą we mnie dwie dziury.- Przychodzisz sobie nie wiadomo skąd, potem prawisz mi morały, ochraniasz Alexy'ego z całych sił, a teraz chcesz iść na patrol! Czy to Joshua cię zmusił do tego?- pytał, podchodząc coraz bliżej do mnie. -Jeśli tak, to możesz w tym momencie wyjść.
-A tobie o co chodzi?- warknęłam, kiedy uderzyłam plecami o ścianę, bo byliśmy zbyt blisko siebie.- Bijesz słabszych, tak? Bo co? Bo wiesz, że boi się uciec? Że boi się zostać sam? Dlaczego ci prawię morały? Ha, prawiłam ci je wcześniej. Ale miałeś je gdzieś. Od kiedy prowadzicie patrol? Miesiąc? Dwa? Nie wiedziałam co się dzieje w tym... w tej rodzinie. Co Black ma do tego? Nic, poza tym, że jest niby moim opiekunem- warknęłam.
-Po prostu się martwię, jasne?
-To się nie martw. Umiem się bronić, ale nie potrafiłeś tego nigdy dostrzec- warknęłam, patrząc prosto na niego. -Nie potrafiłeś niczego we mnie dostrzec. Może udałoby mi się obronić Benjamina...
-On nie żył, kiedy przyjechaliśmy- wtrącił.
-Ale wiem, że to się zaczęło wcześniej!- krzyknęłam, dając się ponieść emocji.
Byłam na niego wściekła o chłopaka. Gdyby mnie nie okłamywali, gdyby tylko mi pozwolili... Gdyby mnie nie oszukiwali.
-Nic nie wiesz!- odparował.- Też niczego nie dostrzegałaś! Ciągle tylko "umiem się bronić, mogę walczyć"! A to, że się o ciebie boimy, bo nie byłaś przeszkolona przez Josha i miałaś tylko jednego opiekuna to nie widziałaś! Nie wiedziałaś tego, że jak cię znalazłem to przysiągłem nigdy cię nie nabawić na szkodę! Chciałem, żebyś była bezpieczna! Nie waleczna!- krzyczał.
-Nikt tu nie jest bezpieczny! Roi się tutaj od zombie! Po drodze zabiłam kilka! Umiem walczyć, do kurwy!
-Nie idziesz na żaden patrol! Będziesz siedziała tutaj i koniec kropka! Do usranej śmierci!- krzyknął ostatni raz i westchnął.- Niczego nie rozumiesz, Gwen. I nie zrozumiesz, bo nie jesteś na to przygotowana- powiedział o wiele spokojniej.
-Jestem na to przygotowana. Na każdą prawdę, nawet najgorszą.
-Nie Gwen. Nie widzę tego w twoich oczach jeszcze- mruknął i spojrzał mi prosto w oczy.
Siedzieliśmy tylko we dwoje, słuchając szumu za oknem. Las dookoła naszej rezydencji płonął, a ludzie i zombie krzyczeli. Chcieli wejść do środka, ale Enzo zabronił. Siedzieliśmy wpatrzeni w siebie, jak zakochani nastolatkowie, którzy nie zwracają uwagi na resztę dookoła. Wszystko, co zostało zadbane przez Harper i resztę- niszczyło się. Enzo przysunął się do mnie, a kiedy chciał mnie dotknąć, usłyszeliśmy wystrzał, a mnie przeszył rwiący ból w klatce piersiowej.
-Co to znowu było?- warknęłam, oddychając ciężko i odsuwając się od ściany.- Znowu jakiś twój chory eksperyment?
-Słonko, jaki eksperyment? Myślisz, że mnie też to nie szokuje? Będziemy naprawdę blisko ze sobą, ale co...
-Nie będziemy ze sobą blisko! To mnie zabije!- zaczęłam spanikowana.
Grałam. Byłam przygotowana na każdą śmierć. Dosłownie. W tym świecie każdy kiedyś musi umrzeć.
-Teraz się boisz?- prychnął, wychodząc z salonu.
Głęboko odetchnęłam i ruszyłam za nim.
-Albo mnie puścisz na patrol, albo powiem reszcie- warknęłam, przechodząc koło niego, gdy siedział przy stole z resztą.
-Gwen idzie na patrol, ale Alex zostaje- powiedział szybko.
Bał się, że odkryję przed zabójcami prawdę. Że zobaczą, iż ich gwiazda Enzo Wright nie tylko niszczy zombie, a także biednego chłopca. Że po prostu poznają jego "ciemną stronę". W rękawie trzymałam jeszcze jednego asa- że to on rozpowszechnił wirusa i zabójcy w taki sposób stracili swoich najbliższych.
~~~
Joshua
~~~
-Nie Joshua, nie działajmy pod wpływem emocji, rozumiesz?- Sophia próbowała mnie uspokoić, kiedy opowiedziałem jej, co się działo.
O mojej "wizji", o telefonie Gwen. O moim małym niepokoju w sercu.
Musiałem ratować Collins. Wiedziałem, że to był zły pomysł, by dawać ją na tak szybką misję bez żadnego większego przemyślenia. To był wręcz idiotyczny plan. Nie wierzyłem w to, że uda jej się wyprowadzić Wrighta za most. Że uda jej się cokolwiek.
-Jest późno. Połóż się, odpocznij, okej?- Podeszła do mnie, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. -Widziałam w jej oczach, że jest silna. Da sobie radę z Wrightem- powiedziała, ciągle na mnie patrząc. -Jak i z każdym tam. Jeśli naprawdę wie, że wolni zabójcy ją wspierają, że tamte dzieciaki spółki są po jej stronie to da sobie radę, uwierz mi- mówiła.- To, że powiedziała ci, że dzieje się coś dziwnego, to nic nie znaczy. Tam się działy już dawno dziwne rzeczy.
-I ty mi mówisz, żebym nie działał pod wpływem emocji!?- krzyknąłem.- A jak przyszłaś do mnie, by ją zabić!?
-Josh, do kurwy nędzy!- krzyknęła, odchodząc ode mnie.
Josh. Joshem byłem tylko dla mojej siostry. Tylko i wyłącznie dla niej, dla reszty miałem być tylko i wyłącznie Joshuą.
-Joshua- poprawiłem ją, pełen złości.- Dobra, wiesz co? Nieważne- poddałem się.- Zapomnij. Trzecie piętro nadal wolne?
-I czekające na ciebie- westchnęła, wyglądając przez okno.- Jest silna. Fizycznie i psychicznie.
Nie odpowiedziałem. Wiedziałem, że Gwen jest silna. Ale czy potrafiła utrzymać ten duży ciężar jakim był sabotaż wśród grupy? Grupy osób, która znała ją na wylot? Nie znałem tej dziewczyny zbyt dobrze, ale zauważyłem kilka jej słabości- za szybko się przywiązywała. Wiem, że przywiązała się do mnie. Najbardziej przywiązała się do swojego chłoptasia- Benjamina, a także do Alexa. Wspomniała mi, że to właśnie z młodym, poza swoim chłopakiem, miała najlepszy kontakt i traktowała jak swojego młodszego brata, którego nie miała. Nie dziwię się- dziewiętnastolatka była bardzo opiekuńcza. I w duchu miałem nadzieję, że była tak samo dzielna, jak i głupiutka.
~~~
kochany Joshua, przestraszony Enzo, bad girl Gwen....
a ja still nie wiem, który byłby lepszy z Gwen XD
ale, ale, koniec książki już mam w zarysie i powiem wam, że końcówka was powali!!!
kovham
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top