Zaniepokojony

Loki P.O.V

Kiedy odezwała się w ten sposób do Susan, myślałem, że się przesłyszałem, jednak jej oburzona mina mówiła, że to stało się naprawdę. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Powinieneś ją krócej trzymać, Loki - warknęła - Może wtedy nauczyłaby się czegoś o szacunku!
- Racja, racja, Susan - westchnąłem, kiwajac głową. Miałem kogoś serdecznie dość, i wcale nie była to moja służąca.
- Ukarzesz ją? - zapytała, patrząc mi głęboko w oczy. Odwróciłem się w stronę okna.
- Tak, oczywiście, jeśli taka jest twoja wola - odparłem, siląc się na spokój. Jakby brakowało mi kłopotów, to jeszcze ta cała Susan się naprasza. Gdyby tylko nie była córką doradcy Odyna... Nie musiałbym jej dobrze traktować. W dodatku Lilianne myśli teraz, że się spotykamy. Jeszcze mi tego brakuje, żeby to rozgadała po całym dworze. Oczywiście, Susan byłoby to na rękę. Zastanawiam się, czy zaproszenie jej na ten bal nie było przypadkiem złym pomysłem, bo nie wiem, jak ja dam radę wytrzymać z nią całą noc. Była zbyt nachalna, irytująca, zbyt się wywyższała - uważała że jest lepsza nawet ode mnie, a tego znieść nie mogłem. W dodatku była pusta i głupia, a ja wolę osoby, z którymi da się porozmawiać na poziomie.
Kiedy tylko stwierdziłem, że mam dość jej i jej paplaniny, powiedziałem, że dobrze by było, gdybyśmy się już pożegnali. Chwilę protestowała, ale w końcu wyszła. Opadłem na łóżko, zmęczony jej obecnością. Leżałem tak może z pół godziny gdy zorientowałem się, że jest już wieczór, a Lilianne nadal nie ma. Ciekawe, gdzie się podziewa. Wziąłem do ręki książkę, którą czytała, gdy wszedłem. Nie wiedziałem, że lubi takie książki. Wygląda raczej na osobę, którą zadowalają tanie romansidła. Czekałem na nią, jednak szybko nastała noc, a ja zaczynałem się denerwować. Dlaczego jeszcze jej nie ma? Przeczesałem włosy ręką. Czy ja się martwię o służącą? Co ja robię?
Postanowiłem jak najszybciej naprawić swój błąd i po prostu zacząłem czytać książkę. Jednak nie udało mi się robić tego długo. Nagle poderwałam się z łóżka i wyszedłem z komnaty. Postanowiłem jej poszukać na własną rękę. Przeszukalem chyba cały dziedziniec, wszystko, co mogłem, kuchnie i inne pokoje zamkowe, jednak nigdzie jej nie było. Wtedy przypomniałem sobie o tej jej koleżance, w z którą ją kiedyś widziałem. Była służącą Hetala Shtarta, bogatego kupca i astronoma z zamiłowania. Wiedziałem, gdzie mieszka, w imieniu ojca często załatwiałem z nim jakieś interesy. Szybko udałem się więc pod jego komnatę i zapukałem. Otworzył mi zaspany, siwy mężczyzna o bystrym wzroku.
- Książę? Co tutaj robisz o tej porze, czy coś się stało? - zapytał uprzejmie, ziewając.
- Chciałbym porozmawiać z twoją służącą, jeśli można - powiedziałem wyniośle, nie dając po sobie poznać, jak denerwuje mnie cała ta sytuacja.
- Oczywiście, książę - powiedział mężczyzna, po czym wszedł do środka. Chwilę potem w drzwiach stanęła młoda dziewczyna.
- Jara, tak? Znacie się z Lilianne? - zapytałem jej, gdy tylko drzwi się za nią zamknęły.
- Tak, tak, dlaczego książę pyta? - zapytała uprzejmie.
- Nie widziałaś jej może? Nie mówiła ci, gdzie idzie? - zadałem jej kilka pytań na raz. Dziewczyna wyraźnie pobladła.
- Widziałyśmy się rano, potem wróciła do komnaty i już jej nie widziałam. Czy... Coś się jej stało? - zapytała, wyraźnie poruszona.
- Nie wiem tego. Nie wróciła do tej pory. Miejmy nadzieję, że szybko uda mi się ją znaleźć. Możesz już odejść - oznajmiłem, po czym dziewczyna skłoniła się lekko i weszła do środka. Nie miałem pojęcia, co robić, a ta bezsilność mnie dobijała. Wrociłem do komnaty.
Nie mogłem spać. Przez całą noc nie zmrużyłem oka, nie byłem w stanie. Oczekiwałem na jej powrót.

***********************************
Tadaaa! Jest rozdział :3 Nareszcie, co? Podoba się? :)
frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top