Zamyślona

Bez słowa weszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. W łazience stało wiele szamponów, płynów do kąpieli... Pachniały nieziemsko.
Kilka minut spędziłam na dobieraniu zapachów tak, aby dobrze je że sobą zgrać. Wybrałam połączenie bzu, lawendy i granatu.
Minęłam go w drzwiach. Zamknął się w łazience, a ja usiadłam na łóżku.
Schowałam twarz w dłoniach, jednak nie płakałam. Po prostu trwałam tak w bezruchu, zastanawiając się dlaczego? Dlaczego to musiało spotkać mnie?
Odpowiedź była prosta: pochodzenie.
Przeklęty losie, który sprawiasz, że jedni muszą służyć drugim! Który sprawiasz, że nie są sobie równi... Czy jest takie miejsce, gdzie nie ma tyłu cierpień i smutku? Gdzie to wszystko się kończy?
Jest jedno. Ale nie chcę tam trafiać.
Mialam spać na podłodze? To niedorzeczne, jak on może... Może. I doskonale o tym wie.
Może kiedyś przywyknę do tego wszystkiego, jednak na razie trudno mi się z tym pogodzić.
Kiedy usłyszałam otwierające się drzwi do łazienki, szybko wstałam z łóżka.
- Co robisz? - odezwał się Loki, spoglądając na mnie.
Ja także na niego spojrzałam. Stał przede mną z mokrymi włosami, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder.
Tylko w ręczniku. Musiałam przyznać, że... Wyglądał całkiem nieźle.
- Ja tylko... Siedziałam. Przepraszam - odrzekłam szybko, nie chcąc mu podpaść.
- Nie przepraszaj. Dziękuję za przygotowanie kąpieli - patrzył na mnie bez żadnych uczuć, każde słowo wymawiając tak, że przechodziły mnie ciarki.
Chwila, czy on mi właśnie podziękował?!
Zielonooki wolnym krokiem podszedł do szafy, po czym wyjął z niej kilka ubrań. Podał mi je. Zaczęłam oglądać, były to lekko wytarte sukienki, najpewniej używane już przez kogoś. Typowe sukienki, jakie nosiły służące. - Dziękuję, panie - ukłoniłam się w jego stronę. Nie odpowiedział.
Weszłam do łazienki i tam przebrałam się. Nie związałam włosów, mając na uwadze wcześniejszą prośbę Lokiego.
Kiedy wyszłam z łazienki, zastałam go leżącego na łóżku, już w ubraniach. Po prostu leżał i wpatrywał się w sufit. Z tej perspektywy wyglądał tak jakoś...smutno?

Loki P.O.V.

Kiedy wyszła z łazienki, przebrana w te stare łachmany, zdziwiłem się. Nadal wyglądała zadziwiająco dobrze. Musiałem przyznać, była dziewczyną o niezwykłej urodzie.
- Czy coś się stało? - zapytała, patrząc na mnie tymi swoimi ogromnymi, niebieskimi oczami.
- Nie - odwarknąłem, nawet sam nie wiem, czemu. Widziałem, jak dziewczyna kuli się w sobie - Katjo. Przynieś mi jakieś przekąski z kuchni - powiedziałem rozkazującym tonem. Zaśmiałem się, widząc jej wyraz twarzy, reakcję na to, że powiedziałem do niej Katja.
Właściwie, było to pierwsze imię jakie przyszło mi w tamtej chwili do głowy. Nie to, że nie podobało mi się jej prawdziwe imię, po prostu chciałem zaznaczyć, że to ja tutaj rządzę i mogę zrobić z nią cokolwiek zechcę. Na przykład, mogę zmienić jej imię.
Kiedy wyszła, poczułem, jak ogarnia mnie senność, po czym poddałem się jej bez walki.

***********************************
Rozdział chyba taki sobie, nie wiem, jak wy myślicie? Dla mnie średni, ale postaram się lepiej następnym razem. Przepraszam za kiepski rozdział ;_;
frikuskaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top