Annie (Oneshot na 1tys. wyświetleń)

Stuknął tysiąc wyświetleń więc jest i one shot! Bardzo, bardzo dziękuję! Zapraszam do lektury.

Ta zima miała przejść do historii jako najsroższa zima w Asgardzie, jednak wtedy zupełnie nikt się tym nie przejmował. Dzieci bawiły się i dokazywały w śniegu - w końcu na tę porę roku czekały cały rok.
Tylko jeden chłopiec wydawał się nią nie przejmować. Miał czarne włosy i szmaragdowe oczy, a przyodziany był w czarny, zimowy płaszcz. Siedział na ławce i poza książką, którą czytał, wydawał się nie zauważać absolutnie niczego. Nie zauważył też, jak mała grupka chłopców podobnych mu wiekiem otoczyła go. Dostrzegł ich dopiero, gdy jeden z nich zabrał mu książkę.
- Thor, oddawaj! - warknął chłopiec.
- Oddam, jak porzucasz się z nami śniegiem! - zaśmiał się niebieskooki blondyn, nazwany Thorem.
- Nie ma mowy - mruknął zielonooki.
- Nie to nie! Fandral, łap! - krzyknął Thor, po czym rzucił książkę do wysokiego, blondwłosego chłopaka. Zielonooki chłopiec wstał i podbiegł go Fandrala, aby odebrać mu książkę, jednak zanim zdążył to zrobić, książka powędrowała do kogoś innego, przelatując wysoko nad głową chłopca. Grupka zdawała się świetnie bawić, z wyjątkiem tego, któremu zabrano najwyraźniej cenny dla niego przedmiot. Dzieci rzucały książka między sobą i nie wyglądały, jakby zamierzały ją oddać.
Do chłopców podbiegła dziewczynka w ich wieku o brązowych oczach. Ubrana była tylko w spódniczkę, zwiewną bluzkę i zimowe buty. Nie miała płaszcza i wyraźnie drżała z zimna. Wiatr rozwiewał jej długie, kasztanowe włosy.
- Oddajcie mu to! - krzyknęła z wyrzutem na chłopaków, którzy nie zareagowali. - Słyszeliście?!
- Ale my się tylko bawimy - oznajmił Thor, posyłając dziewczynce najmilszy że swoich uśmiechów.
- On - dziewczyna wskazała na ofiarę kradzieży - nie wyglada, jakby się dobrze bawił.
- Lepiej się nie wtrącaj. Wracaj do domu bawić się lalkami - warknął rudy chłopak, który był teraz w posiadaniu przedmiotu całego zamieszania. Dziewczyna przytupnęła nogą, po czym podeszła do rudego i spoliczkowała go.
- Powiedziałam, że masz mu to oddać! - krzyknęła.
Wszyscy spojrzeli na nią, osłupiali. Thor kiwnał głową do rudego, po czym ten wręczył książkę dziewczynie. Chwilę później już ich nie było.
- Proszę - dziewczynka podeszła do zielonookiego, oddając mu książkę i posyłając promienny uśmiech - Jestem Annie - podała mu rękę.
- Dziękuję - chłopiec przyjął książkę, po czym uścisnął jej dłoń i dodał - Loki. A gdzie jest twój płaszcz?
- Zabrali mi - powiedziała, spuszczając głowę i grzebiąc nogą e śniegu. Loki spojrzał na nią z żalem. Widać nie tylko jemu dokuczano.
Szybko zdjął z siebie płaszcz i pomógł założyć go dziewczynie.
- A ty? - zapytała Annie z troską.
- O mnie się nie martw. Zimno nigdy mi zbytnio nie przeszkadzało - Loki wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej ciepło. - Dlaczego zabrali ci płaszcz?
- No bo... Oni mnie nie lubią - westchnęła smutno - Jestem zbyt nieśmiała i wolę czytać niż się z nimi bawić - Annie rozłożyła ręce w geście bezradności. - No cóż, taka jestem.
- Nie martw się. Ja cie przed nimi obronię - powiedział, śmiejąc się.
- Uważaj, teraz musisz dotrzymać słowa - po chwili Annie śmiała się wraz z nim. - Przejdźmy się. Co to za książka?
- Sztuki magiczne. Dostałem od mamy na urodziny - szeroko uśmiechnął się Loki, widząc w oczach Annie zainteresowanie.
- Sztuki magiczne? Ale super! Pozyczysz mi kiedyś? - zapytała, chwilę po tym, jak przekroczyli bramę ogrodu królewskiego.
- Jasne. Może nawet sam kiedyś cie czegoś nauczę - puścił jej oko, na co ta zarumieniła się. W tamtym momencie oboje poczuli to samo. Poczuli, że w końcu znaleźli kogoś, kto ich rozumie. Przyjaciela.

5 lat później

Z dała słychać było odgłosy głośnej imprezy, jednak tu, w Królewskich Ogrodach, nikomu one nie przeszkadzały. A już zwłasza nie Lokiemu i Annie.
Siedzieli na łące i jedli owoce azaru, którymi, na szczęście, mogli cieszyć się cały rok - drzewka azarowe wydawały owoce o każdej porze roku.
- W jakim wieku chciałbyś umrzeć? - zapytała nagle Annie, która miała skłonność do zadawania takich pytań. To właśnie Loki w niej lubił, nie bała się otwarcie wyrażać swoich poglądów, nie bała się rozmawiać na tematy niewygodne dla innych, takie jak śmierć, dobro czy zło.
- Ja? Nie myślałem nad tym - skłamał Loki - Ale gdybym miał wybrać, chyba na starość. Umarlbym wtedy jako wielki król, podziwiany i uwielbiany, otoczony tymi, których kocham, a podani zapamiętaliby mnie właśnie w taki sposób - jako mądrego i sprawiedliwego władcę... - rozmarzył się, po czym zapytał - A ty, Annie?
- Z jednej strony chciałabym dożyć później starości, ale z drugiej, chciałabym umrzeć młodo, aby tak mnie zapamiętano, jako radosną i pełną życia - wyruszyła ramionami.
- Nawet tak nie mów... Dozyjemy oboje później starości, u swego boku, jako najlepsi przyjaciele na zawsze. Będziesz moją główną doradczynią, obiecuje ci to - uśmiechnął się do niej, na co ona się zaśmiała.
- Uważaj, teraz musisz dotrzymać słowa! - powiedziała tak samo, jak przed laty.
Siedzieli tak jeszcze długo i rozmawiali, aż usłyszeli dzwony, ogłaszając nastanie północy. Powolnym krokiem ruszyli w stronę komnaty Annie - Loki miał w zwyczaju odprowadzać ją zawsze, gdy zrobi się ciemno.
- Spotykamy się jutro? - zapytała Annie, gdy wchodziła już do swojego pokoju.
- Jasne. Tam gdzie zwykle, przy jeziorze - wyszczerzył się do niej, po czym dodał - Dobranoc, Annie.
- Dobranoc, Loki - odwzjamniła uśmiech, po czym zamknęła za sobą drzwi. Loki wrócił do swojej komnaty, po czym położył się spać.
Rano obudził się bardzo późno, około dwunastej. Z przerażeniem zobaczył, że był umówiony z Annie pół godziny temu. Szybko ubrał się i wybiegł na korytarz. Wpadł na swojego brata, Thora, który szedł razem że swoim przyjacielem, Fandralem.
- Thor, nie widziałeś przypadkiem Annie? - zapytał go, na co ten zmarkotniał. Loki zauważył to.
- Loki, nie ja powinienem ci to powiedzieć ale... - zaczął jego brat niepewnie, co było do niego zupełnie niepodobne.
- Wykrztuś to wreszcie - warknął, zdenerwowany.
- Loki... Annie nie żyje. Utopiła się.
W tej chwili przez twarz Lokiego przebiegło wiele, wiele uczuć, takich jak niedowierzanie, złość, rozpacz czy poczucie winy. W tamtym momencie myślał tylko o jednym. Chciał do niej dołączyć.
Nie patrząc na nic, szybko wbiegł z powrotem do swojej komnaty i zalał się łzami. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cierpiał. Jedyne, co powstrzymywało go przed wyskoczeniem przez okno tego cholernego zamku była myśl, że Annie by tego nie chciała.
A przecież jej obiecał. Obiecał, że dozyją razem starości, że... Gdyby wstał wcześniej, nic takiego by się nie stało. To była wszystko jego wina.
Do dnia pogrzebu nikt nie był w stanie wyciągnąć go z pokoju, wychodził tylko, aby zabrać jedzenie z kuchni, choć i tak jadał dużo mniej niż zazwyczaj. Pogrzeb odbył się tydzień później. Loki zadbał, aby pożegnano ją z czcią godną królowej.
Od dnia śmierci Annie, noga Lokiego już więcej nie przekroczyła bramy Królewskiego Ogrodu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top