II


Jak się poznaliście?

Markus:

Piątek trzynastego.  Nie byłaś osobą wierzącą w przesądy, jednak ten dzień był dla ciebie wyjątkowo nie korzystny. Rano po przebudzeniu okazało się, że w twoim mieszkaniu brakuje prądu. Po dłuższym namyśle doszłaś do przyczyny tego niefortunnego zjawiska - zapomniałaś zapłacić rachunku za prąd. Nie miałaś możliwości zaparzenia kawy, również suszarka została wyłączona z użytku, nie wspominając o rozładowanym telefonie, któremu  ledwo wystarczyło baterii, aby cię wybudzić. Po przyjściu do firmy w której odbywałaś staż miałaś wrażenie, że dzisiaj ktoś rzucił na ciebie klątwę. Jak się okazało szefowi nie spodobał się sposób w jaki poprowadziłaś ostatnią sprawę (pracujesz w kancelarii adwokackiej w centrum Monachium), więc doszedł do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie zwolnienie. Z łzami w oczach wybiegłaś z budynku...czy ten dzień mógł stać się jeszcze gorszy?

Rozkojarzona wsiadłaś do samochodu i zaczęłaś rozmyślać nad wszystkim. Wyjechałaś z kraju nie oglądając się za siebie tylko dla możliwości spełniania się w wymarzonym zawodzie w tej prestiżowej kancelarii. Zaciągałaś długi u rodziny pomimo, że oni próbowali za wszelką cenę odciągnąć cię od tego pomysłu. Zostawiłaś w Polsce wszystko mieszkanie, studia doktoranckie, rodzinę i prawdopodobnie miłość swojego życia. Owszem pracowałaś po 10godzin dziennie, starałaś się poukładać wszystko, ale nie oszukujmy się, życie w stolicy Bawarii nie jest najtańsze, a dla stażystki opłata rachunków, czynszu i podstawowych potrzeb życiowych to nie lada wyczyn. Z twoich myśli wyrwało cię migające za tobą światło.

,,Kontrola policyjna...jeszcze tego mi dzisiaj brakowało"

Zjechałaś na bok, ułożyłaś ręce na kierownicy i spokojnie czekałaś na przybycie służb mundurowych. Po niecałej minucie ktoś zapukał w twoje okno. Spuściłaś szybę i przez myśl przeszło ci tylko jak musiałaś okropnie wyglądać. Zapewne makijaż żył już własnym życiem, włosy sterczały na wszystkie strony, a wyraz twarzy nie zachęcał do potencjalnej rozmowy. Jednak nie zniechęciło to młodego policjanta do rozpoczęcia wywiadu z tobą.

-Dzień dobry,posterunkowy Wagner i  aspirant Eisenbichler, czy wie Pani dlaczego Panią zatrzymaliśmy?

-Dzień dobry, hm do standardowej kontroli?

-Wagner notuj, zatrzymana nie jest świadoma popełnionego czynu, złamania prawa. Droga Pani przejechała Pani przez główne skrzyżowanie na czerwonym świetle. Wymusiła Pani pierwszeństwo i w dodatku przekroczyła prędkość w jakim świecie trzeba żyć, aby nie dostrzec tylu przewinień?

-Panie aspirancie ja mam na prawdę zły dzień. Piątki trzynastego mi nie sprzyjają, proszę zrozumieć.

-Zły dzień mówi Pani? Wie Pani kto mógł mieć zły dzień? Ten kierowca w czarny Fordzie po Pani lewej, który w ostatnim momencie się zatrzymał, aby Panią przepuścić. On mógł mieć zły dzień. Ba to mógł być nawet jego ostatni dzień. Nie wiem co się wydarzyło i nie interesuje mnie to w tym momencie. Otrzymuje Pani mandat 250 Euro i 7punktów karnych na dodatek proszę stawić się jutro na komendzie z tą karteczką. -Aby podkreślić powagę sytuacji aspirant zdjął swoje okulary przeciwsłoneczne, a jego brązowe tęczówki wyrażały troskę i złość, które dopełniały cały wyraz twarzy. Podał ci karteczkę i na zakończenie dodał:

-A teraz proszę wracać, uważać na siebie i my widzimy się jutro. Na pocieszenie dodam, że będzie czternasty i wypada w sobotę, więc pech się dla Pani powinien skończyć.- Mężczyzna uśmiechnął się i odszedł. Uderzyłaś pięściami w kierownicę po czym na cały głos wykrzyczałaś:

-Nienawidzę tego miasta.

Johann:

Była połowa lipca, pogoda dopisywała jak mało kiedy. Słoneczko świeciło i ogrzewało każdą część twojego ciała, z nad morza powiewał chłodny wiatr,a na niebie widniało kilka chmurek. Byłaś w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. Wraz z najlepszą przyjaciółką dojeżdżałaś właśnie pociągiem do małego miasteczka Bodo, aby dalej wybrać się w rejs przez bramę jakże pięknych Lofotów. Nigdy nie sądziłaś, że twoje marzenie o wizycie w tym miejscu może naprawdę się spełnić.

Po dotarciu na miejsce od razu postanowiłyście odnaleźć miejsce waszego noclegu. Nie było to, aż tak trudne gdyż hotel znajdował się kilka metrów od portu,a na dodatek charakteryzowała go typowa skandynawska architektura. Po otrzymaniu w recepcji kluczy, zostawiłyście bagaże w pokoju i postanowiłyście się nacieszyć widokiem archipelagu. Po drodze zagadałaś się z przyjaciółką i nawet nie zauważyłaś jak wpadłaś na młodego chłopaka fotografującego krajobraz. Na jego nieszczęście aparat wypadł mu z rąk i poleciał metr dalej, on sam potknął się i upadł na prawe kolano.

-Przepraszam ja naprawdę nie chciałam! -Podałaś chłopakowi rękę, ale ją odtrącił, więc szybkim krokiem udałaś się w stronę aparatu. Podniosłaś go z ziemi i zauważyłaś potłuczony obiektyw. Podałaś sprzęt twojej ,,ofierze".

-Ja ci zapłacę za tą szkodę i zrobię wszystko, abyś nie stracił swoich zapewne cennych zdjęć,

Chłopak przeszył cię swoim gniewnym wzrokiem i chłodno odrzekł:

-Jedyne co możesz dla mnie zrobić i na co nalegam to unikaj mnie proszę. Nie znam cię, ale z ręką na sercu nawet nie chcę poznawać. I tak na przyszłość zwracaj większą uwagę na otaczający cię świat bo jeśli - w tym momencie spojrzał na aparat zawieszony na twojej szyi- jesteś takim fotografem jak uważnym człowiekiem, to kariery ci nie wróżę żadnej.

Chłopak odszedł szybkim krokiem, a ciebie zamurowało. Jednak z całego transu wyrwała cię twoja przyjaciółka.

-Woow co to było?

-Ja...ja nie wiem. Na prawdę nie chciałam mu zrobić krzywdy.

-Oj tam gadasz. Jesteśmy tu niecałe dwie godziny,a ty już wyrywasz przystojnych turystów.

-Przystojnych? Chyba złych do szpiku kości. Miałam na prawdę szczere intencje i chciałam mu odkupić obiektyw.

-Jak zwykle za bardzo przeżywasz. A teraz chodź musimy dojść końca wybrzeża przed zachodem słońca, chciałaś porobić zdjęcia.

Po całym dniu spędzonym na zewnątrz wróciłyście do hotelu. Kiedy twoja towarzyszka postanowiła pójść do łazienki i się ogarnąć przed snem ty włączyłaś social media i od razu na Instagramie wyszukałaś lokalizacji Bodo. Lubiłaś w ten sposób przeglądać zdjęcia, a zarazem inspirować się dziełami innych fotografów. Ku twojemu zaskoczeniu musiałaś stwierdzić, że trzecie zdjęcie przedstawia twoją sylwetką od tyłu robiącą zdjęcie twojej przyjaciółce na tle bramy Lofotów. Całość dopełniało zachodzące słońce. Zdenerwowana postanowiłaś napisać do osoby publikującej fotografię, gdyż w pewien sposób wykorzystał twój wizerunek bez uzyskania uprzedniej zgody.  Dodałaś pod zdjęciem komentarz, który odpowiednio nakreślił twoje zdanie i po upływie nie całych trzech minut otrzymałaś odpowiedz w postaci wiadomości prywatnej.

..Po dzisiejszej sytuacji myślę, że jesteś mi to winna"

Weszłaś w profil fotografa, który okazał się twoją nieszczęsną ofiarą. Zdenerwowana zawołałaś przyjaciółkę.

-Skoro on chciał wojny to my mu ją wypowiemy, a ty mi w tym pomożesz.

Karl:

Nowy semestr dopiero się zaczął,a  ty już miałaś dosyć. Siedziałaś na najnudniejszych wykładach z przedmiotu ,,Wykorzystywanie zasobów naturalnych w produkcji energii w regionie" i zastanawiałaś się dlaczego wasz profesor nadal nauczał. Miał co najmniej  75lat i równie dobrze mógłby teraz siedzieć w ogródku, hodować pomidory w szklarni, a nie zastanawiać się gdzie wykorzystać energię wiatrową, a gdzie słoneczna. Studiujesz na kierunku Technologia i Energetyka Środowiskowa na Uniwersytecie w Kempten. Studia inżynierskie zakończyłaś z wyróżnieniem w Polsce jednak magisterka przypadła na Niemcy. Jednym z argumentów poza faktem, iż mają jedne z najlepszych uczelni była prawda oczywista, ze technologie związane z energią odnawialną, które ciebie bardzo interesowały były u naszych zachodnich sąsiadów powszechnie wykorzystywane. Podobał ci się fakt, że z miejscowości miałaś bardzo blisko do jeziora Bodeńskiego, które otoczone majestatycznymi Alpami zawsze dawało ci do zrozumienia, że to tu jest twoje miejsce. I twój wybór odnośnie przeprowadzki był słuszny. Co jednak nie zmieniło faktu, że czas na uczelni niemiłosiernie ci się dłużył. Przerywnikiem było jednak wejście ,,jedynego, fantastycznego, niepowtarzalnego" Karla Geigera w własnej osobie do auli. Nie miałaś chłopakowi nic do zarzucenia, chociaż irytowało cię jak pobłażliwie traktowali go prowadzący tylko z tytułu bycia sportowcem.

- Przepraszam Panie Profesorze Meyer za spóźnienie, jednak trening dzisiaj się trochę przeciągnął, a przy zjeździe z autostrady był korek.

-Karl oczywiście nie ma problemu, bardzo cieszymy się z twojej obecności. Zajmij proszę wolne miejsce. Właśnie prowadzę wykład na temat dlaczego warto w naszej okolicy korzystać z zasobów wodnych w produkcji energii elektrycznej.

Mężczyźni uśmiechnęli się do ciebie po czym twój ,,współtowarzysz w niedoli" udał się schodami na samą górę auli do tzw. swojej ekipy zajęciowej.  Coś cię jednak tknęło i odwróciłaś się za nim. Musiałaś stwierdzić, że chłopak okrążył aulę górą, aby zająć miejsce obok ciebie.

-Cześć (twoje imię) - chłopak uśmiechnął się i zaczął wyciągać laptopa.

-Hej.-odwróciłaś się i musiałaś z przykrością stwierdzić, że w tym wykładzie można się bez większego trudu pogubić. - Karl gdybyś potrzebował notatek z dzisiaj to mogę ci udostępnić, nie żeby coś, ale myślę, że bez wstępu do tego przedmiotu nie ogarniesz reszty.

Chłopak uśmiechnął się szczerze i zaczął kiwać głową. Ty sama zaczęłaś się zastanawiać dlaczego postanowiłaś być dla niego taka miła, ale chyba odezwało się w tobie współczucie. Siedział sam, trochę zgubiony bez swoich znajomych, a w sumie nigdy nic złego ci nie zrobił.

-Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony. Jeśli planujesz wyjechać na weekend z miasta to zrób to już jutro po zajęciach to co się dzieje na ulicach w związku z festiwalem to jest jakiś dramat, ja nie wiem co ci lu....

-Panie Geiger, ponowię to, bardzo cieszymy się, ze Pan do nas dotarł. Jednak pomimo wszelkich ,,przywilejów" jakie Panu przysługują przypominam, ze to wciąż uniwersytet i obowiązują tu pewne zasady. Przez ostatnie 45 lat byłem święcie przekonany, że to ja tutaj wykładam, ale skoro Pan i Pana koleżanka tak bardzo lubią się wypowiadać to proponuję, aby Państwo na następne zajęcia przygotowali wspólnie projekt na temat wykorzystania energii odnawialnej w Konstancji nad Jeziorem Bodeńskim. Oczywiście zapraszam do przedstawienia go nam wszystkim.

Załamana spojrzałaś na twojego partnera projektowego i musiałaś stwierdzić, że on też nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji.

Michael:

Byłaś najszczęśliwszą osobą na świecie. Początek kwietnia, ludzie siedzieli na uczelniach, w pracy, a ty właśnie znajdowałaś się na lotnisku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i czekałaś na swój lot do Tajlandii. Następne dwa tygodnie miałaś spędzić na rajskim Bali. Jak do tego doszło? Od trzech lat regularnie dodawałaś zdjęcia i posty na Instagrama. Nie żeby było to coś szczególnego, jednak z czasem zaczęło przybywać ci ,,fanów" oraz partnerów do współpracy. Początkowo traktowałaś to jako zabawę, jednak teraz zauważyłaś, że traktujesz platformę i bloga jako sporą część swojego życia. Nie ukrywałaś tego, że dodawanie postów sprawia ci przyjemność, a chwilowa sława...no cóż jest czymś czym lubisz się chwalić i troszkę afiszować. Na początku lutego odezwał się do ciebie jeden z tajlandzkich hoteli oferując 60% zniżkę na loty oraz noclegi dla ciebie i osoby towarzyszącej w zamian za małą promocję. A jako, ze twoja kariera dopiero nabiera poważnego tempa postanowiłaś skorzystać z okazji. Wraz z swoim najlepszym przyjacielem udałaś się w podróż. Z Warszawy do Abu Zabi, a później liniami Emirates dalej.

Jednak cna przesiadkę miałaś kilka godzin, oczywiście nie znając okolic spędziłaś je na lotnisku, jednak postanowiłaś nie zostawić tego bez komentarza. Twój przyjaciel Maciej był twoim prywatnym fotografem i robił ci milion zdjęć w wszelkich możliwych miejscach oraz pozach. Twojej uwadze nie uszedł jednak gardzący wzrok pewnego blondyna, który przez większą część czasu cię obserwował i gdy tylko wasze spojrzenia się spotkały przewracał oczami zaczynając się śmiać pod nosem. Z jednej strony było ci głupio, ale z drugiej wiedziałaś, ze jest to twoja praca.

Po mniej więcej trzech godzinach mogłaś już spokojnie wejść na pokład samolotu. Niestety musiałaś się z przykrością stwierdzić, że zaszło jakieś nieporozumienie bo następnych dziewięciu godzin nie spędzisz w towarzystwie Macieja. Wasze miejsca były od siebie oddalone. Nie chcąc robić afery zajęłaś swoje miejsce i wyjęłaś telefon. Najpierw zdjęcia z okna, a później vlogi.

,,Moi kochani właśnie wsiadłam na pokład Emirates, następne kilka godzin spędzę w powietrzu, ale chciałabym wam wszystko poopo..."

-O Boże.

Słysząc te słowo odwróciłaś się, aby spojrzeć na twojego towarzysza w podróży. Jak się okazało był nim ten sam blondyn który się z ciebie wcześniej naśmiewał. Zmrużyłaś oczy, zmiażdżyłaś go wzrokiem i starając się nie przejmować jego obecnością kontynuowałaś.  Chłopak postanowił jednak naśladować ciebie i również zaczął nagrywać coś w rodzaju prześmiewczych blogów. Nie wytrzymałaś i w końcu wypaliłaś:

-Z czym ty masz problem? Powiedz mi o co ci chodzi?

-Mi? - chłopak uśmiechnął się zadziornie. - Przecież ja się tylko kontaktuje z moimi fanami.

-Jasne. A kim ty niby jesteś co? Pff a co ja się będę wysilać. Śmiejesz się ze mnie bo zazdrościsz, sam nic nie osiągnąłeś a innych hejtujesz.

-Ja hejtuje? No popatrzcie Pani sędzia orzekła o mojej winie. Wiesz co mnie bawi w dzisiejszym świecie? Te wszystkie pseudo gwiazdeczki. Żadnych sukcesów na koncie poza kupnem dwudziestu par nowych butów, ale wielkie celebrytki. Nie ważne ile masz obserwujących, w dzisiejszych czasach liczy się przecież tylko to co optyczne, drogie i niedostępne dla 80% społeczeństwa. Myślisz, że kogoś interesuje to co dzisiaj zjadłaś na obiad czy jakimi liniami latasz? Może zacznij wypowiadać się na bardziej istotne tematy i pochwal się realnymi osiągnięciami.

-Słucham? A co ty niby zrobiłeś? Jaki ty masz sukces na koncie?

-Jeśli cie to tak interesuje nazywam się Michael, jestem skoczkiem narciarskim, reprezentantem Austrii i zdobywcą kilku medali.

-Tak tak oczywiście. I to na pewno czyni cię bardziej wartościowym niż każdego innego kto stara się coś z sobą reprezentować. Moim zdaniem jesteś nadętą gwiazdką, która nie ma szacunku do innych. Ale nie będę się dalej męczyć. Dobrej podróży.

Założyłaś słuchawki i postanowiłaś nie przejmować się chłopakiem. Do końca podróży nie odezwaliście się do siebie ani słowem. Nikt nigdy nie wyprowadził cię aż tak z równowagi. w drodze do hotelu opowiedziałaś o wszystkim Maciejowi, chłopak trochę poprawił ci humor i starał się naprowadzić an dobre myśli. Po przekroczeniu progu waszego pięknego pokoju od razu udałaś się do łazienki.

-Maciej kochanie proszę podaj mi kosmetyczkę z walizki i piżamę.

- Jasne już idę.

Po kilku minutach chłopak przyszedł do ciebie i oparł się o framugę drzwi.

-Słońce chyba mamy problem.

-Jaki znowu? I gdzie moje rzeczy?

-Wiesz gdybym cię nie znał to stwierdziłbym, że coś przede mną ukrywasz.

Popatrzyłaś na niego pytającym wzrokiem, a on rzucił w ciebie kawałkiem materiału. Jak po chwili dostrzegłaś były to męskie bokserki.

-Co to za żarty?

-Wygląda na to, że pomyliłaś walizkę z jakimś kolesiem o imieniu Michael...

Poczułaś jak dreszcze przechodzą ci po plecach. Te wakacje zamieniają się w koszmar.

Stefan:

-Zanieś te piwa do stołu siódmego. A później wróć tu po precle i białą kiełbasę.

To był twój piąty dzień pracy na Oktoberfescie. Już miałaś dosyć, a do końca zostało jeszcze dobre jedenaście dni. Jednak była to jedyna możliwość,a by dorobić sobie przed nadchodzącym rokiem akademickim. Nienawidziłaś tej pracy i codziennie na nowo zastanawiałaś się jak ludzie mogą tak ulegać wpływowi alkoholu. Od dziecka chciałaś uczestniczyć w bawarskim święcie piwa, jednak gdyby ktoś ci powiedział, że będzie to wyglądać w ten sposób, iż będziesz codziennie po trzynaście godzin na nogach, pomiędzy pijanymi Niemcami, klejącymi się do ciebie, że będziesz roznosiła litrowe kufle piwa i biegała w ta i z powrotem bez chwili wytchnienia podziękowałabyś. Twojego humoru nawet nie polepszył fakt, że miałaś okazję nosić tradycyjny strój ludowy, który tak bardzo ci się podobał.

Po tych kilku dniach pracy noszenie piwa przychodziło ci z coraz większą łatwością chociaż nadal musiałaś ,,tańczyć" wokół stołów i starać się omijać niepanujących nad swoimi ruchami gości.Po tym jak doniosłaś całe zamówienie twoje szefowa Margareta miała dla ciebie specjalne wyzwanie.

-Kochana stolik numer siedem jest zarezerwowany dla specjalnych gości, prosiłabym cię abyś założyła swój najpiękniejszy uśmiech i poszła ich obsłużyć. To nasi stali klienci i nie będę ukrywać, że pozostawiają w naszym namiocie spore sumy gotówki, dlatego popraw się w lusterku i do pracy.

Zastanawiałaś się kim są owi specjalni goście, ale wedle polecenia postanowiłaś pójść na moment do toalety poprawić swoje warkocze, napić się wody i zabrać się do pracy. Podchodząc do stolika zauważyłaś grupę rozbawionych mężczyzn. I serio to mieli być ci wyjątkowi klienci? Wyglądali raczej bardzo normalnie koszula w kratę, skórzane spodenki, wysokie skarpety...to mógł być ,,bardzo" zabawny wieczór.

-Dzień dobry, jestem (twoje imię) i dzisiaj będę Państwa obsługiwać stąd też pytanie czy mogę przyjąć zamówienie?

Jeden z mężczyzn, a dokładniej brunet o przeuroczym uśmiech wyminął swoich kolegów, podszedł do ciebie i zaczął:

-Miło mi ja jestem Stefan i dzisiaj raz z przyjaciółmi chcemy trochę poświętoać, generalnie wszelkie zamówienia będę składał osobiście jednak, gdyby któryś z tych wariatów postanowił cię ,,zaczarować" i o coś poprosił to dopisz to na mój rachunek. Ja jestem z Margaret umówiony, że wystawi mi fakturę i zrobię jej przelew.

-Dobrze Panie Stefanie, to co mogę podać?

-Nie nie, bez Panie, zwyczajnie Stefan, na początek poproszę dla każdego po piwie, albo lepiej dwóch.

Poszłaś do baru po zamówienie i tak zaczął się maraton. Goście nie byli aż tak męczący jak zazwyczaj jednak nikt cię nie uprzedził, że chłopacy lubią bardzo długo imprezować i generalnie obsługiwałaś ich ponad piętnaście godzin. Bywały momenty zabawne w których np. postanowili z tobą zatańczyć, albo kazali ci wybierać który z nich jest najprzystojniejszy. Nie zmieniało to niestety faktu, że byłaś zmęczona. Około piątej Stefan zamówił ostatnią porcję piwa dla wszystkich, nie ukrywałaś swojego szczęścia, starałaś się zrealizować zamówienie jak najszybciej, aby zwyczajnie się ich pozbyć, posprzątać i móc na chwilę położyć się do łóżka przed następną zmianą. Na twoje nieszczęście organizator tego wyjścia zaczął opowiadać jakąś ,,prze ciekawą" historię i żywo gestykulować. Poczułaś tylko zimne piwo na swojej sukience, włosach, i twarzy, a do uszu doszedł dźwięk tłuczonego szkła. Wszyscy ucichli i spojrzeli na ciebie, a zza baru przybiegła Margarete.

-Co ty robisz? Nawet piwa donieść nie potrafisz! Nie powinnam ci dawać tak odpowiedzialnego zadania, mogłam przewidzieć, że nie dasz rady...Panie Kraft bardzo przepraszam. Sądziłam, ze moja pracownica wykaże się większą kompetencją. Oczywiście wszystko jest na koszt firmy i...

-Margarete spokojnie nic się nie stało. Trochę przesadziliśmy z chłopakami. Dolicz mi do rachunku pobite kufle i te piwo. I proszę daj twojej pracownicy chociaż jeden dzień wolnego. Ty jesteś ambitna i czasami przesadzasz, ale ta dziewczyna, już jest kłębkiem nerwów. Jeszcze trochę i postawią cię przed Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze za pogwałcenie praw człowieka...

Zbierałaś szkło z podłogi i mimowolnie przysłuchiwałaś się rozmowie. Było ci miło, ze w końcu ktoś się chociaż trochę o ciebie martwił. Po wypowiedzi Stefana usłyszałaś nieco udawany śmiech, chwilę później chłopak schylił się i pomógł ci w sprzątaniu. Nie był to jednak najlepszy pomysł, gdyż był pod wpływem alkoholu co w ostateczności skutkowało tym, że się pokaleczył. Popatrzył na ciebie, a z ręki pociekł mu strumień krwi. Szybko pobiegłaś po apteczkę.

Stephan:

Minęły trzy miesiące odkąd ostatni raz oddawałaś krew więc jako honorowa dawczyni znowu siedziałaś w gabinecie. Ludzie często mówili, że cię podziwiają i szanują za to, jednak dla ciebie nie był to czyn wyjątkowy. Zwykły proces któremu powinien się każdy poddać. Rozsiadłaś się wygodnie w fotelu, a pielęgniarka Larissa podeszłą do ciebie z igłą i woreczkiem. Doskonale wiedziałaś co cię czeka, dlatego też nie czułaś jakiegoś niepokoju. Kobieta standardowo zaczęła cię zagadywać.

-Moja droga jak to dobrze cię znów widzieć. Nawet nie wiesz jak cenimy takich dawców, którzy regularnie przychodzą. Czekolady i sok już na ciebie czekają, a tym czasem rozsiądź się wygodnie i rozluźnij.

-Larissa jak już skończysz podłączanie naszego słoneczka to przyjmij proszę  członków kadry narciarskiej. Przyszli na badania kontrolne, a wiesz jak to z nimi jest, trochę jak z dziećmi, trzeba ich ogarnąć. - Siostra przełożona wyszła, a twoja pielęgniarka zwróciła się do ciebie.

-Ma rację, niby dorośli ludzie, ale zabawa jak z dziećmi. Nie mów nikomu, ale bardziej nierozgarniętych chłopaków to ja dawno nie widziałam. Ostatnio jeden mi nawet zemdlała na widok igły. No ale dobrze kochana siedź, ja będę cię doglądać. A tymczasem idę po pierwszą ofiarę.

Kobieta uśmiechnęła się do ciebie i podeszła do drzwi gabinetowych. Ty zamknęłaś oczy i starałaś się nie myśleć o tym, ze jesteś podłączona do woreczka. Po chwili do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna z szerokim uśmiechem, a jeszcze szerszym wąsem. Wydawał się bardzo sympatyczny. Pielęgniarka zmierzyła mu ciśnienie, zważyła, pobrała krew, przeprowadziła rozmowę kontrolną i kazała przejść do drugiego gabinetu na dalsze badania.  W czasie w którym siedziałaś przeszło kilkoro sportowców.

-O Constantin i Stephan chodźcie chłopcy jesteście ostatni.

Do pokoju weszło dwóch mężczyzn z czego jeden musiał być dość młody zważając na jego rysy twarzy,a  drugi miał bardzo pozytywną aurę, jednak wydawał się równie zestresowany. Larissa wskazała na pierwszego z nich:

-Constantin od ciebie zaczynamy, a ty Stephan usiądź obok naszej kochanej (twoje imię) i się tak nie stresuj.

Chłopak poczłapał w twoim kierunku i zajął miejsce na stołku obok ciebie. Widziałaś jak mu się ręce trzęsą. Był wyraźnie bardzo zestresowany.

-Stephan proszę poszukaj wyników z ostatniego razu i podwiń rękawy koszuli, zaczniemy od pobierania krwi.

Sportowiec nerwowo się uśmiechnął i podwinął rękawy. Zaczął w przeszukiwać kieszenie, przy jego nerwowych ruchach przypadkowo zahaczył za rurkę do której byłaś podłączona i ją wyrwał. Krew zaczęła rozlewać się po gabinecie, a ta która miała płynąć z twojej ręki zaczęła tryskać na ściany i Stephana. Nie wiedziałaś kto w tym momencie jest bardziej zestresowany, jedno jednak było pewne zaczęło ci się robić słabo, powieki same opadały, a jedyne co usłyszałaś przed tym niefortunnym omdleniem był głos sportowca:

-Ja nie chciałem...

Po przebudzeniu poczułaś jak ci się zimno robi, przypomniała ci się cała sytuacja. Otworzyłaś powoli oczy, ale widok cię nieco zdziwił. To nie był gabinet w którym zemdlałaś, to nie było twoje mieszkanie, ani twoja sofa, ani twój koc. Jednak nim doszłaś do konkretnych wniosków usłyszałaś obok głos swojego oprawcy.

-O obudziłaś się jak dobrze! Ja przepraszam, naprawdę nie chciałam cię doprowadzić do tego stanu, ani wylać twojej cennej krwi. Obiecałem Larissie, że sam zacznę oddawać krew w ramach rekompensaty, ale trener nie wyraził zgody.

Chłopak usiadł obok ciebie i nieśmiało się uśmiechnął. Dopiero teraz zauważyłaś na jego białej koszulce czerwone plamy. To musiała byc twoja krew.

-Chyba ci poplamiłam koszulkę. I czemu tutaj jestem?

-Larissa nie wiedziała gdzie mieszkasz, a odblokować telefonu nie mogliśmy bo masz go zabezpieczonego jakbyś co najmniej w FBI pracowała. Dlatego zaproponowałem, ze jako, ze zawiniłem to się tobą zaopiekuje.

-Ja bym jednak wolała do domu wrócić.

-Jasne, ale najpierw zjemy pizze,a później idziemy na deser i dopiero jak wrócisz do pełni sił, a ja będę miał sto procent pewności, że nic ci się nie stanie i nie będę miał twojego istnienia na sumieniu odwiozę cię do domu.

Zamknęłaś oczy, a jedyne o czym w tej chwili mogłaś pomyśleć to, że  z tym chłopakiem nudzić się nie będziesz.

Gregor:

Jeszcze nigdy nie wybiegłaś w tak ekspresowym tempie z budynku w którym znajdowała się twoja firma. Dzwoniła twoja najlepsza przyjaciółka,a  informacje jakie ci przekazało poniekąd wstrząsnęły twoim życiem.  Bez większego zastanowienia wsiadłaś w pierwszy samochód jaki stał pod budynkiem z nadzieją, że jest to taksówka. Nim kierowca zdążył cokolwiek powiedzieć ty już zaczęłaś:

-Maria-Theresien Strasse i proszę szybko, to bardzo pilna sprawa.

Włączyłaś telefon, aby napisać coś kierowniczce swojej firmie, jednak odłożyłaś go, gdy się zorientowałaś, że kierowca nie rusza.

-Przepraszam czy mógłby Pan wyjechać, czy potrzebne zaproszenie?

Kierowca zmierzył cię wzrokiem w lusterku i odwrócił się w przeciwnym kierunku. Dopiero teraz zauważyłaś przystojnego bruneta siedzącego na siedzeniu obok ciebie. Lustrował cię pytającym wzrokiem.

-Ale o co chodzi? Co Pan tu robi? Ta taksówka jest zajęta.

-Przepraszam, ale wsiadła Pani w mój prywatny samochód i nawet się nie przywitała, ani nie wytłumaczyła zaistniałej sytuacji. Wystawia Pani moją cierpliwość na próbę.

Nie byłaś zadowolona tego jak traktują cię w tym samochodzie, bo panowie najwyraźniej nie wiedzą, że mają do czynienia z nadzieją austriackiego dziennikarstwa, redaktorką najlepiej prosperującego tygodnika w Innsbrucku. Dlatego nie zostało ci nic innego jak się wytłumaczyć.

-Dobrze, przepraszam ma Pan rację, nie wiem gdzie się podziało moje wychowanie. zazwyczaj nie jestem taka roztrzepana, ale dzisiejsza sytuacja jest wyjątkowa. Otóż dostałam właśnie wiadomość, że mój ukochany narzeczony spotyka się na randce w kawiarni w centrum z jakąś lafiryndą i mnie zwyczajnie zdradza. Mam jedyną okazję przyłapać go na gorącym uczynku i zakończyć tą całą szopkę. Jednak uda mi się to jedynie wtedy, kiedy dojadę tam najszybciej.

Brunet widocznie rozbawiony spojrzał na kierowcę i machnął ręką.

-Jedz Sven, ja chcę to zobaczyć.

Po niecałych dwunastu minutach dotarliście na miejsce. Szybko wyskoczyłaś z samochodu i pobiegłaś w stronę kawiarni. Na twoje szczęście ,,parka" wychodziła już. Podbiegłaś do twojego ukochanego i wtedy zaczęło się przedstawienie.

-TY KRETYNIE! JA MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ! JAK MOGŁEŚ! MYŚLAŁAM, ŻE MASZ SZCZERE INTENCJE A TY CO? IDIOTA JAKICH MAŁO! ZATRUDNIJMY SPRZĄTACZKĘ MÓWIŁEŚ MHM. CHYBA TYLKO ŻEBY MNIE Z ŻYCIA WYSPRZĄTAŁA. UFAŁAM CI! ZGODZIŁAM SIĘ WYJŚĆ ZA CIEBIE, A TERAZ WEŹ TEN PIERŚCIONEK I WYNOŚ SIĘ Z MOJEGO ŻYCIA I PROSZĘ NIE PRÓBUJ NIGDY SIĘ ZE MNĄ KONTAKTOWAĆ.

Nie interesowało cię to, że ludzie się temu przyglądali. Byłaś bezsilna. Zdjęłaś pierścionek i rzuciłaś nim w swojego już byłego narzeczonego, po czym się zwyczajnie rozpłakałaś i podbiegłaś do samochodu, którym przyjechałaś. Ledwo mówiąc spojrzałaś na swojego ,,gospodarza:"

-Czy mógłby Pan przyświadczyć mi jeszcze jedną przysługę i podwieźć mnie do domu?

-Oczywiście, ale najpierw postaram się Pani poprawić humor.

Nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć facet dał znak i kierowca ruszył w głąb miasta.

Constantin:

Byłaś w drodze do domu swojej kuzynki. Razem miałyście zrobić sobie babski wieczór. Był to twój ostatni dzień w Oberaudorf. Były to twoje pierwsze wakacje po egzaminie dojrzałości, a jako że miałaś wspaniałe wyniki, twoja kuzynka postanowiła w ramach nagrody zaprosić cię na dwa tygodnie do siebie, aby razem poświętować. Musisz przyznać, że całe ostatnie dwa tygodnie to była jedna wielka impreza. Nie pamiętasz nawet do końca jaki jest dzień tygodnia. Dlatego dla odmiany postanowiłyście dzisiaj na spokojnie razem porobić sobie paznokcie, maseczki i obejrzeć jakiś film. Trochę odpoczynku nikomu nie zaszkodziło.

Popołudniu postanowiłaś po raz ostatni wybrać się na spacer po mieście. Była to naprawdę niewielka miejscowość, ale miała swój urok. Niewielki kościółek, w tle Alpy, pierwszy raz doświadczyłaś wrażenia jakby czas się zatrzymał, a ty odkryłaś najpiękniejsze miejsce na ziemi. Ostatnie dni spędziłaś w różnych klubach w stolicy tego Landu (Monachium) jednak metropolia nie zrobiła na tobie takiego wrażenia jak to miejsce. Drogę do domu znałaś niemalże na pamięć dlatego spokojnie zaczęłaś odpisywać swojej kuzynce na ostatnia wiadomość. W pewnym momencie poczułaś jednak jakiś ciężar wpadający na ciebie i przewróciłaś się na ziemię. Telefon wypadł ci na kilka metrów dalej. Nim zdobyłaś orientacje w całej sytuacji, poczułaś jak ktoś pomaga ci stanąć na równe nogi.

-Przepraszam, prędkość na tej hulajnodze była troszkę za duża i nie zdążyłem wyhamować. Mam nadzieję, że nic ci nie jest.

Chłopak uśmiechnął się szczerze jednak ty po odnalezieniu (już) rozbitego telefonu poczułaś ogarniającą cię falę gniewu.

-Jasne. Wy i te wasze zabawki. To powinno być zakazane, a nie wjeżdżanie w ludzi. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile krzywdy możesz komuś wyrządzić prowadząc ten pojazd. I w ogóle czy nie powinieneś zachowywać limitów prędkości i..

-Czekaj czekaj. Nim zaczniesz mnie obwiniać, może popatrz na to tak, jakby nie było to ty nie zwracałaś uwagi na ruch uliczny bo byłaś zagapiona w telefon. Przechodząc przez pasy miałaś nos wlepiony w ekran, nawet się nie rozejrzałaś czy coś nie jedzie. Niespodziewanie zawróciłaś i wymusiłaś na mnie gwałtowne hamowanie. Jak pójdziemy na policję to jestem ciekaw jak będą się mieli do tej sytuacji.

Zrezygnowana westchnęłaś, miałaś świadomość, że chłopak ma rację i ostatnio zdarzało ci się łamać przepisy.

-No dobra. Ale to jest wiocha, nic tu nigdy nie jeździ i..

-I są wyjątkowe sytuacje. Ja mogę powiedzieć, że jest tu tyle starszych osób, że mało kiedy zdarza się spotkać kogoś przypadkowego na ulicy.

-Ale mój telefon...ma zbitą szybkę.

-A który nie ma? Przynajmniej będziesz miała pamiątkę z pobytu w tej okolicy, bo nie zakładam, abyś została tu na stałe.

-No nie jutro wyjeżdżam.

Chłopak uśmiechnął się szeroko, złapał cię za nadgarstek i pociągnął w kierunku centrum miasta.\

- To chodź umilę ci ten nieszczęsny wieczór i zabiorę na najlepsze lody w okolicy.

-Okej ale chyba powinieneś hulajnogę zabrać.

-Żartujesz prawda? Prędzej wyrosną mi skrzydła niż ktoś ją ukradnie, ruch w tej okolicy to średnio pięć samochodów na dobę.

Nie wiedziałaś jak to możliwe, ale w przeciągu tej krótkiej wymiany zdań zdałaś sobie sprawę, że chłopak budzi twoją sympatię i wieczór w jego towarzystwie będzie całkiem sympatyczny. Napisałaś kuzynce wiadomość, że się spóźnisz i z uśmiechem na twarzy podążałaś za twoim przewodnikiem.

Andreas:

Cała spięta siedziałaś w sali konferencyjnej reprezentacji Niemiec w skokach narciarskich. Miałaś niepowtarzalna okazję otrzymania pracy u boku Waltera Hofera. Spośród wszystkich na twoim roku wypadło na ciebie. Dał ci szanse, aby zostać jego prawą ręką. Miał jednak warunek, przez cały okres przygotowań do sezonu zimowego miałaś u boku Stefana Hongahera i Niemieckiej kadry zgłębiać tajniki sportu, treningów, liczenia punktów oraz organizowania zawodów. Wszystko po to, aby w przyszłości sprostać każdemu zadaniu jakie ci powierzy. A dlaczego akurat niemieckiej kadry? Szczerze powiedziawszy uważał, że Stefan jest najbardziej kompetentnym trenerem do przekazania ci ogromu wiedzy związanego z tym sportem. Stresowałaś się jak nigdy wcześniej bo wiedziałaś, że taka szansa nie zdarza się dwa razy.

Kiedy ty zajmowałaś miejsce na krześle z tyłu Horngacher przygotowywał materiały niezbędne do zebrania i rozrysowywał coś na tablicy. Nerwowo przebierałaś palcami.

-(Twoje imię) nie stresuj się. Będzie dobrze. to na prawdę fajni chłopacy i nie będzie problemu z zaakceptowaniem ciebie. Na początku możesz mieć wrażenie, że co niektórzy trochę gwiazdorzą, ale to się szybko zmieni. A jak coś będzie nie tak to wystarczy, że dasz mi znać, a ja im na treningach wybiję wszystkie głupie pomysły z głowy podczas treningów.

-Dziękuję Panie trenerze.

-Proszę mów mi po imieniu, przy chłopakach możesz trenerze, ale prywatnie lepiej po imieniu bo to bardziej sprzyja współpracy.

Uśmiechnęłaś się i już chciałaś odpowiedzieć, jednak drzwi do sali się otworzyły i weszło kilku mężczyzn w dresach. Otoczyli trenera poprzybijali z nim piątki i rozsiedli się w kole nie zwracając na ciebie uwagi.

-Witam was chłopaki po tej nie krótkiej przerwie. Mam nadzieję, ze trochę odpoczęliście i nabraliście sił. Nie będę pytał jak wasza dieta i treningi, bo już teraz wiem, że mógłbym się załamać. Czeka nas czas ciężkiej pracy, powrotów do formy i szlifowania waszych talentów. Cieszę się, że mogę was powitać w pełnym składzie. Nim przejdziemy jednak do ćwiczeń chciałbym was o czymś poinformować. Walter Hofer wybrał kandydatkę na swoją prawą rękę, jak wiecie od dłuższego czasu poszukiwał kogoś, kto pomógłby mu w załatwianiu codziennych spraw związanych z zawodami i nie tylko. My mamy niepowtarzalną okazję gościć tą przemiłą dziewczynę i nauczyć ją wszystkiego tego czym sami żyjemy na co dzień. Proszę powitajcie (twoje imię) będzie z nami do końca sezonu.

Horngacher wskazał gestem dłoni w twoim kierunku i wszyscy z drużyny się odwrócili. Zawstydzona wstałaś powoli i z delikatnym uśmiechem odrzekłaś:

-Cześć chłopaki jestem (twoje imię) bardzo miło mi was poznać, a jeszcze bardziej czuję zaszczyt, że mogę wam towarzyszyć w przygotowaniach.

-Hej ja jestem Markus.

-A ja Constantin.

-Moje imię to Pius.

-Ich heisse Richard.

-Stephan, ale nie jak ten płyn do naczyń.

-J'em appel Karl.

-Ja jestem mistrzem olimpijskim i na imię mi Andreas.

Wszyscy patrzyli na ciebie z uśmiechem na twarzy, jedynie ten ostatni wydawał ci się za bardzo pewny siebie.

Kilka minut później już byliście na siłowni, chłopacy się rozgrzewali, a ty stałaś i rozmawiałaś przez chwilę z Stefanem.

-Dziękuję Panu z atak miłe i ciepłe powitanie, cieszę się na naszą współpracę.

-Spokojnie dziewczyno nie masz za co, to dopiero początek, zobaczysz tak ci się u nas spodoba, że nie będziesz chciała nas opuścić.

-Hahah mam nadzieję, że tak będzie!

-No dobrze, ale teraz muszę iść porozmawiać z fizjoterapeutą Stephana. Zostań tu i przyjrzyj się trochę rozgrzewce jaką wykonują chłopacy.

Usiadłaś z boku na ławeczce i starałaś się zapamiętać każde wykonywane ćwiczenie. Co chwilę któryś podbiegał do ciebie na krótką pogawędkę, próbowali wyciągnąć jak najwięcej informacji, ale zarazem byli super sympatyczni co ułatwiało kontakt. Jedyną osobą, która nie zamieniła z tobą słowa był Wellinger. W sumie na siłowni spędziłaś trzy godzinki. Był piątek, następnym razem mieliście się spotkać w poniedziałek o siódmej trzydzieści.

Kiedy podążałaś przez parking do samochodu złapał cię Markus:

-Słuchaj z okazji rozpoczęcia przygotowań dzisiaj wieczorem wychodzimy na miasto i zapraszamy cię serdecznie,a byś do nas dołączyła. Poznamy się, zintegrujemy, będzie fajnie. Odmowy nie przyjmujemy. Tu masz na karteczce mój numer, wyślij mi swój adres i o 20 podjeżdżam po ciebie.

Nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć chłopak siedział już w swoim audi i powoli odjeżdżał. Współpraca z kadrą niemiecką zapowiadała się niezwykle ciekawie...



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top