6.Saki
Ostrzegam: ten rozdział będzie nudniejszy od reszty. Taka dawka może spowodować niechciane zaśnięcie więc czytając go zadbajcie o swoje bezpieczeństwo i nie czytajcie go nad np. kraterem z bardzo krwiorzerczymi, przerażającymi... Złotymi rybkami (haha baaardzo śmieszne)
Dyskusje wokół mnie nasilały się, jednak mi zebrało się na refleksje. Dawno nie miałem takiego momentu gdzie po prostu sobie byłem, istniałem jako postać materialna w danym miejscu i czasie, ale w rzeczywistości byłem pusty od środka. Moje myśli gwałtownie wróciły do tamtego dnia, kiedy moje poprzednie życie się skończyło, a zaczęło nowe. Nie wiecie o co chodzi? Chyba pora wam wytłumaczyć...
Jak już wiecie, jestem wesołym człowiekiem i kocham się śmieć. Cóż... Był okres w moim życiu, w którym tak nie było. Jakby to ująć... Straciłem kogoś bardzo ważnego. Ciężko jest mi opisać to słowami. Ja chyba.... No. Nie ważne. Nie o tym zamierzałem mówić. Nie ważne gdzie jest ta osoba, jak się ma, ja nie chce już jej znać. Mam gdzieś co się z nią stało. Ona zniknęła z mojego życia i nie wróci. Ta część historii jest o tym jak poznałem Hagiego.
Cóż. Pod koniec szkoły podstawowej załamałem się i odseparowałem. Właśnie taki poszedłem do liceum. Nie chciałem się do nikogo zbliżać, bałem się, że stracę tę osobę tak jak... Jezus... GO JUŻ NIE MA.
-Dlaczego się oszukujesz? Przecież wiesz, że dalej...- odezwała się druga strona mnie, ale chamsko jej przerwałem. Właściwie... Czy jest niegrzeczne przerywać samemu sobie, w swojej własnej głowie? No i czy to na pewno jest normalne? Nie ważne... Na czym to ja skończyłem? Ach tak...
Oh zamknij się wreszcie, teraz ja opowiadam. Idź sobie zrób kawę..
-My nie pijemy kawy- odpowiadam sobie.
To kakao, przeszkadzasz... No, a więc wszystko się zmieniło, gdy wpadłem na Hagiego. Jego chorobliwy entuzjazm, tryskająca radość. To było takie pocieszające. Zaczęliśmy rozmawiać i nie wiem, kiedy się zaprzyjaźniliśmy . Zmieniłem się dzięki (albo przez) niego i mój świat się zmienił. Znowu pojawiły się barwy. Ludzie zaczęli się mną ingerować i stałem się zadziwiająco szybko popularny. Zapomniałem już o tamtej osobie. Teraz nawet ciężko mi stwierdzić jak miał na imię. Wiem jedno, gdyby nie Hagi odseparowałbym się i nie skończył zbyt dobrze. Zostałbym ponury, odizolowany. Jaki bym wtedy był (Model pokazowy patrz: rozdział 5).
-... Saki do cholery jasnej- wyrwali mnie z zadumy i w momencie zapomniałem o czym to ja myślałem
-...- spojrzałem po wszystkich. Przyglądali mi się uważnie- Ups, przepraszam,zamyśliłem się-
-To do ciebie niepodobne... Coś się stało?- spytała zatroskana Mia. Ona była moją najlepszą przyjaciółką. Mówiłem jej wszytko i znała wszystkie moje sekrety... No prawie wszystkie. Była jak trzecia siostra. Nie lubiłem jej martwić, ale widziałem, że jej można ufać.
-Wszystko okej, przepraszam serio. Możecie powtórzyć?- Właściwie to chyba prawda... Nie wiem co mi się stało.
-Mówiliśmy o jakimś wspólnym wypadzie po lekcjach-
-Świetny pomysł- klasnąłem w dłonie i sprawdziłem zegarek. Za dwie minuty dzwonek.
-Obgadamy to na następnej przerwie.-
-O ile nasz historyk nie zamieni nas w mumie- Hagi udał, że chodzi jak Zombie. Nie wiem co ma jedno do drugiego oprócz tego, że nie żyją, ale okej. Ostatnio usłyszałem, że się nie znam.
- Ja tam lubię Historię- wzruszyła ramionami Mia i zaczęli się droczyć. Tak naprawdę widziałem, że czują do siebie coś więcej, ale postanowiłem się nie wtrącać. Ingerencja w tak delikatne sprawy nigdy nie kończy się dobrze.
Zaśmiałem się patrząc na nich. Po czym przeczesałem palcami włosy.
Ciekaw jestem co przyniesie dzisiejszy dzień...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top