52. Saki

-Wróciliśmy!- Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to dziewczyna rozwalona na naszym łóżku. Wyjąłem paczkę chipsów i z pełną premedytacją rzuciłem jej w twarz.
Mia wyglądała jakoś inaczej niż zwykle. Włosy miała starannie uczesane, po bokach były porobione warkoczyki, spięte z tyłu. Na sobie miała niebieski  golf, a na tym ładnie pasującą białą sukienkę
-Ach... Tak, rób mi tak więcej- zaśmiała się, usiadła i otworzyła paczkę. -Mm... Dzięki- wyszczerzyła się w uśmiechu.
-Jak tam było chłopaki?- zapytała i jestem pewny, że puściła do mnie oczko.
-Cudownie, wspaniały PRZYJACIELSKI spacer.-
-Taak... Było miło- dodał Kou i usiadł obok niej. Następnie zrobił coś, czego po nim raczej bym się nie spodziewał. Przytulił się do niej. Nie, żeby coś, ale ona wyglądała na prawie tak samo zdziwioną. Uśmiechnęła się szeroko. Chłopak szepnął jej coś na ucho, a ona zaczęła się śmiać.
-Jasne, nie ma problemu- powiedziała i potargała mu włosy.
-Saki, mógłbyś nas zostawić na chwilę? Chciałabym zamienić z Kou słowo na osobności- Wyszczerzyłem się
-No ba!- wiedziałem, że Kou powie Mii wszystko, czym się przejmuje, więc nawet się nie zastanawiałem.
-Zrób mu herbatę, bo pewnie zmarzł i...-
-Saki!- zaśmiała się dziewczyna
-Dobra, już dobra!- wyszedłem lekko urażony i udałem się w stronę ogrodu.

Był taki, jakim go zapamiętałem, gdy widziałem go po raz ostatni. Nie odczuwałem zimna, ponieważ w sercu dalej czułem ciepło tamtego dnia. Zamknąłem oczy. Zimny wiatr przeczesywał moje włosy, chłodne powietrze szczypało w płucach i czułem jak płatki śniegu roztapiają się w momencie, w którym dotykały mojej skóry

Chłopiec ze wspomnienia miał z sześć, może siedem lat. Rozczochrane włosy w letnim świetle wydawały się rude.
-Neee, Shirogata- wydał z siebie blondyn.
-Hym?- Czarnowłosy poprawił grzywkę odsłaniając zabójczo fioletowe włosy. -Co tam? Sugihara-kun~ Jego głos był dziewczęcy, delikatny i spokojny.
Wtedy jeszcze słabo znałem chłopaka, zwracaliśmy się do siebie po nazwisku i nasza obecność trochę nas stresowała.
-Patrz, jaka ładna róża- Wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu
-Wooo! Jeszcze nigdy takiej nie widziałem!-
-Myhym!- spojrzeliśmy na siebie. W jego oczach tak pięknie odbijało się światło, jednak je wtedy jeszcze tego nie widziałem. Saki Junior, ty debilu...

-Shiro...Gata?- powoli otworzyłem oczy i spojrzałem na swoje dłonie. To nazwisko wpadło mi do głowy tak niespodziewanie... Jednocześnie było tak obce i tak znajome. Wyjąłem telefon i chwilę się wahałem. Po chwili nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Halo, halo~ zaśpiewał znajomy głos mojej siostry- Kto mówi?- zaśmiała się
-Dobrze wiesz kto mówi- przewróciłem oczami
-No co tam?- zapytała
-Chyba zaczynam go sobie przypominać-
-Go?-
-No naszego przyjaciela, z dzieciństwa. Miał na nazwisko Shirogata. Pamiętam. Suki ja już nie wiem co robić...-
-Co się dzieje?- zapytała smutno.
-Z jednej strony gdzie nie pójdę go sobie przypominam, jego uśmiech, błysk w oku, jak się śmiał. Nie mogę o nim zapomnieć, a z drugiej strony...- wziąłem głęboki oddech- Z każdym dniem mam wrażenie, że kocham Kou mocniej. Gdy wiedzę jak cierpi, odczuwam taki sam ból, gdy się uśmiecha, nie mogę powstrzymać radości, jego oczy są najpiękniejsze na świecie. Jest moim powietrzem... Całym światem-
-Saki- odpowiedziała siostra- Posłuchaj mnie głupku. Kiedyś znajdziesz złoty środek jednak żyj chwilą. Shirogaty już nie ma, teraz jest tylko Akazawa-
-Powiedziałaś do Kou po nazwisku?- zdziwiłem się
-Fajnie zabrzmiało- zaśmiała się- Oj, wiesz co mam na myśli. Powiedz mu-
-Dzięki siostra-
-A teraz daj mi spokój. Oglądam filmy z psia psi-
-Pocze...- rozłączyła się
No tak, on odszedł, zniknął. Teraz zostały mi tylko wspomnienie i chociaż sprawiają mi ból, kocham je z całego serca. Nie zapomnę, ale pójdę dalej.

Wziąłem głęboki oddech i z całej siły w płucach wrzasnąłem
- ŻEGNAJ SHIROGATA, ZAWSZE BEDĘ CIĘ KOCHAĆ- właśnie tu, dzisiaj, zostawiam za sobą przeszłość i tworzę przyszłość
- Żegnaj ukochany- otarłem łzy z policzków i uśmiechnąłem się szeroko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top