34. Saki

Wyglądał tak, jakby lekko się przestraszył. Zdziwiła mnie ta reakcja. Im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej zaczynałem się zastanawiać nad tym, o czym teraz myśli. Patrzył się na mnie, co było jednak nowością. Zazwyczaj spuszczał wzrok i lekko się kulił. Teraz nie opuszcza głowy. Patrzy się prosto na mnie. Jego oczy są tak głębokie i jednocześnie smutne. Nie ma w nich żadnego blasku, jednak mimo wszystko są bardzo, ale to bardzo piękne.
-Jesteś piękny- powiedziałem całkowicie zahipnotyzowany jego spojrzeniem i dopiero po chwili doszło do mnie, co powiedziałem.  Zarumieniłem się- znaczy... Masz piękne oczy.. Nie, kolor. Tak, kolor. Jak... Jak- spojrzałem na płaszcz w rękach siostry- Jak ten płaszczyk- o boże kochany, co ja wyrabiam. Patrzę na siostrę, która uśmiecha się lekko złośliwie z typowym wyrazem twarzy ,,A nie mówiłam,,
I właśnie wtedy dochodzi do mnie, że ona przez cały czas miała rację. Potrzebowałem ponad miesiąca, by ogarnąć, że od pierwszego dnia, kiedy się spotkaliśmy. Ta krucha, blada istota, o pięknych oczach i ogólnie będąca pierwszym cudem świata, stała się moim obiektem westchnień. Ja piedole, nie wierzę, że się w nim zakochałem. Objąłem go wzorkiem. Okej, jednak wierzę.
-O, masz rację- siostra wreszcie postanowiła mi pomóc. Odetchnąłem z ulgą. -Pasowałby ci Kou!- zobaczyłem, jak ciągnie go za ramię i podaje mu płaszcz.
- Zakładaj- mówi.
-Co?- dziwi się chłopak.
-No załóż-
-Ale to damski płaszcz-
- Wyglądasz jak dziewczyna, żadna różnica. Zakładaj- i naciągnęła go na niego.
Przyznam bez bicia, pasowało mu to. Suki miała rację.
-No czy on nie jest uroczy?- zaśpiewała moja siostra, wyjęła telefon i zrobiła mu zdjęcie.  Potem proszę ją, by mi wysłała... O boże, o czym ja myślę.
-Ejjj, Suki usuń to- zobaczyłem, jak lekko się rumieni i uśmiechnąłem się. Zakochałem się we właściwej osobie. Jestem tego pewien. Może on nigdy nic do mnie nie poczuje, ale chuj. Mam to gdzieś.

Potem poszliśmy coś zjeść. Musieliśmy wyglądać naprawdę śmiesznie, nawet jak na osoby w galerii w Tokio. Orszak składający się z wesołej księżniczki mody, która ma więcej centymetrów w szpilkach, niż wzrostu. Niezadowolony emo krasnal i obładowany torbami z dosłownie wszystkich sklepów, ja.
Gdy dotarliśmy na górę, patrzę na Kou i mówię
-Co chcesz zjeść?-
-Nie jestem głodny- patrzę na niego zdziwiony.
-Jak możesz nie być głodny po tak długim czasie?- pytam lekko zmartwiony. Jest na serio chudy i czasami się zastanawiam, czy je cokolwiek. -Ile ty ważysz?- pytam ni sąd, ni zowąd
-Skąd to pytanie tak nagle?- dziwi się chłopak, ale nim zdążę dopowiedzieć, bo Suki mówi:
-Ej, dziewczyn nie pyta się o wagę-
-Dzięki Suki- Kou patrzy na nią, chyba lekko zły. Wzdycham i łapie go za rękę.
-Nie wiem, co zrobię, ale zmuszę cię do zjedzenia czegoś. Nie będę zbierać cię z ziemi, jak mi tu zemdlejesz z głodu- i ruszam przed siebie, z wielkim zawzięciem przeciskając się przez tłum i porzucając Suki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top