26. Saki

Gdy Hagi w końcu wychodzi, zabieramy się za sprzątanie. Nie narobiliśmy jakiegoś specjalnego bałaganu, a Kou, mimo protestu z mojej strony, posprzątał po obiedzie.
Właśnie.
Kou.
Czego się dowiedziałem o nim przez te dni?
• Jest niski.
• Jest trochę dziewczęcy.
• Dzieci go lubią.
° Ma fantastyczne włosy.
• Drzemie w nim jakaś tajemnica i skutek, którego nie rozumiem (jeszcze).
• Czasami dziwnie się zachowuje.
świetnie gotuje
• Potrafi zająć się domem.
• Jednak umie się śmiać.
• Jest na serio uroczy.
-Idealny materiał na żonę- powiedział głos w mojej głowie.
Co? CO?! MYŚLI CZEMU MI TO ROBICIE. Przecież to chłopak. CHŁOOOPAK.
NIE MOGŁEM SIĘ W NIM....
NIE, NIEEEEEE. LASKI, CYCKI, STOOOP MÓZGU. Po prostu jestem zmęczony.
Zarumieniłem się i zacząłem krzyczeć.
-Saki? Wszystko dobrze?- zaśmiała się Suki, widząc, jak latam po salonie jak pszczoła na ostrych dragach. Dziewczyna westchnęła. -Siadaj, musimy porozmawiać- wykonałem rozkaz. -No a teraz...- wzięła szmatę i mnie nią walnęła- Co ja mówiłam o piciu przed 18-astką?!-
-Co?- zdziwiłem się.
-No nie mów, że nie jesteś nawalony- Suki zmarszczyła brwi.
-Nie, skąd ten pomysł?- dalej się dziwię.
-To, co to było przed chwilą?-
-A, że to? Zastanawiałam się, dlaczego masz takie duże cycki- uśmiecham się złośliwie, by ukryć to, że jest mi głupio. Nie wychodzi mi to jednak zbyt dobrze.
-Nie żartuj sobie- dostaje drugi raz szmatą.
-No ej, ała-
-Dobra, teraz tak serio- wzdycha.
-Tak serio?- znowu się dziwię.
-Czy wróciłeś do swojej gejowej natury sprzed paru lat?- nie powstrzymuje się i parskam śmiechem.
-Co to znaczy, gejowa natura?- Nie wiem czemu, ale to śmieszne -G.E.J.O.W. A N.A.T.U.R. A- przeliterowuje bardzo rozbawiony tym stwierdzeniem. Patrzę na nią, uśmiecha się lekko, po czym czochra mi włosy.
-Słuchaj Saki, wiesz, że kiedyś kochałeś chłopaka. Prawda?-
-To było dawno temu... Głupie zauroczenie z podstawówki. Wolę dziewczyny- znowu lekko się rumienie. Nie lubię, jak zachowuje się jak matka.
-Nie gadaj mi tu. Widziałam...-
-Co widziałaś?-
-Jak na niego patrzysz-
-Na kogo?- nie rozumiem
-No na Kou! Debilu ty jeden!-
-Wcale nie!-
-Nie no, wcale!-
-Wal się Suki!-
-Wal się Saki!- krzyczy w odwecie.
Już mamy zamiar się pobić, ale uznaje, że nie ma to sensu. Wstaje i się odwracam tyłem do niej.
-Kochasz go, Saki?- odchodzę w milczeniu.

Prawda była taka, że od momentu, w którym go spotkałem pierwszy raz, czułem takie miłe, znajome ciepło. To nie jest zakochanie się, ale...
Wzdycham.
-Jest po prostu dobrym przyjacielem. Tak. Dokładnie.- 

Kładę się i zasypiam. Śni mi się coś z przeszłości. Siedzę na kanapie. Tak jakby jakaś magiczna siła mnie tam wróciła. Tylko że dziewczynka obok jest młodsza, ma krótkie włosy i aparat na zęby.
-Hej, Saki?- pyta mała Suki patrząc na mnie.
-Myhym?- burczy młodszy ja.
-Ty go lubisz, prawda?- po chwili dodaje- ale tak lubisz, lubisz.-
-Kogo?- pyta zdziwiony.
-No *****!- imię jak zawsze zanika w śnie.
-Nie prawda, znaczy... To tylko przyjaciel-
-Sam w to nie wierzysz. Powiedz to. Uśmiecha się. Młodszy Saki przygryza wargę.
-K.. Kocham...- zaczynam, dukając- ******* ****- tym razem zwracam się formalnie imieniem i nazwiskiem, ale te są niewyraźne. Moje wspomnienia są niepełne. Nie mogę sobie przypomnieć, kim był.
Jednak to przyjemne ciepło gdy był obok mnie, to była miłość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top