set 17
Pov Nishinoya.
Ostatni dzień obozu…
Tak bardzo nie lubię, kiedy coś się kończy, albo zmienia. Tak bardzo nie chce, aby Asahi Suga Daichi i Kiyoko nas zostawiali.
Przez fakt, że te dobijające mnie myśli, krążyły mi po głowie już od rana, nie dało się ukryć mojego słabego samopoczucia.
-Hej Noya, kochanie, co się z tobą dzisiaj dzieje?-.
Usłyszałem głos, zaraz za moimi plecami należący do nikogo innego, jak do mojego Asa.
-Nie, to nic takiego, po prostu gorszy dzień-.
Odparłem uśmiechając się lekko w jego stronę, jednocześnie próbując grać jakiekolwiek pozory.
-No dobrze, rozumiem. Każdy może mieć czasami cięższe dni-.
Stwierdził, swoim jak zwykle spokojnym głosem i z niewielkim uśmiechem na ustach, pełnym współczucia i troską, pocałował mnie w czoło, po czym dodał.
-Jakbyś mnie szukał jestem z Daichim i Sugą na sali-.
Wypalił, jeszcze po czym zniknął mi, poza futryną drzwi.
Siedziałem sam, przy stole, nie mając ochoty tak naprawdę na nic.
-Coś się stało Noya?-.
Ponownie usłyszałem za sobą głos, jednak z tego akurat powodu, nie byłem zbytnio zachwycony.
Yaku?!
-Nie, to nic ważnego-.
Odpowiedziałem, niezbyt pewnie, obserwując jak chłopak dosiada się, zachowując jednak znaczną odległość.
-Rozumiem, że nie chcesz mi powiedzieć i nie dziwie ci się, ale widać, że coś jest nie tak Noya. Jeśli chcesz, mogę powiedzieć komuś innemu, jeśli potrzebujesz się wygadać-
-Nie! Znaczy…-
Zawahałem się przez chwile, zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł.
-Mogę cię o coś spytać?-
Kiedy Yaku kiwnął twierdząco głową z zainteresowaniem się na mnie patrząc wypaliłem.
-Bo nie chce ci wchodzić z butami w życie, ale z tego, co zauważyłem to bardzo się zżyłeś z Levem-.
Dostrzegłem lekki rumieniec na twarzy libero Nekomy, utwierdzający mnie w przekonaniu, że się nie myliłem.
-Nie boisz się, że jak zmienisz szkołę to, to wszystko się zmieni, skończy?-
-Noya, na pewno wszystko się zmieni, ale to dobrze, bo w życiu chodzi o to by dokonywać zmian. A tak całkiem osobiście, nie sądzę, że coś może się skończyć, bo nie planuje wyjeżdżać nigdzie. Zostanę w Tokio, więc będę mógł utrzymywać kontakt z innymi-.
Po kolejnej chwili, potrzebnej mi na przeanalizowanie faktów, dodałem.
-No a co z Kuroo i Kenmą?-.
-Hm… Z tego, co wiem Kuroo też się nigdzie nie wybiera, więc prawdopodobnie myśli podobnie do mnie-.
Nie miałem ochoty dłużej o tym rozmawiać, więc odparłem tylko.
-yhm-.
I już nic więcej nie dodawałem.
-Nie martw się, jestem pewny, że wszystko się ułoży Noya. To normalne, że boisz się tego, czego nie znasz-.
Wypalił Yaku i również odszedł.
Miałem dość siedzenia w jednym miejscu, więc, postanowiłem wyjść na dwór. Nie chciałem iść do Azumane, bo wiedziałem, że jest to ich ostatni obóz i chcą się nacieszyć, dlatego postanowiłem wybrać się sam do parku. Moje plany o samotnym spacerze zakłóciła Yachi, którą zobaczyłem, siedzącą samą, na jednej z ławek. Postanowiłem się dosiąść.
-Hej Yachi-.
-O, hej Noya-.
Odparła dziewczyna, niestety bez swojej naturalnej radości w głosie.
-Też masz słaby humor?-.
Stwierdziłem, patrząc się na mimikę menadżerki.
-Można tak powiedzieć-.
W tym momencie dziewczyna zaczęła nerwowo kręcić palcami, aż w końcu wypaliła.
-Mogę ci się do czegoś przyznać?-.
-Jasne, że tak-.
Odparłem, bez większego zastanowienia.
-Trochę się boje. Jak Kiyoko poradzi sobie sama na studiach-
Nie rozumiałem.
Dlaczego boi się tylko o Kiyoko? Znaczy ja też najbardziej martwiłem się o Asahiego, bo wiedziałem, że Suga i Daichi mają zamieszkać razem, ale o kiyoko oczywiście też się bałem. Poza tym to normalne, że troszczę się o swojego chłopaka. Ale Yachi o Kioko? No, chyba że one…
Przerwałem swoją myśl, wyduszając z siebie tylko.
-Czy wy dwie?-.
Dziewczyna nie potrzebowała więcej słów, by zrozumieć, kiwnęła tylko głową, potwierdzając moją teorię.
-O mój Boże, dlaczego nie mówiłyście nigdy, że jesteście razem?-
Wykrzyczałem, czując chwilowy powrót mojej dawnej energii.
-Ciii, bo to miał być sekret, to dosyć świeże i nie chciałyśmy się spieszyć.-
-Ooo gratuluje dziewczyny i powodzenia-
Stwierdziłem, że nie warto dołować Yachi, przytłaczającymi nas pytaniami, dlatego odparłem tylko to, co powiedział mi wcześniej Yaku.
-Nie martw się Yachi, to tylko dwa lata i będziesz mogła do niej dołączyć. Kiyoko sobie poradzi, wszystko się wam ułoży-
Uśmiech dziewczyny zastąpiły mi jakie kolejek słowa, a więc po szybkim pożegnaniu się z nią, udałem się w drugą stronę, jednocześnie rezygnując ze spaceru.
Łażąc po korytarzach, bez większego celu, natrafiłam na Akassiego.
-O Noya, nie zapomnij o zakończeniu obozu o 19 w sali gimnastycznej-
A tak, faktycznie miało być jakieś pitu pitu, że bardzo nam było miło, ale się skończyło.
Szczerze, nie miałem ochoty na to iść.
-Tak wiem, pamiętam-.
Zanim chłopak całkowicie zniknął mi z pola widzenia, zawołałem za nim.
-Ej Akaashi! Bo, mam do ciebie pytanie-.
Chłopak nieznacznie zwolnił swojego tępa i na spokojnie, podszedł w moją stronę.
-Tak? O co chodzi Noya?-
-No bo, się tak zastanawiałem, nie boisz się, że tobie i Bokuto urwie się kontakt po tym jak pójdzie na studia?-
Spuściłem głowę w dół, czekając na odpowiedź.
-Bokuto jest jak dziecko, które cały czas potrzebuje uwagi, więc raczej to nam nie grozi-.
Po chwili poczułem jego dłoń na swoich włosach. Po czym dodał.
-Coś czuje, że nie pytasz się o to, myśląc tylko o mnie i Bokuto, prawda?-
Mogłem się spodziewać, że Akaashi się domyśli, przed nim się nic nigdy nie ukryje. -Boje się o Aasahiego. Boje się, że się mną znudzi przez ten rok, no i nie lubię kiedy coś się musi bezpowrotnie skończyć-
Akashi. Po tym jak uważnie wysłuchał i przeanalizował, to, co miałem na myśli, odparł.
-Rozumiem, że się boisz, ale niepotrzebnie, gołym okiem widać, że Azumane bardzo na tobie zależy i nie ma opcji, żeby się tobą, jak to określiłeś, znudził. To nie jest ten typ człowieka, który mógłby kogoś zranić, bo, po prostu, taki miał kaprys. A odnośnie kończenia, to niestety nic ci nie poradzę, takie jest życie. Musi nadejść noc, aby słońce mogło znowu wstać-
Ma racje, on i Yaku. To prawda, wszystko się prędzej czy później kończy i trzeba się z tym pogodzić. Mimo wszystko, na nasze oficjalne zakończenie obozu, zbierałem się bardzo niechętnie.
***
Siedzenie na tej cholernej sali i słuchanie o tym, jak każdy po kolei dziękuje za tyle lat wspólnej pracy, nauki i przygody, dobijało mnie z sekundy na sekundę.
Punktem kulminacyjnym, było słuchanie od Daichiego, tego jak wszyscy trzecioklasiści z Karasuno, będą tęsknić za naszym kochanym klubem.
Nie potrafiłem tam dłużej usiedzieć. Ze łzami, powoli spływającymi z moich policzków, wbiegłem po schodach na dach, oparłem się o barierkę i po prostu patrzyłem, na drobne kryształki, rozsypane na niebie.
-Noya?-
Usłyszałem, ponownie tego dnia, głos za moimi plecami. Już nawet nie musiałem się odwracać, nie musiałem udawać, bo doskonale wiedziałem kto to był.
Asahi podszedł do mnie od tyłu i przykrył mnie swoją bluzą, po czym mocno przytulił i odparł.
-Wiem, że się boisz, ale masz moją gwarancję, że cię nigdy nie zostawię. Tak długo jak gwiazdy świecą na niebie tak długo ja będę przy tobie-
Nie miałem zamiaru więcej tego w sobie tłumić, po prostu wybuchłem płaczem, wtulony w mojego asa. Kiedy wreszcie doszedłem do siebie, na dachu zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi.
-O co chodzi?-
Spytałem, stojącego najbliżej mnie Sugi.
-Trenerzy zrobili nam niespodziankę i kupili fajerwerki, wszyscy przyszli je oglądać-
Zaraz po tych słowach, dało się słyszeć charakterystyczny świst i trzask, a zaraz po nim, następny i następny.
-Czyli to już koniec?-
Powiedziałem, na co Asahi odparł
-Nie, to dopiero początek naszego wspólnego życia-
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A jednak, to już koniec.
Wiem że wielu z was, długo czekało na zakończenie tej książki i bardzo wam za to dziękuje. Mam nadzieję, że koniec chodź trochę przypadł wam do gustu.
Tak z innej beczki, kilka osób pisało do mnie prywatne wiadomości, czy napisze jeszcze jakieś książki. Mam w planach jedną, jednak nie będzie ona związana z Haikyuu. Postanowiłam, napisać podręcznik z podstawami rysunku. Dajcie znać czy bylibyście zainteresowani takim czymś.
Na koniec dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną, od początku mojej pierwszej książki, aż do teraz a szczególnie dziękuje, jak już wspominałam wcześniej Nati75702 bo gdyby nie ona, ta książka nigdy nie doczekał aby się końca.
A więc tak.
Życzę wam miłego popołudnia, wieczoru, poranka, ze względu na to, kiedy to czytacie.
Do napisania/przeczytania w moich innych książkach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top