Tancerka

Wciąż nie przyzwyczaił się do nowego ciała. Nie potrafił sobie wyobrazić potęgi mrocznej mocy, która obecnie rozpalała go od środka. Przeszedł wiele leczniczych zabiegów, ale żaden nie mógł powstrzymać przemiany. Z uwagą przyglądał się ciemnym smugom energii, które wiły się wokół opuszków jego palców.

Stał się demonem, a przynajmniej był nim w połowie.

Głowę znów nawiedziły tajemnicze szepty gotowe opętać umysł i odebrać ostatnią cząstkę istoty, którą był jeszcze do niedawna. Ciało uległo demonicznemu jadowi, może nawet na korzyść jego posiadacza, ale z umysłem było zupełnie inaczej.

Młodzieniec, otumaniony wewnętrznymi głosami, niechętnie podniósł się z łóżka. Nigdy nie spał na czymś tak wygodnym. Pobratymcy dobrze się nim zaopiekowali, choć z pewnością byli świadomi, że miast podziękowań doczekają się kolejnej nieokiełznanej fali szaleństwa ze strony byłego towarzysza broni. Mroczna siła przypominała o sobie za każdym razem, gdy próbowali się do niego zbliżyć.

Nadal obolały po ostatniej potyczce pokuśtykał do okna. W oddali widział światła pobliskiego miasta, które odbijały się na tle nocnego nieba. Z tej odległości był w stanie zobaczyć przebieg obchodów tegorocznego święta. Kolorowe stroje tańczących, ich wytworne maski, stragany wypełnione jedzeniem, które wabiło zapachem. Doskonale znał każdą uliczkę tego miejsca, ale z tej odległej perspektywy wydawało się ono zupełnie inne, posiadające wiele niewidocznych dotąd szczegółów. Być może zmysły demona odbierały świat inaczej. Dokładniej.

Przez ciało przeszedł kolejny dziwny impuls. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że tym razem nie było to winą szeptów. Usłyszał plusk wody, jej drgania. Zwabiony tym cichym, a zarazem doniosłym dla jego uszu odgłosem, wyszedł z willi.

*

Woda tańczyła wokół dłoni, formowałam ją w wielorakie kształty. Moja zwiewna koszula nocna oraz rozpuszczone, brązowe włosy niczym poruszane przez widmowy wiatr przyłączyły się do tego osobliwego pokazu. Pozwoliłam, by woda przybrała kształt bicza i otaczała moją sylwetkę jak wąż gotowy w każdej chwili zacisnąć się na ofierze i ją udusić. Kontrolowałam jej każdy ruch. Woda nie przybliżyła się do ciała na tyle, by zmoczyć ubranie albo włosy. Ćwiczyłam tę technikę od bardzo dawna, aż w końcu opanowałam ją do perfekcji. I choć wiedziałam, że talent żywiołu ma posłużyć do wybijania mrocznych istot, spokojny ruch wody fascynował mnie za każdym razem, gdy przejmowałam nad nim kontrolę.

Zataczając większe kręgi, wykonywałam coraz bardziej dynamiczne ruchy. A mój somnambuliczny taniec zaczynał przypominać dzikie podrygi. Pod osłoną nocy na zacisznej polanie wirowałam, a wraz ze mną woda muskana blaskiem księżyca.

Tylko w ten sposób dawałam upust swojej mocy, uspokajałam ciało oraz duszę przed nieuniknioną bitwą. Nigdy nie sądziłam, że pokocham swój talent. Talent, który był wyznacznikiem mojego przeznaczenia i z początku postrzegałam go jako brzemię. Ale teraz należało go wykorzystać chociażby po to, by pomścić jednego z moich pobratymców.

Znajdę sposób. Z pewnością można jakoś powstrzymać jego przemianę.

Zmartwienia ponownie zatruły moje myśli, a woda kierowana nagłym podniesieniem rąk ku górze rozszczepiła się w powietrzu i przybrała kształt ostrych, lodowych sopli.

Wraz nadejściem bitwy moc posłuży do przelania krwi. Tkana przeze mnie woda zmiesza się z czerwoną posoką. Przygotowywano mnie do tego momentu, odkąd w dłoniach pierwszy raz zatańczyły krople deszczu, ale wyobraźnia coraz częściej podsuwała mi makabryczny obraz, kiedy to będę stać w otoczeniu bezwładnych ciał i wymierzać śmiertelne ciosy kolejnym przeciwnikom. Nie. Nie byłam tancerką o wyjątkowych zdolnościach. Będę wirować, ale na polu bitwy, tworząc wymyślne, wodne formacje, o których ostatnie co pomyślę, to by się nimi zachwycać.

Towarzysze broni uważali mnie za wybrankę, bo to mi przypadł najrzadszy talent żywiołu. A ja z każdą kolejną usłyszaną aprobatą coraz bardziej pogrążałam się w niepewności i obawach. Czy po bitwie znowu zdołam zatańczyć, jak robię to teraz? Nigdy przecież nie zabiłam i już na pewno nie chciałam tego zrobić za pomocą swojego daru.

Ale przecież nie otrzymałam go bez powodu.

Być może magiczna niewinność umknie z mojego tańca na zawsze. Być może to jedna z ostatnich nocy, podczas której nie ciąży nade mną brzemię mordu. Czy potem kiedykolwiek odważę się użyć daru dla własnej przyjemności? Nad tym nie chciałam się zastanawiać. Myśl, czy w ogóle będę miała do tego okazję, przerażała mnie najbardziej.

„Rób to, co kochasz i pozwól, by cię zabiło" powiedział mi kiedyś mentor.

*

Podświadomie wiedział, że na nią trafi. Nie potrzebował do tego wyostrzonych zmysłów czy innych atrybutów silnego, demonicznego ciała. Oparł się o chłodną ścianę willi i z zaciekawieniem obserwował pokaz, którego nikt nie miał prawa oglądać. Nawet przyroda zdawała się wstrzymywać oddech. Polana emanowała ciszą, a plusk wody był jej nieodłączną częścią. Młoda wojowniczka poruszała się niczym duch, którego nie dotyczył świat materialny.

Wielokrotnie widział, jak dziewczyna tka wodę. Jak zawzięcie szlifuje swoje umiejętności w walce z innymi przedstawicielami ongiś również jego rasy. Tej letniej nocy nie było tutaj nic z zaciekłości, nie było napinania mięśni, by z każdego ruchu wydobyć jak największą siłę. Tylko melodyjny taniec owiany tajemnicą. Wstrzymywał oddech z obawy o zdemaskowanie jego przybycia. I niczym tancerka równie dokładnie śledził ruch wody, a świat wokół mógł zniknąć. Mógł się rozpłynąć. W tamtym momencie i tak by tego nie zauważył.

Razem z ostrymi, lodowymi soplami, które zawisły w powietrzu, ustało bicie jego serca. Kryształki lodu w obliczu księżycowego światła mieniły się, a on podziwiał je w takim samym stopniu, jak ich się obawiał.

Nie miał pojęcia, jak potoczą się jego losy. Utracił swój talent, kiedy demoniczny jad wypełnił żyły i zastąpiła go zupełnie inna, nieznana moc. Ile jeszcze będzie w stanie ją kontrolować? Nad tym nie chciał się zastanawiać. Myśl, że kiedyś nie będzie w stanie rozpoznać twarzy dziewczyny, którą oglądał każdej nocy, przerażała go najbardziej.

– Zatańczymy?

Smutny głos wyrwał go z transu myśli. Młoda wojowniczka wpatrywała się w niego ciemnymi oczami, a tuż nad nią unosiły się kryształki lodu. Ostre jak brzytwa i piękne niczym ich kreatorka. A wypowiedziana przez nią propozycja owiana była nutą przygnębienia, może przemawiał przez nią jakiś rodzaj bólu. Półdemon nie wiedział, na co patrzeć. Czy na dziewczynę wyciągającą dłoń w jego stronę, czy na unoszącą się w powietrzu lodową formację ostrym końcem zwieńczoną również w tym samym kierunku.

Zdecydował się przyjąć zaproszenie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top