(15) past.

━━━━━ 💊 ━━━━━

[P A S T]
chapter fifteen

━━━━━ 💊 ━━━━━

Red wzięła głębszy oddech zanim pojawiła się na OIOMie, mając nadzieje, że nie wzbudzi tym żadnych podejrzeń. Z drugiej jednak strony była ordynatorem i dobrze wiedziała, że miała tam pełne prawo przebywać, a tym bardziej doglądać swoich pacjentów. Skinęła nawet głową pielęgniarce, która pełniła wtedy dyżur, przeglądając jakieś dokumenty i udała się do sali, w której miała wrażenie, że niekiedy działy się cuda. Ludzie wybudzali się ze śpiączek, wracali do siebie i sprawiali, że Red cieszyła się, że mimo wszystko zdecydowała się na zostanie lekarzem i ratowanie ludzkiego życia każdego jednego dnia. 

— I jak sobie radzi? — spytała cicho, kiedy kolejna pielęgniarka przyszła zobaczyć, co się działo z dziewczynką. Red skończyła ją operować już kilka godzin temu, ale po tym wszystkim, co zobaczyła, musiało minąć trochę czasu zanim doprowadziła się do porządku i odważyła się zajrzeć do środka. Wspomnienia uderzyły w nią ze zdwojoną siłą, czego nie spodziewała się ani trochę, ale wiedziała, że przeszłość, nawet ta najgłębiej pogrzebana, zawsze znajdzie szansę na to, aby wrócić i przypomnieć, to co było. Red nie wiedziała, że kiedyś ją to spotka, ale wzięta z zaskoczenia, nie do końca jeszcze miała pojęcie jak sobie z tym wszystkim poradzić. 

— Całkiem w porządku, pani doktor — Pielęgniarka posłała jej lekki uśmiech, a później upewniła się jeszcze, że płyny spływające z kroplówki są podawane w odpowiedniej dawce. 

— Mówiłam ci już, abyś mówiła mi Red, Ashley — Brunetka zaśmiała się cicho, a później usadowiła się z obok szpitalnego łóżka, na którym leżała mała dziewczynka. — Posiedzę tu z nią. Może obudzi się za jakiś czas. Nie zanosi się na to, aby ktokolwiek do niej przyszedł, więc będziemy musiały powiadomić kogo trzeba — dodała, a później zacisnęła usta w wąską linię. Tak się składało, że odpowiedni numer leżał zakopany w szufaldzie jej biurka, ale Red nie była pewna czy będzie zdolna do tego, aby znowu go użyć. 

— Biedne dziecko. Jest jeszcze taka mała... Nie chcę nawet wiedzieć, przez co musiała przechodzić zanim ją tutaj przywieźli — Ashley westchnęła ciężko, chowając dłonie w kieszeniach swoich spodni, a później pokręciła głową. — Takie dzieciaczki nie zasługują na to, żeby spotykało ich cokolwiek złego. Sama mam dwójkę i gdyby tylko stałoby się im coś złego, to jestem pewna, że każdy by mnie popamiętał — dodała, śmiejąc się smutno. Red poczuła jak jej gardło ściska się nerwowo i skinęła głową, uśmiechając się nerwowo. 

— Nie mam pojęcia, co się dokładnie stało ani jak doszło do tego wypadku, ale z pewnością policja tu się zjawi, aby wszystko wyjaśnić, więc powinniśmy być przygotowane. Będą mogli ją przesłuchać tylko i wyłącznie w obecności kogoś dorosłego, jakiegoś psychologa — Red westchnęła ciężko, pocierając nerwowo swoje kolano dłonią, kiedy odłożyła podkładkę z dokumentami na bok. — Mam nadzieje, że nie nie będą na nią naciskać. Może nawet nie pamiętać co się stało — dodała, wzdychając cicho. Widok tej dziewczynki sprawiał, że łzy cisnęły jej się do oczu, ale zawzięła się w sobie, aby nie pokazywać żadnej słabości. Czy to chodziło o jej twarz czy całe ciało. Nie mogła sobie na to pozwolić i nie zamierzała. Była ordynatorem i jeśli ktoś musiał cały czas trzymać rękę na pulsie, to właśnie Red. 

— Na razie nikogo jeszcze nie było. Może to i dobrze? Będzie miała szansę na to, aby dojść do siebie w spokoju i bez jakiś problemów — Ashley uśmiechnęła się nieco weselej, a później poprawiła włosy spiętę w kucyk na czubku swojej głowy. — Muszę iść dalej do pracy, zobaczymy się w socjalnym — dodała, na co Red przytaknęła, a później odprowadziła pielęgniarkę wzrokiem i westchnęła ciężko. 

Cała ta historia była o wiele bardziej zagmatwana niż Ashely mogło się wydawać. Red rozpoznała małą dziewczynkę, którą musiała zoperować i było za późno na to, aby znaleźć kogokolwiek innego. To była jej córka. Była tego pewna. Poza tym im więcej przyglądała się śpiącemu po narkozie dziecku, tym bardziej była pewna, że to była Melanie. Red poczuła ukłucie bólu w swoim sercu, widząc ją w takim stanie, a wszystkie wspomnienia zaczęły do niej wracać. Przełknęła nerwowo ślinę, a później wstała i podeszła do szyby, z której był dobry widok na korytarz. Gula w jej gardle urosła do niemiłosiernych rozmiarów, a płuca nagle wydawały się nie mieć w sobie żadnego powietrza. 

Przeszłość była rozmyta. A przynajmniej większość z niej. Surowi rodzice sprawili, że Red tak naprawdę nie miała zwykłego życia jak każda inna nastolatka. Ciągle musiała się uczyć i praktycznie nie miała znajomych. Jeden jedyny raz udało jej się uciec na imprezę, której później cały czas żałowała. Był tam jeden chłopak, który jej się podobał, był popularny i w liceum, do którego chodziła Red, nie było dziewczyny, która by się w nim nie podkochiwała. Wybrał Red. A przynajmniej wtedy się łudziła, że została wybrana. Skończyli w łóżku, a seks bez zabezpieczenia doprowadził do niechcianej ciąży. Rodzice nastolatki byli dosyć konserwatywni, więc nie było mowy do aborcji, ale nie było też mowy o tym, aby mogła wychowywać "niechciany problem" jak to zwykł mawiać jej ojciec, więc noworodka oddano do adopcji. Red była wtedy na tyle otumaniona lekami przeciwbólowymi, że nie miała jak się sprzeciwić i musiało upłynąć wiele lat zanim na dobre odcięła się od rodziców i zdecydowała się znaleźć dziewczynkę. Pochłonęło to wiele pieniędzy i wiele wysiłku, ale udało się. Brunetka jednak nigdy nie odważyła się na to, aby odzyskać prawo do opieki nad małą. Po prostu czasem obserwowała ją z daleka, kiedy tak przebywała w domu dziecka czy w szkole, mając nadzieje, że w końcu znajdzie się ktoś, kto ją zaadoptuje i pokocha, skoro ona sama nie była w stanie tego zrobić, choć tak naprawdę miała wrażenie, że kochała to dziecko całą sobą i jedyne, co ją powstrzymywało to świadomość, że Melanie - bo tak chciała, aby ją nazwano - nigdy nie wybaczyła jej tego, co musiało ją spotkać. Brzmiało to absurdalnie, że kobieta sukcesu, jaką była Red bała się opinii dziecka, ale taka była prawda. Demony przeszłości miały to do siebie, że robiły z ludźmi różne dziwne rzeczy i brunetka zdążyła się już nie raz o tym przekonać. 

Zanim się obejrzała, pojedyncza łza spłynęła w dół po jej twarzy, którą pośpiesznie otarła, aby nie wydało się, że ordynator mogła płakać i odchrząknęła cicho. Spojrzała na dziewczynkę, która dalej spała spokojnie i zagryzła swoje wargi pomalowane na czerwono. Serce małej pracowało we właściwy sposób i nic nie wskazywało na to, że mogłoby stać się z nią coś złego, przez brunetka co zmusiła się do tego, aby wziąć się w garść, a następnie wrócić do pracy. Musiała, jeśli chciała, aby jej tajemnica pozostała tajemnicą. 

━━━━━ 💊 ━━━━━

rozdział po dłuuugiej przerwie, ale wszystko powoli wraca do normy, więc zapraszam do dalszego czytania!:)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top