(04) lunch.
━━━━━ 💊 ━━━━━
[L U N C H]
chapter four
━━━━━ 💊 ━━━━━
Red usiadła ciężko na krzesełku w pokoju lekarskim i potarła obolałe skronie swoimi palcami. Od samego rana głowa pękała jej od bólu i nie pomogły nawet sprawdzone tabletki. Brunetka westchnęła i z frustracją odgarnęła swoje włosy z twarzy. Ostatnimi czasy problemy z ciśnieniem dawały jej we znaki i zaczynała się poważnie zastanawiać nad tym, czy nie wypadałoby się kontrolnie przebadać - ot, tak dla pewności. Ciągle jednak nie miała na to czasu, co na dłuższą metę mogło być kłopotliwe, ale wmawiała sobie, że dopóki może wstać z łóżka i normalnie funkcjonować jest dobrze i należy się tego trzymać.
— Jestem padnięta, od szóstej rano byłam na porodówce i przyjmowałam poród — Alex usiadła przy stoliku, po czym położyła na nim pudełeczko z owocami, które miały być jej lunchem. — A wiesz co jest najgorsze? Jeszcze cały dzień przede mną — dodała, jęcząc ze swojej niedoli.
— Nie narzekaj, zawsze mogło być gorzej — Red wyjęła ze swojej torebki sałatkę, którą zrobiła sobie zeszłego wieczora i spojrzała na przyjaciółkę. Roześmiała się pod nosem, gdy zobaczyła wzrok blondynki i uniosła do góry dłonie, aby Withman nie zaczęła krzyczeć. — Przepraszam, mam dzisiaj dziwny nastrój.
— Zauważyłam — Alex spojrzała na nią wymownie, otwierając wieczko od pudełka, po czym sięgnęła po ćwiartkę grejpfruta, aby zacząć go jeść. Red mimowolnie się skrzywiła, bo nadal nie pojęła jak można jeść ten owoc. Jej nie mógł przejść przez gardło. — W ogóle, widziałaś tego nowego neurologa? Całkiem niezły jest. Oczywiście to nie jest mój gust, ale u ciebie chyba by przeszło. Podobno kawaler.
— Czy ty próbujesz mnie swatać?
— Być może — Blondynka uśmiechnęła się niewinnie, a później spojrzała na przyjaciółkę i wzruszyła ramionami. Red przewróciła oczami, zakładając nogę za nogę pod stolikiem. — Ale sama zobacz, bo właśnie przyszedł — dodała już szeptem i dyskretnie skinęła głową na drzwi. Michael pojawił się w pokoju, trzymając w dłoniach kubek po kawie. Miał na sobie koszulę, spodnie od garnituru i kitel.
Red wyczekała trochę i odwróciła głowę, aby spojrzeć na niego przez ramię. Obracała w tym czasie widelec w swoich palcach, a pierwszy kęs sałatki znalazł się już w jej gardle. Musiała przyznać, że coś było w tym blondynie, że przykuło jej uwagę, ale celowała bardziej w charakter niż wygląd. Oczywiście fizyczność również była dla niej ważnym aspektem, jeśli chodziło o płeć przeciwną, ale nie najważniejszym. Brunetka i tak nie zamierzała się za nikim uganiać, bo było jej dobrze, tak jak było i wszyscy wiedzieli o tym, że kto jak kto, ale ona nie była typem uległej dziewczynki z dobrego domu, która szuka dla siebie chłopca, dla którego mogłaby być mniej czy bardziej grzeczna. Red zadbała o to, aby wyrobić sobie opinię silnej i niezależnej kobiety, choć w duchu marzyła o swoim księciu z bajki na białym koniu. O tym jednak nikt nie miał pojęcia i wolałaby, żeby tak zostało.
— Dzień dobry, pięknym pannom — przyznał blondyn, gdy podszedł do ich stolika. — Mogę się przysiąść?
— Proszę — Alex zrobiła mu trochę miejsca i gdy nie patrzył mrugnęła do Red, a ta dyskretnie pokręciła głową. — Michael, tak? — dodała, aby się upewnić. Brunetkę nieco zdziwiło to, że zdążyli się gdzieś spotkać i sobie przedstawić, ale uznała, że w końcu ma do czynienia z Alex, a ona była trochę jak oczy i uszy szpitala. Wiedziała większość, jeśli nie wszystko o wszystkich.
— Tak — Blondyn wyciągnął dłoń do Red i uśmiechnął się do niej czarująco. Poczuła to w swoim podbrzuszu i mimowolnie odwzajemniała uśmiech, a drobną dłoń zacisnęła na palcach Clifforda. — Miło mi cię poznać.
— Wzajemnie.
Brunetka przesunęła się trochę, aby blondyn miał miejsce i zajęła się swoją sałatką. Mogło się wydawać, że była małomówna, ale przy bliższym poznaniu to wrażenie całkowicie znikało. Davenport była książkowym przykładem gaduły, która, gdy upewniła się, że nie musiała się z niczym hamować, stawała się niezwykle pozytywną osobą.
— Alex mi opowiedziała trochę o tobie, Red — przyznał blondyn, gdy blondynkę zagadała jakaś pielęgniarka z oddziału położniczego. Brunetka uniosła brew, czując zaintrygowanie i przez ułamek sekundy spojrzała na swoją przyjaciółkę. Wiedziała już, że musi wyciągnąć od niej, co takiego nagadała nowemu neurologowi.
— Wszystkiego się wyrzekam — przyznała tylko, po czym obydwoje się roześmiali.
— Dlaczego? Przedstawiła cię w samych superlatywach, człowiek sam z siebie chcę poznać cię bliżej — odpowiedział, mierząc ją swoim wzrokiem. Red zauważyła, że czasem zerkał nie tam gdzie powinien, ale uznała, że przymknie na to oko. Była feministką i nieprędko miało się to zmienić.
— Cóż, w takim razie załóżmy, że wyrzeknę się tylko połowy — zaśmiała się, zakładając kosmyk włosów za ucho i zerknęła na blondyna. Miał już jej coś powiedzieć, ale zadzwonił jej telefon. Przeprosiła i odebrała, a to z kolei zakończyło jej lunch. Do szpitala zmierzała właśnie ofiara poważnego wypadku z centrum i musiała się przygotować na wejście na blok. — Przepraszam, obowiązki wzywają — dodała, gdy skończyła rozmowę, po czym posłała blondynowi uśmiech i już jej nie było. Czuła na swoich plecach i pośladkach jego wzrok, ale za bardzo jej się śpieszyło, aby zwrócić mu na to uwagę.
━━━━━ 💊 ━━━━━
Dyżur zakończył się bez jakiś ekscesów. Brunetka zostawiła swój gabinet we względnym porządku, po czym naciągnęła na siebie szalik i ubrała płaszcz, aby wyjść do domu. Pożegnała się z pielęgniarkami na oddziale, po czym znalazła się na parkingu, gdzie jak codziennie zostawiała samochód. Gdy stanęła przed Volvo i zaczęła szukać kluczy, ktoś pojawił się za nią. Zdradził go ciepły oddech, który poczuła na kawałku swojego karku, który pozostał odsłonięty.
— A liczyłem, że uda mi się odprowadzić cię do samochodu.
— Następnym razem — Spojrzała na neurologa i zaśmiała się cicho, po czym wydobyła kluczyki z torebki i otworzyła pojazd. — A przynajmniej taką mam nadzieje, mamy rozmowę do dokończenia - dodała niezobowiązująco.
— Mam to na uwadze — przyznał, otwierając drzwi od strony kierowcy. Brunetka wsiadła do środka i odłożyła torebkę na siedzenie pasażera. — I mogę ci już obiecać, że ją nadrobimy.
— Niech będzie — przyznała, a potem posłała mu uśmiech i zamknęła drzwi. Silnik obudził się do życia i po kilku chwilach blondyn został na parkingu sam, odprowadzając wzrokiem Volvo do najbliższego zakrętu, za którym zniknęło.
━━━━━ 💊 ━━━━━
jak rozdział?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top