Rozdział 10

<Mavis> 

Następnego dnia po oficjalnym rozpoczęciu wojny między nami, obudziłam się dość wcześnie i od razu, po ubraniu się, ruszyłam do gildii, zostawiając śpiącego Zerefa samego. Doszłam w niecałe dziesięć minut. Zastałam tam tylko Mirę, która czyściła kubki. Podeszłam do baru, za którym stała białowłosa, i przywitałam się, rozglądając się nie spokojnie.

— Witaj Mira. — Usiadłam na krześle.
— Witaj Mavis. Coś się stało?
— Nie, dlaczego? — spytałam zaskoczona.
— Cały czas się rozglądasz. Jak masz jakiś problem, to wiesz, że możesz przyjść do mnie, albo kogoś innego. Jeżeli Zeref ci coś zrobi to śmiało mów, zniszczę go. — w jednej chwili wyglądała jak demon, a po chwili znowu anioł. Cóż... Kobieta zmienną jest.
— Nie, spokojnie. To nie on — ostatnie zdanie wyszeptałam, myśląc o sposobach upokorzenia tej głupiej dziewczyny.
— A kto? — spytała zaciekawiona. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się, czy mogę jej zaufać, a ona jakby wiedząc, o czym myślę, uśmiechnęła się i dodała. — Nie martw się. Nie powiem nikomu, wręcz przeciwnie. Chciałabym ci pomóc, bo w końcu jesteśmy przyjaciółkami.
— No... Pamiętasz tę nową? — spytałam niepewnie.
— Chodzi ci o Akirę?
— Tak.
— Co z nią?
— Widzisz... Prowadzimy tak jakby... Wojnę? — zakończyłam niezgrabnie.
— Dlaczego?
— Ech... — Zarumieniłam się mocno, zdając sobie sprawę, że kłócę się o mojego przyjaciela.
— Chodzi o pewnego czarnowłosego maga, prawda? — spytała, uśmiechając się znacząco.
— Może — mruknęłam.
— Więc?
— Co, więc? — spytałam zdziwiona.
— Jaki jest plan?
— Chcesz mi pomóc?!
— Oczywiście! Nikt nie ma prawa podważać par, które shippuję.
— To znaczy?
— NaLu, Gruvia, GaLe kilka innych i Zerevis! — Uśmiechnęła się podekscytowana. Czy ona oby na pewno jest normalna?
Zaczęłam chichotać, gdy o tym pomyślałam. To oczywiste, że nie! Nikt tu nie jest „normalny". Każdy jest tu na swój sposób wyjątkowy i magiczny. To przez to właśnie chyba polubiłam to miejsce i czuję się tu bezpieczna i w jakiś sposób kochana.
— Okej... Mniejsza. Na razie nie wiem, ale chcę, żeby Zeref zobaczył, że ona nie jest taka miła — powiedziałam ze zmarszczonymi brwiami.
— Może udawaj, że chcesz się z nią zaprzyjaźnić?
— Nie... Ona już to robi.
— To spróbuj to zrobić. Wytłumacz jej wszystko i porozmawiajcie na osobności, jestem pewna, że zrozumie.
— No nie wiem. — Skrzywiłam się.
— Zaufaj mi. W razie co będę w pobliżu — zapewniła mnie. Westchnęłam i spojrzałam na nią zmęczona. Było dopiero rano, a ja już miałam ochotę spać.
— Dobra — mruknęłam niechętnie.

***

Raptem godzinę później w gildii zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi. Ja cały czas siedziałam przy barze, czekając na Akirę. Wbrew pozorom chciałam z nią porozmawiać, ale nadal byłam na nią zła i miałam ochotę jej wydłubać oczy. No cóż... Jeżeli nie będzie pokojowo do mnie nastawiona i nie będzie chciała odwalić się od Zeref'a, to zgotuję jej takie piekło, że to do końca życia mnie popamięta... No, chyba że Zeref nie będzie chciał i będzie chciał się mnie pozbyć... Wtedy odpuszczę i zostawię go w spokoju.
Czekałam na nią kilka godzin. Pojawił się tylko Zeref, któremu nic nie powiedziałam, iż chcę z nią porozmawiać, bo zapewne by pytał dlaczego. Jednak zastanawiało mnie czy się pochorowała? Mam nadzieję, że tak. Nigdy chyba nikomu nie życzyłam źle, ale jej nie trawię.
Wieczorem, kiedy brunetka nadal się nie pojawiła, wróciłam z czarnowłosym do domu. Rozmawialiśmy na różne tematy, dzięki czemu dowiedziałam się o nim wielu informacji. Nie były jakieś prywatne, ale jednak.
Gdy wróciliśmy do domu i po kolacji położyliśmy się spać, dużo myślałam. Czy to aby na pewno dobry pomysł, żeby się z nią godzić? Może przecież tylko na początku udawać, że chce się ze mną przyjaźnić, żeby potem wrzucić mnie w jakieś bagno. Zresztą nie lubię jej, a to ona wszystko zaczęła. Powinna wiedzieć, że nie lepi się do cudzego fa... Znaczy przyjaciela! Tak, przyjaciela!
Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw położyłam się spać. Zdecydowałam, że będę walczyć o Zeref'a, choćby nie wiem co! Niech wie, że ze mną się nie zadziera!

***

Następnego dnia rano wstałam i z bojowym nastawieniem ruszyłam do gildii. Byłam gotowa walczyć, jeżeli to będzie konieczne.
Weszłam do gildii i rozejrzałam się. Zeref był w sklepie, więc przyszłam sama. W budynku było pełno ludzi, choć nie ma się co dziwić, było południe. Dziś wstaliśmy troszeczkę późno, ze względu na to, że mieliśmy wziąć wspólną misję. Razem, sami. Bez tej głupiej małpy.
Podeszłam do baru i zauważyłam, że moja rywalka już tam jest i opowiada o czymś znudzonej Mirze, która wyglądała na nieźle zirytowaną. Usiadałam niedaleko, tak że słyszałam, ale ona mnie nie widziała.
— No i nie wiem, którego mam zacząć podrywać, bo Zeref jest przystojny, ale jego charakter jest taki trochę... No nieważne. Z charakteru podobają mi się Gray — Usłyszałam gdzieś z tyłu wołanie „Rywalka w miłości". — i Natsu, bo wolą się bić, ale musiałabym ich jakoś skłócić z tymi lafiryndami. A Zeref'a z Mavis. — Skrzywiła się, patrząc na Lucy i Juvię, która kryła się za filarem i posyłała w jej stronę mordercze spojrzenia. Zacisnęłam pięści. Jak ona śmie obrażać moich przyjaciół?! Rozumiem, że może za nimi nie przepadać, ale jestem wręcz pewna, że rozmawiała z nimi więcej niż dwa razy!
Zazgrzytałam zębami, wstałam i podeszłam do Lucy, przy okazji pokazując Juvii, żeby do nas podeszła. Na szczęście ta szm... Znaczy dziewczyna, nie patrzyła się tu już.
— O co chodzi? — spytała Lucy.
— Nie lubię jej. — Wskazałam dyskretnie palcem na brunetkę, która dalej narzekała białowłosej, która wyglądała, jakby miała za chwilę wybuchnąć.
— Ja też — powiedziały razem.
— Podsłuchałam przed chwilą jej rozmowę w barze i powiedziała, że chce nas skłócić z Zeref'em, Natsu i Gray'em — powiedziałam zła.
— Co?! Rywalka w miłości — syknęła niebiesko włosa. Blondynka przeklęła pod nosem, patrząc się zła na błękitnooką.
— Pomożecie mi w „unieszkodliwianiu" jej? — spytałam. Dziewczyny spojrzały na siebie. Juvia chętnie przytaknęła, ale brązowooka westchnęła.
— Mavis, Juvia, wiem, że jesteście zazdrosne, ale przemoc to nierozwiązanie. Zresztą nie skłóci mnie z Natsu, bo to niemożliwe. Jednak, jeżeli wy się obawiacie to porozmawiajcie z Zeref'em i Gray'em. Na pewno będzie wam lżej. — Razem z niebieskowłosą spojrzałyśmy na siebie zmieszane, a potem na blondynkę.
— Co masz na myśli, że to niemożliwe, żeby skłócić ciebie i Natsu? — spytałam niepewnie, a brązowooka natychmiast zrobiła się bardziej czerwona, niż dorodny pomidor.
— J-Ja... Em... — Zaczęła się bawić palcami, wbijając spojrzenie w stół. — Chodźcie gdzie indziej — mruknęła cicho.
Obie przytaknęłyśmy i wyszłyśmy z naszą przyjaciółką z gildii. Poszyłyśmy do jej domu, gdzie był duży bałagan. Zaskoczyło mnie to, bo miałam ją za dziewczynę, która dba o porządek.
— To Natsu rano zrobił — westchnęła, widząc nasze zaskoczone miny.
Usiadłyśmy na krzesłach przy stole, a dziewczyna poszła zaparzyć herbatę. Niecałe dziesięć minut później wróciła z dwoma parującymi kubkami, które nam podała, a sama usiadła przy stole.
— Więc? — zaczęłam niepewnie.
— No... Natsu i ja... Em... — Zaczęła robić się jeszcze bardziej czerwona.
— Jesteście razem? — dokończyłam niepewnie.
— Tak... No i robiliśmy... — Miałam wrażenie, że z jej głowy leci para. W sumie ja i niebieskooka również się zaczerwieniłyśmy, gdy zrozumiałyśmy, co na chce powiedzieć. — No i... Tak jakby...
— Jesteś w ciąży?! — spytałam zaskoczona.
— Nie! Nie mów tego tak głośno, bo ten idiota usłyszy! — zaprzeczyła szybko.
— Jakby mógł usłyszeć, skoro jest w gildii? — spytała Juvia.
— Uwierz mi, może. Ostatnio byłam w domu i oparzyłam się. Krzyknęłam, bo byłam zaskoczona, ale wcale niegłośno, a ten tu przybiegł — westchnęła.
— Nie masz ani trochę prywatności, co? — spytała niebiesko włosa.
— W tym domu, od kiedy on się wprowadził, słowo prywatność nie istnieje — mruknęła.
— A co nam radzisz? — spytałam.
— Porozmawiajcie z nimi. Może być ciężko, bo Gray jest, jaki jest, ale dasz radę — zwróciła się do Juvii. — Ale ty Mavis, przykro mi to mówić, ale musisz czekać. Ona ewidentnie owinęła sobie jego wokoło palca.
— Co masz na myśli? — spytała, lekko się trzęsąc. Serce boleśnie obijało mi się o żebra. Bałam się tego, co zaraz usłyszę.
— Nie widzisz, jak się zachowuje? Gdy potrzebowałaś go, olewał to i zostawiał cię samą w domu. Niby nie na długo, ale jednak. Jeżeli chcesz, żeby zauważył, jaka jest naprawdę, to musisz czekać.

***

Po radzie Lucy poszłam do domu. Niestety po drodze napotkałam problem o imieniu Akira.
— Czego chcesz? — spytałam od niechcenia, a ona uśmiechnęła się wrednie.
— A czego... — Zaczęła do mnie podchodzić, ale zatrzymałam ją ruchem ręki.
— Jak nie umyłaś zębów, to się do mnie nie zbliżaj. Życie mi miłe. Zresztą nie widzi mi się śmierć, bo zatrułam się twoim oddechem — stwierdziłam, po czym z uśmiechem ją wyminęłam i poszłam do domu. Kątem oka widziałam, jak zaciska pięści i zęby, patrząc na mnie wściekła. Dobrze jej tak.  

----------------

Hej!

Kolejny rozdział! Podobało się? 

Następny będzie gdzieś koło 25 :)

Już niedługo wakacje! Szkoda tylko, że nauczyciele teraz chcą zakończyć resztę materiału :")  

To tyle! Pozdrawiam i do zobaczenia! ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top