Pomyłka I
Pov. Akira
Dziś jest ten dzień. Położyłem kartkę
na biurku biorąc ze sobą sznur. Rodziców nie było w domu,rzadko kiedy ich widywałem trzeźwych. Ostatni raz się sobie przyjrzałem w lustrze. Blond włosy,zielone oczy oraz niski wzrost. Ponad to cała paleta blizn,siniaków,ran różnego rodzaju,podkrążone i zapadnięte oczy.
Udałem się w stronę pobliskiego lasu. Wszedłem tak głęboko,że nie rozpoznawałem gdzie jestem,ale trupowi to wszystko jedno. Zawiązałem linę wokół gałęzi rozglądając się czy wokół nie ma kogokolwiek.
Wziąłem głęboki oddech stając na podwyższeniu. -Jeśli teraz tego nie zrobię,dalej będę problemem. Nie ma nikogo,który by mnie traktował jak człowieka.
Lekko się do siebie uśmiechnąłem i puściłem. Sznur zacisnął się na gardle,a w oczach pojawiły się łzy. Mimo tego nie żałowałem tego co robię. Obserwowałem coraz to bardziej zamglone niebo,aż w końcu pojawiło się ukojenie.
Pov.Hideyoshi
Szedłem sobie spacerkiem po dróżce. Była jesień,więc roiło się od najróżniejszych kolorów liści. Od czasu do czasu zbierałem jakiś po drodze. Wysuszę i będę mieć pamiątkę.
Skręciłem i zobaczyłem...wisielca. Patrzyłem się jak wryty po czym mnie nagle oświeciło,żeby sprawdzić czy da się go odratować. Dotknąłem jego ręki-jeszcze ciepły. Wyjąłem scyzoryk i go odciągłem łapiąc. Ułożyłem na ziemi,rozciąłem resztki liny po czym sprawdziłem oddech. Cholera,brak. Reanimowałem go przez długi czas tracąc powoli nadzieje,ale stał się cud. Znów oddychał. Wziąłem go na ręce z zamiarem zaniesienia do domu. Dopiero teraz spostrzegłem jaki jest blady i mizerny.
Ułożyłem chłopaka na kanapie opatrując mu szyje. Ściągnąłem również ubrania,skrzywiłem się,gdy ujrzałem wszystko,co go oszpecało. Nie miał łatwego życia,więc postanowił się zabić. Haha,jakie to typowe. Okryłem go kołdrą dając maskę z tlenem-nie pytajcie skąd ją mam.
Był ranek,więc udałem się na małe zakupy zachaczając o sklep z zabawkami. Maskotka powinna mu się spodobać.
Gdy wróciłem było południe,więc od razu poszedłem zobaczyć czy się obudził.
Pov. Akira
Uchyliłem lekko wciąż ciężkie powieki,nie byłem w domu. Co poszło nie tak? Nie mogłem się do końca rozbudzić. Może to wina tej maski. Chwila... Gdzie ja jestem?! Zacząłem szybko oddychać próbując sobie przypomnieć wydarzenia z przed utraty przytomności,ale miałem pustkę. Usłyszałem kroki. Spojrzałem w stronę dźwięku. Po chwili pojawił się na oko 24 letni mężczyzna o ciemnych włosach. Był bardzo wysoki. Patrzył chwilę na mnie po czym zaczął się na mnie wydzierać.
-OSZALAŁEŚ?! Jak taki uroczy rubinek jak ty mógł chcieć popełnić samobójstwo?! Nie widzisz jaki jesteś wartościowy?! --objął mnie mocno
Nie wiedziałem jak się zachować,pierwszy raz ktoś w stosunku do mojej osoby zachował się ludzko. Nagle mnie olśniło,no przecież !! Powiesiłem się! Czyżby mnie odratował...? Tylko po co? Chciałem zginąć.
Mężczyzna oderwał się ode mnie patrząc w moje oczy. Coś we mnie pękło. Wybuchnąłem niekontrolowanym płaczem,którzy nie ustępował jakieś dwie godziny. On tylko cały czas mnie do siebie przytulał co jakiś czas pocieszając. Gdy emocje opadły byłem wyczerpany. Nie chciałem jednak spać. Musiałem się wyżalić.
Opowiedziałem całą historię mojego życia,on tylko słuchał nic nie mówiąc. Kończąc znowu poczułem tę słabość na policzkach. Bez słowa je otarł,położył mnie na łóżku i lekko ucałował w czoło. Zrobiłem się cały czerwony.
Pov.Hideyoshi
Nie mogłem uwierzyć,że taki młody chłopak tyle wycierpiał. Szkoda mi go,ale z drugiej strony mam ochotę sprawić,żeby został moją sex zabawką. Uśmiechnąłem się chytrze. Muszę to dobrze rozplanować...najpierw chyba do końca go złamię,aby się każdego bał,po czym zrobie z siebie niby wybawiciela. W końcu będzie w stanim stanie,że sam będzie błagał o to,żebym go zgwałcił. Hahaha.
Spojrzałem na malucha. Usnął. Okryłem go szczelnie po cichu wychodząc z pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top