Rozdział 10. Z powrotem na Bagnach Strachu
Filip wraz z przyjaciółmi był już kiedyś na Bagnach Strachu. Pamiętał doskonale, kiedy zaatakowały ich shaelsburgi, a chłopak poznał swojego vascora - istotę zrodzoną z strachu, która objawiała się jako obraz największego lęku i... Złoty mistrz nie wiedział o nich nic więcej. Larisa, która dawniej mu to tłumaczyła, skróciła wszystko do tego krótkiego opisu. Filip jednak czuł, że musi wiedzieć coś więcej... Podszedł bliżej dziewczyny i mimochodem zapytał:
- Lari... Pamiętasz, kiedy ostatnio przechodziliśmy przez Bagna Strachu?
- Pamiętam. Chodzi o vascory, tak?
- Nie wiem dokładnie, co to jest...
- Wytłumaczę ci to tak żeby taki człowiek jak ty to zrozumiał - powiedziała Larisa, przy czym wypowiedziała słowo " człowiek " z głęboką pogardą. - Od czego tu zacząć... Może tak: Każdy ma swojego własnego vascora. To nie jest coś w typie klątwy czy ducha... Zawsze wygląda tak, jak największy strach osoby, w której umyśle mieszka...
- Podobno mają dużo wspólnego z fobirenami, to prawda?
- A czy ja się na tym znam? No fakt, często są nawet mylone... Ale jest kilka różnic - przede wszystkim, poza przemianą fobireny mają postać, w przeciwieństwie do vascorów. Poza tym, jak mówiłam, każdy ma swojego vascora, który w czasie, kiedy się nie pojawia... no, tego nikt nie jest pewny. Niektórzy myślą, że wtedy mieszkają one w umysłach " swych " osób, a inni wymyślili, że gdzieś w niedostępnym miejscu, zwanym przez nich Krainą Strachu. Ale, ja się na tym nie znam...
- To znaczy... - wywnioskował Filip - rozumiem, ze jeżeli boję się węży, to własnie nim jest mój vascor. A jak ktoś, na przykład Kuba - kiwnął głową w stronę przyjaciela - boi się wysokości, to...?
- W takich przypadkach najczęściej vascorem jest olbrzym - odparła dziewczyna, a potem zwróciła się do reszty towarzyszy - a czego wy się boicie?
- Ja - zaczął Flesh - chyba najbardziej się boję gryfów.
- Xiantie?
-Jestem istotą wody - rzuciła najada - więc logiczne, że największym zagrożeniem dla mnie jest ogień.
- A ty, Lari? - spytał z przekąsem Filip. - Niczego się nie boisz?
- Jasne, że nie - odpowiedziała dziewczyna. - Nienawidzę shaelsburgów. To nędzna krzyżówka potężnego smoka i walecznej manticory... Szkoda, że one już wymarły.
- O! - zawołał Flesh. - Jesteśmy już na miejscu!
Bagna Strachu wyglądały zupełnie tak samo, jak przy ich pierwszej wędrówce. Olbrzymie połacie nieprzebytych trzęsawisk, po których spokojnie wędrowały najróżniejsze smoki, feniksy i gryfy. W powietrzu wisiało dziwne napięcie, podobne trochę do tego, które czuli przy Brzozowym Zagajniku. Nic nie mówiąc, powoli weszli na bagno.
Filip doskonale pamiętał atak shaelsburgów na Bagnach Strachu. Wtedy też po raz pierwszy spotkał swojego vascora - białego węża, którego nazwał Saritt. Zastanawiał się, co teraz ich czeka... Chłopak przeszedł po kilku płaskich głazach przez błoto. Czuł się tutaj jakoś dziwnie... Było zbyt spokojnie. Ostatnim razem to miejsce tętniło życiem, a teraz?
Nagle usłyszał dziwny odgłos, jakby mruczenie i warczenie jednocześnie. Rozejrzał się, ale zobaczył tylko swoich przyjaciół, przechodzących przez bagno. Chłopak ruszył dalej. Przechodząc przez kępę tataraku znów usłyszał dziwny dźwięk, ale głośniejszy... Po chwili dołączyło do niego chlupanie i jakiś nowy odgłos, jakby brzdęk zderzanego metalu... Filip odwrócił głowę. W odległości kilkunastu metrów za nim Złoty mistrz zobaczył kilka dziwnych, szarych istot o stalowych szponach i wielkich, mętnych oczach.
Fobireny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top