Rozdział 8
Nina
Po rozmowie z Peterem, Domen wydawał się być bardzo zdenerwowany. Wsiadł do auta i nie odezwał się do mnie ani słowem. Z nudów patrzyłam na widoki za oknem, gdyby nie to, że zostałam porwana, to całkiem przyjemnie by się jechało spoglądając na góry i pola. Słowenia to zdecydowanie jedno z ładniejszych miejsc jakie zwiedziłam. Szkoda, że ludzie nie są zbyt przyjaźni.
Po dłuższej chwili Domen zatrzymał samochód pod jakimiś starymi garażami. Super, idealne miejsce żeby kogoś zabić. Niedaleko stało jeszcze kilka aut, ale nie zauważyłam żadnej osoby. Chłopak bez słowa wysiadł z pojazdu i szybkim krokiem ruszył w kierunku bram.
Wtedy coś do mnie dotarło. Zostawił otwarte drzwi. Mogłam uciec. Nie zastanawiałam się dłużej i wysiadłam z auta. Porozglądałam się po placu i zrozumiałam że nie znam terenu. Nie wiedziałam gdzie uciec. Zajęło mi chwilę żeby zdecydować w którą stronę iść, ale w tedy usłyszałam głos zdenerwowanego 17-latka. Chyba zobaczył że mnie nie ma.
Zaczęłam uciekać, a on prawdopodobnie to usłyszał i pobiegł za mną. Czułam rosnącą gulę w gardle i wiotkie nogi. Nigdy tak się nie bałam. Uznałam że jedynym wyjściem jest się gdzieś schować, tylko gdzie? Usłyszałam zbliżającego się Domena i nie myśląc zbyt wiele weszłam do pierwszego lepszego auta. W środku odetchnęłam z ulgą. Nikogo w nim nie było. Chłopak się zmylił tą sytuacją i usłyszałam jak idzie dalej. Miałam już wysiąść gdy ktoś wszedł do pojazdu. A tak dokładniej dwie osoby. Skuliłam się pod tylnim fotelem i modliłam się żeby mnie nie usłyszeli. Nie było mi to dane. Nie wiedziałam co zrobić. Przecież nie mogłam tam zostać. Trzeba było coś zrobić i to szybko.
- Słyszałeś to? - usłyszałam męski głos po angielsku. Już po mnie.
- Ale co? - odpowiedział również chłopak. To by było zbyt proste gdyby nie dowiedzieli się o pasażerze na gapę. Kierowca wysiadł i podszedł do drzwiczek.
- Ty... - wtedy go zobaczyłam. Mojego niedoszłego gwałciciela. Przeleciał mnie strach. Mężczyzna złapał mnie za rękę i wyciągnął.
- Dlaczego ty dalej żyjesz? Spodobałaś sie Domenowi? Nie martw się już zaraz nikogo więcej nie będziesz musiała oglądać - poczułam zaciskającą się rękę na moim ciele i zrobiło mi się niedobrze. Już miałam zemdleć, ale zebrałam w sobie ostatnie siły. Uderzyłam go z całej siły w nos. Szatyn syknął z bólu, ale nie puścił mnie.
Jednak nie zorientował się gdy podszedł do niego jego kolega. Był to wysoki brunet, miał może około 18 lat. Odciągnął go ode mnie i zaczął coś mu szybko tłumaczyć. Zdziwiło mnie to. Stałam w miejscu i nie wiedziałam co zrobić. Czy ten chłopak mnie broni? Spojrzałam na niego. Już go wcześniej gdzieś widziałam, ale teraz nie miałam do tego głowy. On również na mnie spojrzał i wyszeptał: " uciekaj".
Nie zastanawiałam się dłużej i zaczęłam biec. On przytrzymał szatyna. Nie wiedziałam w jakim kierunku zmierzam, ważne żeby jak najdalej od niebezpieczngo mężczyzny.
Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Biegłam na oślep, gdy w pewnej chwili zauważyłam światło, a potem usłyszałam hałas pociągu. Zrozumiałam że jestem na torach. Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa i nie mogłam się ruszyć. Chciałam już to skończyć. Zamknęłam oczy i czekałam na ból. Światło było coraz bliżej, ale nagle coś pociągnęło mnie w bok. To coś trzymało mnie mocno i razem stoczyliśmy się w dół. Kiedy się zatrzymaliśmy ostrożnie otworzyłam oczy. Zobaczyłam znajomą twarz.
- Nie rób mi tego więcej, proszę.
Heej,
witam tych, którzy tu jeszcze są.
Jeśli ktoś czekał to, to bardzo przepraszam za moją nieobecność. Mam nadzieję, że teraz uda mi się być bardziej systematyczną.
Za wszelkie błędy bardzo przepraszam.
Jeśli to czytacie, koniecznie zostawcie po sobie GWIAZDKĘ lub/i KOMENTARZ 💗💗
Dziękuję za wszystko i do następnego. 💜💜
PS. Czy tylko ja tak ogromnie się cieszę z powrotu Petera? 😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top