Rozdział 9
Impreza Ambar trwała w najlepsze. Muzyka, przekąski, przyjaciele. Wszystko by zapewnić sukces temu wydarzeniu. Jazmin i Delfi nagrywały to co się dzieje na swoje kanały i znając je potem się pokłócą o to, że obie wpadły na ten sam pomysł. Są przyjaciółkami, ale odkąd Jazmin odeszła ze Stylu i Szyku i założyła własny kanał, nieraz się kłóciły. Trudno poradzić sobie z rywalizacją w przyjaźni.
Mimo, że Smith nie była pozytywie nastawiona do tego przyjęcia, nie było tak źle jak myślała. Większość czasu spędzała w towarzystwie Emili, Delfiny i Jim. Tańczyła już z Simone, i kilkoma innymi znajomymi. W końcu jednak pewien Brunet przypomniał o sobie o o obiecanym tańcu.
- Znajdziesz chwilę na taniec ze mną, księżniczko ? - spytał Benicio podchodząc do niej.
- Jasne - zgodziła się i we dwoje odeszli na środek parkietu.
- Mówiłem Ci to już dziś, ale pięknie wyglądasz Ambi - powiedział Benicio - Nie da się od Ciebie oderwać wzorku.
Chłopak położył rękę na jej tali, a ona swoje na jego ramionach. W tle leciała akurat wolniejsza piosenka i dla kogoś z boku, mogli wyglądać jak zakochana para. Tańczący do romantycznej muzyki, wpatrzeni w sobie. Z pewnością wyglądali uroczo.
- Czyli dokładnie tak jak zawsze - uśmiechnęła się Smith.
Nie można było jej odmówić pewności siebie. Od ciotki jak i po prostu z doświadczeń życiowych nauczyła się, że pewność siebie jest ważna. Nic się nie osiągnie wciąż stojąc z tyłu, trzeba walczyć o swoje. Benicio był taki sam. Dlatego właśnie tak świetnie się dogadywali, bo tak wiele ich łączyło.
- Chciałbym zobaczyć Twoją minę gdy rozpakujesz prezent ode mnie - stwierdził Benicio.
- Możesz mi powiedzieć co to jest, wtedy nie będziesz musiał czekać na moją reakcję - oznajmiła Blondynka.
- Nie ma tak dobrze - odrzekł Chłopak - Będziesz musiała poczekać do końca imprezy by zobaczyć prezent, ale coś mogę dać Ci teraz.
- Ah tak, a co ? - spojrzała w jego oczy.
- Buziaka - uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
Smith uśmiechnęła się do niego. Przyjaciele całują się w policzek, to okazywanie uczuć, zwłaszcza pasujące do takiej okazji jak urodziny. Ale czy dla niego to na pewne było przyjacielskie ? Ambar zakończyła ten rozdział, nadal kochała Benicio, ale nie była pewna czy wciąż jak chłopaka. Zaczęła też zauważać, że Emilia patrzy na niego inaczej...
- Jesteś uroczy - powiedziała Ambar - Dzięki za miły taniec.
- Może jeszcze to powtórzymy.
- Na pewno.
Taniec się skończył i każdy poszedł w swoją stronę. Choć miło było spędzać razem czas, Ambar jako jubilatka musiała rozmawiać z wszystkimi gośćmi i przyjmować życzenia.
- Zatańczymy ?
Nie zdążyła daleko odejść, a już usłyszała kolejną propozycję. Odwróciła się, a przed nią stał elegancko ubrany Brunet. Przystojny jak zawsze Matteo Balsano, we własnej osobie.
- Chętnie - zgodziła się.
Balsano delikatnie ujął ją za dłoń i poprowadził w stronę parkietu. Zbliżyli się do siebie i zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Tak dawno razem nie tańczyli. Jednak teraz zdawało się, że wcale nie minęło tak dużo czasu. Nadal umieli idealnie się do siebie dopasować, pięknie razem wyglądali i nawet bez słów nie czuli się krępująco w swoim towarzystwie.
- Jak się bawisz na swojej imprezie ? - zagadnął Matteo.
- Dobrze - uśmiechnęła się lekko - A Ty ? Zwłaszcza, że nie ma tu Luny...
- Ambar, nie musisz o niej wspominać przy każdej naszej rozmowie - odparł Balsano.
- Uwierz mi, że wcale nie chce.
- A ja nie chcę psuć Ci humoru. To twój dzień, twoje przyjęcie, powinnaś być szczęśliwa - stwierdził Chłopak - Tym bardziej nie masz żadnego powody by zawracać sobie głowę Luną. Wczoraj zerwaliśmy... Widziałem jak całuję się z Simone. Miałem rację, że spotykała się z nim za moim plecami. Nie rozumiem tylko czemu...
- Przykro mi... - Smith zbliżyła się i przytuliła go - Od początku Ci mówiłam, że Luna to nie jest dziewczyna dla Ciebie, ale nie chcę żebyś cierpiał.
- Nic mi nie będzie - przytulił ją - Nie martw się. Dziś masz się cieszyć.
- Jasne - westchnęła.
- Ej co jest ? - spytał Brunet i delikatnie uniósł jej podbródek by móc spojrzeć jej w oczy.
- Po prostu... - zawahała się - Ciężko cieszyć się z urodzin których nie można obchodzić z rodzicami. Ja wiem, że mam przyjaciół, ciocie, dziadka. Nawet nic nie wiem o rodzicach, ale i tak za nimi tęsknie.
- Masz też mnie - odrzekł Matteo i pogłaskał ją po policzku - Rozumiem jak się czujesz, ale nie zadręczaj się tym. Jesteś silną osobą i poradzisz sobie z tym i wszystkim innym. Jest tu pełno osób, którym na Tobie zależy w tym ja, ciesz się tym.
- Dziękuję.
Uśmiechnęła się od niego. Chyba właśnie tego potrzebowała. By ktoś jej przypomniał, że jest silna. Że mimo iż nie ma rodziców to nie jest sama.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top