Rozdział 42

Blondynka z dokładnością zamknęła drzwi w swoim pokoju, potrzebowała ciszy i spokoju. A przede wszystkim nikt z rodziny nie mógł się dowiedzieć co planuje robić. Martwiliby się albo żli, a przecież zupełnie niepotrzebnie. Przecież była czarownicą Mikealson. Zwykły czar transportacji to dla niej pikuś.

Dziewczyna już wcześniej przygotowała wszystko potrzebne do zaklęcia. Długo o tym myślała. Chodziło o Matteo. O miłość. Wiadomości, rozmowy telefoniczne i wideochaty to zdecydowanie nie to samo. Brakowało jej go. Jego dotyku i bliskości. 

Kochała rodzinę i cieszyła się będąc tu, ale była tylko zakochaną nastolatką. Nie mogła od tak wyjechać, rodzice by się nie zgodzili. Zresztą to było szybsze. Kilka słów i mogła być w Buenos Aires, a potem z powrotem tu we własnym domu. O ile wszystko się uda.

Nastolatka zapaliła świecę i postawiła ją na stoliku. Po cichu wypowiedziała słowa zaklęcia, które znała już na pamięć i zamknęła oczy.

Czuła działanie magi, ale bała się, czy gdy spojrzy nadal będzie w swoim pokoju. Nie mogła jednak długo zwlekać, czar mają ograniczony czas działania. Otworzyła więc oczy i nie mogła być bardziej szczęśliwa i dumna z siebie widząc dokładnie to co chciała.

Była w Buenos Aries. Tuż pod domem swojego chłopaka. Udało się. Mogła zrobić mu niespodziankę i spędzić z nim czas dokładnie tak jak chciała.

Zadzwoniła do drzwi, które po kilku minutach otworzył Brunet.

- Ambar ?  - spojrzał na nią zaskoczony - Co Ty tu robisz ?

- Magia, i to dosłownie - uśmiechnęła się - Nie mogłam już bez Ciebie wytrzymać - dodała i przytuliła go mocno.

Brunet od razu przyciągnął ją do siebie i zamknął szczelnie w swoich ramionach. Nareszcie było tak dobrze. Oboje bardzo tęsknili za tym dotykiem, bliskością, zapachem. Gdy w końcu oderwali się od siebie Chłopak wziął ją za rękę i poszli do jego pokoju. Musieli nacieszyć się sobą póki mają czas.

- Nie wierzę, że tu jesteś - powiedział Matteo zamykając drzwi jego pokoju.

- Wypowiedziałam zaklęcie i jestem - odrzekła Blondynka siadając wygodnie na jego łóżku.

- A to nie jest, no wiesz, niebezpieczne ? - spytał Chłopak spoglądając na nią z troską.

Magiczne sprawy nadal były dla niego nowością. Zrozumiał i pogodził się z tym kim jego jego ukochana, ale nadal nie wiedział bardzo wielu rzeczy.

- Nie dla mnie - pokręciła głową Nastolatka - Mam wystarczająco mocy, tylko, że to zaklęcie ma swój czas, więc nie mogę zostać zbyt długo. Zresztą lepiej by rodzice nie zauważyli mojego zniknięcia.

- A więc innym razem wyjaśnisz mi jak działają te twoje magiczne sztuczki - powiedział Balsano podchodząc do niej - Teraz musimy się sobą nacieszyć.

Brunet usiadł tuż obok niej i delikatnie musnął jej usta. Jakby na sprawdzenie czy to się dzieje naprawdę. Czy to nie sen i ona zaraz nie zniknie. Gdy się upewnił, że nadal tu jest pocałował ją namiętnie. Blondynka od razu odwzajemniła pocałunek wplatając palce w jego głosy. Całowali się namiętnie, coraz bardziej zachłannie. Oboje byli stęsknieni. Brakowało im siebie, a myśl, że nie mają dużo czasu jeszcze to potęgowała. Musieli dobrze wykorzystać ten moment, okazując sobie tyle miłości i bliskości ile się tylko dało.

- Kocham Cię - powiedziała Dziewczyna między pocałunkami.

- Też Cię kocham piękna - powiedział Chłopak lekko muskając ustami jej ramię.

Położył Dziewczynę na łóżku i nachylił się nad nią pieszcząc ustami jej ciało. Zaczynając od szyi i ramion, schodził niżej składając mokre pocałunki na jej brzuchu. W tej chwili liczyli się tylko oni i ich miłość, cały świat zszedł na drugi plan.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top