Rozdział 32
Po rozmowie z Matteo, Ambar postanowiła wyznać prawdę także przyjaciołom. A przynajmniej zamierzała spróbować to zrobić. Miała obawy jednak w przypadku Matteo wszystko poszło dobrze. Ciężko było mu wszystko zrozumieć, uwierzyć, ale wiedział, że dziewczyna nie kłamie. Ufał jej, obiecał nadal być przy niej i co najważniejsze wciąż ją kochał. Od tego czasu naprawdę czuła się lepiej. Czuła jego miłość i wsparcie. Kochał ją, prawdziwą ją bez względu na wszystkie szaleństwa i dziwne rzeczy. Miała nadzieję, że skoro pokonali przeszkodę jaką była prawda, to pokonają także odległość jaka niedługo będzie ich dzielić...
- Ambar, no w końcu - przywitał ją głos Emilii - Dziewczyno nie możesz od tak znikać i nic nie mówić.
Blondynka umówiła się w Rollerze z Emilią i Benicio. Chciała z nimi porozmawiać. Poza Matteo to ta dwójka była jej najbliższa, ufała im i wiedziała, że może na nich liczyć. Miała nadzieje, że nie ulegnie to zmianie.
- Co u Ciebie, wszystko dobrze ? - spytał Benicio.
Oboje siedzieli na fotelach przy stoliku. Smith zajęła miejsce na przeciwko nich i przyjrzała się dwójce przyjaciół. Benicio - jej były chłopak. Dzięki niemu spędziła kilka niesamowitych chwil. Namiętne pocałunki, świetne imprezy, wsparcie, miłość, dobra zabawa. Czuła się przy nim kochana i rozumiana. Było jej dobrze. I przed związkiem i po udało im się zachować przyjaźń. Nadal był dla niej ważny. Czuła, że są bardzo do siebie podobni, że ją rozumie. Uwielbiała z nim rozmawiać i spędzać razem czas... Emilia - jej najlepsza przyjaciółka. To jej zwierzała się z sekretów jako pierwszej, to z nią spędzała niesamowite chwile. Ufa jej, wie, że zawsze będzie ją wspierać. Wrotki, muzyka, imprezy wszystko co je połączyło, podobny charakter i gust...
- Muszę z Wami o czymś porozmawiać - powiedziała Ambar.
- Mów - odparła Emilia - Chcemy wiedzieć... Martwiliśmy się - dodała.
Benicio kiwnął głową na znak, że zgadza się z Emilią. Rzeczywiście zaniepokoili się dziwnym zachowaniem Ambar.
- Wszystko się zmieniło - zaczęła Blondynka - Nikt o tym nie wie poza Matteo, ale przyjaźnimy się... Ufam Wam i liczę, że to zostanie między nami - spojrzała na nich znacząco.
- No jasne Ambar - uśmiechnął się do niej Benicio i nachylił się w jej stronę - Dotrzymamy tajemnicy.
- Pewnie - dodała Emilia.
Smith wiedziała, że tak będzie. Nigdy przecież żadne z nich nie zdradzało swoich sekretów. Ani tego jak dokuczali Lunie, ani tego jak przesadzali na imprezach. Mogli sobie ufać, współpracować, kryć się.
- Poznałam swoich rodziców... - powiedziała Ambar - Prawdę o sobie.
Emilia i Benicio spojrzeli zaskoczeni najpierw na siebie nawzajem, potem na Ambar. Zaskoczenie było oczywistą reakcją której Ambar się spodziewała. Tak samo jak miliona pytań. Spokojnie powoli, tak jak z Matteo starała się im wszystko wyjaśnić. Powtórzyła mniej więcej to samo co mówiła Matteo. Powiedziała o Klausie i Hayley, o Nowym Orleanie, wyjeździe i swojej prawdziwej tożsamości jako Hope Mikealson.
- Wow... - odparł Benicio gdy skończyła mówić - Ale nie wkręcasz nas ?
- Nie - pokręciła głową - Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale to prawda.
- Wiesz, że Cię kocham Ambi i zawsze będę przy Tobie... - powiedziała Emilia - Ale to wszystko brzmi jak historia z filmu. Wierzę Ci, ale to takie niemożliwe...
- Udowodnię Wam - odrzekła Ambar.
Rozejrzała się dyskretnie i gdy upewniła się, że nikt nie zwraca na nich uwagi, wypowiedziała magiczne zaklęcie. Już po chwili koktajle w szklankach znajomych zmieniły kolor na fioletowy. Niby to nic wielkiego, ale kolor zmienił się na ich oczach, a Smith nie chciała przesadzać z magią w miejscy pełnym ludzi. Dochowanie rodzinnej tajemnicy było bardzo ważne.
- Wow... - powiedział drugi raz Benicio i spojrzał na Ambar - A więc to prawda... Zawsze wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, ale nie przypuszczałem, że aż tak.
- To niesamowite - odrzekła Emilia - Moja przyjaciółka jest czarownicą.
- Dokładnie to trybrydą, ale nieważne - uśmiechnęła się Ambar.
Spędziła jeszcze trochę czasu w towarzystwie przyjaciół, opowiadając im o wszystkim, a także śmiejąc się i wspominając dobre chwile. Chciała nacieszyć się tym towarzystwem, świetną atmosferą póki ma jeszcze ku temu okazję. Po czas pożegnania zbliżał się coraz większymi krokami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top