Rozdział 1

* Nowy Orlean *

- Klaus, to jest dla niej zbyt niebezpieczne. Nie może być zamieszana w wojnę - stwierdziła Hayley.

W wielkiej posiadłości Mikealsonów w Nowym Orleanie trwała narada rodzinna. Nastały złe czasy, a wrogowie pukali do drzwi. Nikt nie mógł czuć się tu już bezpieczny.

- Przecież wiem, zrobię wszystko by tylko ją ochronić - odrzekł Klaus - Nie może tu zostać.

- Wyjedźcie  z nią gdzieś daleko - zaproponował Elijah.

- I kto wtedy pokona naszych wrogów ? Ty sam ? - spojrzał na niego Klaus - Myślisz, że nie pójdą za nami ? To mnie chcą dopaść, mnie i moją córkę.  

Sytuacja nie była łatwa. Każdy był już podenerwowany i  nie wiedzieli co robić dalej. A byli przecież najsilniejszą i najstarszą rodziną.

- Chyba, że ją ukryjemy - powiedziała Hayley - Tak jak wtedy gdy była mała.

- Zajęłam się nią, a wy pokonaliście wrogów - stwierdziła Rebekah - Ale teraz jest inaczej. Nie jest już dzieckiem. Jej magia jest silniejsza, znajdą ją. 

- Albo ona ich znajdzie. Jest uparta,  nie będzie chciała uciekać - wtrącił Elijah.

- Klaus, co o tym wszystkim sądzisz ? - spytała Bex kładąc dłoń na ramieniu brata.

Byli rodziną i musieli się wspierać. Zwłaszcza w trudniej sytuacji. Nadszedł czas odłożyć waśnie na bok i działać razem.

- To ona jest celem  - spojrzał na Hayley - Nasza córka, nie może zostać w Nowym Orleanie. Trzeba ją ukryć jak najdalej stąd. By była bezpieczna, a my zajmiemy się problemem.

- Zgadzam się - powiedziała Hayley - Ale nie chce by cierpiała sama, by martwiła się o nas. Gdy była mała było inaczej, nie wiedziała co się dzieje. Teraz zdaje sobie ze wszystkiego sprawę... Nie chce by każdy dzień spędzała na martwieniu się o nas, lub próbowaniu nas pomóc. Chce by była szczęśliwa...

Nastała cisza. Każdemu zależało na najmłodszej Mikealoson, odkąd się pojawiła ich rodzina stała się inna, lepsza.

- Mam pomysł, ale to niełatwe  - odezwała się Freya.

- Nic nie jest łatwe - stwierdził Klaus - Mów.

- Bransoletka wyciszy jej moce, tak jak wtedy gdy była dzieckiem. Nie będzie używać magii i nikt jej nie wyczuje - zaczęła - Można też zrobić coś jeszcze, o ile wszyscy się zgodzą... Za pomocą zaklęcia mogę sprawić by zapomniała o wszystkim... Nie będzie wiedzieć, że jest kimś wyjątkowy, ani o nas... Będzie wiodła szczęśliwe, bezpieczne życie nastolatki. Pod innym imieniem i nazwiskiem. Nie będzie nas szukać i nie wpadnie w kłopoty. Nikt nie będzie szukał jej... A gdy będzie po wszystkim, jej wspomnienia wrócą będzie jak dawniej...

Wszyscy zastanawiali się nad pomysłem. Było to ryzykowne i bolesne, wiedzieć że ukochana córka, siostrzenica nie będzie nic pamiętać, ale najważniejsze było jej bezpieczeństwo.

- Zróbmy to - powiedziała Hayley zaciskając wargę - Ale musimy się upewnić, że na ten czas będzie gdzieś daleko, w dobrej rodzinie którą o nią zadba. A potem - spojrzała na Klausa - Jak najszybciej pozbędziemy się zagrożenia i sprowadzimy ją z powrotem.

- Obiecuje Ci, że tak będzie - powiedział Klaus.

- Przygotuje zaklęcia - powiedziała Freya.

- Załatwię lot i wszystkie formalności - dodał Kol.

- Trzeba też się pożegnać... - powiedział Klaus.

- To tylko na jakiś czas - pocieszyła go Rebekah.

Dla wszystkich było to trudne, ale rodzice oczywiście znosili to najgorzej. Mieli rozstać się ze swoją ukochaną córeczką, nie będą mogli się z nią kontaktować i to nie wiadomo jak długo. Ale tak musi być. Oboje zrobią wszystko byleby zapewnić jej bezpieczeństwo.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top