Rozdział 41
- Było świetnie - powiedziała roześmiała nastolatka wchodząc do domu w towarzystwie Kol'a i Daviny.
Spędziła całe popołudnie razem ze swoim wujkiem i jego żoną i zdecydowanie nie był to zmarnowany czas. Mimo, że Davina i Kol trochę się różnili od siebie, byli razem przeuroczy i zakochani w sobie. Hope na szczęście nie czuła się przy im zbędnie. Wstąpili do kawiarni, spacerowali ulicami nowego Orleanu i poszli do baru. Kol który słyną z tego, że kochał zabawę cały czas namawiał bratanicę do zabaw z magią i drobnych psikusów. Mieli wiele śmiechów i dobrej zabawy.
- Widzisz, mówiłem Ci mała, że z wujkiem Kol'em nie da się bawić - odparł Mężczyzna.
- Ale można też wpaść w kłopoty - odparła Davina - Cieszę się, że wróciłaś Hope, ten dzień był naprawdę fajny.
- Nikt tak nie zrozumie czarownicy z francuskiej dzielnicy jak inna czarownica z francuskiej dzielnicy - uśmiechnęła się lekko Hope.
- Urodziłyśmy się z krwią na rękach i musimy umieć z tym żyć - przytaknęła Davina.
- Ale dzięki temu jesteście najlepszymi czarownicami na świecie - odparł Kol i pocałował ukochaną w policzek.
Wtedy zadzwonił telefon Nastolatki, a gdy tylko spojrzała na imię które się wyświetliło, od razu się uśmiechnęła.
- Muszę iść - powiedziała.
- Jasne, do zobaczenia Hope - pożegnała się Davina.
- Trzymaj się mała - dodał Kol.
Blondynka w szybkim tempie weszła schodami na górę, a następnie weszła do swojego pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Gdy była już sama odebrała połączenie.
- Cześć kochanie - usłyszała znajomy głos, który tak uwielbiała.
- Cześć Matteo - powiedziała uśmiechając się sama do siebie - Tęskniłeś ?
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedział Chłopak.
Nastolatka przygryzła dolną wargę. Wiedziała, że on nie może zobaczyć tego, ani tego, że uśmiecha się jak głupia nadal opierając się plecami o drzwi. Jednak sam jego głos tak bardzo na nią działa. Była sama i rozmawiała ze swoimi ukochanym. Nie musiała nic udawać.
- Też bardzo tęsknie - powiedziała.
Podeszła do łóżka i usiadła na nim opierając się plecami o ścianę. Zapowiadało się na długą rozmowę. Ale nie ma przecież nic lepszego niż rozmowa z ukochanym po całym dniu pełnym wrażeń. Nic lepszego niż jego głos przed snem. Nie ma nic lepszego niż miłość i tego, Blondynka była absolutnie pewna. Miłość do rodziny, przyjaciół, i do chłopaka. To wszystko była miłość, która dawała siłę, kierowała życiem. Zawsze i na zawsze pozostawała największą siłą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top