118. Gdybym mógł cofnąć czas...
Tego dnia Hermiona chodziła cały dzień podenerwowana. Martwiła się o swojego przyjaciela, nigdy się tak nie zachował, a tu już prawie tydzień się do niej nie odzywa, nie wiedziała co ma robić, jak mu pomóc, bardzo ją to stresowało, nie lubiła nie wiedzieć, a tym bardziej jeśli chodzi o jej najlepszego przyjaciela. Nosiło ją w środku, przez co najbardziej obrywało się Teo. Ten facecet miał anielską cierpliwość, nie wiedziała jakim cudem on z nią wytrzymuje, chociaż czasami i ona zastanawiała się nad tym dlaczego ona się z nim przyjaźni. A jeszcze do tego wszystkiego dochodziło dziwne zachowanie Adriana. W takim tempie to będą musieli zamknąć ją na oddziale zamkniętym.
-jestem w domu bejbe! Heeeeeerm! Gdzie jesteś??? - z zamyśleń wyrwał ją głos przyjaciela.
-balkon- zawołała Hermiona.
- o tu jesteś!- udał zaskoczonego Teo - nie uwierzysz co się stało. Jestem w sklepie mówię, a kupię wino na wieczór, no i tak sobie idę z tym winem i co ? I co ? Wypadło mi z ręki.
Hermiona uderzyła się w głowę ręką, tłuczenie rzeczy przez Teodora to norma.
- czemu mnie to nie dziwi ? Pewnie podrzuciles je jak ostatnio.
- tak. A daj spokoj, kazali mi sprzątać- powiedział Teodor i zrobił nadąsana minę, jakby mial 5 lat i został ukarany za niewinność.
Hermiona zaczęła się głośno śmiać.
- W końcu ! Udało mi się Cię rozsmieszyc. Przestań się tym wszytkim zamartwiac, to nic nie da.
- wiem ale wiesz jaka jestem- w tym czasie ktoś zaczął pukać do drzwi - pójdę zobaczyć kto to .
Dziewczyna otwierając drzwi bardzo się zdziwiła widząc Adriana z bukietem kwiatów. Nie mówił gdy ostatnio rozmawiali, że przyjedzie.
- cześć skarbie, wpuscisz mnie do środka? - zapytał chłopak uśmiechając się zawiadacko tak jak tylko on potrafił.
- hej, jasne wchodź. Coś się stało?- mówiąc to dziewczyna przytuliła swojego chłopaka na przywitanie i pocałowała w policzek .
- nic, a co miało by się stać. Dziewczyny nie można odwiedzić? - pytając o to puścił Hermionie oczko- O hej Teo, jak tam ?
- a wszytko dobrze, to ja was zostawię samych zakochance, pójdę do biblioteki się pouczyć. Do później! - mowiąc to Teodor wziął klucze od mieszkania i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
- chcesz coś do picia ? Dziękuję za kwiaty.
- kawę poproszę.
- juz się robi - dziewczyna z uśmiechem poszła do kuchnii, a Adrian za nią.
Chłopak opierając się o framuge drzwi przyglądał się dziewczynie gdy ta robiła kawę. Właśnie dotarło do niego po co takiego przyjechał i co zrobił, nigdy nie sądził, że może zrobić jej coś takiego, właśnie w tej chwili poczuł się jak śmieć. Spędził z tą dziewczyną 3 lata, najwspanialsze lata swojego życia, była jego pierwsza miłością, była pierwsza we wszytkim. Pierwszy pocałunek, pierwszy seks, pierwsze prawdziwe kocham Cię, była jego pierwsza i miała być ostatnia, miała być jego żoną, mieli mieć dzieci, dom i psa, wszytko zaplanował. Hermiona była zdziwiona kiedy się dowiedziała, że Adrian Purcey ten Adrian Purcey przed nią nigdy nie miał dziewczyny, najprzystojniejszy facet w szkole, ale on nie potrzebował innej zawsze pragnął tylko jej, a teraz siedzi u niej w mieszkaniu i musi złamać jej serce. Jej piękne wielkie serce, dobre serce które troszczy się o wszytkich. Jak on mógł zrobić najpiękniejszej osobie na świecie coś takiego. Chłopak westchnął głośno i przejechał dłońmi po twarzy im szybciej to zrobi tym krócej będzie trwać ich cierpienie.
Adrian podszedł do Hermiony i przytulił ja od tylu wąchajac jej włosy gdy ta zalewała kubki z kawą.
- hmm ? Co jest skarbie? - zapytała się dziewczyna wtulajac się w chłopaka.
- nic, pięknie pachniesz. Kocham Cię - po tych słowach wtulił się w dziewczyne jakby robił to poraz ostatni- W sumie tak, jest coś. Musimy porozmawiać.
- okej, chodźmy do pokoju- mówiąc to skierowała się do salonu z kubkami i usiadła na kanapie - o czym chciałeś porozmawiać?
Chłopak przełknął głośno śline i zaczął wykręcac palce, aż w końcu wziął kubek i upił łyk kawy.
- Adrian nie owijaj w bawełnę.
- chciałbym Ci na początek powiedzieć, że bardzo Cię kocham i jesteś najwspanialszym co mnie spotkało w życiu - mówiąc to złapał dziewczynę za rękę.
- mam się bać? - mówiąc to zaśmiała się nerwowo.
- jestem śmieciem, chujem.
- nie mów tak jesteś cudowny.
- ale Herm, ja mam powód żeby tak uważać. Skrzywdziłem Cię. Herm skarbie bo ja - mówiąc to nie patrzył na dziewczyne, nie był na tyle odważny, żeby spojrzeć w jej oczy- bo ja Cię zdradziłem.
- co ? Z kim ? Jak ? - powiedziała z łzami w oczach i wyrwała rękę z jego uścisku - Adrian spójrz na mnie do cholery !
Adrian dalej bał się spojrzeć na dziewczyne, ale zrobił to o co prosiła. Na sam widok jej załzawionych oczu, łzy naszły jego oczy.
- dość długo zastanawiałem się nad tym co czuje. Z Cormacem. Herm, przy nim poczułem się inaczej . Wiem powinienem był Ci powiedzieć odrazu, że mam wątpliwości co do mojej orientacji, ale się bałem, tak cholernie się balem - chłopak upadł na kolana przed dziewczyną i patrzył na nią załzawonymi oczami , dziewczyna płakała ale nie odezwała się słowem - teraz już wiem, że pociągają mnie faceci i kobiety . Wiem jestem chujem, zrobiłem coś strasznego . Ale przy nim poczułem się inaczej. Oczywiście nie tłumaczę się. To Ja zawinilem, to ja zdradzilem, to ja jestem chujem. Mam nadzieję, że mnie nie znienawidzisz. Bo kocham Cię i zawsze będę kochać. Proszę powiedz coś - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- masz rację, jesteś chujem. Nienawidzę Cię - mówiąc to dziewczyna otarła łzy z policzków, wstała i otworzyła drzwi wyjsciowe- A teraz wyperdalaj z moje życia ! Po każdym się tego mogłam spodziewać, po każdym! Ale nie po Tobie, jak można tak bardzo się pomylić do kogoś, kogo uwazalo się, ze się zna . Wyjdź stąd Adrian proszę!- gdy to mówiła łamał jej się głos.
Gdy chłopak wyszedł bez słowa tylko patrząc przepraszajaco, Hermiona zatrzasneła drzwi i osunela się po nich szlochajac. W tym samym czasie po drugiej stronie drzwi tak samo zrobił jej już były chłopak. Nigdy nie czuł się tak jak teraz. Gdy przestał płakać otarł twarz z łez podniósł się i przytulił do drzwi nasluchujac czy dziewczyna płacze, gdy usłyszał jej szloch jego serce pękło na milion małych kawałeczków.
- gdybym mógł cofnąć czas- mówiąc to przyłożył dłoń do drzwi i odszedł.
W ten właśnie dzień zostały złamane dwa serca. Serca które, kochały tak mocno, że myślały, że bardziej się nie da, które myślały, że nigdy się nie skleją, że nigdy nikt ich już nie złoży, żeby mogły znowu kochać. Wtedy w to nie wierzyły, ale los miał dla nich inne plany. To co miało się wydarzyć w przyszłości to co było im pisane od zawsze, coś co miało pomóc im się poskładać, było bliżej niż myśleli. Kiedy oboje zrozumieją, że nigdy nie byli sobie pisani, będą w stanie na nowo pokochac, a może i nawet wybaczyć sobie to co się wydarzyło.
____
Może i ten rozdział, nie jest do końca poprawny stylistycznie, ale jestem zadowolona z jego treści.
Bylo mi bardzo smutno jak to pisałam .😭😭😭💔💔💔💔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top