~12~

            - He? Sugerujesz, że to ja zgotowałam ci taki poranek? - spytała uzupełniając jeden z dokumentów.

           - A kto inny?! Tylko ty byłaś do tego zdolna i nie byłaś pijana! Jesteś okropna! - krzyczał przez telefon Chuuya.

         - Opanuj się narwańcu jeden! Nie tylko ja nie byłam pijana. - przypomniała mu z grymasem na twarzy.

        - To kto inny?! Akutagawa?! Proszę, nie rozśmieszaj mnie! - prychnął rozbawiony.

        - A co jeśli? - zaproponowała z uśmiechem. Świetnie się czuła ponownie rozmawiając z parterem.

        - Nie wyobrażam sobie jego w tej roli. To na pewno byłaś ty! - upierał się dalej. Wzdychnęła i oparła zmęczony kark o oparcie miękkiego obrotowego krzesła w jej dawnym gabinecie.

        - No dobra, masz mnie. To ja was obudziłam, i co teraz? Będziesz mnie torturować? Nie mam niczego innego do roboty jak czekać na twoje tortury. - prychnęła i wyprostowała się.

        - Wparuje ci do gabinetu z balonami i ostrym długopisem! - krzyknął tak głośno, że Aimi podskoczyła. Zbliżyła telefon ustawiony na tryb głośnomówiący do ust.

         - Nie zrobisz tego! - powiedziała błagalnie i nerwowo.

       - Na mój kapelusz właśnie zmierzam do ciebie z kieszenią wypchaną balonami! - powiedział i rozłączył się. Ruszyła do drzwi i zamknęła je na klucz. Przywarła do nich nasłuchując kroków, albo czegoś niepokojącego. Do jej uszu dobiegło pukanie.

         - Nie dorwiesz mnie, Chuuya! Nie dam ci się zabić balonami! - krzyknęła i z impetem otworzyła drzwi rzucając się na niego.

        - Co ty robisz? - usłyszała żeński głos a jej pięść została zatrzymana. Spojrzała w górę i zobaczyła czerwonowłosą kobietę w kimonie.

       - Kouyou?! - krzyknęła zdezorientowana i wycofała się o kilka kroków do tyłu. W oddali usłyszała cichy chichot egzekutora. Czyli to była pułapka a ona tak bezczelnie w nią wpadła. - Przepraszam! Myślałam, że to... - zaczęła się tłumaczyć, ale kobieta jej przerwała.

            - Spokojnie, nie pieklij się tak. Mam ci tylko przekazać wiadomość. - powiedziała jasnowłosa poprawiając parasolke w dłoni.

            - Wiadomość? - powtórzyła zdziwiona Hanako patrząc na nią pytająco.

Kobiety spokojnie siedziały w gabinecie Aimi. Minęło kilkanaście minut odkąd Kouyou odwiedziła dziewczynę z wiadomością.

          - Przyjaciel mojego ojca, powiadasz? - powtórzyła ciemnowłosa popijając wodę w kubeczku plastikowym.

           - Jest szefem pewnego gangu na wschodzie miasta. Nasz informator dowiedział się, że planuje coś związanego z tobą. - odpowiedziała spokojnie siedząc na krześle.

          - I co w związku z tym? - pytała dziwnie spokojnie, choć w odbiciu jej oka widać było prawdziwy szał.

          - Ma zamiar znaleźć cię i wyeliminować. - na jej ustach zawidniał lekki uśmiech.

           - Niech spróbuję. Jeśli uda mu się choćby mnie drasnąć dostanie nagrodę! - rozbawiona odłożyła kubeczek i szerokości się uśmiechnęła.

           - On jest obdarzony, Aimi. - dodała ruda kobieta.

          - Więcej frajdy. - skomentowała spokojnie.

          - Chcę ci tylko powiedzieć, abyś była ostrożna. - wytłumaczyła krótko i wstała z miejsca.

          - Zbyteczne twoje obawy, Kouyou. Jestem silniejsza od tego starego pryka. - zapewniła ją zakładając ręce na piersi rozglądając się na krześle.

         - Stary? On jest w twoim wieku to syn Urahary Kuroo. - poprawiła ją kobieta wciskając do jej dłoni zdjęcie chłopaka o czarnych włosach i fiołkowych oczach.

          - Młody Urahara? Świetnie się zapowiada. - ponownie się uśmiechnęła i włożyła zdjęcie do kieszeni. Wstała i spojrzała na kobietę. - Dziękuje, Kouyou. - dodała i wyszły razem z pokoju. Po drodze Aimi zauważyła egzekutora. Podeszła do niego i chwyciła za fraki prowadząc do kąta. - Jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego zabije cię. - powiedziała lodowatą i odeszła.

          - Aimi-chan! Poczekaj, idę z tobą! - krzyknął doganiając ją. Uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych zębów.

         - Głupek. - skomentowała cicho uśmiechając się w duchu. Poczuła, że telefon w kieszeni wibruje. Wyciągnęła go i zobaczyła wiadomość od jej lokatora.

Akutagawa - Dzisiaj później wrócę do domu.

Aimi - Tak się składa, że ja też :/ Mam misję odnośnie pewnego syna starego kumpla mojego ojca! Jestem taka podekscytowana!

Akutagawa - Rozumiem. Nie idziesz sama, prawda?

         - Z kim ty tak piszesz? - zatrzymał ją Chuuya gwałtownie ratując przed spotkaniem ze ścianą. Spojrzał w jej telefon i uśmiechnął się chytrze. - Rozumiem. - powiedział wesoło i póścił ją.

         - O co ci znowu chodzi? - spytała przeciskając do siebie telefon. Mężczyzna znacząco poruszył brwiami na co Aimi wywruciła okiem i szła dalej.

Aimi - Idę z pawianem w kapeluszu -,-

Akutagawa - Lepsze to niż nic.

     - Aimi bo zaraz wejdziesz w... - bąknął cicho kapelusznik w momencie, w którym Hanako uderzyła w drzwi wyjściowe. - Drzwi... - dokończył ciszej zaczynając się śmiać.

       - W cholerę śmieszne, wiesz? - powiedziała z irytacją i wyszła z siedziby kierując się do miejsca wyznaczonego przez Kouyou.

         - W ogóle to kim mamy się zająć? - spytał nagle przyciągając się zmęczony spacerem.

          - To poszłeś ze mną na misję nie znając szczegółów? No, mądrością to ty nie grzeszysz. - zaczęła mu klaskać i nagle sobie coś uświadomiła. Czuła pustkę w umyśle. Ryunoshibe zniknął i do tej pory nie dał znaku życia. Zaczęła się martwić o niego. Może za mocno go potraktowała?

        - Nie mogłem pozwolić ci iść samej! - krzyknął na własną obronę. Stanęła i zatrzymała wspólnika.

         - Chcesz mi powiedzieć, że poszłeś sobie tak po prostu ze mną i nawet szef o tym nie wie? - spytała unosząc jedną brew do góry.

         - Nikt o tym nie wie. Tak po prostu sobie postanowiłem, że pójdę z tobą. - odpowiedział drapiąc się po karku.

        - Lekkomyślny jak zawsze, co? - prychnęła i szła dalej u boku przyjaciela.

         - Nigdy się nie zmienię, kochana. - odpowiedział z uśmiechem i nagle poczuli mocny wiatr i podmuch powietrza przez co uderzyli w ścianę budynku. W głowię stworzyła obraz otoczenia. Nikogo nie było w zasięgu jej radaru.

            - Choroba, co to było? - syknęła i wstała rozglądając się gotowa do ataku. - Pokaż się, głupku! - krzyknęła i upadła na ziemię przygnieciona przez Chuuye. Tuż nad nimi przeleciały wielkie i ostre głazy.

          - Jasna anielko, co to ma znaczyć? - jęknął egzekutor uwalniając spod siebie dziewczynę.

          - Giń. - usłyszeli i nagle na Nakahare naparły lodowe ostrza. Mężczyzna odleciał w tył, lecz nie zdołał uniknąć ostrzy.

          - Chuuya! - krzyknęła Aimi i chciała podbiec do przyjaciela, ale wielka, powietrzna bariera zagrodziła jej drogę. Odskoczyła i dobyła katany. Z ciemnej chmury na niebie zaczęły trzaskać w nią pioruny. Robiła uniki aby nie zostać porażona, co udawało jej się za każdym razem. Gdy chciała jeszcze raz od skoczyć grunt zmienił się w piasek i zaczął ją wciągać. W krwi utworzyła mocną barierę przed błyskawicą,  która się od niej odbiła. Za pomocą dwóch czerwonych macek owiniętych wokół balkonów sąsiednich bloków wydostał a się z ruchomej pułapki.

           - Nareszcie jesteś, Hanako Aimi. - usłyszała za sobą i poczuła przygniatającął energię osobnika za nią.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top