Epilog
Dwa tygodnie później
Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Ledwo mogłam przełknąć jebaną wodę, a o jedzeniu to nawet nie wspomnę. Wszystko co chociaż próbowałam zjeść i tak zwracałam. Nie miałam pojęcia co mi mogło być.
Ból brzucha stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania z każdym dniem. Codziennie przed oczami robiło mi się czarno. Byłam coraz bardziej blada i ledwo miałam siłę iść z pokoju do pokoju.
Wstałam z łóżka i przez zawroty głowy musiałam się podeprzeć o ścianę.
-Kurwa...- skrzywiłam się, bo ból przeszywający moją czaszkę był taki jakby ktoś z całej siły zajebał mi czymś ostrym w głowę.
Powoli poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor, a to chujostowo jak na złość musiało włączyć wiadomości. Nie było w nich nic ciekawego. Cały czas pojawiał się temat „Pary zabójców”. Oczywiście wiedziałam, że to o mnie. Ale to nie było najważniejsze.
Liczyło się to, że policja w New Castle kompletnie nic z tym nie robi. Mogłabym zabić policjanta przy kamerach, na komisariacie, przy tutejszej policji. Ale oni jedyne co by zrobili, to pogroziliby, a gdy zauważyliby broń zaczęliby spierdalać jak małe bezbronne szczeniaki.
Właśnie taka jest opinia o policji w New Castle. Przestępcy chodzą po ulicy i są traktowani jak normalni ludzie. Nawet jeśli policja wie o tym, że nim jest. Wiem to z własnego doświadczenia, ale nie jestem na tyle głupia, aby zrobić błąd.
Włączyłam telefon, a pierwsze co mi się wyświetliło to wiadomość od Nicholasa.
Nicholas: Jedziesz dzisiaj na wyścig?
Ja: Raczej nie, źle się czuję.
Nicholas: Rozumiem, ale fajnie by było jakbyś przyjechała. Hayden by się pewnie ucieszył.
Ja: Jak coś to dam ci znać.
Nicholas: Ten wyścig jest dla niego bardzo ważny, a właściwie najważniejszy. Ma do wygrania bardzo dużo, ale do stracenia jeszcze więcej.
Ja: Co masz na myśli?
Nicholas: Widzimy się na miejscu o 22?
Ja: Tak. Wezmę kilka tabletek i mi przejdzie.
Co Nicholas miał na myśli? Co Hayden może wygrać? Co może stracić?
Popatrzyłam na godzinę w telefonie. Była 20: 30.
Wzięłam ze stolika kawowego tabletki przeciwbólowe i wzięłam trzy na raz. Popiłam je szklanką wody, podniosłam się i poszłam do swojej sypialni. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać w szafie odpowiednich ubrań na wyścig.
W końcu znalazłam odpowiednią sukienkę. Była ona w kolorze ciemnej czerwieni. W drodze do łazienki zgarnęłam jeszcze trochę złotej biżuterii.
Wzięłam szybki prysznic, a po wytarciu się i owinięciu w ręcznik zrobiłam makijaż.
Ubrałam się w przygotowane ubrania i założyłam biżuterię.
Kiedy wyszłam z łazienki już prawie przygotowana była już 21:30.
Po trzech tabletkach nie czułam już aż takiego bólu. Pulsowanie w skroniach ustało i mogłam chociaż na chwilę nacieszyć się „wolnością”.
Ubrałam buty Nike w tym samym odcieniu co sukienka. Wzięłam jeszcze czarną torebkę, do której schowałam: telefon, fajki, zapalniczkę oraz scyzoryk.
Wzięłam klucze od Nissana, do których również miałam przypięte te od domu. Zamknęłam za sobą drzwi i otworzyłam auto. Wsiadłam do środka i odpaliłam silnik. Włączyłam piosenkę, a jako pierwsza włączyła się piosenka „Good for you” od Seleny Gomez oraz A$AP Rocky.
Podgłośniłam muzykę na 75% i ruszyłam z miejsca. Jazda z fajną muzyką w nocy to jest najlepsze połączenie. Szybko można się od tego uzależnić.
†††
Dotarłam na miejsce wyścigu w około 15 minut. Odbywało się ono tam gdzie zawsze, czyli tam gdzie wszystko się zaczęło.
(It all started there and it all ends there)
Zaparkowałam samochód i z niego wysiadłam. Od razu w oczy rzucił mi się Nicholas, jednak nigdzie nie widziałam Haydena. Nick nie wyglądał na zadowolonego.
Kiedy na mnie spojrzał pomachałam mu i uśmiechnęłam się wesoło. Blondyn odwzajemnił mój uśmiech, ale wyglądał on bardziej jak grymas.
-Hej, Emily- przywitał się chłopak i mnie przytulił.
-Długo się nie widzieliśmy.
-Tak, to prawda- niebieskooki upił łyk swojego napoju alkoholowego.
-Hayden'a nie ma?- spytałam.
-Gdzieś się tutaj kręci- dodał bez emocji.
-Co jest? Pokłóciliście się?
-Twoja reakcja będzie dokładnie taka sama, kiedy dowiesz się o co jest ten wyścig.
-Liczę, że ty mi to powiesz.
-Jeszcze nie teraz, Emily.
-To kiedy?
-Kiedy Hayden wygra?
-A co jeśli przegra?- Nicholas nie odpowiedział. Milczał.
Zamiast odpowiedzi dostałam do ręki szklankę z alkoholem. Jednak odłożyłam ją z powrotem na stolik.
-Dzisiaj nie piję- wyjaśniłam, kiedy Nick spojrzał na mnie pytającym spojrzeniem.
-Jak chcesz- wzruszył ramionami i poszedł w stronę trybun. A ja poszłam przeparkować swoje auto blisko linii startu. Kiedy już to zrobiłam dołączyłam do blondyna, który stał w rzędzie najbliżej toru. Ustawiłam się obok niego i odpaliłam papierosa.
Mocno zaciągnęłam się dymem, który niemal natychmiast wypełnił całe moje płuca.
Z głośników zaczęłam słyszeć głos prowadzącego ten wyścig.
-Jak wiecie nasi dwaj uczestnicy mają bardzo wiele do wygrania, ale jeszcze więcej do stracenia. Po wygranej jednego z nich powiemy o co walczyli.
-Wygrany ma do podjęcia bardzo trudną decyzję.
Między mustangiem Haydena, a czerwonym Porsche ustała dziewczyna z czerwoną flagą w ręce. Kiedy z głośnika usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk, falga opadła w dół, a samochody ruszyły z piskiem opon.
Porsche ruszyło lepiej od mustanga, przez co został on w tyle. Minęli pierwszy zakręt. Drugi i zniknęli i zasięgu mojego wzroku. Jednak wciąż było słychać dźwięk silnika oraz piszczenie opon.
Po około dwóch minutach auta z powrotem były widoczne. Hayden wciąż nie był pierwszy, a do mety zostało niecałe 600m.
Brunet przespieszył dlatego teraz jechali z taką samą prędkością. A kiedy do mety zostało już bardzo niewiele, Mustang wyprzedził kierowcę czerwonego samochodu.
-Kurwa! Wiedziałam, że mu się uda!- krzyknęłam i zaczęłam iść w stronę toru, gdzie swoją drogą zgromadził się spory tłum.
Nicholas złapał mnie za ramię i zatrzymał. Odwrócił mnie w swoją stronę.
-Chyba muszę ci wyjaśnić o co walczyli- spojrzał na mnie z lekką rezygnacją w oczach.
-Hayden wygrał, a to znaczy, że musi wybrać swoją partnerkę.
-Muszę tam iść, jestem jego dziewczyną.
-Nie, Emily. On musi wybrać sam- powiedział Nick, ale ja się go nie posłuchałam i z wzrastającą ekscytacją w oczach poszłam w stronę Haydena.
Próbowałam przecisnąć się przez zebranych tutaj ludzi, ale to było cięższe niż myślałam. Blondyn ponownie złapał mnie za nadgarstek.
-Nie możesz tam iść- powiedział, a jego oczy mówiły prawdę.
-On wybierze mnie prawda?
-Emily...
-Nie...- wyrwałam się z jego uścisku, lecz akurat wtedy tłum zaczął krzyczeć. W większości były to przekleństwa i wyzwiska.
Zielonooki obrócił mnie w swoją stronę akurat gdy wyszłam z tłumu. Spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym „Nie idź tam”. Ale ja się nie posłuchałam, a to co zobaczyłam sprawiło, że straciłam oddech.
Hayden całował Alex na masce swojego auta.
W moich oczach zabłyszały łzy, a Nicholas patrzył z niedowierzaniem na widok przed sobą.
Chciałam stąd uciec. Chciałam zniknąć. Każda sekunda przez którą patrzyłam na ich dwójkę trwała wieczność.
Hayden przekierował swój wzrok na mnie, wciąż całując tamtą dziewczynę.
Mój cały świat zwany Haydenem Daviesem właśnie rozbił się na miniony malutkich kawałków.
Gdy w końcu się od siebie oderwali, Hayden zaczął iść w moją stronę. Ale to jego słowa miały zaboleć mnie najbardziej.
-Naprawdę myślałaś, że wyborę ciebie?- zaśmiał mi się w twarz.
-Zawsze... Byłam jebaną drugą opcją.
-Nigdy nie byłaś nawet jedną z opcji.
Pokręciłam głową, a po moich policzkach popłynęły łzy. Jedna po drugiej. Spadały na ziemię roztrzaskując się na miliony kawałków, tak samo jak moje serce.
-Ty naprawdę myślałaś, że jestem w stanie pokochać kogoś takiego jak Ty- popatrzył na mnie z wyższością, ale jego twarz wyrażała tylko odrazę.
-Hayden, przestań- Nicholas dotknął ręką jego ramienia, ale ten szybko ją strącił.
Nick tak samo jak ja nie wiedział co może zrobić.
-Zrań mnie tak bardzo jak bardzo byłam w ciebie zapatrzona- powiedziałam mu w twarz- Zrób to kurwa...!
Przy ostatnim słowie mój głos się załamał.
-Byłaś tylko pionkiem potrzebnym do mojej gry. Od początku współpracowałem z twoim Ojcem. I wiesz co? Nie żałuję tego.
-To co przeżyłem w dzieciństwie nie było najgorszym co mogłem zrobić. Ale najwięcej czasu zmarnowałem na ciebie!
-Nie wierzę, że tak zmieniłeś się w ciągu tygodnia...
-Od początku taki byłem. Miałem się tobą tylko zabawić.
-Nienawidzę cię...
-Nawet nie wiesz jak wielką ulgę poczułem- zaśmiał się brunet, patrząc na mnie oceniającym wzrokiem.
-Przyjechałam na ten wyścig, aby móc cię wspierać, ale ty widocznie miałeś inne plany!
Alex złapała Haydena za rękę i przyciągnęła go do siebie.
I właśnie wtedy zaczęłam mieć tego dosyć.
-Nienawidzę cię!- krzyknęłam i pobiegłom do swojego samochodu, przy którym znajdowało się parę osób.
-Wypierdalać stąd!
-Idealna Sandy została w końcu złamana?- nie odpowiadając na to pytanie weszłam do samochodu.
Obraz przed oczami mi się rozmazywał, a widoczność utrudniała ciemność i mgła.
Odjechałam czując jak moje życie nagle straciło sens. Ja już nie miałam po co żyć. Nie miałam dla kogo żyć. Hayden był moim wszystkim, ale w ten jeden dzień straciłam moje „Wszystko” tracąc również część siebie.
Już nic nie mogłam zrobić.
Wokół mnie były tylko drzewa i ta okropna ciemność.
Nagle jednak światła w moim samochodzie zgasły, a ja próbując je ponownie włączyć w tej ciemności nie widziałam zakrętu.
Straciłam panowanie nad samochodem.
Poczułam ogromny ból przechodzący przez mój brzuch. A ostatnie co widziałam to gałęzie drzew, mnóstwo krwi i ciemność, która przysłoniła mi oczy...
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top