37. Białe gwiazdy

Wróciłam do swojego domu po tym, jak Hayden mnie odwiózł. Zamknęłam drzwi od środka i zdjęłam buty. Skierowałam się w stronę kuchni, sięgając po kieliszek oraz czerwone wino. Nalałam sobie nieco ponad połowę.

-Kurwa, co on ze mną robi?- westchnęłam. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów i wsadziłam jednego pomiędzy wargi, odpalając go. Zaciągnęłam się mocno dymem, już po chwili czując jak wypełnia całe moje płuca.

Czy wino i fajki to dobre połączenie? Nie, ale już chuj. Robiłam tak na zmianę, ale pa czterech spalonych fajkach i pięciu kieliszkach wina przestałam liczyć. Wstałam z krzesła, lecz po chwili złapałam się za wyspę kuchenną, czując jak kręci mi się w głowie.

Pokręciłam z rozbawieniem głową i zaczęłam iść w stronę sypialni. Weszłam do środka, zamykając drzwi. Moją twarz owiało chłodne powietrze, które wpadało tu przez otwarte okno. Zamknęłam je i się rozebrałam.

Lecz nagle do mojej głowy wpadł pomysł. Może i głupi, ale przecież o to chodzi. Stanęłam przed lustrem i zrobiłam sobie zdjęcie w samej bieliźnie. W lustrze widziałam odbicie pięknego nieba pokrytego białymi gwiazdami. I „przypadkiem” wysłałam je Haydenowi. Nie musiałam długo czekać nim odczyta. W rogu ekranu pojawiły się trzy kropki, które po paru sekundach zostały zastąpione zdaniem:

Hayden: Próbujesz mnie sprowokować?

Ja: Sorry, to nie do ciebie

Cofnęłam tamto zdjęcie i z satysfakcją wpatrywałam się w kolejne wiadomości.

Hayden: Zaraz będę.
Hayden: Zobaczymy czy to zdjęcie naprawdę nie było do mnie, Aniołku.

Odłożyłam telefon na łóżko, a moje wargi rozchyliły się w zdziwieniu. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jego minę. Ale później przed oczami pojawił mi się obraz nagiego Haydena i natychmiast je otworzyłam.

Widziałam go całkiem nagiego tylko parę razy, ale mimo tego pamiętam każdy jebany szczegół. Każdy jego tatuaż, nawet te najmniejsze. Wszystkie blizny, zarysowane mięśnie.

-Ogarnij się, Emily- powiedziałam do siebie, pukając się lekko w czoło.

Moje słowa w połowie przerwało pukanie do drzwi. Na moich wargach zagościł subtelny uśmiech, kiedy je otworzyłam.

Hayden wyglądał na wkurzonego.

-Kto to był?- spytał patrząc na mnie tak, jakby przed chwilą kogoś zabił.

-Kto?- spytałam nie wiedząc o co mu chodzi.

-Żartujesz sobie ze mnie?- spytał drwiącym tonem głosu.

-Kurwa, ja nie wiem o co ci chodzi!- w tym momencie na mój telefon przyszła wiadomość z nieznanego numeru:

Nieznany: Masz szczęście mając takiego chłopaka, znów zjawił się na czas. Następnym razem ci nie odpuszczę. Teraz to ty zginiesz w mojej grze.

Wpatrywałam się w tą wiadomość przez dłuższą chwilę. Hayden zabrał mój telefon i przeczytał wiadomość. 

Jego mina wyglądała dokładnie tak samo jak moja.

-Kto do kurwy jest?- spytałam Haydena, cofając się do tyłu, bo przypomniałam sobie, że wciąż jestem pół naga.

Hayden odłożył mój telefon i wyszedł na zewnątrz. Ręką trzymają za odbezpieczoną broń.

Po paru minutach wrócił, a jego twarz wyrażała jeszcze większą wściekłość niż przedtem.

-Ktoś tutaj był. I wcale nie miał dobrych zamiarów- potarł dłonią skroń i przymknął na chwilę powieki.

-Emily, nie jesteś tutaj bezpieczna- złapał mnie za szyję. I przyciągnął bliżej do siebie.

-Nigdzie nie będę bezpieczna.

Hayden złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Ale ja wykorzystałam sytuację i popchnęłam go na drzwi, sprawiając, że się zamknęły.

Mocno wpiłam się w jego usta nadając pocałunkowi trochę dzikości. Hayden szybko przejął kontrolę i obrócił nas tak, że teraz to ja byłam odwrócona plecami do drzwi.

-Emily...- westchnął podnosząc mnie do góry. Skierował się w stronę mojego pokoju. A ja zastanawiałam się jak to jest możliwe, że w tak krótkim czasie tak dobrze zdążył poznać mój dom?

Położył nas na łóżku i zaczął całować moją szyję.

-Masz tutaj jakieś kamery?- spytałam.

-Skąd to pytanie?

-Jestem poprostu ciekawa dlaczego znasz mój dom tak jak własny?

-Patrzenie na ciebie to moje ulubione zajęcie...

-Jeśli nie masz innych zajęć, to Twój problem.

-...zaraz po moim mustangu- dokończył po chwili. Popatrzyłam na niego spod rzęs, ale nagle poczułam, że robi mi się nie dobrze. Odepchnęłam Haydena od siebie i pobiegłam do łazienki.

Ledwo zdążyłam unieść klapę toalety, zwracając całą zawartość żołądka.

Hayden przytrzymał moje włosy i pomógł mi wstać. Przepłukałam usta i razem z brunetem próbowałam iść do salonu. Ale rozmazany widok przed oczami utrudniał mi poruszanie się.

Do tego jeszcze kręciło mi się w głowie, a nogi miałam jak z waty.

-Usiądź, zaraz przyniosę ci coś do picia- usiadłam na kanapie i jęknęłam z bólu, przeszywającego mój brzuch.

-Dobra, dobra ja i tak nie ucieknę- oparłam się o oparcie kanapy i przykryłam się kocem.

Po chwili wrócił Hayden ze szklanką wody, którą mi podał. Jednak ja po jednym łyku musiałam odmówić, bo nawet woda ledwo przechodziła mi przez gardło.

Mężczyzna usiadł obok mnie i przyciągnął ramieniem do siebie. Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy.

-Nie zostawiaj mnie...- wyszeptałam.

-Nie zostawię cię, obiecuję.

Wtedy jednak nie wiedziałam, że ta obietnica nigdy nie miała być dotrzymana.

Hejka! Ostatni rozdział DN już za nami, a ja biorę się za pisanie Epilogu. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Przepraszam za błędy i do następnego ❤️




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top