34. Gabinet śmierci.
❗Uwaga w rozdziale znajduje się scena przemocy seksualnej❗
Emily
Grudzień 2020r. (Emily miała wtedy 15 lat)
-Co ty sobie wyobrażasz!?- wrzasnął ojciec poraz kolejny mną szarpiąc. Nie odpowiedziałam, ponieważ to i tak byłoby na nic. On nigdy nie słuchał mojego zdania. Był zadumany w sobie, a ja byłam dla niego tylko niechcianym dzieckiem. Pewnie już dawno leżałabym martwa, gdyby nie to, że zarabiam na nasz domowy budżet.
Matka straciła pracę przez problemy z alkoholem, Ojciec jest prezesem w dość dużej firmie udzielającej pożyczek. Dziwne prawda? Facet, który powinien mieć miliony na koncie utrzymuje się z pieniędzy córki.
Na początku byłam niechętna co do pracy płatnego zabójcy, ale z czasem się do tego przyzwyczaiłam. Podobało mi się to. Ale mimo tego Tacie nie. Dla niego byłam bezwartościowa.
-Chyba poprzednim razem nie wyraziłem się jasno- powiedział podchodząc do mnie. Odsunęłam się o krok, lecz uniemożliwił mi to łapiąc mnie z całej siły za ramię. To złamane ramię.
-Puść. To boli- odpowiedziałam, ale na niego to nie działało. Wzmocnił swój uścisk. On kochał patrzeć na moje cierpienie. Kochał sprawiać mi ból.
Zaczął dotykać mnie rękoma. Z całej siły próbowałam się wyrwać, lecz nie mogłam.
-Dobrze wiesz, że będzie bolało tylko przez chwilę.
-Powiedziałam, że masz mnie puścić!- moich oczach zebrały się łzy, które ściekały po mojej brodzie.
Mężczyzna uderzył moją głową o ścianę, chcąc mnie w jakiś sposób obezwładnić. I na chwilę mu się to udało. W tym momencie tak bardzo chciałam zniknąć. Próbowałam się wyszarpać. On był zbyt silny. A do tego pod wpływem alkoholu. Ta mieszanka jest najgorszym połączeniem.
Obrócił mnie plecami do swojej klatki piersiowej i przywarł mną do ściany. Jego dłonie próbowały dostać się pod moje ubrania.
Nogami starałam się go wywrócić. I udało mi się to. Puścił mnie, chwiejąc się do tyłu. Wykorzystałam moment i wybiegłam z jego gabinetu. Ledwo widziałam obraz przed sobą. Ale musiałam biec dalej.
-Gdzie ty idziesz!?- krzyknęła matka. Wybiegłam z domu nie odpowiadając na moje pytanie.
†††
Chodziłam po Nowym Yorku nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Wciąż ciężko było mi się pozbierać. Nie zliczę, ile razy mnie uderzył, bo jest to poprostu niemożliwe. Ból fizyczny jednak nie ranił mnie tak bardzo jak ten psychiczny. A próba gwałtu ze strony mojego Ojca (Jeśli tak go mogę nazwać) należała do obydwu.
W końcu stanęłam pod domem Jasona i zapukałam do drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął mój przyjaciel.
-Emily? Co ty tutaj robisz?- Spytał. Obok niego pojawiła się jego mama.
-O matko! Dlaczego jej nie wpuściłeś?- skarciła syna wzrokiem.
-Nie mam teraz czasu- wzruszył ramionami.
-Przyszłam tylko na chwilę- poinformowałam, ale Jason skierował się do swojego pokoju. Przyznam, zabolało.
-Wejdź do środka, jest bardzo zimno- kobieta zaprosiła mnie do środka.
-Dziękuję- usiadłyśmy przy wyspie kuchennej, a w międzyczasie kobieta zrobiła mi herbatę.
-Coś się stało?- spytała. Niepewnie pokiwałam głową. Audrey delikatnie objęła mnie ramionami. Drgnęłam lekko pod wpływem jej dotyku. Zauważyła to.
-Twój Ojciec ci coś zrobił?
-Próbował mnie zgwałcić...
-O boże...- kobieta przyłożyła dłoń do ust, a w jej oczach zebrały łzy. Teraz to ja się do niej przytuliłam dając, abym zalała się łzami.
Hejka! Rozdział krótki, bo pisany na szybko, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Treść rozdziału ma na celu pokazanie w jaki sposób przemoc wpływa na psychikę. Ale nie tylko to. Jak mogliście zauważyć Jason nie przejął się stanem Emily. A tak nie powinien zachowywać się przyjaciel.
Prawdziwy przyjaciel pójdzie za tobą w ogień, a fałszywy tylko doleje benzyny.
Kocham was i do zobaczenia w następnym ❤️
Ps: Do Epilogu pozostało jeszcze 5 rozdziałów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top