Nowy Początek 2/2

Ciało mężczyzny zostało otoczone gęstymi chmurami i nabierało coraz to większej prędkości.

(Jak wysoko jestem?) odpowiedz nadeszła po chwili, gdy wyleciał z chmur i zobaczył, na co spada. Jego źrenice rozszerzyły się z przerażenia.
-Kurwa! Kurwa! Kurwa to był zły pomysł! Wracaj, wracaj! - kanion. Spadał do olbrzymiego jałowego kanionu. Zaczął bezskutecznie machać rękoma, by zmienić ten niebezpieczny kurs.
Im bliżej był ziemi, tym więcej bluzgał. Ostatecznie się podał i nic nie robił.
-Boom-kiedy zetknął się z ziemią, nastąpił oslepiajacy błysk i potężny wybuch.

Cały teren w odległości 500 metrów od epicentrum został wyrównany.
Brunet popatrzył w szoku na swoje dzieło.
-Hy, hy, hy. - nagle zaczął się nerwowo śmiać.
-Myślałem, że umrę! Nigdy więcej! - krzyknął na całe gardło.
Przeszukał kieszenie i wyciągnął papierosy, po czym zapalił jednego dla ukojenia nerwów.
(Jakim cudem one nie wypadły?) zastanowił się przez chwilę i zignorował to.
Wypuścił dym z ust i spojrzał w niebo.
Zza gęstych chmur ledwo zobaczył słońce.
- Południe? Mogłem to sprawdzić, kiedy byłem na górze.
Dopalił papierosa, po czym skokami, dostał się na sam szczyt, tego, co pozostało z tej części kanionu.
- Cholera nic tu niema. Żadnych oznak życia. Czy cywilizacji. - nie było tu roślin ani zwierząt tylko skały i goła ziemia.
Powietrze było dziwnie ciepłe. Nawet jak na takie miejsce.
(Gdzie iść?) obracał głowę wielokrotnie w lewo i prawo.
- Taktyczne lewo.

Po pięciu godzinach wędrówki, niczego nie znalazł, ani na nic nie trafił. Kanion już dawno zostawił w tyle, ale to, co było w pobliżu, nie zmieniło się. Jałowe pustkowia wciąż go otaczały.
Zrezygnowany spojrzał na zachód słońca. To była jego jedyna nawigacja, która postanowiła za kilkanaście minut odejść.
- Lepiej rozbić obóz czy iść dalej? - zastanowił się przez chwilę i postawił na obóz. Następnie lekko ukucną i dotkną ziemi, poczuł małe mrowienie spod palców, po czym około pięciu metrów przed nim, z ziemi wyrosły trzy kamienne ściany tworzące prowizoryczny namiot. Wstał, stworzył ognistą kulę w prawej dłoni i zostawił ją około trzech metrów przed "namiotem".
Następnie wszedł do środka, a kula zmieniła się w duże ognisko.

- Trochę tutaj samotnie. - szafirowe oczy mężczyzny były ospałe i wpatrzone wprost w ogień.
- He? Od kiedy przejmuje się czymś takim? - potrząsnął głową, czym prędzej odsunął tą myśl.
- Nie potrzebuje nikogo! Ludzie są kłamliwi i podstępni! Raz może być twoim przyjacielem z dzieciństwa, a zaraz jebać twoją własną żonę w twoim łóżku!! - prychnął chłodno i zwrócił swoją uwagę na leksykon. Skończył, czytając do północy, to co zostało do niego automatycznie wpisane.

Następnego dnia, wstał wraz ze wschodem słońca, wygramolił się spod "namiotu" i zapalił papierosa. Już zapomniał o wczorajszych głośnych myślach, ale kiedy palił.
- Co to jest? - ze wschodu coś się do niego zbliżało. Co to było? Przez tumany kurzu, które to coś powodowało, nie mógł zobaczyć.
- Idzie wprost na mnie. - zaskoczenie pojawiło się na chwilę w jego głosie.
Potencjalny przeciwnik był oddalony o ponad pięćset metrów od niego, ale szybko się zbliżał. Zmarszczył brwi i zastanowił się przez chwilę.
- Zaatakować, nie atakować, zaatakować nie atakować, zaatakować! - w jednej chwili, wokół obu dłoni, stworzył pięć ognistych kul o średnicy dwudziestu centymetrów. Zamachnął się, a pierwszy pocisk wystrzelił.
- Boom! - trafił w sam środek, a efekt przypominał uderzenie pocisku z granatnika, pomimo tego to coś nie zwolniło wręcz przeciwnie, przyspieszyło.

-Boom, boom, boom! - ogniste pociski uderzały nieprzerwanie w cel.
- Co to jest? - potwory pomimo ciągłego ognia i tak nacierały nieprzerwanie, a kiedy dobiegły na odległość stu metrów, ich kształty, były widoczne.
Wyglądały jak psy, ale zamiast sierści posiadały łuski i długie czarne szpony, co do wzrostu osiągały ponad dwa metry.
Widząc ich liczbę, brunet niekontrolowanie przełknął slinę.
(Pełno ich! Na dodatek ogień na nich nie działa!)
Ogniste kule wokół dłoni w jednej chwili zniknęły. Przy ponownym machnięciu ręką tym razem jednej z potworów został przecięty na dwie części.
(Dobrze zadziałało!), gdyby ktoś się mu przyjrzał, mógłby zobaczyć niewyraźne drgania powietrza, rozciągające się od dłoni, aż do przed ramienia.

Potwory zignorowały śmierć jednego ze swoich dalej biegły niestrudzenie.
(Co jest z nimi nie tak!) nawet, jak kolejne bestie padały to i tak reszta zignorowała ich śmierć.
- Cholera! - jedna bestia dobiegła i rzuciła się na bruneta.
Spróbował wykonać unik, ale i tak pazury bestii zagłębiły się w jego ramieniu oraz oderwały kawałek mięsa. Krew trysnęła, a "pies" nawet się uśmiechnął na swój sposób, następnie stracił głowę.
- Masz za swoje sukinsynie. - krzyknął i wykonał kolejny unik. Reszta bestii już zdążyła go otoczyć i atakować jak szalone.

Kolejna bestia zaatakowała, tym razem zdążył zareagować i drgania powietrza wokół jego dłoni zwiększyły się, a następnie wystrzeliły powietrzne ostrze, które przecięło potwora na pół. Rzucił spojrzenie na swoje ramię.
(Zregenerowało się!)

Po kilku godzinach zaciętej walki, na polu bitwy został tylko samotny czarno włosy mężczyzna. Stojący na kałuży własnej krwi zmieszanej z czymś niebieskim i otoczony, trupami psowatych bestii. Jego garnitur został podarty na strzępy i zakrwawiony.
Rany były dosłownie na całym ciele, najgorsza była na policzku, która dosłownie rozerwała policzek na pół.
Mężczyzna wyciągnął papierosa i zapalił. Rany powoli, aczkolwiek skutecznie się goiły, więc nie przejął się nimi.
Wypuścił dym.
- Hahaha. - roześmiał się i rzucił.
-Cholera muszę wziąć ten świat na poważnie, bo zginę! - następnie padł na jedno z ciał i stracił przytomność.

Po odzyskaniu przytomności uderzył w niego zapach zgnilizny, który zignorował i spojrzał na słońce. Ocenił czas na południe, spojrzał na swoje rany. Nie było ich. Zupełnie jakby nigdy nie stoczył walki.
- Bez regeneracji bym zginął. - odetchnął z ulgą.
- Ten ból, te rany z pewnością to wszystko prawdziwe! Muszę brać wszystko na poważnie inaczej zginę, ale przed przeniesieniem nie mogliście mnie ostrzec! Nie zniszczyłem swojego  dysku twardego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top