Drużyna

- Ten świat jest beznadziejny. - stwierdził Is, przeżuwając kawałek skrzydła nietoperza, polewanego karmelem.
Przemyślał to chwilę, po czym poprawił.
- Nie powinienem powiedzieć, że to jednostki rządzące tym światem są żałosne.

Od spotkania z Ingurdem minął tydzień.
Is nie marnował czasu i zdobywał informacje na temat tego świata.
Tutejszym światem w większości rządziły kobiety. Mężczyźni byli w najlepszym wypadku żołnierzami lub o ile jakiś należał do arystokracji, stawał się politykiem.
W najgorszym wypadku kończyli jako zabawki i byli wyrzucani przez jakieś stare wiedźmy.
Ta dziwna sytuacja była spowodowana głównie przez magię.
Kobiety posiadały większy talent w niej niż mężczyźni.

Technologia tego świata, choć na samym początku wydawała się podobna do tej w jego świecie, tak naprawdę była całkowicie inna.
Coś takiego jak chemia czy fizyka tutaj nie istniało, a na wszystko wytłumaczeniem była magia.
Transport powietrzny, o którym wspomniał Ingurd to tylko statek podobny do morskiego napędzany maną, a broń, która była tak podobna, do tej z jego świata, również opierała się na magi.

Najważniejszy z tego wszystkiego był fakt istnienia czegoś podobnego do skili. By się ich nauczyć potrzeba lat treningu.
Tutejsi nazwali to sztukami wojny bądź walki zależy od osoby.

Z pewnością świat poza tym miastem nie był zbyt przyjazny dla Isa, on tylko się uśmiechał i zjadł kolejne skrzydło nietoperza polewane karmelem.

Gdyby grał na tych samych zasadach co wszyscy, może by się przestraszył, ale zasady tego świata go nie obowiązywały w porównaniu do całej reszty. Był wolny.

- Udko żaby tylko 15 srebrników!
- Broń, nowa wprost ze wschodniego cesarstwa! - Is rozejrzał się trochę po dzielnicy handlowej, po czym udał się do Gildii Najemników.
***

Zazwyczaj cały budynek gildii wręcz trzęsie się przez krzyki i wyzwiska licznych najemników, którzy przyszli po zlecenia, lecz gdy tylko Is wszedł do środka, wszystko ucichło.

- Kłopotliwe. - wyszeptał Is. Głównym powodem tego dziwnego zachowania była pewna sytuacja.

Siedem dni temu, gdy Is postanowił wykorzystać gildie do własnych celów i się zarejestrować, musiał przejść test.
W tym świecie wypełnionym magią siła fizyczna schodziła na drugi tor, przez co test opierał się na urządzeniu sprawdzającym magiczne zdolności.
Pod uwagę były głównie brane takie czynniki jak ilość i jakość many.
- Proszę położyć na tym dłoń. - w chwili, gdy tylko maszyna się aktywowała, eksplodowała. Wszyscy w gildii byli w szoku, ale pomyśleli, że to maszyna była zepsuta. Test powtórzył się jeszcze kilka razy z dokładnie takim samym rezultatem.
Ostatecznie Is został uznany za wybitnego maga i wysłano aplikacje o przydzielenie mu rangi SS.

- Mogliby się pospieszyć. - ta sytuacja była zbyt dziwna. Nikt kto by przeczytał raport na ten temat, nieważne skąd by pochodził, nie ważne, jaki by miał talent, nieważne co by ujrzał, nie mógłby w coś takiego uwierzyć.
By to potwierdzić, została wysłana osoba o tej samej randze. Ranga SS wiązała się z licznymi przywilejami, ale także z ograniczeniami.

- Nic ciekawego. - Is obejrzał zlecenia na tablicy. Przez większość czasu brał różne zlecenia z okolicy i wykonywał je tego samego dnia. Wszystkie były zleceniami na potwory, nikt normalny nie brałby ich tyle. Is też nie miałby powodu, by brać je wszystkie, gdyby nie EXP.
Funkcja poziomów i EXP działała w ten sam sposób co w grze, do tej pory zabrakło mu jedynie dwóch lub trzech tysięcy do pierwszego poziomu.

- P-prosze p-pana. - do Isa podeszła jedna z recepcjonistek. Trzęsła się cała, a głos jej odrobinę się łamał zdecydowanie bała się go.
- Co się stało?
- E-e.
- E? - dziewczyna nie mogła się wysłowić w jego towarzystwie. Była młoda, miała zaledwie dziewiętnaście lat, krótkie brązowe włosy i niebieskie oczy.
- E-em. - widząc tę sytuację, druga recepcjonistka zaśmiała się serdecznie, podeszła do nich i wszystko wyjaśniła.
- Proszę pana, osoby mające zweryfikować pana umiejętności powinny niedługo przybyć.
- Osoby? - skinęła głową.
- Zazwyczaj do rangi SS zostają zakwalifikowane tylko drużyny, pana sytuacja jest..... Niecodzienna.
- Więc dlaczego?
- Z tego, co wiem to sam mistrz gildii postanowił o tym. Nikt z nas nie wie o co chodzi temu staruszków, ale jego oceny zawsze są prawidłowe.
- Rozumiem. Będę czekał w jednym z prywatnych pokoi na górze.
- Oczywiście! - Is pożegnał się i poszedł na górę, a jedna z recepcjonistek odetchnęła z ulgą.
***

Is czekał w pokoju dokładnie dwie godziny.
- Nie przyjdą? - czas dłużył mu się niemiłosiernie. Is był osobą cierpliwą na swoją okazję mógł czekać nawet lata o ile tylko widział w tym sens.
- Czyżby szukali zakwaterowania? Albo może przygotowują się? - miał wiele spekulacji. Każda inna od poprzedniej w końcu nie koniecznie musieli z nim dzisiaj rozmawiać. Gdy już miał wychodzić.
Huk!
- Przepraszam za spóźnienie! - w końcu drzwi do prywatnego pokoju zostały otwarte z hukiem i krzykiem.
Do środka wbiegła pewna dziewczyna.

Długie, rozpuszczone blond włosy, niebieskie oczy, uroda jak u modelki zrobiła małe wrażenie na brunecie.
- Czyli ty jesteś tym nowym? - zamilkła na chwilę. - Nie jesteś na to za stary? - na twarzy Isa nagle pojawiła się groźnie pulsująca żyła, a go samego otoczyła czarna aura jak u demona.
Czy nie jest na to za stary? Ta dziewczyna zadała dokładnie takie samo pytanie, jak recepcjonistka, każda osoba od zleceń czy najemnik.

Zwykle Najemnikiem lub Poszukiwaczem przygód zostaje osoba w wieku od piętnastu do dwudziestu lat.
Ktoś w wieku Isa zazwyczaj jest już weteranem, przyjmującym większe zlecenia lub działająca w większej grupie.
Takie pytanie nie było niczym dziwnym, ale Isowi, który obecnie miał więcej niż siedemdziesiąt lat działało na nerwy.

Is ledwo opanował się i spytał zimno.
- Czy możemy przejść do konkretów. - blondynka widząc tę aurę, skinęła niemrawo głową.
- Nazywam się Ledia Mert przyjaciele zazwyczaj mówią mi Ledi.
- Is, po prostu Is nie mam nazwiska.
- Rozumiem, a miejsce urodzenia?
- Już nie istnieje. - Is spodziewał się pytań. Już wcześniej pomyślał o własnej wersji, ale ilość pytań, jaką zadawała Ledia było przerażające. Przy okazji zadawała je robiąc głupie dźwięki i uśmiechając się promieńnie.

- Co to ma być za przesłuchanie!? - Is w końcu wybuchł, gdy dziewczyna spytała się o jego rodzinę i co robił, kiedy był dzieckiem.
- Nie, nie to żadne przesłuchanie. - odpowiedziała szczęśliwą Ledia i po chwili dodała. - Po prostu od teraz będziemy razem podróżować.

***

- To jest Medi, a to Iana. - obie dziewczyny lekko skłoniły się przy przedstawianiu.

To z nimi mam teraz podróżować? Zdawał się pytać Is.
Medi była niska, nosiła czarny, skórzany pancerz i płaszcz, zasłaniający każdy skrawek jej ciała, oprócz kilku pasemków kruczo-czarnych włosów. Wyglądała prawie jak ninja z jakiegoś filmu.
Iana za to nosiła długie niebieskie szaty, włosy miała koloru szarego, a jej różdżka leżała na stole obok kufla z alkoholem.

Cała czwórka siedziała razem przy stole w dobrze znanej tawernie, po jednej stronie dziewczyny, a po drugiej Is.

- Jestem Is i od razu potwierdzam. Tak jestem magiem. - gdy wcześniej powiedział to Ledi była zdziwiona.

Magowie w tym świecie korzystali z długich inkantacji i różnych katalizatorów takich jak różdżki czy laski. Ich zaklęcia trwały długo, ale dawały niszczycielską siłę na dodatek prawdziwych magów nie było zbyt wielu. Każdy potrafił używać magi w pewien sposób, ale tylko magowie mogli ukazać jej prawdziwą siłę. Każdy mag, który przysiągł lojalność, któremuś z królestw z miejsca otrzymywał tytuł szlachecki, ale też wielu pragnęło zdobyć najpierw doświadczenie jako najemnik bądź poszukiwacz przygód.

Medi rzuciła coś w stylu hoo, a Iana spojrzała pogardliwie na Isa.
Oczywiście głównym winowajcą był wiek bruneta. Choć dla niego był młody to w tym świecie ludzie zazwyczaj nie dożywali dłużej niż 50 lat. Według nich Is już dawno powinien być szlachcicem w jakimś kraju, a skoro nie był znaczyło to o jego umiejętnościach.

- Ledi przez ile musimy podróżować razem? - spytał Is. Ledi zastanowiła się przez chwile w ciszy i zdecydowała szczęśliwa.
- Przynajmniej miesiąc.
- Miesiąc? To znaczy, że jesteście przez miesiąc na mnie skazane.
- Nie! To znaczy, że przez miesiąc mamy nowego towarzysza! - krzyknęła i uśmiechnęła się słodko. W tej grupie tylko ona jako jedyna się uśmiechała.
Is westchnął na samym początku miał wątpliwości, ale ona jednak jest taką osobą. Wieczna optymistka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top