WinterBones
Po rozległych korytarzach ogromnego podziemnego kompleksu należącego do Hydry rozległ się krzyk. Brock Rumlow, czyszczący swoją broń kilka pomieszczeń dalej aż się wzdrygnął. Wiedział do kogo należał głos i co mu właśnie robiono. Złapali go kilka godzin temu. Może ze cztery. I tak czekali dość długo z praniem mózgu. Zimowy Żołnierz rzucał się jak dzikie, ranne zwierzę złapane w pułapkę. Właściwie było to bardzo trafne porównanie. Ciężko z nim mieli. Ale był bronią idealną, pod warunkiem, że się ją kontrolowało. I Hydra za nic nie chciała z niego zrezygnować. Brock się w sumie nie dziwił. Sam w jakiś sposób podziwiał Bucky'ego. Jego umiejętności walki, umiejętności strzeleckie, metalowe ramię. To wszystko było godne podziwu. Miłe dla oka obserwowanie maszyny do zabijania podczas pracy. Rumlow miał nadzieję, że jeszcze nie raz sobie popatrzy. Co prawda, od dłuższego czasu chodziło mu jeszcze co innego po głowie, a na to miał zdecydowanie większą ochotę, niż na walkę. Musiał jednak poczekać, choć czekanie doprowadzało go do szału. A taki facet jak on miał swoje potrzeby. Im dłużej niezaspokajane, tym gorzej.
Odłożył broń i wstał. To niewielkie pomieszczenie, w którym się znajdował, należało do niego. Tymczasowa kwatera agenta Hydry. A Crossbones byle jakim agentem nie był. Wiedział, że Hydra wiązała z nim pewne plany, więc doświadczył takiego luksusu, jak własny kąt w tym całym kompleksie. Mógł tu zostawić gnata i miał pewność, że nikt mu go nie zabierze. Zostawił więc broń na stole i ruszył do drzwi. Otworzyły się automatycznie. Równie automatycznie się zamknęły, kiedy mężczyzna był już na zewnątrz. Zablokował je specjalnym kodem, który wstukał na panelu sterowania, znajdującym się na ścianie tuż obok drzwi.
Przerażający krzyk ponownie przedarł się przez korytarze, niosąc się echem jeszcze dalej. Brock uśmiechnął się pod nosem. Ten krzyk przyprawiał go o dreszcze, ale w jakiś chory sposób przyjemne.
- Obyś później też tak krzyczał – mruknął sam do siebie, choć nie sądził, że mogło być to możliwe. Wiedział, że jeszcze teraz Barnes był na swojego rodzaju granicy. Później będzie potrzeba więcej bólu, żeby zareagował. Ale i o to Rumlow mógłby się postarać.
Przeszedł spory kawałek, cały czas idąc prosto i od czasu do czasu mijając jakiegoś innego agenta. W końcu dotarł do odpowiedniego pomieszczenia. Dużego pokoju, w którym na środku, przykuty do krzesła siedział Buck. Proces prania mózgu w połowie był zakończony. Teraz tylko dziesięć słów, które wypowiadał jeden z żołnierzy Hydry i będzie po wszystkim.
Crossbones wpatrzył się w twarz Zimowego Żołnierza. Widział jak się zmieniała. Przybrała kamienny, posągowy wyraz. Oczy stawały się coraz zimniejsze. Spojrzenie było teraz puste. Praktycznie martwe. Proces został zakończony.
- Soldat? – odezwał się mężczyzna, stojący przed sierżantem.
- Ya gotov otvechat – odpowiedział Bucky. Wszystko było jasne. Agent Hydry odwrócił głowę i napotkał sylwetkę Brocka. Skinął mu głową.
- Przejmuję go – odezwał się Rumlow, podchodząc bliżej. Spojrzał na Barnesa. – Idziemy, sierżancie. – Skinął na niego i odwrócił się, kierując się do wyjścia. Buck wstał z krzesła i posłusznie poszedł za Crossbonesem. Przemierzyli obaj długi korytarz, kierując się przed siebie. Brock chciał zabrać Zimowego Żołnierza do sali treningowej, ale kiedy mijali jego kwaterę, zwolnił. Miał okazję zrobić to, czego tak długo pragnął. Druga szansa może się nie powtórzyć. Na trening zdąży.
- Zatrzymaj się, żołnierzu – odezwał się, a sierżant przystanął. Rumlow wiedział, że teraz tak musi do niego mówić. Bucky będzie reagował na rozkazy.
Crossbones wstukał kod na panelu sterowania drzwiami, a te po chwili się otworzyły.
- Do środka, sierżancie – polecił. Barnes oczywiście wszedł posłusznie do wewnątrz.
Brock rozejrzał się jeszcze, po czym drzwi się za nim zamknęły. Zablokował je kodem od środka. Odwrócił się w stronę Bucka.
- Pod ścianę – rozkazał. Miał wrażenie, że zauważył lekkie drgnięcie powieki u Zimowego Żołnierza, ale może tylko mu się wydawało.
Sierżant stanął pod ścianą, a Rumlow podszedł do niego bliżej.
- Długo na to czekałem – szepnął, praktycznie stykając się swoimi ustami z wargami Bucky'ego. Gdy je jeszcze bardziej zbliżył, Barnes cofnął głowę, opierając ją o ścianę. W jego oczach zamajaczyło nieme pytanie, a w oczach Crossbonesa chora satysfakcja, że będzie trudniej niż zakładał. I dobrze. Miał ochotę zadać mu trochę bólu.
- Sierżancie... – mruknął. – Chyba się pogniewamy... – Chwycił dłonią jego włosy i przytrzymał nieco mocniej. Wtedy Buck, ryzykując ewentualne wyrwanie kilku kosmyków, odepchnął go mocniej od siebie. Brock warknął cicho, chwycił rękę Bucka i wykręcił mu ją na plecy, odwracając go tyłem do siebie. Wiedział, że musi zareagować szybko. Był silny, ale nie tak, jak Zimowy Żołnierz. Sierżant może i był nieco drobniejszy od Rumlowa, ale w tym stanie i po serum Super-Żołnierza mógł powalić każdego.
- Sierżancie – warknął tuż przy jego uchu Crossbones. – Stój spokojnie. To rozkaz – dodał, mocniej wykręcając mu zdrową rękę na plecach. Bucky nawet nie pisnął. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Może ewentualnie głębiej wciągnął powietrze, kiedy Brock wreszcie go puścił. Rumlow obrzucił pożądliwym spojrzeniem sylwetkę Barnesa i zagryzł mocniej wargę. Miał to, co chciał, a teraz miał zamiar to wykorzystać. Bardzo dobrze wykorzystać. I tak jak pierwotnie pomyślał o ścianie, tak uznał, że mimo wszystko Buck będzie miał tu za duże pole manewru. Zerknął kątem oka na łóżko, stojące po drugiej stronie niewielkiego pomieszczenia.
- Rozbierz się i uklęknij na łóżku – odezwał się wreszcie, odsuwając się od niego. Przysiadł na krześle, stojącym przy stoliku i patrzył. Rozbierający się Zimowy Żołnierz... Nawet kiedyś mu się to śniło. Ale kiedy sierżant zaczął się rozbierać, uznał, że tamten sen nie oddawał w pełni tego, co teraz widział. Poczuł, że zaczął twardnieć i spodnie zdecydowanie zaczęły mu przeszkadzać. Zagryzł wargę, wciąż patrząc na stopniowo odsłaniane ciało Bucky'ego. Cholera, ta jego metalowa ręka była strasznie podniecająca.
Gdy Barnes wreszcie był nagi, wszedł na łóżko i uklęknął na nim tak, jak Crossbones tego chciał. Brock wstał, nie mogąc oderwać wzroku od Bucka.
- Podeprzyj się na rękach – wydał kolejne polecenie, samemu zaczynając się rozbierać. Był już naprawdę twardy i to zaczynało być bolesne.
Podszedł do łóżka i uklęknął na nim za Zimowym Żołnierzem. Ułożył dłonie na jego biodrach, zbliżając swojego członka do jego pośladków.
- Teraz się nie ruszaj. Ostro cię wypieprzę. Obiecuję ci to – warknął. Miał wrażenie, że sierżant lekko drgnął. Ciekawe... Każdy bardziej ludzki odruch w stanie, w którym obecnie znajdował się Bucky był interesujący.
Rumlow wiedział, że wsuwanie się w Barnesa bez żadnego nawilżenia nawet dla niego może okazać się wyjątkowo bolesne, więc zrobił jedną rzecz. Poślinił swoje palce i przesunął po własnym członku. Odrobina nawilżenia, ale zawsze. Nie mógł jednak czekać dłużej. Zacisnął pewniej palce na biodrach Bucka, przytrzymując go przy sobie i naparł na jego wejście. Raz, drugi, aż w końcu udało mu się w niego wsunąć. Sapnął ciężko. Zimowy Żołnierz nie wydał z siebie żadnego dźwięku, ale Crossbones zauważył, że zacisnął pięści na cienkim prześcieradle, które leżało na łóżku i to sprawiło mu chorą satysfakcję. Musiało go zaboleć. Cudownie.
- Nie podejrzewałem, że będziesz tak napinał mięśnie. To jeszcze bardziej podniecające, bo wiem, że na ciebie działam – odezwał się Brock. Sierżant tylko pochylił nieco głowę, chowając ją w ramionach. Dłonie wciąż zaciskał na materiale.
- Pochyl się trochę. Oprzyj na łokciach – polecił Rumlow. – Chcę, żebyś był dla mnie idealnie wyeksponowany.
Kiedy James zrobił to, czego chciał od niego mężczyzna, Crossbones mruknął z zadowoleniem. Przesunął jedną ręką po kręgosłupie Bucky'ego, po czym wrócił do jego biodra, poruszając się w nim nieco szybciej. Czuł, jak Barnes wciąż się na nim zaciska, co nieźle go nakręcało. Na pewno sprawiało mu to dodatkowy ból, a to jeszcze lepiej. Wzmocnił ruchy i ponownie oderwał jedną dłoń od jego biodra. Tym razem przesunął ją jednak w dół. Gdy dotknął członka Bucka, musiał przyznać, że aż dreszcze go przeszły. Może i psychicznie Zimowy Żołnierz był w tej chwili maszyną, ale fizycznie bardzo na niego reagował. Brock nie spodziewał się, że będzie tak twardy. Sierżant cofnął nieco biodra, ale to sprawiło, że mocniej nabił się na członka agenta Hydry. Zacisnął powieki i usta, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Cholera, Barnes... – mruknął gardłowo Rumlow. Przesunął jeszcze kilka razy ręką po członku Jamesa, ale bardziej chciał skupić się na pchnięciach. Zwłaszcza, że czuł, że niedługo skończy. I nie miał zamiaru się wysuwać. Na pewno nie podczas orgazmu. Chciał naznaczyć Bucky'ego, a to był całkiem przyjemny sposób. Przytrzymał go ściślej przy sobie, tym razem już dwiema rękami i przyspieszył. Zbliżał się do granicy i to w zastraszająco szybkim tempie. Marzył już o tym seksie od dłuższego czasu i teraz dążył do jednego. Niespecjalnie w sumie interesowało go, czy Barnesowi też uda się dojść. Oczywiście byłoby to całkiem ciekawe, bo zastanawiał się, czy nawet wtedy byłby cicho. Uznał, że skoro Buck wykonuje jego rozkazy...
- Dojdziesz, żołnierzu? – zapytał, oddychając już coraz ciężej. Poczuł, że Zimowy Żołnierz drgnął i zacisnął mocniej mięśnie. – Żołnierzu? – ponaglił go.
- Tak. Za chwilę – odpowiedział sierżant, ale dało się wyczuć, że przyszło mu to z trudem. Crossbones uśmiechnął się pod nosem. W sumie dobrze się złożyło. Wypchnął mocniej biodra, wsuwając się głębiej w Jamesa. I wtedy usłyszał ciche mruknięcie. Ciało Bucky'ego napięło się mocniej i przeszły przez nie skurcze. Brock już wiedział, że Barnes doszedł i sam po chwili to zrobił. Skończył wcale się nie wysuwając. Było idealnie. Tak, jak to sobie wyobrażał, a może nawet lepiej. Przez moment jeszcze poruszał biodrami, ale w końcu przestał i wysunął się z Bucka. Zagryzł wargę, patrząc na nagie ciało Zimowego Żołnierza.
- Ubierz się, sierżancie. A to, co się tu stało, zostaje między nami. Jasne?
Sierżant skinął głową na znak, że zrozumiał i powoli zszedł z łóżka. Nieco się przy tym zachwiał i Rumlow musiał przyznać, że było to cholernie satysfakcjonujące. Sam też się ubrał. Już on się postara, żeby takie chwile zdarzały się częściej. Nie odpuści. Nie było nawet takiej opcji. Kiedy Crossbones czegoś chciał, zawsze to dostawał. Prędzej, czy później. A teraz chciał ciała Jamesa. I będzie je miał. Jeszcze nie raz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top