Prolog part 2
Słońce wyszło za horyzontu ukazując tym swoją żółto-pomarańczową tarcze i swoim blaskiem nadając błonie zamku przepiękny widok. Hogwart z mrocznego, pełnego tajemnic twierdzy, przypominał wtedy przepiękny obraz, z który możemy odczytać pozytywne emocje.
W Skrzydle Szpitalnym leżał na łóżku mężczyzna. Jego stan poprawił się lecz nadal był osłabiony. Po jego prawej stronie na krzesełku siedziała profesor McGonagall, która nie odstępowała ani na krok swojego byłego ucznia, bowiem zawsze-pomimo żartów oraz manier Syriusza- opiekowała się nim niczym matka. Każdy uczeń, który dostąpił zaszczytu bycia w Gryffindorze, był traktowany przez nią jak swoje dziecko. Po lewej zaś stronie siedziała pani Pomfrey, która nosiła na rękach dziecko. Albus dał w opiekę dziecko pielęgniarce by zbadała czy aby nie była chora lub miała uszkodzone narządy. Siedziały tak i każda zastanawiała się co robi tu Syriusz Black? Czyje to dziecko? Oraz czy jego stan się poprawi?
Syriusz powoli otworzył oczy i jęknął z bólu.
-Syriusz!- Nauczycielka jak poparzona zerwała się z siedzenia i lekko schyliła się w kierunku pacjenta.- Syriusz!
Jak przez mgłę widział zarysy postaci a dźwięk dostawał się jak przez gruby mur.
-Honey- wyszeptał cicho.- Gdzie jest Honey?- Oblizał swoje suche usta.
-Spokojnie Syriuszu, mała jest tutaj- powiedziała spokojnym głosem pani Pomfrey i pokazała dziecko.
-Moja maleńka- powiedział uśmiechnięty.
-Syriuszu, co ci się stało? I dlaczego przybyłeś do Hogwartu?- zapytała zaniepokojona McGonagall.
-Pani profesor.- Odwrócił głowę w stronę nauczycielki i się uśmiechnął.- Jak miło panią widzieć. Nadal pani się nie zmieniła, ciągle ta sama buzia i szaty do spania.
-Black spoważniej mi tu i odpowiedz na moje pytania- powiedziała poważnym głosem i zagroziła palcem.
-Właśnie panie Black- powiedział Dumbledor wchodząc do środka sali.-Niech nam pan odpowie, ale najpierw pani Pomfrey przygotuje lekarstwa dla pana.
-Za przeroszeniem dyrektorze, ja wiem co dobre dla mojego pacjęta.- Wstała z miejsca.
-Mogę dostać Honey?- zapytał Syriusz. Pielęgniarka odwróciła się w stronę Syriusza i popatrzyła niepewnie w stronę dyrektora.
-Ja ją wezmę pani Pomfrey, niech pani przygotuje lekarstwa.
Pielęgniarka oddała dziecko dyrektorowi i ruszyła do szafeczka z lekami, która znajdowała się koło wyjścia za kotarką.
-A więc Syriuszu co cię tu sprowadza w nasze skromne progi?- zażartował dyrektor, który usiadł na krzeseł, gdzie przedtem siedziała pani Pomfrey. McGonagall uczyniła to samo.
-Cóż drogi panie dyrektorze.-Zwrócił do Dumbledora-Czy dawny uczeń nie może odwiedzić starych murów, gdzie miał przyjemność się uczyć?- zażartował kaszląc.
-Może, może...lecz nie o drugie w nocy i to w obecności centaura i jednorożca.- powiedział poważnie profesor.
Black zamilkł przez chwilę, musiał w swojej głowię zastanowić się nad wyjaśnieniem swojego przybycia oraz co przeżył poza murami szkoły.
-Potrzebuje pomocy- odparł.- Idą po nią.
-Kto idzie?- zapytała McGonagall.
-Śmierciożercy- odpowiedział natychmiast.
Nauczyciele zamarli. Ta sytuacja przewyższała siły wicedyrektor, skuliła się i przetarła ręką swoje czoło. Co na Merlina zrobił Black, że śmierciożercy go tropią, pomyślała McGonagall.
-Dlaczego idą po Honey? - zapytała nauczycielka.
-Posiada dar. Dar, który ucieszył sami wiecie KOGO!- Podparł się łokciami i pochylił się stronę córki.
Cisza, tylko to można było usłyszeć. Każdy był pochłonięty w swoich myślach.
Dyrektor nie pewnie spojrzał na dziewczynkę. Niemowlę, jakby czuło na sobie badawczy wzrok, otworzyło swoje małe błękitne oczka.
-Co to za dar?- zapytała wicedyrektorka.
-Dar Milczenia- odpowiedział cicho.
Dar Milczenia był bardzo rzadkim darem. Czarodziej posiadający tą niezwykłą umiejętność był w stanie kontrolować czyiś głos, ale również swoim głosem siać wielkie spustoszenie. Zazwyczaj posiadacze daru byli niemowami lub często z własnej woli zszywali swoje usta, by nie wydobyć żadnego dźwięku.
-To niemożliwe- wyszeptał Dumbledor.
- A jednak moja żona jest...raczej była z rodziny gdzie taki dar posiadało piętnaste dziecko piętnastego potomka- powiedział smutnym głosem.
-Jak to była? - zapytała McGonagall.
-Przyszli do nas w nocy. Chcieli nam odebrać dziecko. Walczyliśmy w ramie w ramię, jednak moja żona została zabita zaklęciem Crucio. Ostatnie co powiedziała to "Uciekaj z Honey ". Tak też zrobiłem. Uciekałem przed nimi trzy tygodnie. Za każdym razem, gdy znalazłem jakąś kryjówkę, pojawiali się nagle i niszczyli wszystko i wszystkich na swojej drodze, żeby dostać moją córkę.
-Niby jak mamy ci pomóc?- zapytała po chwili starsza kobieta.
-Proszę was o jej przygarnięcie- powiedział poważnym tonem.
-Nie możemy tego zrobić- odpowiedziała McGonagall.
-Pani profesor.- Złapał swoją dłonią dłoń belferki-Jestem ścigany przez czarny zastępem czarodziejów a dziecko przy mnie nie jest bezpieczne. Jak tylko dadzą mi spokój zabiorę Honey od was do domu w Londynie. Do tego czasu, proszę o azyl dla niej.- Odwrócił głowę w stronę swojej córki.
-Dobrze zajmiemy się nią- odpowiedział dyrektor.
-Albusie to dziecko! A nie jedenastolatek- zwróciła mu uwagę nauczycielka.
-Damy radę Minerwo.
-Dobrze, zajmiemy się nią. Ale masz po nią osobiście wrócić- oznajmiła McGonagall Syriuszowi.
-Naturalnie pani profesor- odparł uśmiechnięty.
- Przepraszam, muszę podać leki panu Blackowi. A nade wszystko pacjent musi odpocząć. Proszę o opuszczenie sali- zakomunikowała pani Pomfrey.
-Już idziemy moja droga.
Dyrektor oraz wicedyrektorka wstali z krzeseł i wyszli z sali.
-Idź odpocznij chociaż na chwilę droga Minerwo, ja zajmę się Honey.
-Na pewno dyrektorze?
-Na pewno. Idź!- powiedział dyrektor szkoły.
Minerwa zerknęła na dziecko i odeszła do swojego pokoju, żeby jeszcze trochę odpocząć przed kilkunastoma godzinami nauczania.
-Coś czuje Honey- zwrócił się do dziewczynki i popatrzył w jej piękne oczy.-Że nie będziesz spokojnym dzieckiem, hmm?
Dziewczynka zaśmiała się, jednak nie było słuchać charakterystycznego chichot dziecka tylko otwierającą się buzię bez dźwięku.Tak niemowlę niemowa posiada niebezpieczny dar, który może zaszkodzić nie tylko jej, ale też jej bliskim.
_____________________________
Poprawiony
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top