Klasa 1 Rozdział 3
Pierwszy września. Ta data wiele oznacza, ale dla przyszłych czarodziejów była wręcz wyjątkowy. Od samego rana wszyscy- bez wyjątku- byli niesamowicie szczęśliwi i ciekawi co zastaną się w tym majestatycznym zamku. Jedynym problemem był jednak czas odjazdu pociągu z peronu 9 3/4.W wielu domach rodzice z młodymi czarodziejami przewracali dom do góry nogami, aby odnaleźć brakujące rzeczy do walizek. Honey nie musiała się spieszyć. Wstała jak zwykle o godzinie szóstej rano, ubrała się w wybrane wcześniej rzeczy a szatę położyła na łóżku. Zeszła na dół do kuchni i zrobiła sobie śniadanie. Nie chciała przeszkadzać skrzatom, które od rana szykowały różne potrawy. Kiedy skończyła postanowiła pójść do łazienki Jęczącej Marty. To była jej jedyna żeńska przyjaciółka. Lubiła ją i to bardzo, ale musiała być ostrożna z doborem słów bo na niektóre tematy Marta była przewrażliwiona. Po około dziesięciu minutach była w łazience.
-Część Śmieszko Psotko!- przywitała się Marta.
Honey bardzo lubiła to określenie . Przez ostatnie pięć lat swojego życia została nazwana duchem Śmieszki Psotki. Ten przydomek został jej nadany przez różne duchy i obrazy. Nie tylko był on słodkim określeniem postaci Honey, ale również podkreślał jej psotliwość. Nie kryjąc się przed bystrym okiem swojej opiekunki Black od paru lat robiła różne psikusy i kawały dla uczniów i-niekiedy-nauczycielom.
- Witaj Marto jak ci mija poranek?- zapytała siadając przy kamiennym pilarze łazienki.
- Jak na życie ducha...nudno i wręcz ubogo, lepiej powiedz jak tam u ciebie z przygotowaniem- zagadała zjawa.
- Sama nie wiem denerwuje się .
-Nie ma czego, przecież to tylko kolejny rok szkolny dla ciebie. Oh, opowiedz o ulicy Pokątnej! Zmieniła się bardzo?
Black zaczęła opowiadać o dniu na ulicy Pokątnej. Starała się bardzo dokładnie ukazać Marcie jej jednodniową przygodę poza murami zamku.
-No i wtedy wpadłam na chłopaka...
-Zaraz, jaki chłopak?- spyta duch.
Dziewczynka czuje na swoich polikach rumieńce a jej włosy zmieniają kolor na granatowy. Poczuła się zawstydzona tamtą sytuacją pewnie bardziej niż tamten rudowłosy chłopak.
-Czy czegoś mi nie powiedziałaś moja droga Honey Lily Black?- zapytała Marta krzyżując ręce na klatce piersiowej i uniosła jedną brew do góry. Na twarzy znajduję się tajemniczy uśmieszek.
-To nic, wpadłam na rówieśnika. Chyba obraził się na mnie bo go nie przeprosiłam.
-Wiesz, to nie twoja wina. Po prostu było to nieporozumienie z jego strony, a bardziej niewiedza o twojej sytuacji.
Jedenastolatka kiwnęła głową, duch miał rację. Jednak nadal czuła to zawstydzenie.
-Powiedz mi, jak on wygląda?
- Jest wyższy ode mnie o pięć centymetrów, trochę przydługawe rude włosy, oczy w kolorze gorzkiej czekolady, na twarzy ma liczne piegi mogę powiedzieć, że jest słodki- wyznała Honey z wielkim uśmiechem na ustach. Dopiero po chwili zrozumiała co powiedziała i jej twarz pokrył jeszcze większy rumieniec.
-Aaaaa...- zapiszczała zjawa.- Nareszcie nasza mała Honey znalazła chłopaka. Aaaaa!- powiedziała szczęśliwa Marta.
-Marto...
-Jasne, jasne nie wściekaj się. Lepiej idź się szykować jest już jedenasta.- oznajmił duch.
-Spokojnie zaraz pójdę. Najpierw muszę coś załatwić- powiedziała dziewczyna z tajemniczym uśmieszkiem.
-O nie, to źle wróży!
Honey pożegnała Martę i odeszła w stronę pewnego obrazu.Po niecałych dwudziestu minutach stała przed obrazem Grubej Damy.
-Witaj maleńka jak dzisiaj się czujesz?- zapytała z troską kobieta.
-Dziękuje pani jestem trochę podenerwowana dzisiejszym dniem. Wiesz, że to pierwszy dzień szkoły- powiedziała uprzejmie.
-Nie dla ciebie moja droga- zaśmiała się dama.
-Oj wiesz o co mi chodzi!
-Tak kochanie, tak. Po co tu przyszłaś?- zapytała podejrzliwie dama.
-Nawet koleżanki nie mogę odwiedzić?- Uśmiechnęła się uroczo Honey. Obraz wymownie na nią popatrzył.- Dobra mały kawał wywinę i będzie wszystko cacy!
- Ostatni raz to robisz, rozumiemy się!- Pogroziła jej zamkniętym wachlarzem
i obraz oderwał się od ściany.
- Ale wtedy nie było by zabawy!- powiedziała Grubej Damie wchodząc do środka.
Zawszę uwielbiała ten Pokój Wspólny. Czuła tutaj przyjemną atmosferę, ducha walki i ciepło przyjaciół. Weszła po schodach do pokojów chłopców. Zaczęła w myślach mówić wyliczankę, aby wyznaczyć pokój, który będzie miał ten zaszczyt zostać kolejną ofiarą. Padło na dziesiąte drzwi od wejścia. Otworzyła je i podeszła do każdego z łóżek. Podłożyła pod poduszki Kieszonkowe Bagno, które jak nazwa wskazuje cały czas przy sobie miała. Zadowolona wróciła do swojego pokoju by przygotować się do uroczystości. Gdy weszła do pokoju była godzina szesnasta pięćdziesiąt sześć. Przebrała się w bluzę z długim rękawem i materiałowe spodnie. Założyła szatę i wyszła z pokoju. Skierowała swe kroki pod wielkie schody, gdzie zawsze Hagrid podpływał łódkami z pierwszorocznymi.
Siedziała tak przy schodach chyba z trzy godziny. Zastanawiała się gdzie trafi? Liczyła na Gryffindoru, skoro jej ojciec tam był, czemu by nie ona? Usłyszała otwierające się drzwi pod nią
-Honey schowaj się.- upomniała McGonagall dziewczynkę.
Dziewczynka zerknęła za siebie, wicedyrektorka w swojej zielonoczarnej szacie stała obok niej z okularami na nosie. Przytaknęła szybko głową i schowała się za filarem. Odgłosy stukających butów o podłogę za każdym razem stawał się głośniejszy. Pierwszoroczni przystanęli kiedy zobaczyli wicedyrektorkę.
-Dobry wieczór. Mam zaszczyt powitać was w Hogwarcie Szkole Magii i Czarodziejstwa. Zanim przejdziemy do uczty Tiara Przydziału musi was przydzielić do odpowiednich domów. A są to: Gryffindor - „W domu tym, kwitnie męstwa cnota, króluje odwaga i do wyczynów ochota."Hufflepuff- „Gdzie sami prawi mieszkają, gdzie wierni i sprawiedliwi, Hogwartu szkoły chwałą."Ravenclaw- „Tam płonie lampa wiedzy, tam mędrcem będziesz snadnie."Slytherin- „A jeśli chcecie zdobyć druhów gotowych na wiele, to czeka was Slytherin, gdzie cenią sobie fortele."Musicie jeszcze trochę zaczekać. Stójcie tu i nic nie kombinujcie. I proponuje doprowadzić się do ładu.
Gdy nauczycielka odeszła każdy uczeń poprawiał swój strój lub fryzurę. Black czekając jeszcze chwilkę niezauważalnie dołączyła do grupki czarodziei. Nikt nie zauważył nowej przybyłej uczennicy na co Honey odetchnęła z ulgą.
-Hej.- usłyszała cichy głos za sobą. Dziewczyna wystraszyła i podskoczyła. Jej włosy zmieniły kolor na czarny.
Odwróciła się w stronę ucznia, był to ten sam chłopak, na którego wpadła na Pokątnej! Potrząsnęła głową i uspokoiła się, włosy powróciły do swojego poprzedniego koloru. Skupiła się teraz bardziej na chłopaku, jednak zamiast jednego widziała dwóch. Parę razy przetarła oczy rękami. Nie przewidziało mi się, pomyślała, muszą to być bliźniacy. Ze zdziwienia otworzyła szerzej oczy i buzię.
-Po patrz George...zdziwiła, że jest jeszcze jeden egzemplarz mnie- zaśmiał się jeden z bliźniaków.
-Chyba mnie, jestem tym lepszy- zażartował i puścił w jej stronę oczko.
-Uczniowie proszę za mną!
Pani Minerwa powróciła i kątem oka zobaczyła Honey z bliźniakami. Uniosła lekko kącik swoich ust. Odwróciła się i z dużą grupą pierwszorocznych ruszyli do Wielkiej Sali. Sala była ogromnych rozmiarów. A sufit za pomocą zaklęć wyglądało jak piękne gwieździste niebo. Szli przez środek podziwiając dosłownie każdy element. Stoły, starsi uczniowie, świece lewitujące nad głowami ich głowami, latające duchy pomiędzy stołami i wiele innych rzeczy. Gdy dotarli przed stół nauczycieli oraz samotne krzesło, a na nim podniszczony kapelusz, stanęli w dwuszeregu.
- Proszę was o uwagę!- powiedziała spokojnym głosem McGonagall.- Kiedy wyczytam osobę z listy, usiądzie na krześle i nałożę mu tiarę, żeby przydzieliła was do nowych domów. Agnes Astrom!- zaczęła czytać listę
Z tłumu wyszła niska brunetka. Biła od niej pewność siebie oraz czuło się, że nie za wiele będzie miała przyjaciół. Gdy usiadła na krzesełku, nauczycielka założyła tiarę, która zaczęła mówić.
- Zobaczmy... Pewność siebie, to na pewno. Odwaga jako taką posiadasz. Wybitny umysł, choć leniwa. Już wiem, Slytherin!!!- wykrzyczała tiara. Agnes zadowolona zeszła z krzesła i ruszyła do swojego domu.
Lista była długa a uczniowie powoli się nudzili. Lista była alfabetycznie względem imion, więc musiała się biedulka naczekać chyba z pół godziny.
-Honey Black!- wykrzyczała McGonagall.
Jak z transu została wyrwana i powoli podeszła do krzesełka. Kiedy na nim usiadła popatrzyła z ukosa na nauczycielkę, która ukazała jej pokrzepiający uśmiech. Tiara została nałożona na głowę Honey a ta krzyknęła.
-No, no, no moja droga co my tu mamy?! Odważna, zdolna, umysł trochę po tatusiu odziedziczyłaś, pomocna po matce to na pewno. Hmm... Widzę kogoś w twoim sercu-wyszeptała ostatnią część tiara a dziewczynka zmieniła kolor włosów na pudrowy róż-zauroczenie.- Metamorfomag jeszcze lepie!
-Jezu powiedz już ten dom bo już nigdy ten kolor mi nie zejdzie!- pomyślała zażenowana dziewczyna.
-Dobrze, dobrze co to za myśli. Ale widzisz mamy problem- oznajmiła tiara. -Pasujesz mi do dwóch domów. Gryffindor lub Ravenclaw?
-Proszę Gryffindor! Proszę Gryffindor!- powtarzała w myślach jak mantrę.
-Skoro nalegasz. Niech będzie... Gryffindor!- wykrzyczała tiara.
Ze stołu domu lwa można było usłyszeć wesoły krzyki i oklaski. Dziewczynka zeszła ze krzesła i podeszła do niego. Kiedy miała usiąść obok jakieś dziewczyny została pociągnięta przez dwóch rudych bliźniaków na miejsce pomiędzy nimi.
- A więc masz na imię Honey...- zaczął bliźniak po jej lewej.-Mam na imię Fred.- Wyciągnął rękę jak do powitania, którą dziewczyna uścisnęła.
-No brat moja teraz kolej- powiedział George. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę.- Mam na imię George Weasley, brat twojego prawie chłopaka.
Jej włosy znowu zmieniły kolor na granatowy. Fred, mniej więcej rozumiejąc uczucia dziewczyny, przywalił otwartą dłonią tył głowy swojego brata.
-Hej Honey spokojnie to tylko taki żarci- powiedział George.- Na razie.- dodał szeptem.
Już chciała coś powiedzieć, ale przerwał im przemowa dyrektora.
- Jak co roku muszę przypomnieć o zasadach panujących w tej szkole. A więc zakazuje wchodzenia do Zakazanego Lasu, błądzenia po szkole w trakcie ciszy nocnej, wchodzenia na zakazane piętra oraz dręczenia duchów i postaci z obrazów. Tylko te cztery zakazy zobowiązują każdego ucznia. Jeśli zrozumieliście czas biesiadować!- Dyrektor zakończył swoją przemowę i klasną w dłonie co sprawiło, że na stołach pojawiło się jedzenie.
-Nie jest tak źle- pomyślała Honey.- Może to będzie dobry rok?
~~~~*****~~~~
Kolacja trwała w najlepsze. Wszystkie domu poznawały nowych uczniów, rozmawiali, bawili się oraz próbowali nie udusić się od śmiechu. Przy stole domu Lwa było uważam najhuczniej. Tyle energii jeszcze nikt nie widział. Wszyscy bawili się, żartowali, śmiali się, poznawali się i myśleli. Myśleli o początku nowej przygody jaka ich czeka.
-Posłuchaj Fred- powiedział uradowany George.
- No słucham George.- odpowiedział Fred.
-A może taki mały psikus na początek roku?- zapytał bliźniak pocierając o siebie ręce.
-Dobra!- powiedział Fred- A może dołączysz do nas Honey?
Dziewczynka zastanawiała się chwilkę. Jakby się zgodziła miała by więcej przygód niż zwykli uczniowie, albo nie zgodzi się i będzie prowadzić nudne życie patrząc jak bliźniacy robią swoje żarty. Odpowiedź była prosta. Pokiwała wesoło głową.
-Umiesz ty mówić w ogóle?- spytał się chłopak niedaleko nich. Jego głos wyrażał irytacje, właściwie nie wiadomo czym.
-Hej! Nie wyrażaj się tak do dziewczyny- upomniał go starszy kolega.
-Dziękuję.-Spojrzała na starszaka i uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
Po tym geście Honey stała się nagłym centrum uwagi przy stole domu lwa. Zaczęły się szumy, mamrotanie już nie tylko przy jej stole, ale wśród innych domów i nauczycieli. Czarownica niemowa. Niektórzy uznali to za zniewagę względem narodu czarodziejskiego, inni współczuli jej. Clack poczuła się nagle smutna. Kolejny raz tego wieczoru jej włosy zmieniły kolor, tym razem na niebieski. Nieoczekiwanie jeden z starszych roczników chłopak wstał od stołu i podszedł do jedenastolatki.
-Hej Honey.- Przywitał się.- Dlaczego jesteś smutna?- zapytał się i kucną, tak aby był na przeciwko twarzy Honey.
Dziewczynka odwróciła się i spojrzała na starszaka. Pamiętała go... To on zeszłym roku został ofiarą niewinnego żartu Śmieszki Psotki. Żaba w teczce i ten jego pisk. Patrząc na chłopaka zauważyła podobieństwo między nim a nowo poznanymi bliźniakami. Może ich krewny, pomyślała.
-Nikt mnie nie rozumie- żaliła się Honey. Zrobiła to automatycznie.
- Ale ja cię rozumiem- wyznał, uśmiechając się pocieszająco w jej stronę.
-Udowodnij!- rozkazała.
- Dobra skoro chcesz...*- mówił Percy- Nie jestem jeszcze dobry w tym ale się uczę. Mam na imię Percy, jestem ich bratem.-Wskazał na bliźniaków.
-Tak myślałam.-Uśmiechnęła się w jego stronę.
-Wow- powiedział pod nosem Fred.- To było...
-Cool.-Dokończył za niego George.
Balck i Percy spojrzeli na bliźniaków.
-Hej brat, kiedy ty się tego nauczyłeś?- spytał go George.
Bliźniacy byli bardzo ciekawscy, musieli wszystko wiedzieć. Przez to nastrój na Sali powrócił ponownie do biesiadnego a pozostała czwórka nadal rozmawiała o języku migowy. Mając Percy'ego jako tłumacza Fred i George zaczęli poznawać Black bliżej. Dziewczyna ucieszyła się z nowych- i pierwszych- znajomościami. Uwielbiam ich, pomyślała, mam nadzieje, że będziemy dobrymi przyjaciółmi!
_________________________________________________________________
*- podkreślone dialogi to język migowy używany przez kogoś innego niż Honey
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top