Klasa 1 Rozdział 17
Słońce wychyliło się zza horyzontu wyjątkowo późno dzisiejszego dnia. Pani Molly krzątała się po kuchni, powoli przygotowując śniadanie dla całej rodziny i jednego gościa. Była dopiero godzina siódma jednak wiedziała, że starsi niedługo się obudzą. Zaparzyła więc duży dzbanek czarnej kawy, który, razem z pojemnikiem z mleczkiem, postawiła obok swojego męża. Zaraz po tym przyniosła małe rogaliki i usiadła zaraz obok niego. Dyskutowali o sprawach Ministerstwa, w którym pracował pan Artur, gdy w jadalni pojawił się zaspany Charlie. Chłopak miał na sobie za dużą, czarną koszulkę ze smokiem i czarne dresy. Skierował się on do kuchni po kubek po czym dosiadł się do swoich rodziców i włączył do rozmowy. Po jakichś piętnastu minutach na dół zszedł ich najstarszy syn Bill. Kolejny był Percy. Każde z nich robiło dokładnie to samo co pierwszy, brali swoje kubki i dosiadali się do dużego stołu.
-Witam chłopcy.- powitała ich mama z promiennym uśmiechem gdy zakończyła rozmowę z mężem.
-Cześć mamo!- zawołali jednocześnie, jeszcze nieprzytomnymi głosami.
-Idę robić śniadanie. Późno się zrobiło.- Powiedziała po chwili kobieta i udała się do kuchni.
Pan Weasley dalej powoli sączył swoją kawę i czytał proroka codziennego a chłopcy próbowali nie zasnąć. Wtem do jadalni przybyły Ginny i Honey. Obie zadziwiająco wyspane i w zadziwiająco dobrych humorach.
-Witam rodzinkę!- zawołała pełna energii najmniejsza domowniczka.
-Ginny możesz trochę ciszej? Jakbyś nie zauważyła wszyscy giniemy. Więc daj nam ginąć w ciszy i spokoju.- powiedział znużonym głosem Percy.
-No co wy tacy markotni. Dziś pięknym słoneczny dzień! Możemy zrobić tyle rzeczy razem!- Powiedziała rozentuzjazmowana.
-Zgadzam się z Percym...- Ostanie słowo powiedział ziewając na cały pokój Billy.
Honey przywitała się ze wszystkimi skinieniem głowy i delikatnym uśmiechem jednak zauważył to tylko Pan Artur. Po chwili udała się do kuchni z zamiarem pomocy Pani Molly.
Tak jak myślała kobieta krzątała się po pomieszczeniu przygotowywując różne półmiski z jedzeniem. Podeszła do kobiety i stuknęła palcem w jej ramię na co ta odwróciła się i szeroko uśmiechnęła.
-Witaj kochanie, nie spodziewałam się ciebie tutaj.-Honey pomachała ręką i wskazała na jedzenie próbując przekazać, że chce pomóc.- Dobrze, zaraz dam Ci jakieś zadanie. Ale najpierw mi powiedz jak Ci się spało maleńka?- Dziewczyna pokazała kciuk w górę i uśmiechnęła się miło- To dobrze. W takim razie, jeżeli potrafisz, mogłabyś zrobić naleśniki. Ginny i Charlie je uwielbiają.
Honey zamiast odpowiedzieć wzięła się do roboty. Wyjęła potrzebne składniki z lodówki, miski z szafek i wszystko co było jej potrzebne. Po godzinie na stole była jajecznica, omlet, naleśniki, tosty, pieczony bekon i płatki z mlekiem.
-Czuje się jak na śniadaniu w Wielkiej Sali.- powiedziała Honey odsuwając jedno z krzeseł a starsi zaśmiali się miło.
-Gdzie są bliźniacy?- zapytała po chwili przyglądając się dwoma pustymi miejscami.
-Pewnie śpią.- odpowiedział William.- Kogo kolej by ich obudzić?- spytał.
-Nie moja!- krzyknęli bracia.
-Ginny?- spytał Percy patrząc na siostrę z nadzieją.
-Na mnie nie patrz ja ich budziłam jak szliśmy na pociąg.- powiedziała unosząc ręce w geście kapitulacji.
-Ja budziłem ich w szkole.- przyznał się chłopak.
-Ja pójdę.- zgłosiła się Honey.
-Powodzenia.- prychnął Bill. Black już tego nie słyszała, była już w drodze na drugie piętro. Bliźniacy mieli swój pokój prawie na samym końcu korytarza. Honey powoli podeszła do drzwi i zapukała ale nikt się nie odezwał. Nacisnęła klamkę i pchnęła brązowe drzwi. Jej oczom ukazał się pokój, w którym panował armagedon. Ubrania na biurku, na łóżkach, podłodze, krzesłach a nawet przewieszone przez klamkę na oknie. Książki, piłki do Quiddicha, fiolki i najróżniejsze rzeczy porozrzucane po kątach, trzy centymetrowa warstwa kurzu i plamy na ścianach. Fuj.
- Trzeba ich zagonić do sprzątania!- Pomyślała zatykając sobie nos, odór tu panujący też nie był przyjemny. Black stawiała bardzo ostrożnie swoje kroki, ponieważ niechcący by wdepnęła w ubrania lub nie daj Boże zgniłe jedzenie. Najpierw udała się do okna i, uprzednio zrzucając wszystkie ubrania na podłogę, otworzyła je na oścież. Gdy podeszła do łóżka z wielkim napisem "F" wyciągnęła swoją różdżkę i skierowała go na głowę śpiącego. Wahała się tylko chwilę.
-Aquamenti.- pomyślała zaklęcie a z jej różdżki wyleciała stróżka wody.
Gdy zobaczyła, że chłopak się wybudził szybko się odwróciła w stronę łóżka Georga i polała go nadal lecącą strużką wody.
-Co to ma być?!- wrzasnął.
Honey szybko cofnęła się do drzwi i zaczekała na rozwój wydarzeń.
-Jeśli to ty Billy...
-Lub Charlie.- przerwał Fred.
-Lub Charlie...- kontynuował George- Zrobimy wam takie bagno w nocy bracia! Przefarbujemy wszystko na różowo, każdą książkę zmienimy w wielkiego pająka albo z waszej podłogi zrobimy wielkiego, zielonego gluta - zagroził.
Honey zachciało się śmiać. Weasley'e cali mokrzy próbujący znaleźć jakieś nadające się ubranie w tym bałaganie, wściekli jak osy i rozjuszeni jak byki. Tak, to z pewnością było zabawne Black postanowiła jak najszybciej opuścić pokój, żeby nie narażać się na gniew bliźniaków. Otworzyła drzwi i popędziła do jadalni jak strzała.
Gdy była już przy stole usiadła szybko obok Ginny i starała się uspokoić swój przyspieszony oddech.
-I jak?- spytał Charlie.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i nałożyła na swój talerz łyżkę jajecznicy. Gdy jadła swoje śniadanie a mała Weasley opowiadała o planach na ten dzień nagle do jadalni weszli na wpół mokrzy bliźniacy. Bez gadania usiedli na swoich miejscach i skrzyżowali swoje ręce na klatce piersiowej.
-A co wam się stało chłopcy?- spytała Pani Molly.
-Ktoś nas perfidnie obudził.- mruknął George i spojrzał na dwóch starszych braci.
-To nie my!- krzyknęli równocześnie Bill i Charlie.
-Skoro to nie wy to kto?- spytał Fred i zrobił minę myśliciela.
-To może Percy?- zapytał George.
-To nie ja.- sprzeciwił się.- A poza tym mama może potwierdzić, że ja byłem tu cały czas.
-To prawda chłopcy.- potwierdziła pani Weasley.- Tylko jedna osoba wychodziła stąd, żeby was obudzić.- powiedziała tajemniczo.
-Kto?- Spytali zniecierpliwieni chłopcy.
-To jest osoba wam dobrze znana.- Mówiła dalej zagadkowym i rozbawionym głosem machając śmiesznie rękoma.
-Ginny?- spytali się.
-Nie!- powiedziała.
-To może Ron?- spytał Geroge.
-Ale wy tępi.- załamał się Ron.- To Honey!
Bliźniacy spojrzeli na przyjaciółkę, która zaczęła powoli wycofywać się z jadalni. Fred jako pierwszy wstał od stołu i biegł w jej stronę. Dziewczyna szybko pomknęła w stronę schodów a gdy znalazła się na ich szczycie szybko schowała się za szafą, która stała w korytarzu. Gdy Fred biegł dalej korytarzem ona wycofała się za schody i wróciła do jadalni gdzie schowała się za Charliem. Ten nie zwrócił na nią żadnej uwagi i dalej w spokoju spożywał swoją jajecznice. Gdy już parka była przy stole wszyscy spojrzeli na jedenastolatków bardzo uważnie.
- I jak tam gonitwa dzieci?- spytała Pani Molly.
-Muszę powiedzieć, że poranny trening mam za sobą.- zażartował Fred i usiadł obok brata.
Honey nic nie powiedziała tylko usiadła obok Ginny i chwyciła za swój kubek gdzie powinno być kakao ale go nie było.
-Gdzie moje kakao?- spytała się.
-A to było twoje? Wybacz.- powiedział Percy.- Mogę ci nalać jak chcesz.- zasugerował.
-Poproszę zaraz oszaleję bez ciepłego mleka!- powiedziała.
Percy zamiast chwycić za dzbanek wyciągnął swoją różdżkę i mrucząc jakieś zaklęcie skierował je na kubek Honey.
Dziewczynka zaśmiała się. Ginny nie rozumiejąc spojrzała na kubek i ona również zaczęła chichotać. W efekcie zarażenia śmiechem wszyscy śmiali się do łez, nawet Percy.
A z czego się śmiali? Otóż nasz kochany prefekt pomylił zaklęcia i zamiast wyczarować kakao w kubku, wyczarowałam dwa króliki. Tylko, że jeden był na stole i był biały a drugi próbował się wydostać ze sweterka Honey.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top