Klasa 1 Rozdział 8
Korytarze w Hogwarcie powoli wypełniały się czarodziejami. Wszyscy studenci magii mieli nie tęgie miny. Pierwszoroczni byli podenerwowani pierwszym dniem szkoły a drudzy nie za bardzo chcieli uczyć się teorii, a praktyki.
Honey i Fred byli właśnie przed obrazem Grubej Damy. Obraz poprawiał swoją suknie, gdy zauważyła ich wchodzących po schodach i trzymających się za ręce. Honey z chłopcem, trzymających się za ręce, pomyślała Dama. Była tak zdziwiona tą scenką, że nie zanotowała przybycia czarodziejów, którzy patrzyli na nią, gdy wypowie swoją formułkę.
-Podaj hasło- zażądała dostojnym głosem dama, gdy otrząsnęła się.
- Stultus non potest- powiedział pewnym siebie głosem Fred.
Gruba Dama pokiwała głową i oderwała się od ściany. Kiedy otworzyła się do połowy spojrzała kątem oka na młodą parkę. Uśmiechnęła się pod nosem.Wejście do Pokoju Wspólnego otworzyło się całkowicie. Ale mały korytarz był wąski, żeby pomieścić dwójkę dzieci. Fred niechętnie zabrał dłoń z uścisku Honey. Stanął przy samym wejściu i, udając gentelmana, ukłonił się nisko. Dziewczynka zaśmiała się i również ukłoniła w podzięce. Black jako pierwsza weszła do Pokoju Wspólnego i zaczekała na Weasley'a.
-To co spotykamy się tu za pięć minut?- zapytał się chłopak
Honey kiwnęła głową na znak zgody i ruszyła do swojego dormitorium. Po drodze witała się z dziewczynami kiwnięciem głowy co odpowiadały tym samym- niektóre mówiły "cześć" czy uśmiechały się. Kiedy dotarła do swojego pokoju podeszła do biurka, gdzie walił się stos książek. Spojrzała na swój plan.
-Trochę tego dużo- stwierdziła.- No ale cóż szkoła to szkoła.
Spakowała wszystkie potrzebne podręczniki do torby i różdżkę. Upewniwszy się, że miała wszystko, wyszła z dormitorium i udała się do Pokoju Wspólnego.
-No gdzie ona jest?- zapytał się samego siebie Fred.
Zajęcia zaczynały się za osiem minut a oni nawet zmierzali w kierunku szklarni. Usłyszał jak ktoś schodzi po schodach, odwrócił się do nich przodem i zobaczył swoją koleżankę.
-Idziemy?- spytał gdy podeszła bliżej niego.
Pokiwała twierdząco głową i ruszyła do wyjścia z wieży. Fred jeszcze przez chwilę odprowadzał ją wzrokiem do drzwi i podbiegł do niej, gdy stała już za terenem wieży.
Po drodze do szklarni Fred zagadywał swoją przyjaciółkę rzeczami ważnymi lub opowiadał żarty. Dziewczynce zrobiło się przykro. On ją zagadywał, ponieważ nie chciał jej zrobić przykrości. Martwiła się, że z chwilą znalezienia się w szklarni zostawi ją i podejdzie do innych mówiących dzieci.
-Chciałabym mówić- przyznała- Może wtedy nie było by takiego problemu z nawiązaniem kontaktu z różnymi osobami a Fred na pewno by częściej przebywał w moim towarzystwie.
Posmutniała. Nigdy mu nie powie żartu, pocieszy czy doradzi w trudnej sytuacji nikomu. Fred zobaczył jak przybrała smutny wyraz twarzy. Przystaną przed wejściem do szklarni.
-Hej Honey, czy wszystko dobrze?- zapytał się zatroskany.
Dziewczynka spojrzała na niego a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Chłopak widząc szklane oczy natychmiast przytulił Honey. Nastolatka wtuliła się w jego tors i spróbowała uspokoić swoje emocje.
-Musiało to być coś bardzo smutnego skoro płaczesz-wyszeptał jej do ucha.
Wzdrygnęła się. Oddech rudzielca przyjemnie łaskotał jej kark.
Dziewczyna oderwała się od torsu chłopaka i spojrzała mu w oczy. Honey, żeby odpowiedzieć na pytanie Freda wskazała na niego palce, następnie na siebie i wykonała gest mówienia
- Jest ci smutno bo ja umiem mówić a ty nie? – spytał cicho zabierając ręcę z jej talii.
Dziewczyna spuściła smutno głowę, lecz nie na długo bo została uniesiona przez chłopaka.
-I co z tego?- Wzruszył lekceważąco ramionami.- Mi to nie przeszkadza, George'owi również. Myślę, że nie ma w tym nic złego. Jesteś niemową, ma to swoje zalety- nie będziesz odpytywana z materiału.
Honey prychnęła na tak głupi przykład zalety bycia niemową. Fred chwycił prawą rękę dziewczyny i weszli do szklarni. Zajęli swoje miejsca przy drugim Weasley'u, który zapoznał Black z innymi rówieśnikami. Może nie będzie tak najgorzej, pomyślała i uśmiechnęła się, musi to był dobry rok.
~~~~*****~~~~
Dzień mijał nie ubłaganie szybko. Wszyscy pierwszoroczni byli zachwyceni jak i zmęczeni. Tyle nowych rzeczy, przedmiotów, reguł i nazw do zapamiętania. Magia, jednak nie była taka ława jak im się zdawała, gdy patrzyli na swoich rodziców lub starsze rodzeństwo.
Nadeszła pora na obiad. Chmura czarodziei przeciskała się przez wejście do Wielkiej Sali. Na stołach nie pojawiły się jeszcze półmiski ani karafki z piciem. Black z jej znajomymi siedziała na przodzie stołu i oczekiwała na jedzenia.
-Hej Fred. Co będziemy mieć po obiedzie?- spytał się George.
-Czekaj sprawdzę- odpowiedział Fred. Wyjął ze kieszeni szaty pomięty papierek, rozłożył go i spojrzał na plan lekcji.- Eliksiry.
George uderzył głową o stół. Honey spojrzała na niego z wielkimi oczami zadziwiona zachowaniem rudowłosego. Zwróciła się w stronę Freda z pytaniem w oczach.
-Słyszeliśmy od naszych braci, że profesor Snape jest strasznie wymagający. Nasz najstarszy brat, Billi, mówił, że nie za bardzo lubi lizusów i faworyzuje Slytherin- wytłumaczył jej Fred będąc załamanym .
Dziewczyna zrozumiała swojego przyjaciela. Nie raz widywała go na korytarzach będąc w ukryciu. Wydawał jej się straszny i ponury. Słyszała od profesor McGonagall, że marzył o pozycji nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Zastanawiała się, dlaczego nie dostał tej pozycji, pewnie był zamiłowany tym przedmiotem i marzył o jego wykładaniu. Zrobiło jej się szkoda, całymi dniami wykładać lekcje o eliksirach zamiast o zaklęciach obronnych. Chciała być już na lekcji profesora, obserwowanie go mogło wydawać się lepszym zajęciem niż patrzenie się jak krowa na malowane wrota no Bóg wie co.
Poprawiony
Nie uwierzycie co się stało... Word usunął mi kilka rozdziałów, które były poprawione! Najgorsze to jest to, że nie mogę ich odzyskać! Na szczęście to były tylko dwa- jeśli ktoś pamięta to ten z biblioteki i gdy pojawia się po raz pierwszy cedric – więc nie wszystko stracone, nadal mam te kluczowe no prawie, że momenty!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top