C H A P T E R F O U R
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
- No więc może zaczniemy od stołówki, w której każdy spędza czas.- Alex zaprowadziła cię do pomieszczenia, gdzie na samej górze była umieszczona mała tabelka z piciem.- Możesz tutaj właściwie robić wszystko. Spędzić miło czas, zjeść, spać.- wskazała na chłopaka, który jedząc ryż z warzywami wręcz przysypiał.- To Milo, przyjaciel szefa.
- Dobrze wiedzieć.- zaśmiałaś się lekko.
- Jeżeli należysz do tak zwanej "elity" naszego szefa, to jesz za darmo.- uśmiechnęła się.- I chyba już do niej należysz.
- Co? Niby dlaczego?
- Nie chcę tutaj nic sugerować, ale widziałam, jak szef się tobą zachwyca. Kochana, chyba wpadłaś mu w oko.
- Na pewno nie.- zaprzeczyłaś.- Zacznijmy od tego, że na pewno nie jestem w jego typie.
- Czyżby? Jego wzrok jeszcze nigdy nie był tak intensywny. Nawet w stosunku do Samatny, która wielokrotnie chciała go uwieść.
- Która to?
- Tamta.- wskazała na przeciwko was.- Ta w bordowych włosach.
Dziewczyna była przepiękna. To trzeba było jej przyznać. Miała ciemne oczy, jak i mocny makijaż. Na dodatek miała krótką sukienkę z dekoldem oraz marynarkę. Dodatkowo przyodziała się w wyglądająco drogą biżuterię.
- Jest bardzo ładna.- skomentowałaś.
- I pusta jak moje konto bankowe.- dodała Alex.- A co najgorsze jest sekretarką Gojo. Aż się boję myśleć jak to się stało.
Nie skomentowałaś jej obawy, dlatego szybko zaproponowałaś, abyście się udały w inne miejsca pracy.
- Właśnie, na jakie właściwie stanowisko się zgłaszałaś?
- Napisałam po prostu co umiem, co robię i nic po za tym...- mruknęłaś trochę zażenowana.- Zacznijmy od tego, że CV wysłałam pod wpływem lekkiego upojenia alkoholowego. Nie napisałam tam nic, na jakie stanowisko bym mogła pójść, a co najlepsze - narysowałam na końcówce papieru małe serduszko.
- Naprawdę? Może dlatego cię przyjął.
- Wątpię. Na pewno mnie nie traktuje poważnie. Już mam wrażenie, że tak jest.
- Spokojnie, na pewno nie będzie tak źle. Poradzisz sobie, ewentualnie poprosisz mnie o pomoc.
- Dziękuję. To bardzo miłe z twojej strony. A ty? Na jakim stanowisku jesteś?
- Można powiedzieć, że coś w stylu sekretarki, ale umawiam spotkania z "mniej ważnymi" ludźmi, jak to się powiedział szef.
- Oh, ciekawie.
- Poczekaj chwilę.- dziewczyna stanęła jak wryta, czytając coś na telefonie.- O mój boże!
- Co się stało?.- zapytałaś przerażona.
- Dostałam właśnie maila. Będziemy pracować na tym samym stanowisku!
- Naprawdę?!
- A to oznacza, że jesteśmy w elicie!
- O mój boże! Jak fajnie!
- A teraz w naszym gabinecie czekają na ciebie indyfikatory! Chodźmy! Pokażę Ci co i jak.
Tak coś czułaś, że polubisz się z tą dziewczyną.
***
Alex pokazała ci wszystko, co musiałaś wiedzieć. Twoje biurko znajdowało się przed jej i na dodatek biuro wyglądało bardzo pięknie. I profesjonalnie.
Czułaś, że to jest twoja praca marzeń.
Ale szybko te szczęście przeszło, kiedy zobaczyłaś, ile masz rzeczy do zrobienia.
Myślałaś, że padniesz.
- Jest już tak późno...- mruknęła Alex.- Ale hej! Uporałyśmy się z tymi ankietami!
- Całe szczęście.- również mruknęłaś zmęczona.- Faktycznie, fajna ta praca.
- A będzie jeszcze tylko lepiej.
Nie chciałaś wiedzieć, co cię jutro czeka. Dlatego powoli ogarniałaś się do wyjścia, bo akurat zbliżała się godzina dwudziesta.
Poczekałaś na Alex aż się ubierze w płaszcz i wyszłaś w jej towarzystwie z budynku. Pożegnałaś się z blondynką i ruszyłaś w kierunku domu. Było ciemno i nie ukrywałaś, że trochę się bałaś. Starałaś się jak najszybciej dojść do domu, ale niestety, każdy krzak czy drzewo przypominało jakiegoś mordercę. Chyba zaraz padniesz na zawał.
- Podwieźć cię, adamas?
Spojrzałaś na prawo. Białowłosy siedział w czarnym BMW i bezczelnie się uśmiechał.
- Mam blisko.
- Przecież widzę, że sikasz ze strachu.- prychnął.- Wsiadaj.
Zastanawiałaś się nad tą propozycją. Jednak obydwie były bardzo podobne.
On chce cię wywieźć, zamordować aż w końcu słuch po tobie zaginie.
- Nie, nie jestem mordercą.
- Skąd wiedziałeś, że o tym myślałam?
- Twoja mina mówi wszystko.
Przewróciłaś oczami.
Raz się żyje.
Obeszłaś samochód i wsiadłaś do niego. Zapięłaś pasy i kurczowo trzymałaś torebkę.
Nie odzywałaś się, tak samo jak on. Było trochę niezręcznie, ale na szczęście zaraz przed tobą ukarze ci się twój dom.
- Teraz musisz skręcić.- powiedziałaś.
I tak zrobił.
Już widziałaś swój dom, dlatego odpięłaś pasy i kiedy przystanął obok posesji otworzyłaś drzwi.
A właściwie chciałaś, bo nie dało się.
- Co jest?.- mruknęłaś, naciskając dalej.- Um...
- Te drzwi tak mają. Jutro jadę do naprawy.- powiedział Gojo.
- To...jak ja wyjdę?
- A chcesz wyjść?.- zapytał uśmiechając się uwodzicielsko.
- Tak.- odpowiedziałaś twardo.- Więc? Jak mam wyjść?
- Albo musisz przejść przeze mnie, albo zostajesz w aucie.- zaśmiał się.
Przysięgasz. Nie masz teraz ochoty na taki beznajdziejny humor. Dlatego położyłaś jedną nogę na oparcie fotela, a torebkę zostawiłaś na swoim siedzeniu. Obecnie siedziałaś na swoim szefie w dwuznacznej pozycji.
To było upokarzające.
On chyba się tego nie spodziewał.
Otworzyłaś drzwi i uśmiechnęłaś się zwycięsko, sięgając po torebkę.
- Dowidzenia, miłego wieczoru.- powiedziałaś słodko i ruszyłaś w stronę domu z wypiekami na twarzy.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!
❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top