C H A P T E R E I G H T
Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
- Dobra, wiem, że to, co zaraz powiem będzie trochę nieodpowiednie, ale...
- Nie, nie jestem w nim zakochana, Lisa. Serio, uspokój się.
- Nie chciałam o to zapytać.
- Jasne. A ja wcale nie mam okresu.- przewróciłaś oczami.
- Chciałam powiedzieć, że zazdroszczę ci tego, że nie musisz iść do pracy, ani nic.
- Ale za to patrz jakim kosztem.- zwinęłaś się z bólu. Co prawda po lekach jakie zapodał ci ratownik było dużo lepiej, jednak zdarzały się chwilę, gdzie naprawdę cię bolało.
- No nic, mam nadzieję, że będzie lepiej.- uśmiechnęła się.- Dobra, ja lecę do pracy bo się zaraz spóźnię, a wiesz, jak bardzo moja szefowa nie lubi spóźnień.
- Nigdy nie zapomnę jak wróciłaś wieczorem do domu i zasnęłaś w kuchni.
- Jak widać szefowa bardzo lubi dręczyć ludzi papierkowymi robotami.- sięgnęła po torebkę i wyszła. Na odchodne krzyknęła: Wrócę wieczorem!
Wyszła z domu, a ty zostałaś sama w pokoju. Przykryłaś się kocem i zamknęłaś oczy, czując jak sen powoli nadchodzi. Jednak nie nadszedł, bo właśnie ktoś wszedł do mieszkania. Podejrzewałaś, że to Lisa, która najprawdopodobniej czegoś zapomniała, jak to ona. Jednak kroki były inne, zdecydowanie cięższe niż u dziewczyny, dlatego wstałaś na równe nogi i wzięłaś do ręki miotłę, którą zostawiła Lisa, prawdopodobnie dlatego, że sprzątała u ciebie i zapomniała ją spakować.
Kroki stawały się głośniejsze, dlatego wybiegłaś z pokoju, bijąc oprawcę miotłą.
- Kurwa mać! [T.I]!.- Gojo zaczął krzyczeć.- A tobie co?!
- Myślałam, że to złodziej! Ale chwila. Czemu ja mam się tłumaczyć skoro to ty wchodzisz do mojego domu?!
- Martwiłem się! Chciałem sprawdzić czy wszystko u ciebie w porządku i...
- Po co? Przecież nic mi nie jest.- odłożyłaś miotłę na bok, nie spuszczając wzroku od białowłosego.- Nie rozumiem.
- Po pierwsze, też cię miło widzieć, Adamas. Po drugie.- pokazał ci dużą reklamówkę wypełnioną twoimi ulubionymi słodyczami.- Mam coś dla ciebie.
- Co kurwa?.- pisnęłaś.- Ty mnie nachodzisz! To jest nienormalne!
- Doceń, że się o ciebie martwię! I przy okazji to, że baba ze sklepu patrzyła się na mnie jak na debila, kiedy wykładałem te wszystkie słodycze!
- To chyba nie przez słodycze tak dziwnie się na ciebie patrzyła.- powiedziałaś, szukając w reklamówce tego, co zauważyłaś. Z wieloma myślami wyciągnęłaś z reklamówki paczkę truskawkowych prezerwatyw.- Jeszcze XXL? Chyba za wysoko się cenisz, szefie.
- Przysięgam, że nie wiem skąd...
- Teraz już wszystko nabrało sensu. Chcesz mnie zaliczyć, prawda?
- Oczywiście, że nie!.- zaczął się tłumaczyć.- To moje, ale nie, żeby cię zaliczyć do cholery!
- To tak trochę wyglądało.
- Ale tak nie jest, przysięgam.
Przewróciłaś oczami i zabrałaś od niego reklamówkę. Wyciągnęłaś paczkę żelek i otworzyłaś ją, biorąc w garść kilka z nich.
- Chodź.- powiedziałaś.
Uśmiechnięty białowłosy ruszył w twoim kierunku. Usiadł po drugiej stronie twojego łóżka.
- To co oglądamy?
- Słucham?
- Nie masz ochoty na Netflix and Chill?.- zapytał poruszając brwiami.
- Zaraz to nabierzesz na ochoty na wpierdol.- powiedziałaś włączając laptopa.
- Wolałbym nie. Wolę dostać wpierdol za coś innego, co zrobiłem.
- Co zrobiłeś?.- zapytałaś lekko wystraszona.
- Zapisałem cię na wizytę do ginekologa. Jutro masz wizytę na ósmą.- powiedział niezwruszony.
- CO?! Jakim prawem?!
- Nie pozwolę, abyś cierpiała. Musisz to w końcu zbadać.
- Ale...
- Nie mów tylko o pieniądzach. Nie lubię, kiedy moi pracownicy cierpią, jasne?
- Ale to...
- Cena nie gra roli.- zaczął jeść twoje żelki.- Ej, dobre.
- To jest zadziwiające, że z jednego tematu umiesz przejść do drugiego. Jak to się stało?
- W sensie?
- Jak zapisałeś mnie do ginekologa?! Przez ciebie wyjdę na taką, co sama nie umie o siebie zadbać!
- Nie dramatyzuj. Powiedz tej swojej ginekolog, że twój narzeczony - czyli ja - martwił się o twoje zdrowie i nie mógł przejść obok tego obojętnie.
- Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
- Nie, czemu?
- Jeszcze mi tego brakowało, abyś udawał mojego narzeczonego.
- Oj Adamas. Naprawdę jesteś zabawna. Może chodź raz w życiu zaznaj trochę radości?
- Jak mam się cieszyć, skoro otacza mnie taki dupek...- mruknęłaś cicho.
On tylko się zaśmiał i wrócił do oglądania serialu.
Nie wiedziałaś czy chciałaś go zabić czy może przytulić, że tak się o ciebie martwi.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top