Szeznaźcie

Zdesperowany Emil rozwalał budzik. Ogarnął że minęły 4 dni odkąd Matthiasa popierdoliło. Ejmil popadł w paranoję. Bał się ze skończy tak jak tino i berwald (i tak skonczysz). Nawet nie chciał myśleć jak tam lukaz. Emil się do niego nie przyznawał. Zajrzał za drzwi i się osrał jak usłyszał cichy dźwięk.
- kurwa przejebane,- pomyślał stejlson i spierdolił po schodach.
——————————————————————
Pejt był w ciul wyczerpany na dodatek nie wiedział co się stało z jego rodzicami.
-kurwa jak tu capi. Matthias nie sprząta tej rezydencji?!
Nagle zobaczył EMILA. Osrał się ze szczęścia ale się opanował. Zauważył ze staruch gada coś do siebie
- Zachowaj spokój Emil, spokojnie...- mówił do siebie
- co za schiza lol- pomyślał pejter. Postanowił pójść za starszym.
Dżejmil szedł z NOWIUTKĄ parasolką, którą zapierdolił majtasowi. Dotarł do łazienki by obmyć ranną kostkę. Gdy skończył popatrzył na lustro i rzekł
- jesteśmy jak uwięzione zwierzęta bez kitu
- EMILEK!!
- KURWA!!!!- sztejlzon dostał zawau, - Zamknij się dziecko chcesz przywołać tego popierdolca?!
- no sory wybacz pls
- dobra iksde
- ziomus widziałeś tino i berwalda?- zapytał piotrus
I wtedy w głowie ztejlzona pojawiły się te straszne obrazy. Pejter zauważył ze ejmil zauważalnie zbladł.
- Wszystko ok ziomus?
- Tak... widziałem....- zejmil wydukał, lecz nie usłyszał jak ktoś się podkrada do nich
- UWAŻAJJJ!1!1!1!!1
Majtas rzucił się na Emila jak zwierze na żarcie. Ofiara aka Emil wymachiwał parasolem jak opętany. W tym samym czasie Piotruś pan ukrył się gdzieś w kuchni. Był PRZERAŻONY nagłym atakiem. Nawet nie zauważył ze przenieśli się do kuchni, tam gdzie ON był
- Kurwa Emil nie rzucaj się tak, pośpiewamy balladę o cyckach
- Puszczaj stulejo!
- Ej ludzie przestańcie bo nie wiem jaki jest numer do czarnoskórych ziomków z trumną.
Majtas się wkurwił.
- zamknij mordę pejt- i gdzieś poszeT z ofiarą, lecz Peter podążył za nimi
Znajdowali się w jakimś pokoju.
- pejt wyjdź. Na ciebie przyjdzie pora.- rzekł majtas
Sztelzon wydał odgłos szlochu, gdy matjas przycisnął mu szczękę. Pociągnął go do tylu i powiedział.
-zamknij się dzieciaku. Przysięgam ze jak wydasz jeszcze jakiś odgłos to skończysz na żarciu tylko trującego łupieżu Matthiasa!
Ice ice baby ugryzł łapsko kilera. Kyler się prawie rozbeczał. A ice ice baby i Piotruś pan spierdolili.
Niespodziewanie dżejmil dostał butelką wina w łeb. Upat. Pejt wpadł w panikę
- Emil wstawaj proszem! Zaśpiewam ci eluwine to wyzdrowiejesz rozumisz?
- Pejter jesteś debilem wiesz?
Za nimi stał popierdolony człowiek zwany matjas. Był mega zirytowany.
- pejter weź zostaw Emila... chyba chcesz żyć jeden dzień dużej?
- Nie...
- Nani?
- NIE STULEJO!- wrzasnął Piotruś pan a Emil dodał. - Moja szkoła yasss...
Peter wywijał parasolem jak popierdolony (ale nikt nie przebije Matthiasa). Majtas z niego kpił i wyśmiewał.
- Nienawidzę cię!!- pejt darł się, a w jego oczach można dostrzec dzikość.- Zabije cię stulejo!
- NO DAWAJ IKSDE. - szydził kiler. Po chwili znudzony psychol kopnął pejtera by spadł.
- no i co nie zabijesz mnie?- znowu szydził fan psycho couple.
- Emil weź mi pomóż bo tego grubasa się nie da pokonać.
- EMIL CHO NO TU! POMÓŻ BACHOROWI MNIE POKONAĆ HAHAHAHAHHA
- dżejmil plis
Lecz stejlzon spierdolił po schodach nie mówiąc dlaczego. Pejt wiedział ze nie da mu już lukrecji.
- HA kurwa wiedziałem!!!! Jestem mondry hahahahegsufvsjhxwjus.- triumfował majtas, po chwili spojrzał na ofiarę ze współczuciem. - No i widzisz po co się starać dla innych jak oni mają cię w dupie?- zacisnął szyję młodszego. Następnie rzucił go na podłogę i uderzył w brzuch. Po tym znowu chwycił za szyje
- Oks teraz pożegnaj się ze światem żywych ziom. Juz zadzwonię do czarnoskórych ziomków z trumną.
W tym samym czasie Emil zdradził pejta i biegł przed siebie. Po chwili zatrzymał się i usłyszał głos za sobą.
- Hej, co...Emil?- zteilzon popatrzył za siebie i ujrzał lukaza, swojego brata do którego się nie przyznawał, ale teraz go najbardziej potrzebował.- omg Emil co oni ci zrobili?
- uciekaj...- dyszał mlodszy
- co?...
- Nie... zdołałem uratować Petera...
- O SIEMA EMIL! JUŻ SKOŃCZYŁEM Z PEJTEM TERAZ TWOJA KOLEJ HAHAHAHAHAH- zawołał majtas. Lukaseks zabrał młodszego brata do jakiegoś pokoju i zamknął drzwi. Emil w końcu cicho zawył,
- Lukas... nie uratowałem go...
Lukaz odwzajemnił przytulasa.
W tym samym czasie majtas srał pod drzwiami

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top