Rozdział 13
Prawda jest taka, że Louis jest trochę zirytowany Cassidy. To nie tak, że ona jest suką lub cokolwiek, po prostu nie lubi trzymać jej ręki tak bardzo, jak może jej się wydawać. Poza tym jest dla niego po prostu za drobna i dziewczęca, nie jak te denerwujące dziewczyny, gdzie dużo chichotają i noszą tony makijażu, po prostu jest bardziej dziewczęca niż on lubi.
Louis lubi grać w piłkę nożną i pływać w basenie w nocy, ale za każdym razem, kiedy przyłapuje go na pływaniu, kończą na całowaniu, a to po prostu mu się nie podoba. A jednak boi się zranić jej uczuć. Zauważył brak pasji w pocałunkach, przestają to robić, kiedy mówi jej, że powinna wrócić do domu, zanim zostaną złapani, bo boi się ją zranić. I właśnie dlatego, gdy nadeszła pora lunchu, zauważył, że Liam rozmawia z Zaynem o Sophii i jego randce i powiedział im:
- Więc, Cassidy i ja, już nie działamy razem.
- Co? Myślałem, że ją lubisz? - Zayn zapytał z zakłopotaniem. Odkąd pisze ze swoją sekretną miłością, nie zwraca uwagi na nic wokół siebie i jest po prostu zakochany. Louis westchnął, leniwie popychając groszek widelcem na swojej tacy na lunch. Spojrzał na miejsce, w którym siedziała Cassidy, rozmawiała z przyjaciółmi i była szczęśliwa. Wzruszył ramionami.
- Nie chodzi o to, że nie lubię. Po prostu nie lubię jej w ten romantyczny sposób i nie czuję żadnej iskry, wiesz co mam na myśli?
- Rozumiem, co masz na myśli, ale nie sądzę, że powinieneś z nią zostać jeśli nic do niej nie czujesz. Oszukujesz ją. Ja nienawidziłbym kogoś, kto byłby ze mną tylko po to, żeby mnie uszczęśliwić. – powiedział mu szczerze Liam, posyłając przyjacielowi sympatyczny uśmiech. Poczucie winy wkradło się na twarz Louisa i po prostu skinął głową ze zrozumieniem.
- Ale wtedy pomyślałaby, że z nią pogrywam albo coś takiego, a ja naprawdę nienawidzę ludzi zasmuconych. Ona naprawdę mnie lubi i nie chciałbym złamać jej serca.
- Lou, z tego i z tego powodu by miała złamane serce. - Zayn przyznał, i żartobliwie zapytał. -Dlaczego jej nie lubisz? Zauroczyłeś się w Harrym czy coś takiego?
- Ha, tak, jasne. - Louis zachichotał nerwowo, zerkając na stolik Harry'ego, gdzie kędzierzawo włosy siedział razem z Niallem i rozmawiali o czymś, co wydawało się poważne.
Kiedy Louis próbował z nim porozmawiać to po prostu miał ochotę z nim porozmawiać. Ale przypomniał sobie, co powiedział mu Niall i chciał trzymać się z dala od niego. Było to słuszne, nie mógł lgnąć do Harry'ego, jeśli spotyka się z Cassidy. Ale zranione spojrzenie w oczach Harry'ego sprawiało tyle bólu i to wyglądało nie tylko na zdradę. A fakt, że Harry starał się przyciągnąć jego uwagę przez cały dzień, złamało serce Louisa, ponieważ wszystko, co musiał zrobić, to rzucić dziewczynę i być z Harrym, ale to może wydawać się zdzirowate, gdyby Harry był pocieszeniem, mimo, że tak naprawdę nie jest.
Bardzo lubi Harry'ego i wie, że zmusił się, by tego nie zrobić. Od tak dawna Harry był w więzieniu i trudno byłoby się z nim umawiać. Harry nie ma żadnego doświadczenia z randkami, ponieważ był taki młody jak go zamknęli. Ale Louis nie miałby nic przeciwko jeśli nauczyłby go kilku rzeczy tu i tam.
Zauważył jak Zayn pisał z kimś i zaczął chichotać po czym przygryzł wargę. Louis z rozbawieniem zapytał.
- Seksting czy coś, kolego? Wyglądasz na trochę speszonego.
Liam spojrzał na przyjaciela i się zaśmiał, kiedy rumieniec pokrył mu twarz. Zayn wyśmiał go i szybko odłożył telefon, zamykając oczy.
- Co? Nie, pff. - Louis się roześmiał, bo Zayn jest fatalnym kłamcą.
- Daj spokój, kim jest ta dziewczyna, z którą ciągle piszesz od kiedy się poznaliśmy?
- Uh, nikt. To moja mama. - odparł szybko Zayn, spoglądając na swoje jedzenie i unikając spojrzeń swoich przyjaciół. To nie tak, że Zayn jest nieśmiały, po prostu trochę się denerwuje, kiedy mówi o ludziach, których lubi. Przynajmniej tak to Louis odebrał od czasu poznania go.
Odpowiedź była zbyt szybka, aby mogła być prawdziwa. Louis zauważył, że Zayn przygryzł wargę. Robił to zawsze, kiedy się denerwował lub chciał ukryć uśmiech. Louis powoli pokiwał głową.
- W porządku, kłamco. Dobrze, nie mów nam kim ona jest, ale jaka ona jest? Lub jak wygląda?
- Ona, emm... jest naprawdę pełna życia i zabawna, czasami jest trochę sprośna, ale zabawnie jest słyszeć, jak mówi wulgaryzmy i rzuca różnymi podtekstami. Ma blond włosy i naprawdę śliczne niebieskie oczy, jakbym mógł to przez cały czas wpatrywałbym się w nie. - Zayn przestał mówić jak tylko zobaczył, że chłopaki zaczęli się w niego wpatrywać. - Tak, to wszystko.
Louis rzucił okiem na Zayna i w poszukiwaniu dziewczyny, ale jest tam tak wiele blondynek i trudno zobaczyć, która z nich jest tą, którą opisał. Postanowił więc porzucić temat i zaczęli rozmawiać o chemii i projekcie, który mają zrobić.
-
To był koniec dnia, kiedy to się stało.
Louis musiał zapytać czy może zostać, aby mógł popracować nad swoim zadaniem muzycznym. Musiał nauczyć się grać na fortepianie i potrzebował dodatkowej lekcji, ponieważ trudno mu się skupić przy całej klasie. Dużo mówi, więc jego nauczyciel jest tym poirytowany. W domu ma fortepian, ale potrzebuje więcej ćwiczyć.
Podczas ćwiczeń zamknął oczy i zwilżył usta językiem, przycisnął palce do klawisza i uśmiechnął się, słysząc słodki dźwięk. Uwielbia fortepian, jego piękne brzmienie i spokojną muzykę, która się z niego wydobywa.
Oczywiście nie wszyscy się z tym zgadzają i dwóch facetów po prostu musiało to pokazać. Ponieważ jest po szkole, musiał zostawić drzwi otwarte, a w nich stało kilku piłkarzy. Jeden zaczął się śmiać, drażniąc się z Louisem.
- Aw, pedał gra też na fortepianie?
- Jak typowo, dziwaku. - drugi parsknął, uśmiechając się, kiedy Louis po prostu wpatrywał się w nich.
Louis westchnął, chwycił plecak i postanowił po prostu wyjść. Nie miał ochoty słuchać tych bzdur, może po prostu poćwiczyć następnego dnia. Zamiast powiedzieć jakąś błyskotliwą uwagę, próbował przejść przez drzwi, ale jeden z piłkarzy chwycił jego koszulkę i przyparł go mocno do ściany, aż krótszemu chłopakowi zabrakło powietrza.
Uśmiechnął się szyderczo do Louisa.
- Czy naprawdę sądzisz, że możesz nas zignorować, homo?
- Co za typowa obelga, jaka kreatywna. - Louis odsunął się i próbował wydostać się z jego uścisku, ale drugi piłkarz z ciemnymi włosami jeszcze mocniej przyparł go do ściany, aby go powstrzymać.
Panika ogarnęła niebieskookiego chłopaka, próbował kopnąć faceta, ale zamiast tego to on otrzymał cios z kolana w brzuch przez co skrzywił się z bólu. Facet splunął na niego.
- Nawet o tym nie myśl, dziwaku! Czy naprawdę sądzisz, że możesz mnie pokonać swoim słabym ciałem?
- Słaby? Suko, mam większe bicepsy niż ty! - Louis warknął i popatrzył na maleńkie mięśnie chłopaka po czym uderzył go w twarz, sprawiając, że policzek go zabolał, a gniew pojawił mu się w oczach. -Odpierdol się ode mnie, ty pieprzony kutasie!
Zamiast uderzyć pięścią Louisa tak jak myślał, że to zrobi. Facet nagle został oderwany od niego, a oczy Louisa wystrzeliły w górę, zaskoczony, kiedy zobaczył Harry'ego, który trzymał za szyję piłkarza przy szafce. Miał ciemne oczy i twarz czerwoną od gniewu. Drugi piłkarz uciekł ze strachu, a Louis usłyszał, jak Harry mówi z ponurym, szorstkim tonem.
- Co do diabła myślisz, że zrobiłeś? Próbowałeś uderzyć Louisa? Czy naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? Na twoim miejscu nigdy bym go nie dotknął, chyba że chcesz skończyć na wózku inwalidzkim i z koniecznością noszenia butli z tlenem.
- N-nie, ja tylko... – chłopak zakrztusił się i miał już słaby głos, kiedy uścisk Harry'ego zacisnął się wokół jego szyi, a Louis naprawdę się zmartwił, ponieważ mógłby skrzywdzić chłopaka bardziej, niż powinien. Tak, piłkarz chciał go skrzywdzić, ale zwrot akcji nie zawsze jest najlepszą opcją. Harry uśmiechnął się szyderczo.
- Co? Zranić go? Tak, wiem, że chciałeś. Nawet nie próbuj kłamać, teraz chcę, żebyś go przeprosił. Teraz.
Na twarzy chłopaka pojawił się niezdecydowany wyraz.
- Jak masz na imię dzieciaku? – zapytał Harry.
- R-Rick. - odpowiedział ochryple.
- Rick, poważnie? Cóż, Rick, naprawdę jestem chory i zmęczony twoimi bzdurami, kazałem ci przeprosić Louisa i lepiej to zrób, bo nie zrobił nic złego. Uderzenie go bez powodu jest cholernie żałosne i barbarzyńskie, nie lubię ludzi, którym zależy tylko na zranieniu. Przepraszaj! - krzyknął Harry, mocniej wciskając chłopaka w szafkę, Louis z wahaniem podszedł do niego i położył trzęsącą się dłoń na jego ramieniu.
- Harry, wszystko w porządku. – powiedział mu cicho.
- Tak, posłuchaj pedała. - powiedział Rick i natychmiast tego pożałował, kiedy otrzymał cios w nos. Louis sapnął, widząc jak w jednej sekundzie obaj wdali się w bójkę. Oczywiście dyrektor już musiał biec w ich stronę wzdłuż korytarza z innym piłkarzem, który prawdopodobnie powiadomił go o całej sytuacji. Louis rzucił się na Harry'ego, widząc, jak pokonuje Ricka, który starał się walczyć.
- Harry, przestań! W porządku, on jest tylko palantem. On mnie nie skrzywdził.
Chwycił Harry'ego za ramię, odciągając go od Ricka. Jednak Harry znowu rzucił się na chłopaka, który już miał całe posiniaczone oko i krew sączyła się z jego ust i nosa. Louis otoczył go ramionami, powstrzymując rozzłoszczonego chłopaka od robienia czegokolwiek. Dyrektor przytrzymał Ricka i wykrzyczał.
- Wy dwoje, do mojego gabinetu. Teraz! Louis, możesz odejść, ale jeśli zobaczę cię ponownie w środku całej tej akcji, to będziemy musieli porozmawiać.
Widok takiego Harry'ego był przerażający dla Louisa. Wiedział, że chłopak ma problemy z gniewem i był gwałtowny, ale on poważnie pobił Ricka. Nie był pewien, czy jest to słodkie czy barbarzyńskie, bo Harry bronił honoru Louisa, czy cokolwiek innego i okazało się, że mu na nim zależy. Nadal.
Nienawidzi przemocy, nawet jeśli dana osoba na to zasługuje. Rick nie zdążył skrzywdzić Louisa, tylko kopnął go w brzuch, a nie zaszkodziło mu to tak bardzo. Tak czy owak, gdyby coś się między nimi wydarzyło, musiałby być ostrożny i spróbować pomóc Harry'emu z jego problemami.
Jakieś dwadzieścia minut później zobaczył Harry'ego, wychodzącego z gabinetu dyrektora z papierem w ręce i z plecakiem przewieszonym przez jedno ramię. Przyśpieszył, kiedy Harry go nie zauważył i powiedział gorączkowo:
- Wszystko w porządku? Co on powiedział?
- Zostałem zawieszony. - wzruszył beztrosko ramionami i obaj zobaczyli Ricka wychodzącego ze szkoły, trzymał ten sam papier. Jego oczy skierowały się ku ich dwójce a Harry posłał mu groźne spojrzenie, co sprawiło, że chłopak uciekł, a Louis się prawie roześmiał, bo Harry wyglądał jak zły kotek.
- Dlaczego to zrobiłeś? On jest kutasem, nie musiałeś robić mu krzywdę. – Louis zmarszczył brwi.
- Nie lubię, kiedy ludzie się z ciebie śmieją. - przyznał, a na twarzy Louisa pojawił się uśmiech. Harry zmarszczył brwi, mówiąc mu. - Jesteś doskonały i tak, jesteś też naprawdę denerwujący i głupkowaty, ale nienawidziłem tego, jak ci tak dokuczał. Wkurza mnie to i nigdy nie powinieneś się o to wściekać.
Przez chwilę patrzyli na siebie i było inaczej niż wcześniej. Maska Harry'ego nieco opadła, odsłaniając tego słodkiego i opiekuńczego faceta, który sprawił, że serce Louisa trzepotało, a policzki robiły się różowe. Zobaczył jak Harry pochylił się nieco tak, jakby zamierzał go pocałować, ale Louis uśmiechnął się i cofnął. Roześmiał się, kiedy Harry potknął się, a jego twarz zmieniła się na jaskrawoczerwoną.
- Co do cholery, Louis, daj spokój! - Louis zagryzł wargę, powstrzymując się od uśmiechu i podszedł do niego. Pochylił się i wyszeptał.
- Jeszcze nie, po prostu poczekaj.
Zanim Harry zdążył go zapytać, co ma na myśli, Louis zachichotał i pocałował go w policzek, pozwalając, aby jego wargi na chwilę zatrzymały się na jego policzku. Złapał plecak, przerzucił go przez ramię i odszedł. Zobaczył jak Harry uśmiechnął się nieśmiało i dotknął miejsca, gdzie Louis go pocałował. I po raz pierwszy zobaczył prawdziwy uśmiech na twarzy Harry'ego.
_________
Zapraszam na nowe tłumaczenie o nazwie PLAYBOY znajdziecie je w moich pracach.
Jeśli szanujesz te kilka godzin, które spędziłam nad tłumaczeniem tego rozdziału to proszę zostaw po sobie gwiazdkę ⭐⭐⭐
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top