Siedemnaście

Brooklyn's POV: 

- Czekaj, nie masz zamiaru jej posunąć. - Bullet zmarszczył brwi i spojrzał na mnie i McCanna. 

Pokręciłam głową. 

- Przynajmniej nie dziś. - Jason wzruszył ramionami. 

- Głupie gadanie. - Wtrącił się Skinny. - Przeleciałbym ją zanim by cię zostawiła. 

Zaśmiałam się do siebie. 

- Masz na myśli, kiedy go zabiję. 

- Ona nigdzie się nie wybiera. - Uśmiechnął się i ucałował mnie w głowę. 

Grace zachichotała, a Kelly się uśmiechnęła. 

- Lubisz ją. - Grace uśmiechnęła się do Jasona. 

- Nie, ale jestem zdecydowanie wciągnięty.

- To to samo, idioto. - Red przewrócił oczami. 

- Nie sądzę. - Jason wzruszył ramionami. 

Spojrzałam w górę na niego, podczas gdy leżałam na jego kolanach. 

- To niby to samo. 

- Shhh. - Uciszył mnie i się zaśmiał.

- Masz ładny uśmiech, Danger, czy ktokolwiek kiedykolwiek ci to powiedział? - Wpatrywałam się w niego, ale wewnętrznie jęknęłam. 

Jego twarz zrobiła się troszeczkę czerwona. 

- Dzięki. - Brzmiał sztywno. 

- Nie dostaje zbyt wielu komplementów, nie wie jak je przyjmować. - Tank zaśmiał się i odłożył ciężarki na stojak po zrobieniu powtórzeń. 

Zaśmiałam się i spojrzałam na Ace, która patrzyła na Tanka.

Klepnęłam ją w nogę.

- Tank, powinieneś czuć się wyjątkowo, ponieważ jesteś jedynym kolesiem, który kiedykolwiek przyciągnął spojrzenie Ariel. 

- Zamknij się! - Klepnęła mnie w ramię, a Tank wzruszył ramionami.

- Wywołuję takie efekty na wielu ludziach, ale nie martw się, jest naprawdę seksowna. - Powiedział wszystko płynnie. 

Moglam stwierdzić, że Ace ukrywa uśmiech, ale ona obruszyła sę i go wymusiła. 

- Więc jakim cudem wciąż tu jesteście, chłopcy? - Zapytałam ich. 

- Gliny wiedzą, żeby nie próbować się tu włamać. To miejsce jest nasze. - Red uśmiechnął się i napił się piwa. 

- Serio? Więc się boją? - Grace przechyliła głowę. 

- Nawet bardzo. 

- To niesamowite! - Zachichotała.

Skinny spojrzał na nią przygryzając wargę. 

- Mogę piwo? - Zapytałam, siadając.

Red przytaknął, wyciągając piwo z lodówki i rzucił mi je.

- Dziękuję. - Powiedziałam, gdy wylądowało w moich dłoniach.

Zanim je otworzyłam, spojrzałam na zegar na ścianie, który wskazywał drugą w nocy.

- O cholera. Musimy się zwijać...

Skinny nadął usta.

- Nie! Dopiero co usiadła mi na kolanach! - Jęknął, odnosząc się do Grace.

- W takim razie pozwól mi odwieźć cię do domu.

- Nie, dzięki. Przyjechałam tu, pamiętasz? - Powiedziałam szybko. Może zbyt szybko.

- Oh, faktycznie. Okej. Mogę dostać twój numer? - Spojrzał na mnie.

- Daj mi swój i ja do ciebie napiszę.

- A co jeśli nie napiszesz? - Uniósł brew.

- Musisz po prostu poczekać i się przekonać. - Uśmiechnęlam się i pocałowałam go w policzek.

Podeszłam do miejsca, gdzie zostawiłam swoje japonki i wsunęłam w nie swoje stopy. Chwyciłam moją torbę plażową, a dziewczyny się pożegnały. 

- Zobaczymy się ponownie, tak? - Westchnął Skinny. 

- Jeśli tylko chcesz. - Grace zachichotała. 

Pokręciłam na nią głową. Myślę, że dziewczyny radzą sobie z rozpraszaniem ich wystarczająco dobrze. 

- Lyn, zaczekaj! - Usłyszałam wołanie Jasona zanim wyszłam z domu. - Pozwól mi odprowadzić cię do auta. 

Cały pokój ucichł, a wszyscy gapili się na niego. 

- Co? Nie mogę odprowadzić jej do auta? - Wzruszył ramionami i otworzył dla mnie drzwi. 

- Nie, nie możesz. Nie powinieneś. Nigdy nie widziałem, żebyś traktował dziewczynę w ten sposób, stary. - Powiedział Tank. 

- Yeah, ja też nie. - Przytaknął Red. 

- Nieważne. Chodźmy. - Powiedział chwytając moją dłoń i wyszedł na zewnątrz. 

Na zewnątrz było trochę wietrznie, a ja złożyłam ramiona przede mną, starając się utrzymać ciepło. Szłam obok Jasona i zauważyłam jak dużo wyższy był. 

- Ile masz wzrostu? 

- 175cm. Yeah, jesteś niska. 

- Nie, nie jestem! - Wydęłąm wargi. 

- Nienawidzę ci tego robić, ale jesteś malutka. - Zaśmiał się Jason. 

- Mam 165 cm. 

- Yeah, jak powiedziałem, mała. - Droczył się. 

Uderzyłam go w ramię. 

- Przestań być fiutem. 

Złapał się za ramię. 

- Cholera, mocne uderzenie jak na dziewczynę. 

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się triumfalnie zanim dotarliśmy do mojego auta. 

- Hej, słuchaj, kumpel robi u mnie imprezę, chciałbym żebyś ze mną poszła. Piątek wieczór. - Powiedział, opierając się o auto. 

- Zapraszasz mnie na randkę? 

- Impreza nie jest randką, słodziutka. Cóż, to nie mój pomysł na randkę. - Kontynuował mrucząc do siebie pod nosem, a ja nie mogłam niczego zrozumieć. 

Cmoknęłam jego policzek i otworzyłam drzwi. 

- Będę tam. 

Chwycił moje ramię i pchnął na przeciwko siebie zanim zdążyłam wsiąść do auta. Ułożył dłoń na moim policzku i delikatnie pocałował mnie w usta, ale z odrobiną siły, gdy nasze usta się zetknęły. Odwzajemniłam jego pocałunek, mając oczy otwarte i zamknęłam je bardzo szybko, gdy się odsunął. 

- Przestań całować mnie w policzek. - Zaśmiał się. 

- Przepraszam. 

- To mój numer. - Wyciągnął z kieszeni kawalek papieru i wręczył mi go. 

- Dziękuję. 

- Jeśli do mnie nie napiszesz, zapoluję na ciebie. - Uśmiechnął się i zaczął iść wstecz. 

- Zrobisz co? - Zaszydziłam. 

Zatrzymał się na chwilę i ogromny uśmiech pojawił się od ucha do ucha. 

- Rzeczy... 

Poczułam jak moja twarz zaczyna się robić czerwona, gdy odwróciłam sie i weszłam do auta. Dziewczyny, jedna na drugiej, a ja obserwowałam jak próbowały zmieścić się z tyłu. 

- Dlaczego nie otworzyłaś nam bagażnika? 

- Zostawiłam tam moją MP7. - Zaśmiałam się. 

- Wow, Brook. - Kelly przewróciła oczami i zaśmiała się.

Odpaliłam samochód, wyjechałam z parkingu i wjechałam na drogę. 

- Okej, Ace, co mogłaś zobaczyć? - Zwróciłam się do niej na miejscu pasażera. 

- Cóż, zdecydowanie ochrona jest ustawiona przy drzwiach, gotowa ruszyć w kilka sekund, nie zdołałam ich wszystkich policzyć. Kamery ochrony są rozstawione w kuchni, w pokoju, w którym siedzieliśmy i w korytarzu na pierwszym piętrze. Nigdzie więcej nie modłam ich dostrzec. Muszę tam wrócić, by zobaczyć, gdzie kamery są podłączone i cokolwiek mają ukryte przed polem widzenia. 

- To wystarczająco dobre na dziś, tak? - Powiedziała cicho Grace. 

Przytaknęłam. 

- Ace, musisz odłączyć prąd od zewnątrz i wyłączyć system alarmowy, może być podłączony do innych rzeczy. 

- Yeah, dlatego muszę wrócić. 

- Szczerze, Brook, miałaś tyle okazji, by go zabić... dlaczego tego nie zrobiłaś? - Kelly powiedziała z postawą.

- Przepraszam, ale gdybyś nie zauważyła, wszędzie byliśmy w miejscach publicznych! Muszę być sama. Zawsze jest ze swoimi chłopakami. Musimy ich odseparować. 

- Yeah, okej. 


~~~~~~~~~~

Jason's POV: 

- Stary, co do cholery? 

- Co? - Pstryknąłem na Reda, który jako ostatni wrócił do magazynu. 

- Nie powinna przychodzić na tę imprezę. Zwłaszcza, jeśli szykuje się coś, o czym mówiłeś. - Włączył się Bullet. 

Stałem tam w pólkole uformowanym przez chłopaków i skrzyżowałem ramiona. 

- Po pierwsze - Stałem prosto. - Każdy z was, kutasy, uważajcie na język. Wszyscy zapominacie, że jestem waszym pieprzonym szefem. Zadaję pytania, mówię co macie robić. Nic na odwrót! - Krzyknąłem. 

Chłopcy burknęli i zauważyłem jak Bullet przewraca oczami. Chwyciłem kołnierz jego koszulki obiema dłońmi, obróciłem i rzuciłem w ścianę. 

Z pistoletem przyłożonym do tyłu jego głowy, przemówiłem ponownie. 

- Nie próbuj przewracać na mnie oczami, Carter, albo przysięgam na grób mojej matki, że wyrwę ci je i przepuszczę przez twoje gardło, łapiesz? 

- Łapię. - Syknął. 

Popchnąłem go jeszcze raz, zanim pozwoliłęm mu odejść. 

- Posprzątajcie tu. Mamy dużo gówna do ogarnięcia jutro. 

Chłopcy cicho przytaknęli i zaczęli zbierać puste butelki i opakowania po przekąskachz podłogi. Spojrzałem na Reda, który patrzył na mnie. 

- To dotyczy też ciebie! - Warknąłem, a on zaczął sprzątać. 

Ruszyłem do mojego pokoju w magazynie i trzasnąłem drzwiami. 

Myślą, że kim są do chuja, mówiąc mi co mogę, a czego nie mogę robić. Ostatnim razem, gdy sprawdzałem, słuchali się mnie. Zanim pojawiła się Brooklyn nie kwestionowali każdego mojego ruchu. Może mieli rację, czy ona mnie zmieniała? Sprawia, że staję się delikatny? 

Podciągnąłem koszulkę, przełożyłem przez głowę i wrzuciłem do szafy z resztą moich brudnych ubrań. Zdjąłem buty, spodnie i rzuciłem się na łóżko. Wyłączyłem światło i zaczynałem zasypiać. Nie potrwało to długo. 

Red's POV: 

- Nie mogę uwierzyć, że aż tak pokazuje się z tą dziewczyną. - Wymamrotał Tank przerzucając przez ramię torbę pełną śmieci. 

- Wiem. Ryzukuje dużo i po co? Dla striptizerki, którą poznał tydzień temu? - Westchnąłem, sięgając po pilota i wyłączyłem telewizor. 

- Co miał na myśli, mówiąc, że mamy jutro do zrobienia dużo rzeczy? - Zapytał Skinny. 

- Nie jestem pewien. Ale, myślę, że powinniśmy znaleźć informacje o tych psach. - Uniosłem brew, patrząc na komputer stojący w rogu pokoju. 

- Jakich psach? - Bullet przechylił głowę. 

- The Hellhounds idioto. 

- Oh, wiedziałem. - Uderzył się w czoło. - Ja to zrobię. - Bullet podszedł do komputera i zaczął szukać. 

- Dlaczego gang miałby pojawić się znikąd, ukraść prawie milion dolarów z banków nie chcąc być znanym. 

- Jeśli ukradłbym milion chciałbym mieć swój pieprzony pomnik. - Zaśmiał się Skinny. 

- Zabiłeś mnóstwo kobiet, Skinny, masz wystarczającą reklamę. - Powiedział Tank, wychodząc na zewnątrz, by wyrzucić śmieci. 

- Dobre spostrzerzenie. 

Nagle Bullet obrócił się na krześle. 

- Mam coś. 

- Co? 

- Ich miejsca na liście najbardziej poszukiwanych. 


________________________

Hej, Hej, Hej! 

Cześć i czołem po długiej przerwie. Jak wakacje? 

Wiem, wiem, obiecałam, że będę dodawać częściej rozdziały, aczkolwiek po dłuższym namyśleniu stwierdziłam, że lepiej będzie dodawać je rzadziej, gdyż autorka oryginału dodaje nowe rozdziały raz w miesiącu, jak nie lepiej i jeśli dojdę do jej ostatniego rozdziału, później nie wiadomo ile będziemy musięli czekać na pojawienie się nowego, a później zanim to przetłumaczę i wrzucę na stronę. W każdym razie nowy rozdział w tym miesiącu się już nie pojawi, a prawdopodnie przewidziany termin to pierwszy tydzień września, aczkolwiek niczego wam nie obiecuję, bo mam szkołę zaocznie i pracę w tygodniu, więc nie wiem, jak się wywiążę z terminów. 

DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA, ŻE NIE ZAPOMNIELIŚCIE O "DANGER'S RIVAL", ŻE CIĄGLE DOSTAJĘ POWIADOMIENIA O GŁOSACH, O TYM, ŻE DODAJECIE TO OPOWIADANIE DO LISTY LEKTUR, JEST MI NAPRAWDĘ NIEZMIERNIE MIŁO, BO NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TAKIEGO OBROTU SPRAWY, JESTEŚCIE NAPRAWDĘ ŚWIETNI. 

Wszelkie komentarze i głosy mile widziane. 

Za błędy wszelkiego rodzaju przepraszam, jeśli coś źle napisałam to również przepraszam. I jeszcze za opóźnienia. 

Żegnam się, życzę wszystkim udanych wakacji, choć zostało ich już niewiele, wszystkiego dobrego robaczki i miłego powrotu do szkoły. 

Buziaki, ILY, do NN! 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top