Piętnaście

--------- Taniec zwycięstwa Brooklyn. 

Danger's POV: 

Zaparkowałem na jednym z miejsc wzdłuż plaży i zawahałem się, czy wysiąść. Chłopcy byli już na miejscu, ja zostałem trochę dłużej w magazynie, by upewnić się, że wszystko zostało zablokowane, tak jak powinno być. To oraz ja było rodzajem uniknięcia dzisiejszego dnia. Tak, potrzebowałem przerwy od mojego życia na minutę, ale ta dziewczyna, Brooklyn, sprawia, że czuję się... inaczej. Nie jestem pewien dlaczego. 

Brooklyn jest zdecydowanie warta, by być moją dziewczyną. To znaczy, ma postawę, jest nieustraszona, nie wspominając, że ma idealne ciało, i jest zwariowana, jak ja. To wszystko zaprzecza uczuciom, jakich doznałem, gdy ją pocałowałem. Jej usta są takie miękkie, takie delikatne, tak jakby była jakaś inna strona jej. Ta wrażliwa, może złamana, strona, którą próbuje ukryć za tą pewną siebie, egoistyczną osobą. 

Teraz, gdy tak o tym myślę, brzmi całkowicie jak ja. 

Chciałbym wiedzieć, dlaczego tak gra. 

Wziąłem głęboki wdech i wysiadłem z samochodu. Zamykając drzwi, usłyszałem dźwięk syren gdzieś z ulicy. Pochyliłem się za samochodem i zobaczyłem radiowozy jadące za pędzącym samochodem. Zaśmiałem się i pokręciłem głową. 

- Yo, Jason! - Usłyszałem głos Skinnyego z oddali. 

Obejrzałem się, by zobaczyć go machającego z jednej strony boiska do siatkówki. Kiwnąłem głową, by by powiedzieć mu, że idę i wyciągnąłem swoje okulary przeciwsłoneczne, po czym je nałożyłem. Zostawiłem buty w aucie, gdyż nie chciałem, by dostał się do nich piasek. 

- Co jest? Co ci tak długo zajęło? - Zapytał, gdy do mnie podszedł. 

- Chciałem się tylko upewnić, że nikt nie dostanie się do magazynu, w czasie, gdy jesteśmy tutaj. - Wzruszyłem ramionami i obserwowałem ludzi odbijających piłkę w tę i z powrotem przez siatkę. 

Spojrzałem na ludzi, próbując znaleźć pozostałych, ale nie mogłem. 

- Gdzie jest reszta? 

- Tank jest tam. - Skinny wskazał na Tanka w wodzie. - Reszta jest tam z dziewczynami. 

- Z dziewczynami? - Zapytałem, wiedząc doskonale kogo ma na myśli. 

- Wiesz, o kim mówię. Chodźmy. - Zaczął iść w ich kierunku a ja stanąłem na sekundę. 

Rozejrzałem się dookoła i zacząłem myśleć. 

- Prawdopodobnie robię się paranoidalny, chłopaki potrzebują przerwy... Cholera, ja potrzebuję przerwy. Ten pościg z policją podniósł mój poziom stresu dosyć wysoko. 

Stałem tam chwilę dłużej i podrapałem się po karku. 

- Stary, idziesz? - Skinny odwrócił się i zatrzymał. 

- Yeah. - Westchnąłem i leniwie ruszyłem w stronę grupy ludzi. 

- Spójrzcie, kto w końcu się pojawił. - Zaśmiał się Skinny, gdy położył się obok hiszpańskiej dziewczyny, której nigdy wcześniej nie widziałem. 

- Cholera, myślałem, że zostałeś w domu. - Red uśmiechnął się pijąc z czerwonego kubka. 

- Nah, poczułem, że powinienem przyjść i uważać na was, maleństwa. Prawda? - Wzruszyłem ramionami. 

- McCann, zaczęłam myśleć, że mnie wystawisz... - Poczułem rękę owijającą się miękko wokół mojego kręgosłupa, a następnie wokół ramienia. - I schlebia mi to, ale potrafię sama się sobą zaopiekować. - Brooklyn przemówiła płynnie. 

Poczułem gęsią skórkę na moim ciele. 

- Cóż, już jestem? - Zdołałem wydukać i usłyszałęm chichot Buletta. Posłałem mu spojrzenie, a on się uśmiechnął. 

- Dobrze. Mógłbyś nasmarować mnie tym kremem do opalania? - Powiedziała, gdy schyliła się, by go wyjąć. 

Tak naprawdę nie zwracałem uwagę na jej głos, ale patrzyłem na jej ciało w jej bikini, o mój Boże, była idealna. 

- Halo? - Odezwała się i pstryknęła w brzeg mojego kapelusza. 

- Tak, jasne. - Uśmiechnąłem się i patrzyłem, jak kładzie się na brzuchu na swoim czarnym ręczniku plażowym. 

Zdjąłem moją koszulkę i usiadłem obok niej. Pociągnęła za sznurki od swojego bikini, rozwiązując je i pokazała swoje nagie plecy. 

Mój mózg chciał pofantazjować, ale szybko odzyskałem myśli, gdy nabrałem krem do opalania na dłoń. 

Roztarłem krem na dłoniach i ułożyłem je na jej ramionach i zacząłem nacierać jej gładką skórę. 

Wypuściła powietrze i poczułem, jak jej ramiona rozluźniają się pod moim dotykiem. Uśmiechnąłem się lekko i kontynuowałem nakładanie na nią kremu do opalania. Zjechałem w dół jej pleców, które lekko wygięła. 

- Oh, Danger, pamiętasz Grace i Ariel, tak? - Zapytała Brooklyn. 

Przytaknąłem. 

- Pamiętam. 

- Okej, dobrze. Teraz wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. - Zaśmiała się. 

- Okej, skończyłem. - Powiedziałem, z powrotem zawiązując jej bikini. 

- Dziękuję. - Uśmiechnęła się i usiadła. - Masz silne dłonie. 

Uśmiechnąłem się. 

- Nawet nie masz pojęcia jak. 

- Dobra, idziemy do wody. Prawda? - Powiedziała Kelly, patrząc na pozostałych, a oni przytaknęli i szybko wstali, biegnąc do wody. 

Usiadłem cicho i patrzyłem jak wszyscy zostawiają mnie sam na sam z Brooklyn. Spojrzałem na jej ciało, nie wiedziałem, że się przewróciła. 

- Zostaliśmy tylko ty i ja, McCann. - Zachichotała Brooklyn. 

- Na to wygląda. - Uśmiechnąłem się. 

Zabrała mój kapelusz i ubrała go na swoją głowę, podnosząc się. 

- Chodźmy po smoothies. 

Spojrzałem na nią, a ona wyciągnęła dłoń, by pomóc mi wstać. 

Chwyciłem ją i podniosłem się, ruszając za nią do budki ze smoothies. Gdy tam doszliśmy, usiadła na jednym z barowych stołków, a ja stanąłem obok niej. 

- Więc, Brooklyn... B. 

- Nie nazywaj mnie tak! - Pstryknęła. 

Cofnąłem się przez jej wybuch. 

- Przepraszam? Dlaczego nie? 

- Możesz nazywać mnie jakkolwiek chcesz, ale nie tak. Tylko jedna osoba mnie tak nazywała. 

- Okej, przepraszam. Będę mówił ci... Lyn. 

- To dobrze. - Westchnęła. 

- Co chcesz? Ja kupię. - Powiedziałem cicho, patrząc na menu z napojami. 

- Poproszę mango. 

Skinąłem głową i zamówiłem dwa mango smoothies, po czym dałem dziewczynie za barem cztery dolary. Zaczęła je przyrządzać, a ja spojrzałem na Brooklyn, która bawiła się sznureczkiem boku jej bikini. 

Usiadłem zmieszany, wiedząc, że ją rozzłościłem. Zazwyczaj nie zachowuję się tak z dziewczynami. Nigdy nie próbowałem być w związku, głownie dlatego, że uważam, że to ciężar. Ale nie chcę, by była zła. 

- Pocieszanie zdecydowanie nie jest moją mocną stroną, ale naprawdę przepraszam. Nie chciałem przypominać ci o czymś, o czym chciałaś zapomnieć. - Wymruczałam. 

- W porządku. Nie rań się, starając się myśleć o pocieszających słowach. - Zachichotała. 

- Okej. Phew. - Zaśmiałem się, ocierając pot z czoła. - Więc skąd jesteś? 

- Cóż, - zaczęła mówić, a dziewczyna podała nam napoje. - Mieszkałam z ciotką w Las Vegas, później przeprowadziliśmy się tutaj, a teraz mieszkam z dziewczynami. 

- Ah. To nudne. - Powiedziałem żartobliwie. 

Szturchnęła mnie w ramię. 

- Okej, Danger. Opowiedz mi o sobie. Gdzie się urodziłeś? 

- Oh, całe życie mieszkam tutaj. - Wzruszyłem ramionami i zacząłem pić smoothie. 

- A to mnie nazwałeś nudną. - Zaśmiała się. 

- Oh, zamknij się. - Pokręciłem głową. - Nie, właściwie uciekłem z domu, gdy miałem 16 lat. 

- Co stało się, zgaduję, gdy stałeś się Dangerem. - Zdawała się być autentycznie zainteresowana moją przeszłością. 

- Yeah.

- Wyjaśnij! Chcę wiedzieć więcej! - Uśmiechnęła się. 

Pokręciłem głową. 

- Nie, nie... nie wracam tam. To przeszłość. Jestem ponad to. 

Zgaduję, że powiedziałem to ostrzej, bo patrzyła na mnie z niedowierzaniem. 

- Jestem! A teraz wracajmy. - Powiedziałem, kończąc smoothie. 

- Ścigamy się? - Uśmiechnęła się, wyrzucając swój pusty kubek. 

Przytaknąłem i wyrzuciłem mój, a następnie ruszyłem sprintem w kierunku miejsca, gdzie siedzieliśmy wcześniej. 

Nie zwracałem uwagi na to, jak daleko była za mną, ale kiedy się odwróciłem, zobaczyłem jak potyka się i upada. 

Cofnąłem się, by jej pomóc, a ona przewróciła się i pobiegła do swojego ręcznika, obracając się. Zaczęła tańczyć swój mały taniec radości i zachichotała. 

Podszedłem do niej. 

- Jesteś oszustką.

- Nie jestem, panie McCann. Łatwo cię przechytrzyłam moją wybitną inteligencją. - Wzruszyła ramionami i usiadła na ręczniku. 

- Oh, pewnie. - Zaśmiałem się i usiadłem obok niej. 

- Więc, jak poznałaś Grace i Ariel? - Zapytałem, by przerwać ciszę. 

- Cóż, Ariel poznałam, gdy brałam lekcje kick boxingu na siłowni, zawsze tam była i miałyśmy wiele wspólnego. 

- Wygląda jak w typie kick boxingu. - Przytaknąłem i spojrzałem na Ariel w wodzie, próbującą mocować się z Tankiem. 

- Grace? Nie wiem, Ona jakby... pojawiła się pewnego dnia i nigdy nie odeszła. Jest bardzo zabawna, przekonasz się, gdy ją poznasz. 

- Jest hiszpanką, tak? - Zapytałem, przypominając sobie jak Malekai mówił o hiszpańskiej dziewczynie tej nocy, gdy napadli go Hellhounds. 

- Tak, czemu pytasz? 

- Z czystej ciekawości. - Skłamałem. Muszę dostać jakoś tę dziewczynę samą... 

________________________

Hej misiaczki! 

Planowałam wrzucić rozdział w weekend, ale nie jestem pewna, czy bym się wyrobiła, a że dzisiaj zrobiłam sobie dzień wolny od szkoły i nie mam teraz natłoku nauki to pomyślałam, że poświęcę chwilę na wrzucenie nowego rozdziału.

Kolejny rozdział myślę, że pojawi się przed majówką, albo w majówkę, w każdym razie się postaram.

Dziękuję z całego serca za dobicie 10k wyświetleń, jesteście naprawdę niesamowici, najlepsi na świecie! Dziękuję za dodawanie mojego tłumaczenia do listy lektur, za wszelkie uwagi, jak i miłe słowa.

Również chciałabym podziękować za wszystkie głosy na to opowiadanie, nigdy nie sądziłam, że to opowiadanie zyska tyle wyświetleń i tyle głosów. Kocham Was bardzo! 

Buziaki, do NN! <3

Edit: w razie jakichkolwiek pytań zapraszam na aska https://ask.fm/DangerRivalWattoadpl :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top